Gorące DysputySłowo pisane - literatura - "Preferencje wydawnicze" |
---|
Tarnoob7.04.2023Post ID: 88245 |
Jest już wątek o miękkości opraw; moim zdaniem jest trochę za wąski i opinie na ten temat można by podawać tutaj – w temacie o różnych gustach i guścikach dot. wydań. Czytam i przeglądam głównie literaturę faktu (ang. non-fiction), np. książki popularnonaukowe i podręczniki. Dlatego ważne dla mnie jest, żeby był skorowidz, najlepiej oddzielnie rzeczowy od osobowego, dla porządku i łatwości wyszukiwania. Kilka lat temu napisałem broszurkę ze swoimi recenzjami książek i tam zrobiłem chyba aż 6 różnych indeksów. Dla mnie to jest uzupełnienie spisu treści – zanim coś kupię lub przeczytam, lubię wiedzieć, o czym jest w środku. Oprócz tego: 1) spis treści powinien być na początku; najpierw pewne „rusztowanie” i „pierwsze przybliżenie”, a potem wyostrzanie tego obrazu i wypełnianie ram; spis treści razem ze skorowidzem tworzy „wewnętrzną oprawę” i nie lubię, kiedy się kumulują na końcu. Już chyba wolałbym dziwactwo jak skorowidz na początku; 2) grzbiet niech będzie zapisany z góry do dołu – niech książki leżące na stosie mają czytelne grzbiety; ponoć to się stało oficjalnym standardem wydawniczym w latach dwutysięcznych, ale moim zdaniem to zdecydowanie za późno i szkoda, że np. przy skanowaniu półek z książkami stojącymi trzeba co chwilę przekręcać głowę; 3) na okładce i na grzbiecie najpierw autor, potem tytuł, jak w bibliografiach – autor niech będzie wyżej niż tytuł lub bardziej na lewo. Taka konsekwencja to nie tylko wartość sama w sobie; ona poprawia czytelność, kiedy tytułem jest nazwisko, np. w biografiach; 4) nie mam silnej preferencji między miękką a twardą oprawą. Miękka jest lżejsza i taką książkę łatwiej ze sobą nosić; z drugiej strony twarda oprawa pasuje mi do dzieł bardzo poważnych jak klasyczne podręczniki, encyklopedie, słowniki itp. „biblie”; cieszy mnie, że np. Copernicus Center Press robi po trzy wydania – twarde, miękkie większe i miękkie miniaturowe („studenckie”); 5) nie znoszę przypisów na końcu rozdziału ani tym bardziej na końcu książki – niech będą na bieżąco, nawet jeśli zajmują połowę strony; nie lubię ciągłego przeskakiwania; 6) miłym gadżetem jest rzadkość jak wklejona zakładka – takie cudo było np. w pierwszym wydaniu Kwantechizmu Andrzeja Dragana; 7) chyba wolę, jeśli numeracja stron jest na dole – wtedy to mniej zaburza lekturę i wydaje się po prostu eleganckie, bo techniczne, wtórne treści są pod tymi właściwymi; jeśli numerki są na górze, to niech będą jakoś oddzielone, np. sporym odstępem lub linią; 8) lubię żywą paginację, tj. podawanie na szczycie strony autora, tytułu rozdziału – kolejne ułatwienie wyszukiwania; 9) bardzo lubię, kiedy w książce – np. na okładce – są informacje o autorze; to pomaga ocenić wiarygodność. Tego mi niestety brakuje w starych książkach, wydawanych za komuny – możliwe, że winowajcą był brak konkurencji o klienta albo droga technologia druku na okładkach. |