Chyba już najwyższy czas, by taki w końcu się pojawił. A więc co myślicie o fabule przedstawionej nam w najnowszych Heroesach? Soft:Ubi widać przyłożył się do roboty i starał się nie powtórzyć błędów Piątki, bo co jak co, ale scenariusz tam kulał. Był schematyczny, przewidywalny i momentami niedorzeczny. Do dziś nie wiem o co chodziło w roszadach z Kuźni Przeznaczenia. Ot Izabela po prostu sobie zniknęła, a jej miejsce zajęła Biara i nikt się nie skapnął.
W H6 jest już lepiej, ale nadal mam pewne uwagi. I w tym miejscu radziłbym zatrzymać się tym, którzy jeszcze nie przeszli gry. Niestety muszę swoją wypowiedź poprzeć licznymi spojlerami. Tak więc jeśli nie chcecie tracić przyjemności z rozgrywki to omijajcie ten temat szerokim łukiem.
Fajnie, że twórcy zajęli się rozszerzaniem wiedzy o uniwersum. Pojawiły się lokacje, legendy i podania. Dowiadujemy się też dużo o Czasach Mitycznych. Ogólnie to za to należy się duży plus twórcom. Daje to Ashanowi głębi. Przedtem o Bezimiennych wiedzieliśmy tylko, że są, a o starym ładzie Sheoghu nic nie wspomnieli.
Fabuła zaskakująca. Kto spodziewałby się jak to wszystko się potoczy? Widać plany Aniołów były naprawdę dalekosiężne. Nawrócenie ludzi na wiarę w Elratha miało swoje drugie dno. Cały czas myśleli o zagrożeniu ze strony Malassy. Wreszcie też pojawiają się odcienie szarości.
Wyjaśniło się też czemu matka Mrocznego Mesjasza musiała pochodzić z jednego z Rodów Książęcych Świętego Imperium. Zwykły śmiertelnik nie mógł przeżyć zjednoczenie z półboską istotą. Jednak te dynastia zostały do tego stworzone. Miały być naczyniami na dusze Aniołów. Dlatego też Kirył mógł żyć opętany duszą Azkaala. Tak samo było w przypadku Saretha. Pochodził z Rodu Charta, więc mógł udźwignąć potęgę Chaosu drzemiącego w jego duszy.
Niestety nie wszystko jest udane. Patrząc przez pryzmat innych pozycji ze świata Ashanu można zauważyć pewną tendencję. Otóż te frakcje uważane za dobre tak naprawdę mają swoje za uszami, złe natomiast są po prostu szykanowane. Przystań z Aniołami na czele to banda fanatyków, Akademia to zgraja Czarodziejów pozbawiona skrupułów, w Elfach zadziwiająco mało harmonii, Nieumarli są obrońcami Ładu niezrozumiałymi przez innych, Mroczne Elfy i Bezimienni mają pokojowe zamiary i to oni zostali zdradzeni.
Chyba popadają w zbytnią rutynę. Rozumiem, chcieli nas zaskoczyć nieszablonowym pomysłem ze schwarzcharakterem we frakcji tych dobrych, ale... ile razy jeszcze się to powtórzy? Może pora wymyślić coś nowego? Rutynę widać nie tylko w fabule. Większość biografii jest udana, ale te z Inferna są mocno schematyczne. Prawie wszyscy to Inkubowie i Sukuby pochodzące z Siedmiu Miast, ewentualnie Świętego Cesarstwa. Przy opisach stworzeń też się nie namęczyli. Połowa to twory Magów, reszta to pomniejsze duchy żywiołów. Poszli ostro na łatwiznę. Doprawdy jakiej kreatywności trzeba, by stworzyć Sanktuarium z dwoma Nagami, jednym dziełem Czarodziejów, a cała reszta to wodne duszki. Czy to było aż tak ciężkie wymyślić coś bardziej kreatywnego?
Śmieszyło mnie chyba najbardziej nowa twarz Nekromantów. Ludzie, którzy wyciągają umarłych z grobu i uciekają przed śmiercią okazują się jednymi z największych obrońców ładu? Trochę dziwna przemiana. Wolałem krnąbrnych Liszy ze starego uniwersum, które knowały w celu zdobycia władzy.
Przecież postać Pajęczej Bogini miała być wypaczeniem Ashy i swoistą herezją. Tutaj jednak okazuje się, że tak nie jest. Co więcej mają nawet personifikację tego aspektu Smoczycy Ładu, czyli Matkę Namtaru. Swoją drogą czy reinkarnacja nie była domeną dzieci Urgasha? We wcześniejszych materiałach nie było niczego o cyklu odradzania się. Poza tym w H5 ożywiony Nikolaj mówił o tym, że dostąpił raju u boku Elratha. Czyli co? Koncepcje się zmieniły?
Teraz odnośnie Dróg Łez i Krwi. Kroczenie wybraną ścieżką nie miała zbytniego wypływu na rozwój fabuły. Najwyżej zmieniło się kilka dialogów i bohaterowie towarzyszący. Trochę to smutne, bo twórcy obiecali nam, że będziemy mogli kroczyć własną ścieżką. A tutaj co się okazuje? Że jedynie możemy pośrednio zdecydować czy będzie nam towarzyszyć Xana czy Veyer.
Epilogi niby przedstawiały dwa różne finały, ale nie do końca. Obydwa zaczynają się i kończą tak samo. Różni się tylko środek, czyli czy idziemy na Aniołów czy Bezimiennych. W ogóle to brakuje do nich jakiegoś porządnego wprowadzenia. Ot Gwendolyn dziękuje bohaterom tej wojny za wsparcie i przenosimy się do Otchłani, tudzież Auli Pamięci bez słowa wyjaśnienia. W ogóle danie wolnej ręki w wyborze bohatera jest nielogiczne. Czemu Anastazja może pomóc Aniołom? Przecież została przez nich zdradzona i powinna stanąć do walki przeciwko nim. Kirył przecież rezyduje obecnie w Sheoghu, co miałby u licha robić w Aulach Pamięci? A Sandor? Jego wątek w ogóle był gdzieś z boku. Poza tym dialogi w finale są uniwersalne. Nie ważne czy gramy Iriną, czy Sandorem. No i jeszcze mała uwaga. Twórcy zapomnieli powiedzieć co się stało z Michałem w Epilogu Krwi, ale pewnie i tak to jest bez znaczenia, bo z reguły dobre zakończenia są kanoniczne. Chociaż... jeśli zauważyć pewną tendencję do inwersji scenarzystów Soft:Ubi to czyżby jednak to szturm na Bezimiennych miałby być prawdziwym zakończeniem? Wszak w Dark Messiah niemal na bank Sareth uwolnił demony, więc tutaj można przyjąć, że Michał rozpęta na nowo tę wojnę.
Czyli co? W dodatku czeka nasz walka pomiędzy Mrocznymi Elfami, a fanatyczną armią namiestnika? Chyba tak... bo w innym przypadku wątek byłby przecież zakończony. Swoją drogą danie Raelaga do zakończenia nie było dobrym pomysłem. Zastanówmy się nad jego historią. Wyzwolił Mroczne Elfy, przeszedł na stronę Demonów, potem wrócił do Ygg-Chall i zjednoczył swój lud, uratował Ashan i zwiał, potem wrócił wraz z Izabelą i znowu pomógł w walce z Sheoghiem, by znowu zniknąć i zostać Smoczym Rycerzem. Czy to ma być ten, który obiecał zemstę za krzywdy Mrocznych Elfów? Przecież sam opuszczał je trzykrotnie, a ma pretensje do Varniela i Sylanny.
Ogólnie to szedłbym ścieżką niedokończonych wątków w poszukiwaniu dodatku. Mamy, więc Irinę i jej dziecko, które zdaje się odegrać znaczącą rolę w przyszłej fabule, Raelaga i odnowienie wojny oraz Kiryła jako Księcia Piekieł. Nie zapominajmy, że podczas tej wojny Kha-Beleth miał dojść do władzy, a to nie zostało przedstawione. Na pewno pomoże mu w tym Ostrze Spętania, które pewnie koniec końców zostanie mu odebrane. Poza tym odwiedziny w Sheoghu są niemal obowiązkowe, wszak trzeba odzyskać Niewidzialną Bibliotekę, która pewnie zostanie przeniesiona do ziem Mrocznych Elfów.
Teraz może odnośnie fabuły kampanii. Powiem tak, tylko trzy trzymają się głównego wątku, a dwie pozostałe są robione na siłę. Niech mi ktoś powie po co tak właściwie była historia Sandora? Co ona miała na celu? Ot trafił na wyspy Pao, zjednoczył plemiona i powalczył z demonami. Ani przez moment nie zetknęliśmy się z intrygą Uriela czy spiskiem przeciw Bezimiennym. Jakby podchodzić do finału po zakończeniu jego kampanii to nie wiedzielibyśmy o co tak właściwie chodzi. Jego wątek był tak oderwany, że musieli go sztucznie połączyć z resztą przez wciśnięcie Elżbiety, która kazała mu wracać do Cesarstwa. U Iriny niby lepiej, ale też trochę rozmija się z głównym wątkiem. Jednak w ostatniej misji łączy się z nim, wiec nie jest tak źle. Najlepsza fabularnie wydaje się kampania Nekropolii, zaraz potem jest Inferno. Historia Kiryła ma moim zdaniem zepsutą końcówkę. Zostawili dużo niedomówień. Czemu on był jedyną bronią zdolną pokonać Bezimiennych? Po co tak właściwie było Ostrze Spętania? Czemu Sara musiała zamknąć Azkaala w jego ciele? I u licha jak on przeniósł Bibliotekę do Sheoghu? Tutaj przydałoby się trochę dopracować fabułę. A może... czyżby chcieli to dopowiedzieć w dodatku?
A jakie jest wasze zdanie? Chętnie posłuchamy :D