Ja także, podobnie jak Taro, ukończyłem kampanię z Heroes I czterokrotnie, za każdym razem innym lordem. I choć naprawdę bardzo ją lubię, to niestety muszę przyznać, że jest to najgorsza kampania z wszystkich części Bohaterów Mocy i Magii, i nie ma co jej nawet zestawiać z tymi z kolejnych odsłon serii - cóż, to zrozumiałe, gdyż sam tytuł ma już dwadzieścia lat, a i NWC w chwili jego wydania nie miało zbyt wielkiego doświadczenia w tworzeniu gier strategicznych oraz opowiadania za ich pomocą historii. Budżet też pewnie za wysoki nie był. I tak, zamiast jak w World of Xeen, grze stworzonej przed H1, dostać intro będące wstępem do historii, dostaliśmy zupełnie nic fabularnie nieznaczącą animację (i mimo że bardzo ją lubię, i do dziś nie potrafię się nie uśmiechnąć na widok tych wychodzących z zamku bohaterów oraz wiwatujących potworów, to żałuję, że nie przedstawiono nam czegoś innego, np. zaanimowanego początku pierwszego listu lorda Ironfista - przedstawiającego nieudany zamach na Ragnara, a także ucieczkę lorda Ironfista w góry i jego przypadkowe przybycie na Enroth). Najgorzej jednak wypadło outro, które niezależnie od tego jakim władcą ukończyliśmy Strategiczne Wyzwanie, zawsze było identyczne. Ponieważ widzieliśmy w nim cztery sylwetki bohaterów, każdy z innej frakcji, stojących przed obliczem bliżej nieokreślonego króla, w fandomie dosyć długo (w Grocie jeszcze sześć lat temu) krążyła teoria, że zwycięski lord miał otrzymać koronę z rąk "piątego" króla. Kończąc już temat historii powiem jeszcze, iż ubolewam, że nie została ona opowiedziana w samej grze (dostaliśmy tylko szczątkowe opisy scenariuszy), a we wspomnianych wcześniej listach lorda Ironfista, które można było przeczytać w dołączanym do gry poradniku.
Dużo lepiej przypadła mi za to do gustu sama rozgrywka. Scenariusze nie są monotonne i w zasadzie tylko w dwóch wymagane jest pokonanie wszystkich wrogów - reszta ma bardziej oryginalne cele. Trudność map też nie jest za wysoka - nie ma sytuacji, by komputer zaczynał z miażdżącą przewagą, a jego AI skutecznie uniemożliwia mu tę przewagę uzyskać samodzielnie. Same mapy bardzo mi się podobały oraz były wystarczająco zróżnicowane (mógłbym się tylko przyczepić do częstego umieszczania każdego z graczy w innym rogu mapy). Pamiętam też jeden błąd z artefaktem strzeżonym przez potwora, który dało się zdobyć bez walki z nim (i nie korzystając z Bramy międzywymiarowej, rzecz jasna). Nie lubiłem też jednej rzeczy, znamiennej tylko dla kampanii z H1 - tego, że każdy scenariusz zaczynaliśmy dzień po poprzednim (czyli jeśli misję pierwszą ukończyliśmy w szóstym dniu tygodnia, to drugą zaczynaliśmy w siódmym), a nie jak w późniejszych częściach, zawsze na początku tygodnia.
Końcowymi wynikami się niestety pochwalić nie mogę, bo żadnego nie zapisałem, ale nie były zbyt dobre - wielokrotnie lubiłem zwlekać z ekspansją, a także nie rozwijać nadto bohaterów, tak by walka była później znacznie bardziej trudna i wymagająca. Mam też swoisty heroesowy autyzm i bardzo często nie potrafię przejść do kolejnego scenariusza nie wyczyściwszy uprzednio całej mapy, oflagowując wszystkie kopalnie, zdobywając wszystkie artefakty i niszcząc wszystkich przeciwników oraz potwory.
I to tyle. Wiem, że więcej było tu narzekania, niż wychwalania, jednak jak napisałem na początku, kampanię z Heroes 1 (jak i samą grę) naprawdę bardzo lubię. Jej bajkowy klimat skutecznie przysłania mi wszystkie, w gruncie rzeczy dosyć małe, niedociągnięcia. Przysłania tak bardzo, że jest to póki co jedyna kampania, którą ukończyłem aż czterokrotnie. :)