W ogóle to powinno się rozróżniać poziom trudności gry w dwóch aspektach:
1) Przed dokładnym poznaniem gry.
2) Po dokładnym poznaniu gry.
Mam takie wspomnienie, że jak wyszło Heroes IV, to wydawało mi się strasznie trudne. Co prawda komp był bierny, ale zdobywanie zamków mnie po prostu przerastało. Wystarczyło, że mieliśmy równie silne armie i nie mogłem dać rady. A nie wygranie scenariusza oznaczało porażkę w sumie. Ale gdy zdobyłem doświadczenie i wgląd, okazało się, że czwórka jest banalna, bo istnieją pewne przypakowane sztuczki. Heroes III to znowu inna bajka. Jest bardziej intuicyjna, pewne mechanizmy są oczywiste już na starcie. Jednak gdy poznasz wszystkie tajemnice gry, to rozgrywka nie jest jednak tak łatwa jak w czwórce.
Wspomniałeś o Planescape: Torment. Gra podobna do Baldur's Gate, Icewind Dale itd. W tego typu grach zrozumienie systemu jest trudne i trzeba się sporo naczytać. Ale po zrozumieniu co i jak, gra odbywa się w zasadzie na jedno kopyto. Inteligencja przeciwnika nie powala i występuje kilka przesadzonych przedmiotów. Tu jest znowu to co mówiłem, zależy ile wiesz.
Co do serii Elder Scrolls, to jest szerszy temat. W Morrowindzie mieliśmy statyczny, różnorodny świat, ale z tego co się orientuję wystarczyło wiedzieć jak "wyczarować hajs" bez walki a potem szedłeś do trenerów by nastukać poziomy. Czyli wcale nie takie trudne jeśli wiedziałeś jak to zrobić.
Oblivion to zupełnie inna bajka po wprowadzono level scaling. Twórcy chcieli zrobić grę, w której możesz robić zadania w dowolnej kolejności, kiedy ci się podoba (dyskusyjne jest czy tak powinno być). Dlatego przeciwnicy zawsze mają poziom mniej więcej ten sam co ty. Bandyci mają zawsze 1 poziom mniej w porównaniu z twoim, niektórzy bossowie mają zawsze 5 poziomów więcej niż ty, itd. Jaki jest efekt? Awansowanie nie ma sensu ;) Awansujesz tylko po to, by świat się zmienił. Dochodzi nawet do absurdalnych sytuacji, że bandyci mają skille jak typowy heros i powalają cię na glebę tak jak ty ich. Czy w Oblivionie potrzebujesz planowania? W zasadzie nie, bo gdzie nie pójdziesz, czego nie zrobisz, gra jest mniej więcej taka sama. I tu bardziej liczą się umiejętności zręcznościowe niż planowanie postaci. Choć można oszukać trochę ten level scaling i rozwijać umiejętności poboczne zamiast głównych, aby nie nabijać poziomów mając jednocześnie wysokie umiejki. No ale z planowaniem nie ma to wiele wspólnego. Dodam, że w sumie jest dwóch przeciwników ze statycznymi poziomami. Gray Prince (10) i Umbra (50). Możesz też spotkać jakieś stworzenie niższego stopnia głęboko w dziczy, które jest niepoziomowane, co pozwala czasem odczuć swoją siłę. Jednak planowanie dalej nie ma sensu, bo główne zadania są poziomowane.
Skyrima porzuciłem, bo mam za słaby sprzęt. On też ma level scaling, ale nielinearny. I o ile gra jest przyjemna, to wydaje się jeszcze bardziej uproszczona niż poprzedniczki. Więc jedyne co możesz zaplanować to styl gry, a nie skuteczną strategię.
A MM6? Dla mnie jest to gra, która trudnością zraziłaby 99% współczesnych graczy w wieku około 13-20 lat. Przeciwników jest dużo, trafiają cię dość łatwo, ciągle trzeba odzyskiwać punkty życia. No i jak tu żyć? Nie możesz polecieć na większość wrogów i ich po prostu posiekać, tu trzeba mieć wszystko wyliczone. W lochu nie da się odpocząć, bo mamy częste losowe ataki na drużynę. Trzeba mieć wiedzę, gdzie są lokacje które mamy w ogóle szansę ukończyć, aby jakoś dopakować poziomy. Trzeba mieć wiedzę, gdzie są trenerzy z odpowiednimi umiejkami, które wybrać, bo na wszystkie nas nie stać. W MM6 trudne jest właśnie to, że nie możesz mieć wszystkiego od razu i musisz dokonywać wyborów. I to pociąga skutki. A nawet jeśli masz wiedzę o grze, to nadal jest trudno. Oglądałem let's play doświadczonego gracza, który w pewnych momentach nadal miał problemy. Ja sam robiłem niektóre lokacje tylko dzięki temu, że miałem magię wody i wracałem do miasta aby się leczyć. Bez tego już mógłbym nie dać rady.