Imperium

Behemoth`s Lair

Lobo

Lobo odwrócił się do MiBa ze skwaszoną miną. - Jakoś to idzie ale czasu dużo nie mam, więc i pracy nie wykonam za wiele... Powiedziawszy to, zwrócił się do Faramira. - Pieśń twoja, choć rzeczywiście nie najwyższych lotów, jednak humor poprawiła mi wielce. Kolejka dla...
-O pierwszą, choć mawiają że gustu mi brak...Powiedział nieco zawstydzony Lobo. -Ale za to śmieszna była co wysoce sobie cenię, bo nie ma to jak trochę wesołości po ciężkim dniu pracy.
-Nooo, tylko nie młokosie!-rzekł rozgniewany Lobo. -Choć rzeczywiście, możesz mieć rację bo co za dużo to niezdrowo Po czym odstawił kufel i zwrócił się do gospodyni: -To może kawki trochu dostanę? Tym się chyba nie upiję, bo Darkena mówi że pijany straszne głupstwa...
Lobo nieśmiale sięgnął po kawałek ciasta i skosztował. -Niebo w gębie Sulio, gospodyni najprzedniejsza! Takiego ciasta nie jadłem od...właściwie to nigdy. Po czym, śmielej już, sięgnął po kolejny kawałek.
Lobo popatrzył na MiBa najpierw groźnie, lecz już po chwili nie mógł opanować śmiechu. - I kto to mówi, hehehe- Roześmiał się i tak samo postąpili siedzący niedaleko Faramir i jOjO. Nawet Sulia nie mogła ukryć lekkiego uśmiechu. Rzeczywiście, widok diabła chodzącego od...
Lobo bawiąc się tachi Darkeny uśmiechnął się do niej, po czym wbił miecz do połowy w leżący opodal pniak. -Miło cię tu widzieć Dark, ale to oddam ci przy wyjściu, bo jeszcze kogoś skrzywdzisz Zaśmiał się lekko i powrócił do gawędzenia z MiBem.
Po chwili zastanowienia Lobo wstał i rzekł do swojego towarzysza: -Na razie muszę cię opuścić, wiesz - żonka -Uśmiechnął się, po czym podszedł do Darkeny siedzącej samotnie w kącie sali. -Mogę się przysiąść?
Lobo uśmiechnął się do Dark, po czym rozsiadł się wygodnie na zydlu obok niej. Sięgnął po półmisek i wyjął z niego kilka kawałków ciasta. -Kawka jeszcze jest? Spytał gospodynię a potem pogrążył się w zadumie. Obudziła go dopiero piękna melodia grana przez Darkenę....
-A pożegnać się nie łaska? Powiedział Lobo spoglądając za ramię na wychodzącego w pośpiechu diabła. -Chyba trza będzie zbadać co zmusiło go do takiego pośpiechu...ale to potem. Piwa jeśli można! Po czym odwrócił się z powrotem do Darkeny.
- Faktycznie, może i dobrze bo przynajmniej się nie schleję, hehe... Lobo wychylił dzban i opróżnił go do połowy jednym haustem. - Aaaaahh, tego mi trzeba było. Dzięki ci, gospodynio najprzedniejsza! Chciał się zaśmiać, ale zobaczywszy wzrok Darkeny zdecydował, że lepiej...
Już pisałem z kąd ale troche to rozwinę: Kiedyś byłem na wczasach(to było chyba z 5 lat temu), władowałem sie do kafejki(neta w chacie jeszcze nie miałem) i wlazłem na siakiś czat.Jako xyfke wpisałem właśnie Lobo...że co? nie pisałem czemu? Ooo to już piszę, sorki :)...
Przez uchylone drzwi do środka zajrzał dawno tu nie widziany Lobo. Szybko rozejrzał się po sali i przysiadł do stolika Darkeny. - Vitajcie! Dawno tu nie witałem, ale pracy dużo a czasu mało ostatnio. Sulio, gospodyni najwspanialsza! Znajdzie się szklanica miodku dla strudzonego wędrowca?
Drzwi karczmy uchyliły sie lekko a w szpaże widać było parę fioletowych oczu. To Lobo po długiej nieobecności postanowił wrócić i zakosztować w końcu trochę zasłużonego odpoczynku. Nieśmiało, wolnym krokiem wkroczył do sali starając się unikać spojżeń biesiadników. Tak...
Do Zakątka cichcem wślizgnął się zakapturzony przybysz. Miał na sobie brudne, stare łachmany, niegdyś będące wspaniałym płaszczem a przy jego pasie spoczywały dwie wyszczerbione i lekko zardzewiałe katany. Ukłonił się nisko gospodyni i zajął stolik w rogu sali nie chcąc nikomu...
Po jakiś dwóch godzinach Lobo zszedł po schodach do głównej sali. - Wybaczcie, musiałem się trochę zdrzemnąć, nie wyspałem się od... - kalkulując coć w myślach - od kiedy wyruszyłem... Przeciągnął się aż mu kości strzeliły. - A co do mojej wyprawy, to szczegóły wolę...
* Lobo podniósł głowę znad swojego kufla pozwalając, aby jego oczy spoczęły na przybyłym smoku. Wzruszył ramionami nie dostrzegając w fakcie, że przed chwilą przez około dwumetrowe drzwi wślizgnął się smok nic niezwykłego. Zamówił kolejny miodek (tym razem bezalkoholowy) i...
Siedzący nieopodal Lobo, widząc złagodzenie sytuacji prawie niedostrzegalnym ruchem zdjął dłoń z rękojeści miecza którą trzymał na niej od samego początku. Postanowił jednak pozostać czujny - nikt nie chciałby tutaj bójek - i sięgnął do znajdującego się w holewie buta...
Lobo zauważywszy gest wahał się przez chwilę, postanowił jednak przyjąć zaproszenie. Dźwignął się ze stołka chowając uprzednio nóż na jego właściwe miejsce i podążył w kierunku pobliskiego stolika. Zahaczył po drodze o oberżystę i zamówił im jeszcze po kolejce, sok...
- widzę, że jesteś nieufny. Zapewne pijasz tylko ze swej piersiówki. Zastanawia mnie tylko czy to strach, czy przezorność?- spytał Islington z niemałym zaciekawieniem. Lobo spojrzał na niego ze zdumieniem: - Ja, nieufny?? I to jeszcze wobec najprzedniejszego oberżysty pod...
- Ta tutaj? - spytał Lobo wskazując małą brązową butelczynę - Jej historia nie jest może wspaniałą opowieścią o księżniczkach i czarnoksiężnikach ani o rycerzach w lśniącej zbroi. Po prostu szedłem kiedyś przez las i potknąłem się o konar powalonego drzewa. Gdy wstałem...