Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Zatęchłe Archiwum - "Ballada: Pierwsze Prawo Otchłani (BALLADA ZAWIESZONA)"

Osada 'Pazur Behemota' > Zatęchłe Archiwum > Ballada: Pierwsze Prawo Otchłani (BALLADA ZAWIESZONA)
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Sevorn

Sevorn

4.03.2007
Post ID: 9286

Sevorn równie głośno co Isli przełknął ślinę... [i:ff86b622ee]Jak ja nie lubię magii... owszem jest czasem przydatna, ale wolałbym znaleźć "normalne" wyjście... ehh[/i:ff86b622ee] Pomyślał Sev. Dobrze wiedział, że wchodząc w portal Nami raczej niczym nie ryzykuje, ale zawsze wrodzona ostrożność co do czarów dawała o sobie znać.

- Ehh... chodźmy, lepsze to niż sterczenie tutaj i czekanie aż nadejdą kompani o tych - półelf wskazał ręką na martwych strażników.

Nami zauważyła, że tak jak dawniej Sevorn odnosił się do magii raczej sceptycznie (ale nie do osób nią władających).

- Chodź Sev - powiedziała elfka - nie masz czego się bać... Wiem, że nie lubisz portali, ba.. jak Ty to mówisz "tej waszej całej magii", ale naprawdę czasami się przydaje. Właśnie w tej chwili jest czasami - Nami uśmiechnęła się i zrobiła krok w kierunku portalu, a za nią pomaszerował czarny kot.

- No to chodźmy - rzekł Isc i też skierował się w stronę portalu

- Isli - zapytał się niepewnym głosem Sev - ale Ty ten tego przejdziesz ostatni dobra?

- Nie ma sprawy - odparł elf - no to ruszaj.

- Chwilka.. wezmę chociaż tą krzywą szabelkę - Sev schylił się i podniósł broń, która jeszcze całkiem niedawno należała do jego oprawcy. Zrobiło mu się smutno... nawet bardzo gdy pomyślał, że w chwili przejścia przez portal przepadnie cały jego ekwipunek - ehh... stęknął... biedny łuk...

- Co tam szepczesz? - zapytał Islington - A tak a propo to jest dobry pomysł, żebyś wziął ze sobą jakąś broń... mimo tego, że nie jest najwyższej jakości..

- Nie.. nic, nic tak tylko myślałem nad swoją bronią - półelf uśmiechnął się smutno - no ale...może kiedyś ją przez przypadek odnajdę. Teraz ważniejsze jest życie waszych przyjaciół... No to raz kozie śmierć - Sev poszedł za Nami i Iscem...

Denadareth

Denadareth

4.03.2007
Post ID: 9287

Wyszli z portalu... i znaleźli się w pięknej celi więziennej.
Sevorn westchnął.

- Ta wasza magia... Mówiłem że... -
- To nie moja wina - powiedziała ostro Nami - coś przechwyciło moją moc... zabiezpieczenia świątyni -
- To już przegięcie - westchnął Islington - jesteśmy w świątyni boga wolności a tu same więzienia... -
- Wolności ? Ależ nie... - zaprotestował Sevorn - Ktoś was okłamał... to wcale nie jest bóg wol-
- Cisza - syknęła - ktoś tu idzie... -

Wszyscy jak na komendę się uciszyli ale do kraty nikt nie podszedł.

- Możemy się jeszcze zastanowić kim są ci ludzie i czemu więzili Sevorna... - zaczęła Nami - świątynia miała być opuszczona... -

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9288

- No to Sev, kilka minut szczerości. Czemu Cię tu więziono? I co to do czorta jest za miejsce? - zapytała Nami, przy czym po cichu wyciągnęła katanę.

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9289

-To w tej chwili nieistotne - mruknął Isli stając koło drzwi, które nagle otworzyły się. Islington nie myślał długo i uderzył łokciem twarz osobnika, który otworzył drzwi. Problem tkwił w tym, że twarzy nie było i zamiast to potknął się i przewrócił. Zobaczył tylko Nami skaczącą ku niemu z kataną.
Islington zamknął oczy.
- Hej, wstawaj - powiedział Sev
- Ja tak tylko - zaczął Isl - przysnąłem
- Przez ten twój cios śmierci omal nie zginąłeś - podsumowała Nami
- W końcu to cios śmierci - rzucił Sev, Isl zachichotał.
- Nie mogłeś tego przewidzieć towarzyszu - uspokoił się Sev
- Że otwierający drzwi będzie karłem - dodała Nami. Islington otrzepał się z kurzu i rzekł:
- Skoro mamy czas na pogawędki, to Sev,co wiesz o tym miejscu. Skąd przybyłeś, dlaczego,po co, kto, kiedy i wiesz wogóle wszystko byśmy chcieli wiedzieć

Sevorn

Sevorn

4.03.2007
Post ID: 9290

- Znająć życie to zbyt wiele czasu nie mamy, więc po krótce opowiem jak się tutaj znalazłem. Nie wiem czy mi uwierzycie, czy nie, ale prawda jest taka, że znalazłem się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. A mianowicie jak wiecie... znaczy się jak Nami wie jestem wędrowcem... "wolnym strzelcem". Podróżuję wzdłuż i wszerz wszelkich krain. Kiedyś najmowałem się do różnych zadań.. nie zawsze jakby to określić...hmm..legalnych i honorowych. Zaprzestałem tego.. i od tego czasu podróżuję sam i dbam tylko o swoje sprawy.. No może nie zawsze tylko o swoje. Tym razem chciałem zbadać rejony Gór Pazura gdyż nigdy wcześniej tu nie byłem. Pewnej nocy zostałem zbudzony.. *Sev uśmiechnął się lekko.. Teraz ta sytuacja troszkę go bawiła* tylko po to żeby za chwilkę dostać obuchem w głowę i stracić przytomność. Po ponownym przebudzeniu byłem już w celi, w której siedziałem dopóki Wy mnie nie uwolniliście.

- Ha.. to takie buty - przerwał Sevovi Isli - mam takie drobne pytanie.. zanim pojawił się ten karzeł.. mówiłeś, że to wcale nie świątynia wolności. To co to jest?

- No więc z tego co zdążyłem się dowiedzieć podczas mojej wyprawy dawno temu odbywały się tu praktyki Demonologów, a świątynia poświęcona była bogini Badb... jeżeli nie wiecie jest to bogini zemsty, nienawiści i wojny.. przedstawiana w postaci czarnego kruka... spójrzcie na chwilkę na sklepienie tej celi - Sev zadarł głowę do góry - widzicie? Malowidło przedstawiające czarnego kruka z krwiawiącym sercem w dziobie - półelf opuścił głowę i kontynuował - Tak więc... jeżeli to co powiedział mi szaman z wioski nieopodal to zgodnie z prastarą przepowiednią bogini ta ma się odrodzić podczas najbliższego przesilenia Marsa... zgodnie z moją wiedzą nastąpi jeszcze w tym miesiącu. Do tego potrzebne są jakieś artefakty...ale jakie, gdzie je znaleźć, jak wyglądają, gdzie je dostarczyć nie mam pojęcia...

Gdy Sevorn skończył z korytarza po prawej dobiegły jakieś głosy... zdecydowanie nie należały one do ludzi... przynajmniej żywych...

Dragonthan

Dragonthan

4.03.2007
Post ID: 9291

Drag zgłupiał całkowicie. Pierwszy raz zdarzyło mu się, jako łowcy, zgubić się w lesie... Po paru godzinach błąkania się bez celu, skierował się w góry.
- Może Anthony i Alavander już tam są... - myślał
Skierował się na zalesione gęstwiną zbocze i począł przedzierać się przez gąszcz.
- Magowie... - mruczał - ...też mi coś
Kiedy gąszcz się skończył, wyszedł na polane. W oddali pod drzewem znalazł Alavandra.
- No, gdzie się podziewaliście? A gdzie Anthony?
- Anthony się gdzieś zgubił... a ja ledwo co tu dotarłem... dobrze że miałem ten kompas... - rzekł Alavander
- Wiesz gdzie jesteśmy?
- Mniej więcej...
- To mniej, czy więcej?
- Raczej mniej... ale wiem w jakim kierunku podążamy, za tamtym jeziorem jest las, a za nim prawdopodobnie nasz cel...
- Czekamy na Anthonego?
- Wątpie żeby nas znalazł, zresztą i tak nas znajdzie, więc lepiej chodźmy... zapada zmrok...

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9292

Islington zerwał się gotów do walki, Nami z wyciągniętą kataną stanęła pod ścianą a Sev czekał przyczajony do skoku na przeciwnika, który miał zaraz pojawić się w drzwiach. Drzwi otworzyły się i zamiast przeciwnika ujrzeli błysk błękitnego światła, który ogłuszył ich wszystkich. Po chwili siedzieli w tej samej celi jednak zakuci w magiczne łańcuchy.
Przed nimi stała niewyraźna postać.
- To jakiś czar ochronny - powiedział Islington
-Zamknij się! - przerwał mu tajemniczy osobnik - Zakłócacie rytuał, należy was eksterminować. Najpierw chcę jednak poznać imiona naszych wrogów.
[i:95c11dcdac]Naszych? To dziwne[/i:95c11dcdac] - pomyślał Islington
- Nie podamy ci naszych imion do twoich wstrętnych rytuałów - krzyknął Sev. Postać zaśmiała się.
- Myślisz, że naprawde potrzebne mi jest twoje imię? - spytała postać
- No tak, nie wierzysz w to, że przybyliśmy tutaj bez zwierzchnictwa - rzekł Isl
- Nie! - krzyknęła postać i uderzyła Islingtona upiorną rękawicą. Isl zawył z bólu. Dostał jeszcze raz. Kiedy zauważył, że Islington jest nieprzytomny zwrócił swe oblicze na Nami.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9293

- Rozwiąż nas, albo jedno z nas i zmierz się z nim w uczciwym pojedynku tchórzu - stwierdziła prowokująco Nami.
- A Ty panienko jak masz na imię, co? - rzekł nieznajomy.
- A może ty byś się najpierw przedstawił, co? Nie wychowali Cię w domu, czy jak? - odpowiedziała ze złością w głosie elfka - i do tego, dla Ciebie nie jestem panienką gburze.
- Po co tu przybyliście? - mężczyzna wziął zamach i chciał uderzyć kobietę, ale ta zrobiła unik w ostatnim momencie, prawie upadając na Seva, skutego obok.
- Nie trafiłeś, zresztą naprawdę jesteś tchórzem, jeżeli atakujesz skutą i przypiętą do ściany kobietę. Takim sposobem, nic od żadnego z nas nie wyciągniesz. Ale wiedz, że nie przybyliśmy tutaj z rozkazu kogoś, czy z zamiarem przeszkodzenia wam w tych waszych obrządkach, bo akurat mnie to zwisa i powiewa co wy robicie. Ja szukam przyjaciółki. - skomentowała Nami.
- Ehhh, ale pyskata - stwierdził przybysz.
- No, wiesz bywa. Jak nie pasuję to trudno, ale miło by było gdybyś raczył nas rozkuć. - powiedziała kobieta.

Mężczyźni spokojnie przysłuchiwali się tej rozmowie. Znali już ciętość języka Nami, więc nie ruszało ich to. Isli był pół przytomny od uderzeń.

- Nie, nie rozkuję was, ale odepnę od ściany i pójdziecie ze mną. Niech Ci będzie, przedstawię się. Jestem Tagan, jeden z najwyższych kapłanów Badb. - powiedział Tagan
- Oooo, jak miło, szycha jakaś raczyła się zniżyć i przyjść do nas do klatki. Jestem pod wrażeniem. To co z tym odkuciem od ściany, co? - zapytała elfka.
- No, ale też mieliście się przedstawić - żachnął się mężczyzna
- Może kiedyś... - stwierdziła Nami
- Khem, Khem - zakaszlał Iscu
- Czego? - odpowiedziała Nami
- Może jednak mu się przedstawimy... co? - popatrzył na Seva szukając u niego poparcia i pomocy. Sev tylko kiwnął głową i wymownie spojrzał na kobietę.
- Ehhh, gorzej niż baby. No dobra, niech będzie. - powiedziała elfka, ale wyraźnie spochmurniała na twarzy - ja jestem Nami, pasuje?
- Ja Sevron
- Iscandel
- Islington - odpowiedział już po woli cucący się mężczyzna
- Teraz pasuje. Odkuję was od ściany, ale nie próbujcie żadnych sztuczek . - powiedział kapłan
- To groźba, czy prośba? - zapytał Sev
- Raczej groźba - odpowiedział mężczyzna.

Wyprowadził ich z celi. Za drzwiami stało 3 osiłków.
- Zwiążcie im oczy – wydał rozkaz
- Tak jest - odpowiedzieli chórem
- A to niby po co? - zapytała elfka
- A tak dla bezpieczeństwa - odpowiedział jej Tagan znużonym głosem
- Pfff - prychnęła kobieta i w tym momencie zawiązano jej oczy.

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9294

Islington poczuł ból głowy, kiedy odwiązano mu oczy. W dodatku teraz widział wszystko zamazane.
[i:7576f64696]To jakieś substancje psychotropowe[/i:7576f64696] - pomyślał Islington
[i:7576f64696]Nie daj się zwieść[/i:7576f64696]
[i:7576f64696]Nagle Islington był wolny i znalazł się na polanie. W oddali usłyszał krzyk i zobaczył wielkiego tygrysa goniącego jakieś dziecko.
Natychmiast rzucił mu się na ratunek. Cisnął w tygrysa małym pociskiem energii, jednak zwierzę odbiło jego zaklęcie i zaczęło tkać nowe.
Tymczasem dziecko z mieczem rzuciło się na Islingtona.
[/i:7576f64696]
- Zabijajcie się nawzajem moi mili - mruknął kapłan świątyni - zabijajcie

Sevorn

Sevorn

4.03.2007
Post ID: 9295

Prowadzeni byli dosyć długo. Na pewno podczas "spaceru" wędrowali na zewnątrz budynku, gdyż odczuwalny był powiew chłodnego wieczornego wiatru. Po paru, a może i parunastu minutach weszli znowu do budynku i natychmiastowo sprowadzeni zostali gdzieś w dół... Jeszcze minęli parę zakrętów i zatrzymali się.

- No to koniec naszej wędrówki - powiedział kapłan, po czym dodał - zdejmijcie im opaski z oczu.

Gdy tylko to zrobiono drużyna zobaczyła, iż znajduje się w ogromnej, okrągłej sali. W jej centralnym miejscu znajdował się ołtarz ofiarny, przy najodleglejszej ścianie zauważyć można było posąg kobiety - demona - trzymającej w jednej ręce sztylet w drugiej zaś kielich. Na podłodze i na ścianach wymalowane były dziwne znaki, a na ścianie czarny kruk. Poza tym sala miała tylko jedno wejście i była pusta (nie licząc paru osiłków pełniących straż koło posągu). Isli zemdlał.....

- Isli wstawaj - Sev delikatnie szturchnął nogą maga - Isli wstawaj !!! nie możesz w takim momencie zemdleć !

- Spokojnie, niebawem powinien się obudzić... - powiedziała Nami

Isli jak na złość dalej leżał zemdlony... coś mu się chyba śniło... a może to była jawa?

- Jak widzicie jesteśmy w komnacie ofiarnej wszechmocnej Badb... - zaczął powoli kapłan - Nie, nie bójcie się, nie będę Was składał w ofierze... przynajmniej nie w tej chwili...

- A kto powiedział, że się boimy - wrzasnęła elfka - gdybym tylko miała wolne ręce to pokazałabym Tobie jak wygląda strach...

Tagan podszedł do Nami... chwycił ją za szyję... po czym puścił, zrobił krok do tyłu i kontynuował dalej...

- Więc, mimo, że JAK NARAZIE nie zabiję Was, to nie przyprowadziłem was tutaj bezcelowo. Jak widzicie posąg Wszechmocnej Badb trzyma w rękach sztylet i kielich... brakuje jeszcze amuletu, który zawiśnie na jej szyi...

- I na cholerę nam to mówisz skoro i tak zamierzasz prędzej czy później nas zabić? - zapytał Isc

- No, więc mówię wam to właśnie, dlatego, że i tak nie stanowicie żadnego zagrożenia dla realizującej się przepowiedni... tylko i wyłącznie dlatego. Chcę żebyście wiedzieli na co się porwaliście.

- Zaraz, zaraz, przecież nas nie obchodzi żadna śmieszna świątynia i żadna śmieszna bogini. Chcemy tylko odnaleźć naszych znajomych, którzy zaginęli w tych rejonach. - wtrącił się Isc

- A ja tutaj jestem całkowicie przypadkowo - dodał Sev i poczuł, że i tak mu nikt nie uwierzy, a do tego robi z siebie głupka...

- Śmieszycie mnie... Zabrać ich i wrzucić do celi... każdego do osobnej... - rozkazał Tagan

Po chwili cała nasza gromadka prowadzona była korytarzami. Najpierw w jedną z odnóg zboczyli strażnicy wraz z Sevem. Po minięciu kolejnych paru zakrętów z Nami... i tak po kolei...

- No to ten tego, może jakoś się dogadamy panowie? - zagadnął łowca do prowadzących go dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn... Niestety nie dostał żadnej odpowiedzi, po czym wylądował w celi...

[i:9f19796d90] No ładnie... niedawno się wydostałem z jednej, żeby teraz zostać wtrąconym do następnej[/i:9f19796d90]... pomyślał Sev... usiadł... położył się i zasnął...

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9296

- Nie jest tak źle - odprał Islington próbując rozwalić drzwi swojej celi. Sevorn poszedł w jego ślady i po chwili obaj wydostali się z celi

- Czas to zakończyć - odparł groźnie Islington uwalniając jednocześnie Nami i Isca.

- Co się tam dzieje? - usłyszeli odgłos z góry.
- Nie mamy broni - powiedział Sev
- Ale jesteśmy wolni - stwierdził Isl skrywając się tuż przy wejściu.
Jednak strażnik po zobaczeniu uwolnionego Isca nie patyczkował się i po prostu zamknął główne drzwi.
- Cóż, to było sprytne - powiedział Isl
- Bywa - podsumował Sev. Nikt nie wiedział ile czasu minęło odkąd każdy położył się w swojej celi. Nagle zbudził ich Isl.
- Coś znalazłem w mojej celi, chodźcie - cała drużyna zgromadziła się w jego celi. Wszyscy zobaczyli, że jedna ze ściań jest skruszona tuż przy podłodze.
- Można się tym zając przy pomocy magii, jednak nie z tej dziedziny, którą ja się zajmuje. Nami? - Mag spojrzał wymownie na Nami z pytającym uśmiechem

Dragonthan

Dragonthan

4.03.2007
Post ID: 9297

Drag i Alavander szli już 6 godzin w ciemnościach.
- Jesteś pewien że dobrze idziemy? - Alavander powoli się wkurzał
- W końcu jestem łowcą... - odparł
- Już gdzieś to drzewo widziałem...
- Możesz się zamknąć, próbuje wyjść z tego lasu - Drag już nie wytrzymał
- Jakoś ci to nie wychodzi
- Więc sam spróbuj
- Eeeee - mruknął Alavander i siadł na pniaku
Nagle ni stąd ni zowąd pojawił się Anthony, któremu wyraźnie dopisywał humor:
- No i jak tam panowie? Znaleźliście wyjście? - zapytał szyderczo, w jego głosie było słychać ironię
- ... - Drag próbował coś powiedzieć, ale zaniechał
- Też tak myślałem - odparł Anthony i ruszył do przodu - Za mną prosze...
Alavander popatrzył na Draga i rzekł:
- Też mi łowca...
- Grrr...
Nastał już ranek, słońce wychodziło zza gór. Doszli na skraj urwiska. Rozciągał się stąd wielki widok na dolinę, sam gąszcz, a po śroku czubek świątyni.
- Nareszcie - rzekł Anthony
- I cała rzesza Jaszczuroludzi... - dodał Drag
- Musisz zawsze psuć nam humor - rozgniewał się Alavander
Ruszli w dół, ścieżką prowadzącą do doliny...

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9298

Nami kazała wszystkim wyjść i zamknęła się w celi Islingtona. Po chwili słychać było mały wybuch i osmalona Nami otworzyła reszcie drzwi. W ścianie była dziura na wielkość gnoma, czyli taka przez którą każdy z więźniów zdołałby się przecisnąć.
Islington wsunął się pierwszy
- EEEEE, Isli więzienia nie są budowane na powierzchni tylko pod ziemią - powiedział Sev
- Nie wiem, czy o tym pamiętasz - Islington rzeczywiście zapomniał o tym a zanim Sev mu o tym przypomniał ten już dawno przecisnął się przez dziurę odkrywając, że to więzienie jest zbudowane bardzo wysoko. Już był gotowy na spadek w dół gdy nagle uratowała go jego szata, której kawałek Sev trzymał przez przypadek pod butem. Islington wisiał głową w dół.
- Wciągniemy cię - krzyknął Isc
- Nie, czekajcie, widzę coś! - krzyknął Islington
- Ale co? - spytał Sev
- Nie, jednak nie widzę - zasmucił się mag - mignęło mi coś w oddali, ale to pewnie jakiś jaszczuroludź na patrolu - Przyjaciele wciągnęli Islingtona do środka
- To co teraz? - spytał Isli - robimy linę z włosów na plecach? - mag zarechotał jak nigdy dotąd

Sevorn

Sevorn

4.03.2007
Post ID: 9299

- Tak zróbmy! - zaśmiał się Sev, chociaż cała sytuacja nie wydawała mu się bynajmniej wesoła - Najlepiej z Twoich włosów kolego...

Nami spojrzała karcącym wzrokiem na obu rozbawionych towarzyszy

- Może zamiast tracić czas i energię na bezcelowy i bezsensowny śmiech pomyślelibyście raczej o tym, że jeżeli się stąd szybko nie wydostaniemy to czeka nas bardzo kiepski los?

- Wiecie, co? - wtrącił się Isc... w tym momencie elfka pomyślała, że chociaż on jeden oprócz niej zachował zimną krew... - ten pomysł z włosami wcale nie jest głupi.

Isl z Sevem popatrzyli na siebie, później na Isca... i wszyscy trzej wybuchli gromkim śmiechem... Nami załamała ręce i z politowaniem pokręciła głową... Gdy nasza wesoła gromadka zanosiła się tak radosnymi dźwiękami drzwi otworzyły się, a w nich ukazała się postać strażnika. Dało się zauważyć, że za pierwszym stało paru następnych.

- Co się tutaj dzieje? - ryknął strażnik

Sev podszedł do niego zanosząc się dalej śmiechem...

- No bo słuchaj - ha ha ha - wiesz chcieliśmy stąd uciec - ha haha ha - no i myśleliśmy jak - ha hahahahahaha ha - przepraszam, ale nie mogę - hahahahahahaha - uff... no i tak myśleliśmy, co mamy zrobić no i ten tutaj - wskazał palcem Islingtona - wymyślił, że zrobimy linę z włosów - hahahahahhaha...

Strażnik zrobił zdziwioną minę... i stał chwilę w bezruchu, no, bo jak można mieć taki dobry humor będąc więzionym. Fakt ten wykorzystał Nami posyłając w kierunku drzwi kulę energii, która ogłuszyła strażnika i dwóch następnych stojących za nim. Jeden, którego nie dosięgła zaczął biec w kierunku głównych drzwi. Iscandel szybko zorientował się w sytuacji, wziął od nieprzytomnego strażnika nóż i rzucił w kierunku biegnącego, trafiając go w plecy. Po czym ten upadł, ale jeszcze żył...

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9300

Islington szybko dopadł do półprzytomnego strażnika i zaczął mówić:
-Ale wiesz co jest najlepsze?
To miały być włosy na plecach! - Islington zarechotał strasznie. Strażnik za bardzo nie wiedział co się dzieje co wykorzystała Nami.
- Teraz nam powiedz jak njłatwiej stąd wyjść a uleczymy cię i dzięki temu będziesz żył - Islington zdziwił się troszkę.
[i:3dda0b5435]Czy któreś z nas zna się na medycynie?[/i:3dda0b5435]
Jednak mag zrobił poważną minę i rzekł:
- no właśnie! - tym razem Sev krztusił się ze śmiechu bo w ustach Isliego te słowa nie brzmiały ani demonicznie ani przerażająco.
- Jak wydostaniecie się z więzienia musicie iść w prawo i dojść do windy
- Winda? Co to za wymysł? - spytał Islington
- Zjedziecie nią w dół, do wyjścia - odpowiedział strażnik
- Gdzie znajdziemy broń? - spytał Isc
- Niedaleko jest zbrojownia, zaraz za rogiem. - Islington wziął Seva na stronę
- Za łatwo idzie i choć nie myłem się od tygodnia to coś mi tu śmierdzi

Dragonthan

Dragonthan

4.03.2007
Post ID: 9301

- Ehh... - narzekał Alavander - nie cierpię gąszczu...
- Ciii... pełno tu kryjówek... lepiej uważać... - rzekł Anthony
- Gdzie świątynia? - zapytał Alavander
- Prawdopodobnie gdzieś 5000 stóp na północ, ale może krócej i bardziej na zachód... - odpowiedział mu Drag
- Skąd te wnioski? - dziwił się Alav
- Ten strumyk zakręca na zachód, a śwątynie buduje się zawsze w pobliżu rzek...
Szli tak dłuższą chwilę i nagle wszyscy wpadli do jakiegoś padołu.
- No to pięknie! - wrzeszczał Drag
- Zamknij się czubku! - zezłościł się Anthony - To że wpadliśmy do jakiejś dziury wcale nie oznacza, że wszyscy w pobliżu muszą o tym wiedzieć!
- Wymyślcie coś... - rzekł Alavander

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9302

Za radą podejrzanego strażnika odzyskali swoją broń i wsiedli do obiektu zwanego windą.
Cała grupa weszła na drewnianą platformę.
- Hamond? To ty? - spytał głos z dołu. Inny strażnik najwyraźniej ich nie widział.
- Tak - powiedział Isli - dawaj w dół - rzekł pewniackim tonem. Po chwili platforma zaczęła schodzić w dół.
- Czego to ludzie nie wymyślą - westchnął Sev
- Przygotujcie się - odparła Nami. Kiedy winda zjechała na dół stał tam strażnik, tak zaskoczony ich obecnością jak oni windą.
Nami natychmiast podcięła mu gardło kataną.
- Nie wiedziałem, że można podciąć gardło kataną - zdumiał się Isl
- Trochę ćwiczeń i można - odparła chłodno Nami
- Niewielu tu strażników - podsumował Isc, kiedy ruszyli w stronę głównego wyjścia
- Rzeczywiście, ale mam wrażenie jakby coś nad wszystkim czuwało - zauważył Islington. Cała grupa dotarła do wyjścia. Drzwi były szeroko otwrte jakby namawiały do tego, żeby odejść. Isli i Isc ruszyli już w stronę ogromnych drzwi kiedy nagle zatrzymał ich Sev
- Nie! - krzyknął. Isc z Islim obrócili się
- Myślisz o tym co ja? - spytał Isl
- To coś nas tu nie chce - powiedział Sev
- W takim razie musi nas polubić, bo zostajemy! - odparł wesoło Islington.
Nagle z dołu usłyszeli kobiecy krzyk.
- Delein - powiedział Isc

Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9303

- Hmm. - westchnął Anthony. - Będzie padać.
Alavander usłyszał piorun.
- Arrgh.
Edwards wyjął swój miecz, i skierował ostrze w górę.

KABOOM!

Anthony nie miał już miecza w ręku. Trzymał jakiś ogromny piorun.
Nie myślał długo. Kazał odsunąć się towarzyszom, i wziął ogromny zamach.
Fala uderzeniowa zmiotła glebę, która otaczała bohaterów. Moc miecza widocznie nie została wykorzystana, gdyż ten nadal był jednym wielkim piorunem.
Wyjście było tylko formalnością.

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9304

- Słyszeliście? - spytał Islington
- Jakiś wybuch - powiedział Sev. Islington wybiegł ze świątyni w kierunku, w którym wydawało mu się, że słyszał wybuch a za nim reszta towarzyszy.
- Islington! A Delein? - krzyknął Isc
- Jak kocha to poczeka - odpowiedział mag. Cała czwórka dotarła do skraju puszczy, w którą zdecydowali się wejść. Przedzierali się przez gąszcz gdy nagle usłyszeli jakieś głosy.
Wszyscy wyjęli broń i zaczęli się skradać. Tak się starali, że to ktoś podkradł się do nich.
- Stać! - powiedział jakiś głos zza krzaka
- Stoimy - odpowiedział Sev. Zza krzaków wyszła grupa znajomych osobników.
- Czy to nie wy byliście w karczmie, kiedy Den zlecał nam zadanie? - spytał Islington
- Tak - odparł Anthony

Denadareth

Denadareth

4.03.2007
Post ID: 9225

A więc zaczynamy... osoby biorące udział w balladzie

Grupa I
- Nami
- Iscandel
- Islington

Grupa II
- Mr. Rabbit (Cobalt)
- Ghost (Grumbellgast)
- DruidKot (Alavander)
- DevilOkO (Yaptran Volveryon)

Rozdzielenie drużyny jest celowe i chwilowe... nie mam nic przeciwko temu by drużyna się połączyła ale najpierw niech będzie jak jest.


















- Hm... zadanie wygląda na proste. I pomyśleć że mamy za nie dostać tak dużą sumę - zamyślił się Cobalt
- Jak dla mnie jest tu jakiś kruczek - wtrącił Yaptran Volveryon - z tymi smokami nigdy nic nie wiadomo
- A ja jestem za tym, żeby się tym zająć - dodał Alavander - tym bardziej że wzięliśmy zaliczkę -
- A więc podsumujmy - zaczął Grumbellgast - Dwoje przyjacioł Dena zniknęła gdzieś w okolicach Gór Pazura... za zadanie mieli odnaleźć jakiś amulet... nazywali się Delein i Amran - druidka i wojownik. Ostatni kontakt jaki nawiązała Delein mówił, że Amran został pokonany przez jakiś reptilionów zaś ona była ranna. Mamy się dowiedzieć kto, jak i dlaczego ? Coś pominąłem ? -
- Nie. Tylko to, że najbliższym dużym miastem jest Tranutis i jeśli jakikolwiek oddział miał być w Górach Pazura to musiał wyriszyć z tego miasta. - dodał po chwili namysłu Cobalt
- A więc do roboty ! - uśmiechnął się Yaptran





















- Nie, nie, nie Den ! - powtórzyła z naciskiem Nami - tu nie chodzi o to że odmawiamy Ci pomocy, po prostu stwierdzam, że zbyt mało wiemy.
- Nic Ci na to nie poradzę, szlachetna Nami - odparł Den popijając jeszcze trochę soku jabłkowego. - sam po prostu mało wiem. Wysłałem Amrana i Delein do Świątyni Saariusa dawnego boga wolności. Chciałem by odnaleźli dla mnie pewien amulet.
- Ta Świątynia jest w Górach Pazura? - spytał Iscandel
- Tak. - odparł smok - zostali kilkukrotnie zaatakowani przez reptilionów, Delein się ze mną skontaktowała... powiedziała iż Amran został złapany ona zaś została zraniona przez jakiegoś potężnego maga. To był ostatni kontakt.
- I prosisz nas żebyśmy ich uwolnili - zapytała Nami
- Tak. I jeśli tylko to możliwe byście dostarczyli mi ten amulet. Jest srebrny, pokryty licznymi czarnymi runami. Będę Wam bardzo wdzięczny. Mogę na Was liczyć ?
- Jasne ! - odpowiedzieli.

Gdy cała trójka wyszła z karczmy Nami i Iscandel dziwnie spojrzeli na Islingtona, który przez cały czas nie odezwał się ani słowem... pogrążony w jakiś ponurych myślach.

Islington wciąż miał przed oczami oczy swego przyjaciela Dena... dawniej płonące ogniem teraz niemal całkowiecie wyblakłe...