Generalnie Ubi potraktowało HoMM i MM niezbyt miło. Dark Messiah of Might and Magic. Gra w którą generalnie miło mi się grało i czasami wracam do tej gry, no ale bądźmy szczerzy. Gdyby nie końcówka tytułu - "MM" to ta gra nie miałaby nic wspólnego z tym MM jakie znamy spod skrzydeł 3DO. Fabuła ciekawa i generalnie nie jest źle, ale nazywanie tego kontynuacją "Might and Magic" to jak dla mnie żałosna manipulacja, żeby tylko więcej ludzi to kupiło (a w efekcie pobrało z... nieważne skąd ;])
A teraz Heroes V... Jaka ta gra jest każdy widzi. Ja spotkałem się z nią będąc na wakacjach u kuzyna. Grało się przyzwoicie, miło. Aczkolwiek było kilka rzeczy, które im dłużej się grało tym bardziej irytowały. Co mnie najbardziej wkurzało?
Bohaterowie (to raz), na miasto przypadało ich dosłownie kilku, a każdy był brzydszy od drugiego (w przypadku nieumarłych to akurat nic trudnego, ale jakoś bardziej mnie przekonywali herosi z H3 niż te pajace z H5).
Wygląd jednostek (to dwa). Najbardziej mnie dobili zbrojni. O ile wersja podstawowa nawet w porządku, to ich ulepszenia to jakaś komedia. Ilość żelastwa jak ana nich jest normalnego zdrowego chłopa by chyba przewróciła i nie pozwoliłaby mu wstać. A ten bibelot na hełmie chyba ma rozbawić ewentualnego przeciwnika(może wtedy taki imp umrze ze śmiechu) a posiadacza tej ozdoby przyprawić o uraz kręgosłupa albo skurcz szyi. Wystrój Krwawej furii przeszedł już do legendy, ale i ja od siebie dodam że wygląda ona jak Domina z jakiś zabaw BDSM. Kto wie jakie jeszcze fantazje kryją się w głowach twórców ;]. Owszem niektóre jednostki mi się podobają (Anioł chociażby) ale generalnie parada błaznów, jaka tam jest śmieszy, tumani, przestrasza.
Wygląd miast (to już trzy) też nie napawa optymizmem. Wielgachne drzewo porośnięte jakimiś domkami to co jak co ale pomysł bezczelnie ściągnięty z Disciples II: Bunt Elfów. Miasto orków też wygląda zabawnie. Niby pomysł fajny bo trochę jak kosz tatarski, co pasuje do natury tych bestii, ale o ile tamte kosze były mobilne i złożenie i rozłożenie takiego czegoś to byłby pikuś, to orkowie na rozebranie tego i ruszenie na dalsze podboje potrzebowaliby chyba roku. Krasnoludy z kolei mają dziurę w ziemi, którą ewentualna wroga armia, podczas oblężenia mogłaby zasypać.
Graficzne bajery(cztery!). Widok chłopa lejącego krwawą furię widłami na pewno przez pewien moment może dostarczyć rozrywki... Ale jak to widzimy po raz ęty to zaczyna to być nużące. Kamera w mieście to też pomysł mający bardziej wprawić w zachwyt małoletniego gracza, aniżeli coś konkretnego do rozgrywki wnieść. Na mapie podróży też pare razy zdażyło mi się powiedzieć kilka brzydkich słów, kiedy wielgachne budowle zasłaniały mi surowce. Musiałem się wracać, tracić ruch i tak dalej...
Reasumując. Szopka jaka powstała przed wyjściem tej gry była niesamowita. A tu się okazało że z wielkiej chmury mały deszcz. Ale tragedii nie ma. Chyba...