David Gryphoeart
[...] inny wymiar, zwany woalem.
Woal to nie inny wymiar, lecz bariera między wymiarem naszym a wymiarem Czarnego Słońca.
W nowego Wolfensteina grałem, i to przeszedłem go 2 razy - teraz delektuje się przechodząc losowo wybrane misje :)
Gra sama w sobie jest świetna, ciekawa fabuła (jak zwykle, gdy naziści przeprowadzają paranormalne eksperymenty do gry wkracza agent OSA Blazkowicz), bardzo ciekawie opracowane moce Woalu i superbronie. Spodobał mi się także pomysł z kupowaniem ulepszeń broni na czarnym rynku i śródmieście, które możemy sobie pozwiedzać w dowolnym momencie.
Walki z bossami zostały w 100% dopracowane, na każdego z nich musimy wymyślić wyszukany sposób, aby go pokonać. Dobrze, że nie opiera się to na wpakowaniu jak największej porcji ołowiu w łepetynę jakiegoś monstra przypominającego bezkształtną brązową masę ;)
Misje zaczynają się od tak banalnej, jak "mała dywersja" na Stacji Kolejowej, lecz z czasem stają się coraz ciekawsze, np. musimy odwiedzić tajną siedzibę nazistów zajmujących się paranormalnymi sprawami, przeprowadzić szturm na kościół, w którym czyha na nas "spaczony" nazista, czy odkryć najczarniejsze sekrety generała Zetty w upozorowanej fabryce konserw. Całość wygląda na solidną pracę leveldesignerów - pomyśleli o najdrobniejszych szczegółach, takich jak nawet marna butelka po piwie czy świstek gazety.
Grafika stoi na wysokim poziomie, stary engine z Dooma III został trochę "podrasowany". Ale... nowy Wolf ma także swoje minusy, którym jest przede wszystkim: totalny brak klimatu! RtCW był przesiąknięty mrocznym klimatem - krypta, katakumby, pożerające nazistów zombie, niesamowite wytwory niemieckich naukowców.
Druga wada tej gry to niewielkie, aczkolwiek rzucające się w oczy przeoczenia takie jak... prawie wszyscy naziści mają identyczne twarze. Także conajmniej dziwne jest to, że niektórych szyb w oknach po prostu nie da się rozbić, kiedy uderzamy w nie rozlega się odgłos (jakże irytujący dla mnie!!) drobnych kawałeczków szkła zamkniętych w słoiku, który ktoś potrząsa.
I jeszcze jeden minus, zniekształcenie, które jest dość częstym zjawiskiem w innych strzelankach, którego nie można wyrazić słowami, przykładem tego mogą być jakże bezsensowne dialogi rzucane przez partyzantów, do których podejdziemy, a także coś w rodzaju "sprawdzania", czy aby na pewno nauczyliśmy się korzystać z mocy i broni, a dokładniej - jest to np. szereg pułapek, które przejdziemy tylko za pomocą Spowolnienia czy Tarczy. Przez wymienione powyżej zniekształcenia po prostu nie mogę opędzić się od porównywania Wolfensteina z grami typu "Harry Potter", "Madagaskar" czy "Kung fu Panda".
I został jeszcze stary, dobry Wolfenstein 3D... Dla ciekawskich powiem, że powstały jego trzy odmiany: Wolf 3D, Spear of Destiny i Spear of Destiny Lost Epizodes. I jeszcze seeeetki modyfikacji stworzonych przez graczy ;)