Imperium

Behemoth`s Lair

Wrocław the meeting place

Permalink

Chciałbym dodać, iż:
-Sandro przemawia obecnie z przepięknym amerykańskim akcentem.
-Zielevitz z właściwym sobie wdziękiem siał dookoła popłoch i zniszczenie (oblał mnie złocistym trunkiem, a następnie przypiekł Morgrafa).
-Miejsce noclegowe było conajmniej różowe. Chociaż bardziej zbliżone do bardzo różowego :P.
- W kibelku u Coda można nabawić się klaustrofobii, natomiast w łazience jest dość miejsca, żeby rozpalić tam ognisko i usiąść wokół niego w kółeczku... Ciekawe, co myślał architekt gdy to projektował, tudzież w jakim był stanie :P.
-Na koniec założyłem się z Codem o to, w którą stronę odjedzie okupowany przez nas pociąg. Przegrałem :P. Ech ta moja wyobraźnia przestrzenna ;P.

PS. Jonasz został odśpiewany :).


Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 30.07.2006, Ostatnio modyfikował: Guinea

Permalink

Potwierdzam doniesienia przedmówców o zaistnieniu zlotu wrocławskiego, potwierdzam także wielce udany jego przebieg.
Zaczęło się wszystko gdzieś na dworcu głównym we Wrocławiu, gdzie spotkałem Vana czekającego na przyjezdnych. Po niedługiej chwili dołączył do nas Zielevitz. Ku wielkiemu zaskoczeniu rychło podszedł do nas człowiek, w którym poprzez usilne wpatrywanie się rozpoznaliśmy Sandro. Takoż udaliśmy się na peron gdzie spotkaliśmy Coda i Dark (czy spotkaliśmy ich wcześniej?). Ślifka dotarła do nas tanecznym krokiem. Przybycie ekipy Śląskiej poprzedzone było biciem w dzwony na trwogę. Trzej panowie (Gui, Isli i Sam) jednym przyjechali pociągiem. Przed wejściem na dworzec dołączył Enleth. W tak ustalonym składzie skierowaliśmy się po krótkiej deliberacji do lokalu, w którym przepędziliśmy większość zlotu, czyli do Drukarni. Przez lukę między parasolami zmoczył nas nieco deszczyk, Ziel oparzył mnie w palca, graliśmy w piłkarzyki, a nawet opuściliśmy bar na czas jakiś by konsumować (ja akurat nie konsumowałem).
Chciałbym jeszcze dodać, że gdy powróciłem załatwiwszy swoje sprawy na mieście, nie zastałem ekipy w barze. Zadzwoniłem więc do Vana. Gdy odebrał telefon nieopacznie wymsknęło mu się przerażone : “Zapomnieliśmy o Morgu!”. Budujące. ;)
Około godziny pierwszej lub drugiej udaliśmy się w kierunku rynku z nadzieją na posiłek w KFC. Niestety zamknięte było. Pozbawieni wyboru spożyliśmy w MacDonaldzie. Tak pokrzepieni skierowaliśmy swoje kroki do mieszkania Coda (wysokie stropy, różowe ściany;) całkiem przytulne gniazdko). Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o sklep. Na miejscu pokładliśmy się i wkrótce poczęliśmy usypiać. Jako ciekawostkę podam iż wszyscy cisnęliśmy się w jednym pokoju na trzech łóżkach(i podłodze), podczas gdy pokój obok był zupełnie pusty. Dochodzę do wniosku, iż to przez różowe ściany :).
Rano zbudziliśmy się rześcy i pełni życia. Dalej była wyprawa do DaGrasso zakończona ogólnym fiaskiem ;). Potem dworzec i wreszcie posiłek w KFC.
Ot z grubsza cały zlot wrocławski. Pozwolę sobie życzyć nam wszystkim aby więcej takich było w przyszłości.


Permalink

Taaak, Ingi Inspirator :) Natchnienie Poetów, Muz Mahadevy...

Liczę na zobaczenie waszych mordek na Prawiejakkonwencie!

edited: oooo, fajny numer posta, to musi być impuls :>


Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 30.07.2006, Ostatnio modyfikował: Ingham

Permalink

Na zlot przybyłem niezapowiedziany i wbrew mym woodstockowym planom. Nie żałowałem jednak ani przez chwilę, bowiem, jak już zostało powiedziane, zlot był niezwykle udany, jeden z lepszych wrocławskich. Jaskiniowcami obrodziło, choć, jak rzadko, Stolica pozbawiona była swej reprezentacji (ich błąd). Z pogodą było już nieco gorzej, choć przynajmniej uniknęliśmy przegrzania. Dyskusje toczyły się bardzo zróżnicowane, od Trybunału i kwestii technicznych, poprzez kinematografię, Gombrowicza, poezję, pierdzących krasnoludów i głębię literatury fantasy (przy której to dyskusji towarzystwo podzieliło się na dwa obozy, patetyczny i fekalistyczny), na Tibii zaś i kuturze amerykańskiej skończywszy.

O godzine drugiej w nocy, gdy już posileni i zaopatrzeni w stosowne libacyjne płyny kierowaliśmy swe kroki ku kwaterze Coda zagadało nas dwóch autochtonów, w bramie spożywającyh ulubiony napój Inghama. Tematem rozmowy okazał się Jan Brzechwa tudzież inni polscy rymokleci. Przyznam, że nigdy żaden przedstawiciel szacownej społeczności spod piwnych budek nie zagadał do mnie na temat poezji, z czego wyniosłem konkluzję, iż Wrocław to niezwykle kulturalne miasto.

Osiadłszy w Pokoju Różowym kwatery Coda kontynuowaliśmy napędzanie koniunktury plantatorom chmielu, w którym to momencie następuje przerwa w moim życiorysie. O godzinie piątej z minutami stwierdziłem, iż niebosko spocony leżę w pełnym ubraniu na łóżku, po prawicy mając Farmerusa, w nogach Guineę, na oczach niemiłosiernie suche soczewki kontaktowe, takąż suchość w ustach, w trzewiach zaś produkty metabolizmu gotowe do opuszczenia mego organizmu. Oporządziłem się więc stosownie, po czym kontynuowałem ów średnio satysfakcjonujący wypoczynek. Dalej wszystko przebiegało podług relacji mych przedmówców.

A kibelek Coda jest naprawdę mały.


Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 31.07.2006, Ostatnio modyfikował: Sandro

Permalink

Sandro

Dyskusje toczyły się bardzo zróżnicowane, od Trybunału i kwestii technicznych, poprzez kinematografię, Gombrowicza, poezję, pierdzących krasnoludów i głębię literatury fantasy.

Z tematów które zostały poruszone, szczególnie interesuje mnie kwestia tych krasnoludów.
Za określenie jednego z przedstawicieli tej rasy, identycznym epitetem, zostałem ukarany. Ciekawym przez kogo.
Czy to nie jest przypadkiem prowokacja, Sandro?


Permalink

Przypadkiem nie.

Toczyła się bowiem rozmowa o fantasy wzniosłej tudzież patetycznej w kontraście do fantasy "brudnej", gdzie wychodki istnieją, bohaterom wali z gęby a krasnoludy pierdzą. Przy czym przez "pierdzące krasnoludy" należy rozumieć takie krasnoludy, które z winy uwarunkowań biologicznych bądź narracyjnych zmuszone są gazowe produkty przemiany materii utylizować zadkowo, co nijak przecież dla przedstawicieli tej, jak i innych ras, nie jest obraźliwe. Błędem byłoby interpretować użyty przeze mnie termin jako impertynencję sugerującą, iż głównym zajęciem członków omawianej nacji jest puszczanie gazów.

Nadto, w naszych dywagacjach używaliśmy pojęcia krasnoludy w znaczeniu ogólnych, nie odnosząc się do żadnej konkretnego tej rasy przedstawiciela. Wspomnianego przez Ciebie przypadku nie kojarzę, jeśli zatem czynisz mi jakąś aluzję, mów, proszę, jaśniej.


Permalink

Liczę, że znajdzie się jakaś miła dusza, która po znajomości mi jakoweś zdjęcia (ktoś wziął aparat, prawda?) wyśle albo poda namiary na ftpa jakowegoś.

Ale i tak się na Was focham, żeście taki dziwny termin wybrali :(.


Permalink

Tak troszkę nie na temat... (relację z przebiegu już z nam, nic do powiedzenia na temat nie posiadam ;) )

@Sandro:

Polecam odwiedzić Stogi, piękną dzielnicę równie pięknego miata Gdańsk... całkiem swobodnie można pokonwersować z tubylcami 'lekko' nadużywającymi procentów na tematy filozoficzne, tudzież egzystencjonalne... w języku angielskim... ubaw niemały, zapewniam :)


Permalink

A jak tak z zupełnie innej beczki. Ciężko jest znaleźć fajne mieszkanie z fajnymi ludźmi we Wrocku od października?
Bardzo się zastanawiam czy tam pracy nie poszukać...


Permalink

Ingham

Ciężko jest znaleźć fajne mieszkanie z fajnymi ludźmi we Wrocku od października?

Wszystko zależy od tego:
* czy chcesz mieć mieszkanie gdzie bądź czy też zależy Ci na bliskości centrum / miejsca pracy;
* jaki standard mieszkania Cię interesuje i jakie wyposażenie (melina przy dworcu albo apartament na obrzeżach; z pralką, Internetem i gustownym wykończeniem czy też nie jest to dla Ciebie ważne);
* co rozumiesz pod pojęciem fajni ludzie;
* z iloma ludźmi w jednym mieszkaniu jesteś w stanie przebywać (preferujesz współlokatora w kawalerce, 3 - 4 osoby w dwupokojowym [może chcesz mieć osobny pokój?] czy też typowo studenckie mieszkanie w 8 osób?);
* czy wolisz spokój z ludźmi pracującymi i poważnymi czy też luzackie, imprezowe podejście do świata studentów (stereotypowo rzecz ujmując).

A wszystko, rzecz jasna, koncentruje się na Twoich oczekiwaniach i kwocie, jaką jesteś w stanie na nie wydać.

Ale to już raczej nie jest odpowiednie miejsce na tego typu dyskusje. Najlepiej odezwij się na privie :).


Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 22.08.2006, Ostatnio modyfikował: Hexe

Permalink

A pro po kulturalnego charakteru miasta Wrocławia.
Siedziałem sobie ostatnio w parku na ławeczce, czytając “Grę w klasy”. Podszedł lekko wstawiony pan, z prośbą o złotówkę na piwo. Przysiadł się i nalegał, więc zdecydowałem się dać mu rzeczony pieniądz “na odczepnego”. Wtedy zapytał się: “Co tam czytasz?”, spojrzał na okładkę i powiedział: “Cortazar? Ech, nowe wydanie. Czytałem dwa lata temu”. Zapytałem się więc co o powieści sądzi. “Zajebista książka” - powiedział - “Ale nie czytaj drugi raz, ryje beret.” Podał mi rękę i poszedł na piwo. Lubię to miasto.


Permalink

a może byśmy zrobili jakiś minizlot wrocławski? jeszcze studenci mają przerwe,w każdym razie ci pilni :], a jest nas tutaj teraz tyle, że sami możemy sie w 10 osób zebrać. i z noclegami łatwiej być powinno. a ci co przyjeżdażają dopiero, to przecież mogą ze 2-3 ni wcześniej zawitać.


Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 7.09.2006, Ostatnio modyfikował: Vandergahast

Permalink

Jestem za, aczkolwiek bardziej by mi odpowiadał jakiś dzień powszedni niż coś weekendowego.


Permalink

Za!
Ja niestety w dni powszednie zupełnie odpadam :(


Permalink

Jak najbardziej! Osobiscie od 26 września urzęduje na stałe we Wrocławiu i od tego dnia wszelkie terminy są mi na ręke.
Farm, chyba mam twój ręcznik, który zostawiłeś na Konwencie (wykluczyłem już innych współlokatorów)


Permalink

Dochodziłeś po zapachu?

Mimo, że ten zlocik ma być mini, podajcie termin z jakimś wyprzedzeniem..


Permalink

Ja bym proponowal 30 wrzesnia, wzglednie zawsze mozna sie spotkac dwa razy w zmiennym gronie.


Permalink

Słyszałem plotki, że turczyn pod Wiedeń ciągnie i król jegomość odsiecz planuje ;), ale to już raczej w październiku czy listopadzie.
30 już będę we Wrocku więc nie powinno być problemów z moją bytnością na ewentualnym zlocie.


Permalink

30 pasi. a z drugiej strony, będziemy jeszcze chyba sporą ekipą do Wrocławia wracać po Poznaniu, więc może byśmy chociaż na jedno do Drukarni się przeszli? :]


Permalink

Ja 30 niestety odpadam z wszelakich wrocławskich planów zlotowych, dlatego też po Poznaniu jak najbardziej chętnie mogę się gdzieś z Wami jeszcze przejść :).