Na moim przykładzie: Do Jaskini przyciągnęły mnie gry - to niepodważalny fakt: tak to miało działać i wydaje się, że tak też powinno dalej działać.
Szukałem map. Byłem fanem. Znalazłem te swoje mapy i więcej: Jaskinia była pełna ciekawych rzeczy dla fanów, więc zacząłem odkrywać te rzeczy, potem fora, aż trafiłem na Osadę.
Heroesy nie są przyczyną zostawania na Jaskini. One tylko zapewniają nowych użytkowników. To, co sprawia, że nowi użytkownicy nie odchodzą, kiedy znajdą to, czego szukali, to... no właśnie?
Społeczność? Klimat? Specyfika miejsca? Dla mnie to byli po prostu ludzie. Udało im się wytworzyć w Jaskini specyficzne uczucie ciepła, drugiego domu, dobrego humoru i wciągających rozmów. Jaskinia była jak karczma, w której zatrzymałeś się niby tylko coś zjeść, ale siedzący w niej ludzie okazywali się na tyle interesujący, przyjaźni i kulturalni, że z wielką przyjemnością zostawałeś na tej imprezie dłużej.
Kiedy stara ekipa opuściła karczmę nad ranem, zrobiło się pusto. Karczmarz posprzątał (Wielki Pad) i otworzył ją następnego dnia dla nowych klientów. Ale nowi klienci z jakichś przyczyn nie stworzyli już takiego klimatu. Innymi słowy: nic mnie już nie trzyma w Jaskini - poza sentymentem i starymi przyjaźniami, które czasem tu jeszcze wpadają. Newsy o H7 mógłbym sprawdzać równie dobrze gdziekolwiek indziej.
Tak, wiem, wychodzę oczywiście na kolejnego dziada marudzącego, że "za komuny było lepiej", ale być może w tym podejściu też kryje się jakaś cząstka odpowiedzi na podstawiony w temacie problem.
Chodzi mi o emocjonalne zaangażowanie w projekt. Dziś się traktuje rzeczywistość bardzo roszczeniowo, brać, bawić się, korzystać, bez ograniczeń i zobowiązań. Niewielu nowych jest w stanie przywiązać się do tego miejsca na tyle, aby zacząć dla niego działać i poświęcać mu swój czas.
Wyczerpani facebukiem, pracą i pierdołami ludzie nie mają już energii, by działać charytatywnie i częstokroć wchodzą tu tylko po to, aby pogadać na chacie, bezmyślnie pospędzać tę chwilę wolnego czasu na tzw. "odmóżdżaniu". Tymczasem budowa serwisu wymaga aktywności i mentalnego zaangażowania. Czytania, a nie patrzenia na obrazki.
Zmieniają się czasy i portale chcące być elitarnymi i utrzymywać poziom, przegrywają z tymi, które wymagają od użytkownika tylko pojedynczych, jak najbardziej bezmyślnych kliknięć. Dlatego ludzie grają w Pou i Angry Birds, a nie strategie. Dlatego lajkowanie jest popularniejsze niż komentowanie. Kiedyś było dla mnie normą poświęcanie 3 godzin czasu na napisanie jednego posta. Dziś z trudem znajduję miejsca, w których byłbym do tego skłonny.
Ten problem dotyczy wszystkich miejsc, które nie są elastyczne (a elitarność pozbawia elastyczności). Można albo trzymać się starego, wtedy będzie się atrakcyjnym dla Gerontów, którzy pomiędzy niańczeniem dzieci a pracą w markecie znajdą chwilkę na wspominki, albo też można zrewidować swoje wymagania. Zobaczyć, co ludzie, którzy tu przychodzą, chcą i mogą zaoferować, jak oni myślą, jakie mają problemy, aspiracje, jakiego poziomu i jakich dyskusji oczekują itd. - i pod nich budować forum. Bo z pewnością to nie są już ci sami ludzie, co kiedyś. Nie chodzi mi o to, aby spłycić forum i pozbawić je elitarności, ale bardziej o to, by podjąć wyzwanie, którym jest zachęcić nowe pokolenia do twórczej, rozwijającej i - dla nas teraz najważniejsze - aktywnej rozrywki. Za co trzymam mocno kciuki.
Nie sypnę propozycjami w kwestii konkretnych działań, ale wierzę, że mój post okaże się Wam choć odrobinę przydatny. Sam jestem ciekawy, jaka synteza uwieńczy te rozważania i jak wnioski z niej idące zostaną finalnie przekute w działania.