Gorące DysputyFotel, fajka - filozofia - "Ulubiony filozof" |
---|
Sandro6.07.2011Post ID: 63665 |
Sandro rozparł się wygodniej w fotelu, założył nogę na nogę (lekko przy tym odsłaniając piszczele), po czym rzekł: - Historia filzofofii pełna jest postaci fascynujących tak intelektualnie, jak biograficznie. Toteż pomyślałem sobie, że warto oderwać się trochę od wyabstrachowanych argumentów i wywodów, i podyskutować trochę o ludziach, którzy za nimi stoją. Filozofia bowiem nie jest dyscypliną czysto intelektualną - czasem mniej nas interesuje spójność konkretnego systemu, czy logika danej inferencji, a osobliwy rezonans pomiędzy rozumowaniem jakiegoś myśliciela, a naszym własnym postrzeganiem świata. Czytając filozoficzne dzieła miewa się czasem wrażenie swoistego pokrewieństwa dusz - gdy pisanina konkretnego autora działa na nasz umysł jak wytrych, otwierając bardzo intymne zapadki naszych prywatnych myśli. Podobne emocje często też towarszyszą lekturze naszych ulubionych autorów beletrystycznych - autorów, których dzieła pochłaniamy głównie z tego względu, iż posiadamy wrodzoną chłonność umysłu, dostrojoną do formy i treści ich wypowiedzi. Być może przesadnie poetyzuję, niemniej uważam, że coś jest w tym intelektualnym "pokrewieństwie dusz", coś, czego nie należy z góry lekceważyć. A zatem jak jest z Wami? Czy jakikolwiek filozof, bądź filozoficzna doktryna, wywołała w was podobne emocje? |
Tarnoob6.07.2011Post ID: 63670 |
Na pewno nie Nietzsche. Jest amoralny i nakłada na człowieka sztuczny sufit, ale o tym kiedy indziej. Arystotelejski hylemorfizm potrafi nieco urzec. Prostota. Pozwala uniknąć platońskiego popadania w „cuda na patyku”, których nie ma jak sprawdzić, a zarazem teoria materii i formy chwyta cenną myśl Platona – realizm pojęciowy. Ba, z hylemorfizmu od razu wypływa automatycznie hierarchia bytów i jakiś porządek świata. Naprawdę elegancka teoria, ale nieco archaiczna. Stary Wittgenstein też potrafi urzec. Wprost uderzające, że ten człowiek potrafił wymyślić coś, co tak łatwo wytłumaczyć, co nie jest zbudowane na wdawaniu się w hermetyczne szczegóły, a zarazem jeszcze nikt na to wcześniej nie wpadł. Inaczej słucha się tego, co się mówi. Zdania takie jak „Nie siadaj na betonie, bo dostaniesz wilka” przestają sprawiać kłopoty przy próbach ich wytłumaczenia. Przecież to wszystko tylko gra i wymiana posunięć. |
Mirabell20.07.2011Post ID: 63917 |
|
Kanclerz Grenadier20.07.2011Post ID: 63920 |
Sedes z Bakelitu ;) A poważnie - hm - ciężka sprawa. |
Agon9.10.2011Post ID: 64874 |
Nietzsche bo mówi o tym, że człowiek powinien być silny, nie poddawać się i przeć do przodu, a nie być marudny i dekadencki jak to wielu filozofów uważało. |
Opiekun Osady Tullusion11.10.2011Post ID: 64907 |
Immanuel Kant. |
Homczuk12.10.2011Post ID: 64917 |
Sun Tzu (Sun Zi), ewentualnie Le Bon |
Architectus31.10.2011Post ID: 65278 |
*Dołącza do zebranych i zasiada w fotelu.* - „W połowie tego miesiąca jeden człowiek wywołał we mnie niezwykły stan, który pojawia się u mnie rzadko. Zacznę od przedstawienia jego postaci wraz z własnymi spostrzeżeniami, gdyż samo jego nazwisko zwykle uprzedza negatywnie na samym początku. Żył na przełomie XV i XVI wieku naszej ery. Urodził się we Florencji. Marzył o zjednoczeniu byłej Italii. Napisał przewodnik skupiając się tylko na tym, co doczesne, dla symbolicznego księcia, który złączy kraj i zbuduje silne Włochy w ustroju republikańskim. Wbrew pozorom, był pragmatyczny, na starość stał się biedny, co tłumaczył, że pozostał nieprzekupny i wierny ideałom. Spisał spostrzeżenia po poznaniu ówczesnych technik dyplomacji. Doszedł do jednoznacznego wniosku”. *Opiera łagodnie ręce na poręczach i kontynuuje:* - „Ci, co łamią zasady i są podstępni, dążą do zamierzonych celów, a uczciwi kończą jak on, który stał się zgorzkniały pod koniec życia, ale nie stracił hartu ducha. Polecał interpretowanie faktów takimi, jakie są, gdyż one zmieniają równo urodzonych ludzi. Według niego, rzeczywistość poznamy za pomocą zmysłów i przez doświadczenie historyczne, a wszyscy ludzie są różni od siebie, ale posiadają taką samą trwałą cechę. Uważał, że człowiek z natury jest zły. Dobrym staje się z konieczności, pod presją oraz własną pracą. Nie negował wartości człowieka, który według niego powinien posługiwać się dwiema naturami. Ludzką i zwierzęcą, które wzajemnie się uzupełniają. Sądził, że im więcej działa, tym więcej od niego zależy, na przekór beznadziejnemu losowi”. *Łapie głęboki oddech i mówi dalej:* - „Z tych oto powodów uważam go za filozofa, wbrew innym nagłośnionym aspektom jego życia, jak wcześniej zauważył Agon. Tak, jest nim Niccolò Machiavelli. Niesłusznie kojarzony z pojęciem makiawelizm wiążącego ze sobą bycie cynicznym i obłudnym, którego on sam nie wymyślił i nie postępował wedle reguł tej doktryny, ani nie posiadał takiej cechy osobowości. Wierzył w zakorzenione, dzięki rodzinie, racje do samego końca, które uznał za słuszne po dokładnym poznaniu szczerej natury człowieka”. |
Agon25.01.2012Post ID: 67673 |
Na uwagę zasługuje też Markiz De Sade, mało kto wie ale ten facet w swoich rozważaniach na temat natury ludzkiej wyprzedził Freuda. Jego filozofia ładnie się komponuje z filozofią Machavelliego, o którym już wspomniałem. Moi ulubieni to Machiaveli oraz właśnie De Sade. |
Base Dragon15.10.2013Post ID: 75382 |
Jak ktoś lubi filozofię, to powinien zagrać w to. Gra polega na obalaniu argumentów przeciwnika. |
Fundin18.10.2013Post ID: 75392 |
Zależy od konkretnej sprawy ;) |
Tarnoob7.04.2023Post ID: 88242 |
Po latach na mojej liście ulubieńców figurują: 1. Gottfried Wilhelm Leibniz, bo: 1) zadał dobre pytania, np. to najbardziej znane – dlaczego raczej coś niż nic, skoro nic nie jest prostsze niż nic i nie ma nic prostszego od niczego? Istnienie Wszechświata jest podejrzane, zwłaszcza jeśli założyć brzytwę Ockhama, tzn. że najbardziej prawdopodobne są proste scenariusze – a scenariusz pusty chyba jest najprostszy. Z drugiej strony wiem, że to dyskusyjny postulat i że można na ten temat pisać całe habilitacje jak Jacek Wojtysiak; 2) miał kilka cennych obserwacji, np. jakie konsekwencje ma zasada racji dostatecznej – co dalej bywa inspirujące np. dla fizyków teoretycznych jak Lee Smolin i Julian Barbour; 3) czasem mam wrażenie i domysły, że mógł mieć całkiem przekonującą, hierarchiczną koncepcję umysłu, ale nie znam za dobrze ani jego pism na ten temat, ani szerzej filozofii umysłu; 4) ogólnie miał bardzo inspirującą wizję; można powiedzieć, że pisał mistyczny cyberpunk jakieś 300 lat zanim to było fajne, a mam słabość do tego gatunku – np. do jego klasyków jak Ghost in the Shell i Matriksy. Można powiedzieć, że Leibniz to scholastyka 2.0; wycisnął maksïmum ze scholastycznej metody pierwszych zasad – podobnie jak matematycy i późniejsi fizycy teoretyczni; 2. Ernst Mach, bo był uczciwym minimalistą, „mówiącym jak jest”, tzn. co jest pewne i podstawowe – czyli wrażenia – a co wtórne. Bardzo rzeczowo krytykował niektóre pojęcia z pogranicza fizyki jak materia i bezwzględna czasoprzestrzeń Newtona. To ostatnie przyniosło i dalej przynosi owoce w teorii względności i ciążenia; 3. Karl Popper; ponoć miał trochę za uszami, tzn. błędnie relacjonował oponentów i trochę im imputował, przez co może być przeceniany. Mimo to podstawowe idee falsyfikacjonizmu i społeczeństwa otwartego są pożyteczne; dobrze mieć taki młot na marksizmy, freudyzmy i dogmatyzmy z jednej strony, a nadgorliwe pozytywizmy z drugiej. Bez Poppera nie byłoby też Imrego Lakatosa, który chyba podał całkiem rzeczowy model rozwoju nauk empirycznych; 4. spośród żyjących filozofów bardzo lubię Michała Hellera. Może nie jest jakiś wybitny i jego oryginalny wkład w filozofię może być mniejszy niż np. Jana Woleńskiego, a jego dziejopisarstwo idei – mniej istotne niż to Leszka Kołakowskiego. Z drugiej strony Heller jest naprawdę tytanem i stachanowcem popularyzacji; trudno nie lubić człowieka, który jest i sympatyczny, i jeszcze bardzo zasłużony dydaktycznie, bo w wieku 85 lat niestrudzenie publikuje przeszło 60. książkę. Pewne tematy z pogranicza dziedzin jak Wieloświat itp. spekulacje okołofizyczne komentuje bardzo profesjonalnie, z erudycją i matematyczno-fizyczną, i filozoficzną, czego nie można powiedzieć o różnych celebrytach-sensacjonistach typu Stephen Hawking. Ta erudycja filozoficzna pomaga mu uniknąć pewnych nieścisłości, w które popadają nawet wysokiej próby fizycy i popularyzatorzy fizyki jak A.K. Wróblewski. Z Hellerem nie zawsze się zgadzam i np. zdziwiło mnie, że w jednym ze swoich kazań poparł zakład Pascala; z drugiej strony krytykuje tanią apologetykę i z perspektywy czysto scientific, i z filozoficznej, i nawet teologicznej. Dzięki niemu polski czytelnik ma dostęp do naprawdę wysokiej jakości popularyzacji fizyki z kosmologią, filozofii i teologii chrześcijańskiej, a tego luksusu może nie być nawet na rynku anglojęzycznym. Łatwo się zgubić w tym morzu tekstów, ale oprócz glonów jest w nim też kilka perełek. Heller jest też zasłużony nie tylko jako pisarz, ale i szkołotwórca – jego uczniowie jak Pabjan, Grygiel i Lamża z podobnym profesjonalizmem opisali kilka tematów i cieszę się, że ta pałeczka jest przekazana dalej. Ksiądz profesor chyba sobie zasłużył na ten grad 40 nagród, w tym najwyższych jak Order Orła Białego. Czasem nawet mam wrażenie, że dostał za mało – np. ominęła go Nagroda Ernsta przyznawana popularyzatorom przez Polskie Towarzystwo Fizyczne; 5. Szanuję też antynatalistów jak David Benatar, mimo że ich nie czytałem; nie czuję takiej potrzeby. Cieszę się, że ktoś łamie tabu i pomaga ograniczyć przeludnienie. |