Połączenia z internetem nie potrzebujesz. Można grać w trybie off-line, Uplaya jednak musisz mieć zainstalowanego i musisz zarejestrować grę przez neta.
Rozwój drużyny nie przypomina MM7 - jest znacznie bardziej uproszczony.
Gra ogólnie jest bardzo uboga pod względem mechaniki, zwiedzania świata i rozwoju drużyny w porównaniu do poprzednich części: nie można wykonać misji promocyjnych, jeśli nie mamy danej klasy w drużynie, punkty biegłości nie wzrastają wraz z poziomami (3 na 1-10, 4 na 11-20, itd.) i jest ich za mało na poziom (tylko 3), brakuje alchemii, system czarów jest bardzo ubogi i ograniczony (a patch spowodował, że w lochach nie można rzucać Punktu Orientacyjnego Lloyda) i wiele innych rzeczy.
Świat jest mały i zrobiony na kanwie "korytarzy", a nie w pełni otwartego świata znanego z MM1-9.
System ekwipunku to wg mnie porażka - to co wypada z wrogów, to śmieci, lepiej kupić broń u kowala. Relikwie zawsze są w tym samym miejscu, co niweluje zabawę przy ponownych przechodzeniu gry.
Graficznie świat wygląda ładnie, ale zarówno grafika jak i gra nie usprawiedliwia takich horrendalnych wymagań - gra jest wybitnie niezoptymalizowana i to widać na każdym kroku. Po ostatnim patchu jest lepiej, ale nadal nie jest dobrze.
Dochodzi do tego jeszcze podział na systemy 32- i 64-bitowe. Przy tych pierwszych część opcji (w tym dźwiękowych, jak odzywki drużyny) jest niedostępna.
Przeciwnicy to modele wykorzystane z H6, H5 i Dark Messiaha i widać różnice w stylach graficznych. Każdy posiada do 3 specjalnych właściwości, ale w praktyce ogranicza się to do rzucenia odpowiednich czarów na drużynę, by temu się przeciwstawić.
Oprócz zwykłych stworów i elit, mamy też czempionów i bossów, którzy przeważnie charakteryzują się tym, że nie da się ich otruć czy ogłuszyć. Choć spotkać można kilku bossów, z którymi walka wymaga myślenia i jest zadowalająca (Kryształowy Pająk na przykład), więc tak źle nie jest.
System czarów to niestety nie to, do czego byliśmy przyzwyczajeni w MM-ach. Czary trwają krótko i są głównie przeznaczone do walki. Brakuje czarów przydatnych podczas zwiedzania Agyny.
Można mieć dwóch towarzyszy w drużynie, przy czym w ten limit wliczają się też ci od zadań. Wybór wśród nich jest dość znaczny (21 profesji - przy czym niektóre to po prostu ta sama, tyle że podział na męską/żeńską), ale w praktyce tylko kilkoro z nich jest przydatnych. Aha, towarzysze występują na zasadzie tych z MM9 - po jednym dla profesji w całym świecie - a nie jak w MM6-7 losowo generowani w miastach.
Spolszczenie - cóż, tragicznie nie jest, ale dobrze też nie. Za tłumaczenie odpowiada ta sama firma, co przy H6 (czyli tragedia), lecz widać znaczną poprawę. Na dodatek chyba trzy różne osoby tłumaczyły teksty i potem wrzucono "alle zusammen" do gry bez jakichkolwiek korekt. Na szczęście na forum Ubi o MMX powstaje fanowska łatka niwelująca te wszystkie głupoty.
Zagadki - akurat jest to mocna strona MMX. Oprócz słownych (czyli wpisania odpowiedzi), są też logiczne (naciskanie płyt czy dźwigni w odpowiedniej kolejności), a nawet test wiedzy geograficznej Półwyspu Agyn.
No i najważniejsze: mimo tych wszystkich błędów MMX WCIĄGA jak odkurzacz. Czuć w niej ducha poprzednich części.
Podsumowując: Warto w grę zagrać, ale tylko w spatchowaną, bo inaczej można nabawić się tylko frustracji i nerwicy, zwłaszcza w okolicach (lecz nie tylko) miasta Morska Przystań - Seahaven, znanej lepiej pod nazwą Crashheaven.