Oberża pod Rozbrykanym OgremZatęchłe Archiwum - "Ballada: "Niebiańskie ostrza" (Ballada zawieszona" |
---|
Mr. Rabbit7.09.2004Post ID: 9521 |
*BALLADA ZAWIESZONA* Świat: Imperium Kinugów. Świat, wk tórym zawsze jest dzień, nie ma pojęcia noc, albowiem 3 słońca przez cały czas ogrzewają planetę. Ten nietypowy klimat spowodował, iż w świecie tym powstało bardzo wiele przeróżnych rozumnych gatunków istot i tak po prawdzie to wiele z nich jeszcze nawet nie ma ogólnej nazwy dla siebie. Głównymi rasami żyjącymi w Imperium Kinugów są ludzie, krasnoludy, elfy, jaszczuroludzie (reptiliony), minotaury, Kajruki (bardzo interesujące stworzenia: budowa ich ciała wskazuje, że ewoluowały z pająków; wyglądają mniej więcej jak tarantule, tylko osiągją wielkość do 1,5 metra; w Imperium Kinugów mają swoje 2 miasta) oraz smoki. Aktualnie Imperium Kinugów jest połączone w całość a tereny należące do Imperium to wielkością przypomina Eurazję (czyli połączone Kontynenty Europy i Azji), także jest naprawdę duże. Pomimo to jest wiele krain nie opisywanych w księgach i na dobrą sprawę nie odkrytych jeszcze przez kronikarzy. Stolicą Imperium Kinugów jest Gida, w której na tronie zasiada Cobalt (krasnolud). Aktualnie jest 2615 elom. Od 4 elomów w Imperium Kinugów nie wydarzyło się nic ciekawego. Miasta się rozrastają, a wszelkie rasy żyją w zgodzie. Osoby aktualnie biorące udział w opowiadaniu: :arrow: Lobo; Lobo właśnie siedział przy ognisku i zajadał chrupiące sarnie mięso. Przemieżał Puszczę Elkhopa już od dobrych 40 godzin, a celem jego podróży było odległe miasto Kinar, leżące przy Górach Wingh. Nagle po drugiej stronie ogniska zmaterializowała się postać ludzka. Nami właśnie trenowała w lesie ze swoją przyjaciółką Heiną. Już 3 słońca spędziła w swoim rodzinnym mieście Khanr. Po treningu obie usiadły na trawie. Grumbellgast leżał w łóżku w Karczmie Kulawego Orna w miejscowości Ghuzt u podnóża Góry Trwal. Odpoczywał po walkach stoczonych w Jaskinii Hubby z Gnomami. Wtem na fotelu zmaterializował się człowiek. Siedząc już na krześle rzekł. *BALLADA ZAWIESZONA* |
Ghost7.09.2004Post ID: 9522 |
Ghost spojrzał po swoim pokoju. "Niezły mam tu bajzel." - pomyślał, po czym wstał z łóżka i otworzył szafę. Wyciągnął z niej kilka ubrań, a także Płaszcz Pogodowy, po czym wyjął z głębi schowka wielki młot, i położył go obok szafy. Grumbellgast zamyślił się, i zaczął rozmawiać sam ze sobą. |
Mistrzyni Zagadek Nami11.09.2004Post ID: 9523 |
- Chodź Heina, musze się spakować do wyjazdu. Gdy obywdie kobiety dotarły do miasta rozdzieliły się. Heina poszła do stajni po konia dla Nami, elfka natomiat odwiedziła zbrojmistrza, ponieważ potrzebowała strzał do swojego łuku. |
Ghost11.09.2004Post ID: 9524 |
Grumbellgast wskoczył na dach jednego z budynków. Szybko przeanalizował sytuację w mieście. Wszyscy strażnicy i mieszkańcy zbiegli się do płonącej karczmy. To była odpowiednia pora na ucieczkę. Nagle usłyszał dziwny dźwięk, coś jakby brzęczenie. Odsunął kawałek płaszcza, i ujrzał swój sztylet. Nie świecił na czerwono. Błyszczał jasnym, niebieskim kolorem. Złodziej, zaciekawiony tym zjawiskiem, chwycił za sztylet i... zniknął. |
Mr. Rabbit12.09.2004Post ID: 9525 |
Nami jechała już od trzech godzin. Wiatr wiał jej we włosy i znowu czuła zapach przygody w powietrzu. Kiedy dojechała do szlaku handlowego z Tryk do Napelinu, jej uwagę zwrócił dziwny, cichy głos dochodzący z pobliskich krzaków. Zeszła z konia, wyciągnęła miecz i ostrożnie podeszła. Po chwili trzymała w rękach orcze dziecko. Grumbellgast starał się podróżować omijając główne trakty. Był ścigany w wielu miastach, był ścigany wieloma listami gończymi. Na niektórych podobno była nawet cena za jego głowę, niestety nie wiedział na jaką sumę, ale z pewnością była spora. W pewnym momencie sztylet przybrał lekką barwę czerwenii. Grumbellgast odruchowo wspiął się na najbliższe drzewo, gdzie się przyczaił i czekał. Po 5 minutach zaraz pod nim zaczął przechodzić mały oddział Jaszczuroludzi. Rozbójnicy. |
Mistrzyni Zagadek Nami12.09.2004Post ID: 9526 |
- Heh mały i co ja mam z tobą zrobić? Oddam Cię w mieście - albo sprzedam... zobaczymy. Zawinęła stworzonko w swoją bluzkę, przewiązała sobie przez klatkę piersiową i ruszyła w dalszą drogę. |
Ghost12.09.2004Post ID: 9527 |
"Kretyni... Są równie inteligentni co kanapka z wołowiną." - pomyślał Grumbellgast, spoglądając na oddział jaszczuroludzi. Schował sztylet, i wziął do ręki bat. |
Mr. Rabbit12.09.2004Post ID: 9528 |
Nami kierowała się w stronę Napelinu. Za każdym gdy mijała jakiegoś podróżnika czy handlarza musiała się zatrzymać i opowiedzieć dlaczego jedzie z orczym dzieckiem. Strasznie to wydłużało podróż. Kilka osób ją ostrzegło przed mściwymi orkami, kilka osób starało się służyć jej dobrą radą mówiąc czym karmić malca bądź ile powinien spać. W samym Napelinie miała problemy ze znalezieniem miejsca. Karczmarze nie chcieli przyjąć pod dach elki z orczym dzieckiem. Jeden jednak zasugerował karczmę za bramami miasta "Rozbójnik". Faktycznie, znalazła tam pokój i czystą wodę, i pokarm. Znalazła jednak też okropne towarzystwo, które bardzo nie miło ją przywitało. Ghost podróżował przez las bardzo nie pewnie. Od czasu walki z jaszczurludźmi sztylet cały czas miał barwę lekkoczerwonawą. Próbował zatrzymywać się na dłuższe chwile, ale nic się nie działo, sztylet dalej świecił, pomimo braku zagrożenia. Mniej więcej po trzech godzinach zdałsobie sprawę z zagrożenia. o któym infornował go sztylet. Był śledzony. Jeden z reptilionów śledził go podczas gdy dwóch pozostałych musiało ruszyć po posiłki. Teraz otaczało go około 30 jaszczuroludzi, musiał szybko coś wymyśleć. Poddanie się teraz równało się śmierci. Nagle usłyszał w oddali śmiechy i dojrzał lekkie światło. W oddali w dolinie był rozbity jakiś obóz, mógł się tam schronić. Ale czy uda mu się tam cało dotrzeć? |
Ghost12.09.2004Post ID: 9529 |
Złodziej powoli, po cichutku wszedł do lasu, i upadł na ziemię. Zaczął się czołgać w stronę obozu. Usłyszał, że ktoś wchodzi do knieji. To był dobry znak. Grumbellgast wskoczył na drzewo. Usłyszały to jaszczuroludy. Kieszonkowiec nadal siedział na drzewie, wypatrując przeciwników. Pojawił się tylko jeden, a sztylet nie błyszczał, więc Grumbellgast był bezpieczny. Zlazł powoli z drzewa, i uderzył w głowę jaszczuroluda. Nie wyrządził mu dużej krzywdy, ale osiągnął swój cel - potwór zaczał go atakować. Złodziej nie bronił się zbytnio, bo nie o to chodziło. W końcu, gdy zarobił kilka szram na twarzy i jedno duże rozcięcie na ramieniu, kopnął jaszczuroluda w twarz, i rzucił się do obozu. Grumbellgast obudził się. Rany były zaklejone plastrami, a ręka zabandażowana. Do namiotu ktoś wszedł. |
Mistrzyni Zagadek Nami12.09.2004Post ID: 9530 |
- Eeeee nie wiem, jak mu dać na imię... W ogóle nie jestem na coś takiego przygotowana... najchętniej bym tego dzieciaka oddała. |
Lobo16.09.2004Post ID: 9531 |
"I znowu przyszło mi przemieżać samotnie swiat" pomyślał Lobo po czym wzruszył ramionami i przystapił do pakowania swych manatek. Po jakiejś godzinie był już w drodze. Puszcza dziwnie się kończyła. Zaraz na jej skraju zaczęły się piaski, a dalej była tylko Pustynia Rhad. Gorące pustynne słońce paliło jego machoniową, nieprzystosowaną do tych warunków skórę a zapas wody pitnej niebezpiecznie sie uszczuplał. Życie na pustyni jest ciężkie, lecz co nieraz bywa gorsze jest także nudne. Sekundy wydłużają się w minuty, minuty stają sie godzinami. Podróż Loba przebiegała spokojnie i chyba najwiękrzym niebezpieczeństwem z jakim musiał sie po drodze zmierzyć był pustynny skorpion, który wślizgnął sie do jego butów, gdy on spał. Reszta drogi była spokojna. Zbyt spokojna jak stwierdził Lobo. Te strony słynęły z częstych ataków band rozbójników napadających podróżnych i kupców, lecz odkąd Lobo wszedł na pustynię nie widział żywej duszy. |
Mr. Rabbit16.09.2004Post ID: 9532 |
Po krótkiej rozmowie Grumbellgast dowiedział się, że przez jakiś czas może bezpiecznie podróżować z paladynami, albowiem podróżują do Zerahii - miasta leżącego po drodze do Gidy. Podróżując jednak z paladynami dużo by zaryzykował. Jeśli zostanie gdzieś rozpoznany, nie ujdzie z życiem. Postanowił... Nami wsiadała z powrotem na konia aby ruszyć w dalszą drogę do stolicy. Kiedy już była na koniu, podszedł do niej karczmarz. Lobo miał powody do niepokoju. Nie widział już nawet skorpionów czy jaszczurek pustynnych. Żadnych oznak życia. Zaczął się zastanawiać czy przypadkiem się nie zgubił. Wtem ziemia pod nim się zapadła. Miał szczęście, że mu się nic nie stało, gdyż spadł ze sporej wysokości. Oczy moemntalnie przyzwyczaiły się do mroku. Znajdował się w jakimś tunelu. Nie zastanawiając się długo wybrał jeden kierunek i zaczął iść. Musiał znaleźć jakieś wyjście. Po dwóch godzinach marszu tunelem, zobaczył światło, jednak nie słoneczne. W dali była grota, przy ognisku siedziało 5 ludzi. Byli to rozbójnicy z tych okolic. Za nimi dostrzegł dalszą część korytarza i lekkie światło, chyba słoneczne. Wyjście z tunelu. |
Ghost16.09.2004Post ID: 9533 |
Grumbellgast postanowił opuścić paladynów. |
Mistrzyni Zagadek Nami16.09.2004Post ID: 9534 |
Nami postanowiła zajrzeć do tej szkoły gladiatórów. Podziękowała karczmarzowi za radę i udała się we wskazanym przez niego kierunku. |
Lobo18.09.2004Post ID: 9535 |
Zatrzymał się na chwilę aby przemyśleć sytuację. Z jego obserwacji wynikło, że miał przed sobą pięciu rosłych i bez wątpienia dobrze uzbrojonych rozbójników a to za wiele nawet dla niego. Po krótkim namyśle postanowił spróbować swego szczęścia i w jakiś sposób przekraść się za ich plecami. Sięgnął po leżący u jego stóp kamień, podrzucił kilka razy w dłoni aby wyczuć jego wagę i ostrożnie rzucił trafiając jednego z nich w głowę. Reakcja była natychmiastowa. Cała grupa w jednej chwili podniosła się, aby już w następnej biec co sił w nogach w poszukiwaniu źródła niespodziewanego pocisku. Lobo przykleił się plecami do ściany i zamknął oczy nie chcąc aby ich blask zdradzał jego położenie. Czarne kimono i mahoniowa barwa jego skóry doskonale ukryły jego obecność przed sześcioma parami oczu. Napastnicy przebiegli obok nie zauważając nawet jego obecności i pognali dalej korytarzem. Przy ognisku pozostał jeden strażnik. Nie powinien być wielką przeszkodą - pomyślał Lobo i wysunął sztylet z cholewy. Nim bandyta dostrzegł zbliżające się do jego gardła ostrze było już za późno. Lobo podniósł sztylet wycierając go uprzednio w ubranie swej ofiary i włożył na swoje miejsce. Ruszył nieco już pewniej w stronę światła... |
Mr. Rabbit19.09.2004Post ID: 9536 |
I tak Grumbellgast spokojnie dotarł do Zerahii. Tam Paladyni zaopatrzyli go w prowiant na dalszą drogę oraz konia. Poznawszy cel podróży złodzieja dali mu również dokumenty pozwalające na bezproblemowe dotarcie do stolicy i poruszanie się w niej, aż do czadu kiedy stanie przed Cobaltem. Dlatego też podróż Grumbellgasta znacznie się skróciła. Jako pierwszy z grupy dotarł do stolicy. Nami bez Volka mogła pośpieszyć swojego konia. Chciała jak najszybciej dotrzeć do Gidy, a po drodze już wymyślała sobie, co to za misje ma dla niej Cobalt. Kiedy dostrzegła pierwsze wieże stolicy, w końską szyję trafił bełt (zabijając go na miejscu). Koń upadł, a noga Nami zostawała pod jego ciałem. Po chwili pojawili się też sprawcy tego zdarzenia. Dwóch ludzi (jeden z kuszą) i minotaur. Lobo właśnie wyszedł z groty, kiedy usłyszał za sobą wściekłe krzyki rozbójników. Znalawszy ciało swojego kolegi, biegli już wściekli w jego kierunku. Lobo pośpiesznie się rozejrzał. Znajdował się wśród jakiś wzgórz, po lewej, za wzgórzem, widział pustynię. A na wprost, za dużą polaną las. Miał dwa wyjścia. Albo na pustynie i schować się w piaskach, albo do lasu. Tak czy owak, zostanie zauważony podczas ucieczki. |
Ghost19.09.2004Post ID: 9537 |
- Drużyna? Genialnie... Jakiś mag, co się na niczym nie zna, kiepski wojownik i pluszowy miś? Super. - powiedział do siebie Grumbellgast, kładąc pusty plecak obok łóżka i wyszedł z pokoju. |
Mistrzyni Zagadek Nami20.09.2004Post ID: 9538 |
- Jaki ptaszek? Ja żadnego w okolicy nie widzę... może dlatego, że je wszystkie wystraszyliście... Dwóch ludzi (ten z kuszą przewiesił sobie ją przez ramie) podniosło konia a minotaur wyciągnął Nami z pod martwego ciała. Zabrali jej oręż, a ręce skrępowali sznurem. Pozwoliła na to wszystko bo czekała na odpowiednia sytuację. Rabusie zabrali wszystko co koń miał w jukach i ciągnąć za sobą Nami ruszyli ku Stolicy. Gdy się obudziła z minotaura pozostała kupka popiołu... ludzie jeszcze nie wstali, więc obudziła ich swoim krzykiem. W tym samym momencie zostało aktywowane zaklęcie i obydwaj obrócili się w proch. |
Lobo24.09.2004Post ID: 9539 |
Lobo rozejzał sie wokół. Góry lub las, to były jedyne możliwości uieczki. Wybrał las. Biegł co sił w nogach słysząc za sobą wrzaski ścigających go zbirów. Dobiegł do pierwszego drzewa i szybko wspiął sie na nie po czym wykorzystując swoją wielką zwinność rozkołysał się na jednej z gałęzi przeskakując na następną. W ten sposób dotarł do samego serca lasu mając nadzieję, że wykiwał pościg. Mylił się. Spojżał w dół a jego oczom ukazało się czterech zbójców stojących wokół jego drzewa dzierżąc w dłoniach pochodnie. - Chyba na prawdę nie sądziłeś, że sie nam wywiniesz, mroczny? - zadrwił jeden z nich. Po chwili poczuł krztuszący dym wydobywający się z płonacego drzewa na którym właśnie siedział. Pod nim banda oprychów śmiała się czekając na swoją zdobycz. Lobo nie miał najmniejszej ochoty dać im tej przyjemności. Niewiele myśląc zeskoczył z drzewa powalając jednego z napastników podniósł się natychmiast i silnym kopniakiem wyeliminował kolejnego. Pozostali dwaj gdy zorientowali sie co się dzieje od razu sięgnęli po szable i odwrócili sie w strone Loba. - Chodź do mnie elfie, posmakuj mojej stali - wrzasnął stojący z przodu nie zwracając nawet uwagi na śmierć towarzyszy i uśmiechnął sie paskudnie. Szczęśliwie kilkanascie elomów, które spędzili na ćwiczeniach nie mogły dorównać czasowi, który Lobo spedził z mieczem jeszcze w swojej ojczyźnie. Pierwszego powalił jeszcze w bieu celnym pchnięciem ukrytego pod płaszczem wakizaschi. Ostatni zdołał trafić Loba dwukrotnie, lecz jego ciosy nie miały wystarczajacej siły ani finezji aby wyżądzić mu jakies więkrze szkody. Czego nie można było powiedzieć o ataku Loba, który przeszył adwersarza na wylot. Uklęknął, wytarł ostrza mieczy i ruszył w dalszą drogę nie odwracając sie za siebie. |
Mr. Rabbit26.09.2004Post ID: 9540 |
Grumbellgast po sprawieniu sobie nowych ubrań, postanowił zajrzeć do miejskiej biblioteki. Przwódca straży podał dziwną nazwę, która już się chyba złodziejowi kiedyś obiła o uszy i postanowił to sprawdzić. "Niebiańskie Ostrza", tak ta nazwa była już mu znana. Jak na "wyśmienitego w swojej specjalizacji" złodzieja, Grumbellgast spędził w bibliotece ponad 8 godzin, bez jedzenia i bez picia, wertując tylko książki i szukając informacji. W końcu udało mu się. W Księdze pod tytułem "Mity o portalach" natrafił na fragment mówiący o portalu do świata istot równie potężnych, albo potężniejszych niż smoki, kluczem do tego portalu miały być "Niebiańskie Ostrza". Nami w końcu dotarła do stolicy, po drodze straciła konia i prawie cały ekwipunek, gdyż co innego ekwipunek na koniu a co innego nieść go samemu. Miasto było ogromne. Na całę szczęście już od bramy widziała szczyty pałacu, więc dotarcie do niego nie zajęło jej dużo czasu. W samym pałacu poinformowano ją, że jeden z jej towarzyszy już przybył. Bardzo chciała go poznać, ale najpierw postanowiła się doprowadzić do porządku. Zaprowadzono ją do jej komnaty, gdzie się wykąpała, przebrała i zdrzemnęła. Po przebudzeniu postanowiła odwiedzić ów osobę, z którą miała iść na wyprawę. Pierwsze wrażenia nie należały do miłych. Grumbellgast zjechał ją z góry na dół, że weszła zanim on krzyknął 'wejść'. Potem jednak, gdy już wyjaśnili sobie co i jak opowiedział jej, czego zdążył się dowiedzieć o celu ich wyprawy. Lobo jako ostatni dołączył do drużyny. Jego pojawienie się najbardziej chyba zdziwiło Grumbellagasta. Jednocześnie ponownie przyznał ponownie, iż 'Władca, który wybiera taką drużynę, musi mieć łeb na karku.' Po krótce również Lobowi opowiedział, to czego udało mu się dowiedzieć w bibliotece. Po kilku godzinach zostali również zaproszeni przed oblicze Władcy. Rozmowa była na prawdę długa. Trwała około 3 godzin. Poza tym czego dowiedział się złodziej z biblioteki zostali poinformowani o następujących faktach. Najważniejsze, czyli skłąd drużyny: różnił się nieco od tego czego się spodziewali. Drużyna miała się bowiem składać z czterech osób, a nie jak początkowo myśleli z trzech. Czwartą osobą był biorący również w dyskusji Eru, który za doradztwem Fueka Arcymaga, a zarazem głównego Maga w Gildii Magów Gidy dołączył do drużyny. Głównym jego zadaniem miało być wysyłanie co 10 godzin raportów do Fueka z wyprawy. Oczywiście miał rónież w miarę możliwości pomagać drużynie. Kolejną bardzo ważną wiadomością, było położenie 3 z 4 mieczy. Pierwszy z mieczy znjdował na zachód od stolicy. Gdzieś w Górach Izbyjskich żyło plemię barbarzyńców, które miało za wodza nie jakiego Ghurtha. Wszystkie zdobyte informacje wskazywały na to, że jest on właśnie w posiadaniu jednego z mieczy. Drugi miecz znajduje się jeszcze dalej na zachód znajduje się pustynia Ghork. Zyje tam pustelnik, który zwie się identycznie jak pustynia. Nie wiadomo która nazwa była pierwsza. Mówi się, że tak długo jak znają ludy pustynię tak długo mieszka tam ten pustelnik. Właśnie on podobno jest w posiadaniu drugiego miecza. Trzeci miecz znajduje się na południowy wschód od pustyni. Na Morzu Khurdów znajduje się wyspa o dziwnej nazwie Mundumunga. Gdzieś na tej wyspie podobno znajduje się kobieta o wielkiej potędze. Potęgę tą zapewniła sobie podobno dzięki wspaniałemu mieczowi. Bardzo prawdopodobne jest, że ten miecz właśnie jest kolejnym Niebiańskim mieczem. O czwartym mieczu, niestety nic nie wiadomo. Na koniec wyrażono tylko nadzieję, że może uda się zdobyć jakieś informacje o jego przebywaniu podczas podróży. Drużyna w czwórkę w końcu opuściła pokój rozmów. Już przed drzwiami zaczęła się dyskusja. |