Imperium

Behemoth`s Lair

Ilness

O, Mirabell, zapomniałem o kompociku z mirabelek... Szykuję aktualizację menu, obserwujcie je w najbliższych dniach.
-Za długo to on się nie naopowiadał... - rzekł Ilness patrząc na odchodzącego Amrana. -Mimo wszystko opowiadał ciekawie, poczekamy więc, aż powróci. Ciekawe, gdzie wyruszył...
-A może tam był Grenaturat? Ludzie mogli nie być przyzwyczajeni do tak mocnych trunków i możezdarzyło się tak... Że wyschnęli? Tak nagle?
-Zapewnie i nie tylko Ty, drogi Denadarecie... Jeśli szukasz kompanów do podróży, nigdzie nie znajdziesz lepszych! To właśnie tu odpoczywają po poprzednich wyprawach, przy najlepszych trunkach Imperium!
Tymczasem Ilness nakazał orkiestrze wróżek zagranie kolejnego utworu, a sam począł przypatrywać się łączącym się powoli w pary gościom. Zwłaszcza zainteresował się, co porabia Denadareth. A ten oczywiście prosił do tańca Cyrę, bo kogóżby innego?
:arrow: Imię: Michał :arrow: Nazwisko: Graczyk :arrow: Miejsce zamieszkania: Łódź :arrow: Data urodzenia: 26 sierpnia 1990 r. :arrow: Wygląd i ubiór: 172 cm wzrostu; brązowe oczy; ciemne, proste i długie włosy; rozmiar buta - 44; ubiór - przede wszystkim na czarno w...
-Nie inaczej... Ale nie nam o tym sądzić. - teraz zwrócił się do Maffeja -Podać coś, wędrowcze?
<[Sandro: Móżdżek beholdera z cynaderkami, podsmażany na truflowym maśle i ze szczyptą gałki muszkatołowej. Knykcie lizać!]> A to ciekawe jest... Pomyślę, jak można to upiększyć, tudzież zaadoptować do Oberży.
Tak, syk Sharvyn niewatpliwie pomógł w wyborze, jednak trudno było odmówić świetnego wina Oberżyście, który jeszcze diabelsko uśmiechał się podając wszystkim owy trunek. To była dopiero trudna decyzja... Ale czego się nie robi dla kobiet.
-Hm... Nowa moda, drogi Nabu. Zgodnie z normami IJB 1234 stoły mają nie mniej niż jedną nogę, nie więcej niż siedemniaście. Coś się nie zgadza? - rozejrzał się zdezorientowany. Po chwili padł na podłogę i obudził się jeszcze szybciej. -Gryfy z prawej! Padnij! - schował się pod...
-Ach, ta dzisiejsza młodzież... - spojrzał na nieprzytomnego Thompsona. -Taka słabowita jakaś. To pewnie przez tą pogodę.
Ilness, od dawna nie odzywający się (wolał podziwiać urodę obecnych pań), postanowił w końcu popchnąć dyskusję do przodu. Zrobił to niezwykle elokwentnie, stwierdzając: -Jak ja nie lubie smerfów. - i usiadł.
-Dokładnie panowie... Roczników wina posiadam wiele. Pytaj, proś, a będą Ci dane! Nawte jeśli takowego nie będę miał w swej piwniczce, sprowadzę specjalnie dla Ciebie Islingtonie. Hm... A dlaczego mam nie wchodzić do Przybudówki? - Ilness jednak usłyszał szept. Oczywiście, zaraz...
Ilness wreszcie usiadł na chwilę. Spojrzał na wszechogarniający go bałagan. -Nie... - jęknął. Spojrzał jeszcze raz. -Nieee... Już nie spoglądał. Wstał, obrócił się, poszedł nalać kolejne trunki. -Nie.
-Przypadek, nie przypadek, wszak skrajne żebractwo nicponie!!! Do zabawy, nie zarobku się rwijcie, a i piwo postawię. Wiecie wszak, że u mnie w Oberży nie stracicie, jeno zyskacie. Po tych słowach siadł na zydelku i patrzył na to co dzieje się w jego lokalu. Zaciągnął się...
-Eh, ci ludzie nigdy nie wydorośleją... - stwierdził Oberżysta. Tak naprawdę jednak myślał, że gdyby nie oni, nie miałby tu co robić. No bo co w końcu, stał by za ladą w smętnym bardze na środku pustyni i modlił się o kolejnego klienta umierającego z pragnienia? A on by wtedy...