Imperium

Behemoth`s Lair

Denadareth

Denadareth jako pierwszy podszedł do Cyry i upadł na kolana: - Najwspanialszy Cyro ! Jako że dzisiaj jest rocznica najwspanialszego na świecie wydarzenia, które odmieniło dusze i umysły istot na całym świecie i odmieniło serce przynajmniej jednego smoka - mówię oczywiście o...
- No Cyro - uśmiechnął się Den - Wy Młode Rasy macie zwyczaj życzenia sobie czegoś w Rocznice Waszego Wyklucia... to znaczy narodzin... a więc pomyśl i zdmuchnij -
Denadareth stał, wyciągnął zza pasa długi sztylet i zaczął kroić i rozdzielać tort... największy kawałek oczywiście dał Cyrze... zaś gdy nie patrzyła na warstwie lukry drobny run... na szczęście... Po chwili wszyscy już mieli po porcji i usiedli wkoło stołu.
Denadareth z najwyższym wysiłkiem oderwał wzrok od oczu Cyry. Wstał, podszedł do Islingtona spojrzał na Maffeja... znów na Islingtona... szeptana konwersacja po czym smok wyszedł z Oberży. - Den przeprasza, że musi nas opuścić ale chce się zająć atrakcjami na ten wieczór -...
Den dostarczył "patyki" po czym usiadł na ławie z brzegu karczmy... Zaraz zauważą że zniknął... tak nie wypada... ale za chwilę przyjdzie... za chwilę... myśli stawały się ociężałe... ta noc kosztowała go wiele mocy magicznej... za bardzo nią szafował... i wiele stresu......
Denadareth Ognisty spał. Śnił rzadko teraz jednak miał tą wątpliwą przyjemność. Koszmary... same koszmary... //Rozległe nieba Araucanii pęłne smoków... tylko on pełznie po ziemii... bez skrzydeł... Wioski płoną... zniszczone wioski i twarze ludzi których zabił tylko...
//Wybacz Sharwyn// myślał smok //pamiętaj czy jesteś boginią czy nie zawsze będziesz w moim sercu jako przyjaciółka// Wampiry zaatakowały cicho i nagle. Islington wpadł do jakiejś grotodziury. Den skoczył za nim. Nie miał ochoty walczyć więc otoczył siebie, elfa i leżącą...
Den sam nie wiedział czego chce... w uszach słyszął słowa ze snu "Za długo"... powtarzał sobie zbyt często... czemu nie potrafił tego zmienić ? Nic już nie wiedział... spróbował przemiany... łeb jedynie rozbolał... szlag a już coraz lepiej wychodziło... cóż musiał się...
Denadareth ominłą Islingtona i uklęknął przy Iscanelu... przyłożył mu do gardła kolec ogonowy i wysyczał: - Nie mówię teraz do Ciebie Isc tylko do Twego Pana. Niech mi zdradzi sposób na przywrócenie Ciebie albo przysięgam że poślę go do diabła oraz rozwalę całe piekło... -
Den z najwyższym wysiłkiem oderwał oczy od Cyry. - Milady, to Twe urodziny... dołącz do reszty... ja przyjdę tylko trochę odpocznę. Nie martw się o mnie - nie warto. - uśmiechnął się do Cyry - naprawdę zaraz przyjdę, tylko odpocznę. - Cyra odpowiedziała uśmiechem i poszła...
Den obudził się gwałtownie... chyba lekko się zdrzemnął... wstał podszedł do Sulii, objął ją i pocałował... - Gratuluję awansu na Weterana Sulio ! Szczerze gratuluję. - uśmiechnął się do niej - Niech żyje Sulia !
[i:3c00708450]- Daleką drogę przebyłeś bezskrzydły - szydził - pozdrów ode mnie robactwo... Walka... furia kontra moc... przegrywam... spadam... tyle bólu... Coś ? Coś. Moc... rosnę w siłe... wygrywam... moc pulsuje... ogień płonie jaśniej... - Za długo...
Den zaklął głośno. - Islington osłaniaj nas... Neela potrafisz chociaż na chwilę sparaliżować to coś ? - - Tak. Na chwilę... - Den wziął Isca w ręce... Islinton wzmocnił ścianę płomieni... Neela otoczyła Isca srebrzystą siecią mocy. - Złapcie mnie - zawołał smok...
Den zatrzymał się w połowie schodów... zamarł... jego przyjaciel miał koszmary... Podszedł do Ilnessa i wrócił do pokoju. - Czegoś mocniejszego ? - zapytał Islingtona rozglądając się po pokoju
Dena otoczyło dziwne ciepło, myśli stały się jaśniejsze i bardziej przejrzyste, zmęczenie pierzchło... jedyne porównanie jakie smokowi przychodziło na myśl to ujrzenie wyjście w światło po długiej nocy. Popatrzył na Islingtona... ten też czuł się lepiej. Smok spojrzał...
- NIEEE ! - krzyknął Den, płomienie kręgu zapłonęły mocniej spalając dwa wampiry ale chwilę później krąg zgasł. Wampiry otoczyły ich błyskawicznie, Den aktywował Szpony Ognia, otoczył się ognistą tarczą, wydobył miecz. Zajęło mu to akurat tyle czasu by został...
-Witaj znowu Cyro- uśmiechnął się smok- Dobrze spałaś? - Nienajgorzej - sennie odpowiedziała Cyra - Jak... ? - Dobrze - uśmiechnął się smok - powinienem dodać: dobrze dzięki Tobie i Islingtonowi. Impreza chwilowo przystopowała... wszyscy padli, ale cóż była to ciekawa noc. -...
Miszczu... Islington to przecież ten anioł z "Nigdziebądzia" pana Gaimana... czy ja Ci własne imię przypominać muszę :P Pozdrawiam Denadareth
Den usiadł niedaleko Islingtona, tuż obok Cyry. Normalnie też za ciszą nie przepadał ale po ostatniej nocy nie miał nic przeciwko. - Właśnie Islington... słyszałeś najnowsze ploty o S'ladralu ? - zagaił smok - podobno wygrał czy też zajął drugie miejsce na jakimś turnieju a...
- Tak... wydobywanie broni na smoka nie jest rozsądne... - sam się o tym przekonałem - ogień w oczach Dena przygasł na chwilę - o jeden raz za dużo. - - Cóż dobra wieść jest taka - zaczął Islington by rozładować nastrój przyjaciela - że S'landral wędruje Mestophem... a wiesz,...