Pudło podczas walki może niesamowicie zdenerwować. Zwłaszcza, że gdy zginie, któryś z naszych wojaków trzeba draować do miasta aby go wskrzesić (jeśli nie ma się odpowiednich mikstur). Trzeba się czasem użerać ze zdobywaniem kolejnych kopalni czy run magicznych, kiedy to armia aniołków (w przypadku Imperium) biega po planszy i wyjmuje zatknięte w ziemię różdżki zastępując je własnymi.
Ciekawie, zwłaszcza w drugiej odsłownie serii wyglądają czary, np: Hekatomba czy wielka czerwona łapa, która pojawia się nagle i miażdzy wojska nieprzyjaciela.
Tym, co mi się podoba jest także rozwój jednostek i awans bohatera. W D2 pojawiła się możliwośc ulepszania wojsk ponad maksymalny poziom, przez co gra nie staje się tak nudna, jak w D1, gdy chodzimy wojownikiem z jednostkami na najwyższym poziomie, a za kolejną bitwę nie przybywa doświadczenia.
Gra jest trochę inna od Heroesów, ale bynajmniej nie gorsza. Rozgrywka przynosi wiele godziny przyjemnej zabawy.
Co do zdobywania stolicy nieprzyjaciela. Mój tato grał kiedyś na jednej mapie i uparł się to zrobić. Wiecie, że to niełatwe, gdy władca stolicy ma 900 życia i jednym, góra dwoma uderzeniami wytraca większość naszej armii. Ale ojciec tak się zawziął, że ustawił pod wrogim zamkiem chyba ze 20 bohaterów, każdemu z nich dając jednego lub dwa czarne smoki, i atakował dopóki, dopóty nie rozbił obrony wroga. :) Ale jaką miał potem satysfakcję :)