Imperium

Behemoth`s Lair

Wrażenia z przejścia MM1 na NES-a...

Permalink

...nie są dobre. Grę zacząłem z ambitnym zamiarem przejścia jej bez korzystania z solucji, ale gdzieś tak w połowie machnąłem ręką i sięgnąłem po poradniki, bo miałem jej dosyć. Na wielu forach o starych grach można przeczytać sporo opinii, że to klasyk i świetny RPG, ale mnie ta gra po prostu wymęczyła.

Najgorszy jest początek, bo w zasadzie jedyne, co jest sens robić, to grindować. Oddalać się od startowego miasta lub eksplorować podziemi innych niż te pod Sorpigalem moim zdaniem nie ma sensu, bo grozi to śmiercią i utratą całego doświadczenia zdobytego od czasu ostatniej wizyty w Tawernie. Expimy, a koszmar powolnych walk trwa do uzyskania przez naszego Kapłana i Maga ósmych poziomów, co odblokowuje im dostęp do czwartego poziomu zaklęć. Wtedy mamy wszystko co niezbędne do przetrwania na Varnie, to znaczy czary: Surface (Rise na NES-ie; natychmiastowe wydostanie się z podziemi), Fly (teleport do dowolnej strefy na mapie), Time Distortorion (Run na NES-ie; bardzo spora szansa na ucieczkę z bitwy).

Po zdobyciu tych zaklęć wydawało mi się, że od teraz gra będzie fajna, ale okazało się to ułudą. Po pierwsze, wbudowane w grę mapy mają sens tylko w przypadku lokacji "wewnętrznych", czyli podziemi, miast, zamków itp., a jeśli chodzi o zewnątrz, to albo będziemy musieli uzbroić się w zeszyt w kropki i ołówek do rysowania map, albo skorzystać z solucji, żeby sprawdzić, gdzie co jest. Ja wybrałem drugą opcję.

Kolejnym problemem było dla mnie to, że większość walk trwa na NES-ie długo, a na dodatek w większości przypadków dają tylko kilkaset punktów doświadczenia, a nasze postaci na awans potrzebują kilkadziesiąt tysięcy (magowie aż dziewięćdziesiąt tysięcy!)! Misje poboczne także są beznadziejne i to pod każdym względem, dają zupełnie nieopłacalne nagrody i mają nieistniejącą fabułę ("Przynieś mi X.", "Dziękuję, że przyniosłeś mi "X".).

Dlatego najlepiej od razu skupić się na głównym wątku, który w zasadzie można wykonać ekspresowo, jeśli mamy solucję. Bez niej musimy zwiedzić większość świata, żeby zyskać potrzebne wskazówki, a tego bez rysowania map nie zrobimy, a moim zdaniem szkoda na to życia. Zabawnym faktem jest, że prawie cały główny wątek można przejść bez zabijania potworów (w zasadzie wymagani są tylko Szaleni Tubylcy po wyjściu z wulkanu). Moim zdaniem jednak mimo wszystko warto mieć Maga na minimum 9 poziomie, żeby miał dostęp do zaklęcia Teleport, co bardzo ułatwia grę.

Najgorsze momenty głównego wątku to:
- Dostanie się do zamku Doom, żeby uwolnić Alamara, bo w obszarze A1 nie można używać zaklęcia teleport;
- Włączenie projektorów na Planie Astralnym, który jest koszmarnym labiryntem i jeśli nie chcemy rysować mapy, to musimy korzystać z mapy z internetu. Co ciekawe, mi się udało włączyć 3 z 5 projektorów błądząc na ślepo, zanim się poddałem i skląłem porządnie Caneghema, brawo dla mnie za zmarnowanie czasu na to.

Na końcu wymienię to, co mi się w grze podobało, żeby nie było stuprocentowo negatywnie. Ale zanim to zrobię, to powiem, że gry nie polecam, jest archaiczna, raczej nudna, wielokrotnie niesprawiedliwa i szkoda waszych nerwów. Znacznie lepiej zagrać w część drugą.

A co mi się podobało? Gra potrafi mieć momentami fajny klimat. Na przykład raz wszedłem do niewinnie wyglądających jaskiń o nazwie "Jaskinie Białego Wilka", walczyłem z wilkami, zszedłem na niższy poziom, a tu nagle widzę taką wiadomość (cytuję z pamięci): "Leżące na ziemi szczątki roztrzaskanej ludzkiej rzeźby wyglądają nieprawdopodobnie realistycznie". Aż mnie ciarki przeszły gdy pomyślałem, że tu mogą być Meduzy, bo nie miałem zaklęcia "Stone to flesh", ani nawet zaklęcia "Surface", żeby się stąd łatwo wydostać, a doświadczenia zdobyłem po drodze sporo. Ostatecznie okazało się, że Meduzy były i mnie zabiły, więc historia niby smutna, ale jak wspomniałem na początku, swój klimat to miało, więc doceniam.

Oczywiście wszystkie nawiązania do Science Fiction są fajne, albo zastanawianie się, czy opis, który czytamy, dotyczy czegoś futurystycznego. Na przykład to, że Alamar został uwięziony przez Sheltema w metalowym stroju. Ale co to ten "metalowy strój"? Ja mam teorię, że skoro Sheltema spotykamy pod postacią człowieka, to może dosłownie jakoś zabrał Alamarowi ciało, a jego mózg na wszelki wypadek podłączył do jakiegoś robota, gdyby mu był po coś jeszcze potrzebny?

Ostatnia rzecz, o której chce powiedzieć, to że uświadomiłem sobie, iż Lord Ironfist rezyduje w zamku "Biały Wilk", a w Might and Magic VI tarcza Lorda Kilburna ma na sobie wizerunek wilka! Zawsze myślałem, że to losowa grafika bez znaczenia, a okazuje się, że to było puszczenie oczka do tych fanów serii, którzy są z nią od początku. Wyłapałem jeszcze jedną taką rzecz: W MM1 jest Klepsydra Czasu, która odmładza nasze postaci, a w MM6 musimy ją przynieść Lordowi Albertowi Newtonowi.

Koniec. Dziękuję tym, którzy doczytali do końca, ale nie dziękuję Caghemowi, bo mnie wkurzył tą grą porządnie. Cieszę się, że ją wreszcie skończyłem i będę mógł wreszcie zagrać w coś bardziej współczesnego i porządnego.

Permalink

Ja podziwiam silną wolę i konsekwencję. Uważam się za gracza, któremu bliżej do lat 90 niż 2000+, a i tak MM1 jest dla mnie mega archaiczne i mało grywalne.

Tak czy inaczej, gratulacje.


Permalink

To ja dziękuję za bardzo wyczerpującą i pełną emocji (tych pozytywnych, jak i niepozytywnych) relację, i chylę czoła za ukończenie jedynki. Też próbowałem to zrobić dawno temu, ale poddałem się jeszcze w trakcie grindowania w pobliżu startowej lokacji.

Planujesz sięgnąć jeszcze kiedyś po dwójkę? Jej japońska (moim zdaniem lepiej wyglądająca) wersja na SNES-a dostała jakiś czas temu fanowskie tłumaczenie (link).

Liczba modyfikacji: 2, Ostatnio modyfikowany: 31.01.2023, Ostatnio modyfikował: Andruids

Permalink

Eh, uroki starych gier :D
Często, gęsto i ciężko w nich doszukać się wyważenia, balansu i logiki. To jednak trzeba przyznać nowszym produkcjom, że są bardziej przemyślane. Wielu pewnie powie, że są przez to za łatwe, ale trudność rozgrywki moim zdaniem nie powinna polegać na zmuszaniu do bezmyślnego grindowania, ale na szukaniu sposobu.
Weźmy np. takiego Morrowinda. Choć uwielbiam tę grę za klimat, to po doświadczeniach ze Skyrimem, nie jestem w stanie już do niej wrócić ze względu na toporność rozgrywki i niezbalansowanie.

A wracając do tematu to, sam nigdy nie grałem w MM, ale po Twoim opisie już wiem, że na pewno tego nie zrobię.


Permalink

Skoro spodobał wam się mój tekst, to polecam wam wpisy na temat MM1 na blogu The CRPG Addict. Tam pisze prawdziwy maniak, który gra w wersję z DOS-a, zupełnie na ślepo, i sam rysuje mapy, choć nie na kartce, ale w Excelu. On sobie bardzo chwalił tę grę, zresztą to właśnie jego wpisy zachęciły mnie do sięgnięcia po nią, no ale ostatecznie się zawiodłem. Ale to jest, jeśli się dobrze orientuję, ponad 50-letni mężczyzna, który dorastał w epoce tych gier, więc może ma większą tolerancję na archaizmy i dodatkowo jeszcze nostalgię.

Tu są jego wpisy o MM1:

P1: https://crpgaddict.blogspot.com/2010/07/game-19-might-magic-i.html
P2: https://crpgaddict.blogspot.com/2010/07/might-magic-i-getting-to-know-you.html
P3: https://crpgaddict.blogspot.com/2010/07/might-magic-i-extreme-freedom-extreme.html
P4: https://crpgaddict.blogspot.com/2010/07/might-magic-ability-scores.html
P5: https://crpgaddict.blogspot.com/2010/07/might-magic-adventure.html
P6: https://crpgaddict.blogspot.com/2010/07/might-magic-quests.html
Won: https://crpgaddict.blogspot.com/2010/07/might-magic-won.html
Rating: https://crpgaddict.blogspot.com/2010/07/might-magic-final-ranking.html

Opisał zresztą wszystkie pięć gier z sagi Sheltema i Coraka, a także miał wpis na temat DOS-owego King's Bounty, a także Might and Magic X. Jeśli mu starczy życia, to opisze też pozostałe gry z serii, bo postanowił sobie szalone zadanie przejścia wszystkich gier cRPG, jakie istnieją, lol.

@Andruids Mam na SNES-ie Mini zgrane tylko europejskie MM2, o którym słyszałem, że jest słabe, oraz MM3, więc pewnie kiedyś będę chciał je przejść. Tego japońskiego raczej sobie prędko nie dogram, bo miałem spore problemy z Hakchi i generalnie uważam proces wgrywania gier za bolesny (raz mi usunęło wszystkie gry, a innym razem konsola przestała działać i musiałem ją formatować), więc dopóki nie przejdę wszystkiego z tego, co na razie mam, nie będę nic dogrywał. Mam także na SNES-ie raczej lepsze rzeczy do przejścia, bo nie ruszyłem jeszcze żadnego Dragon Questa, a także chciałbym sprawdzić jak się prezentowało takie Fire Emblem na tej konsoli, więc do Might and Magic raczej prędko nie zajrzę.

Permalink

Dokładnie takie same mam wrażenia. Gry MM1i2 są absolutnie przestarzałe i niegrywalne. Niestety seria realnie zaczyna się od MM3 która jako pierwsza wciąga nawet dziś choć nie dorównuje MM678 które są szczytem z uwagi na duże braki typu słabo rozwiązany ekwipunek który w MM678 jest fenomenalny czy wadliwy system kiepskich umiejętności.

Jeśli ktoś chce grać MM12 to tylko S-NES. Były one wydane z reguły najpóźniej tak że MM1 wyszła tu później niż MM2dos. Więc ma lepsze rozwiązania od MM2 nie mówiąc o MM1. Obie części zresztą to tylko grinding. Poziomów wbija się raptem kilka! Na całą grę i na tym kończy się ,rozwój postaci'... Nic tylko nieustanne walki które są takie same bo nie ma przestrzeni! Zawsze stworki stoją w rzędach. To się szybko nudzi.

Oczywiście to bardzo stara gra i wtedy była odkryciem ale teraz gier gdzie można toczyć walki jest multum a poza tym niewiele tam się robi. Stad niestety gra już niegrywalna.

Samo rysowanie map ale nie jest! Sam rysowałem i do dziś pamiętam układ Sorpigalu! Pod warunkiem że reszta jest ciekawa.
Niestety tylko te walki....

Coś był to etap w rozwoju gier dziś już kompletnie martwy gdy tymczasem MM678 są całkowicie żywe i gra się nawet lepiej dzięki paczom. Tu jest właśnie różnica między gra martwa a żywa. Bardziej opłaca się pomodować MM678 pozmieniać klasy statystyki potwory i spróbować innych układów niż czołgać się przez MM12 i grindowac grindowac grindowac... Ile można?

Tu właśnie byłby konieczny remaster. Nawet z tą grafika ale dodać wynalazki z MM678. Było by retro a grywalność jak w tych najlepszych częściach.

Polecić można parę godzin żeby się zapoznać. Wtedy nie zdąży się znudzić.