Gorące DysputySłowo pisane - literatura - "Dzieła popularnonaukowe" |
---|
Tarnoob11.02.2015Post ID: 79375 |
Trudno je zaklasyfikować – bo to nie jest literatura użytkowa, jak podręczniki, encyklopedie, atlasy i słowniki, ale z drugiej strony jest fachowa. Z jednej strony jest to literatura piękna, ale to nie jest liryka, epika czy dramat. No, może niektóre zachwyty o kosmosie albo tajemnicach życia są „epickie”, zdaniem niektórych matematyka jest poezją, a jak się zdarzy jakaś katastrofa (typu bomba, awaria, asteroida, itd.) to jest dramat. W Polsce niekwestionowanym liderem w wydawaniu dzieł popularnonaukowych – o kosmosie, fizyce, matematyce czy biologii – jest wyd. *Prószyński Media*. Czytaliście coś od nich? Chciałbym tutaj podnieść ogólną dyskusję o tym, co czytaliście i czy wspominacie ewentualnie programy popularnonaukowe typu „Sonda” i „Kwant”, no i zagraniczny „Cosmos”. Po transformacji, wybuchu kablówek, satelit i cyfryzacji przyszły takie kanały jak „Discovery” i „NatGeo”, ale trzeba powiedzieć, że czasami jest to niebezpieczny chłam – choć oczywiście zdarzają się perełki jak Planete emitujące programy z BBC. Konkretne nazwiska i tytuły można by wypisywać długo: Hawking, Sagan, Dawkins, Watson, i tak dalej, i tak dalej – generalnie *każdy słyszał, a mało kto wszystko czytał*. W Polsce mamy dość mało „celebrytów nauki” (oprócz Hellera, Meissnera, Bajtlika no i Turskiego, ale dwaj ostatni są mało aktywni książkowo) – czy uważacie, że tę dziurę należy załatać i kto to zrobi? |
Dagon11.02.2015Post ID: 79379 |
O! :) Jestem wielkim entuzjastą programów dokumentalnych i popularnonaukowych. Jako mały smark zostałem zarażony przez dziadka pasją do oglądania serii Zwierzęta świata w TVP. Do dziś, choć w zdecydowanie mniejszych ilościach, z przyjemnością oglądam programy o podobnej tematyce. Swego czasu nawet przeszło mi przez myśl, aby skierować swoje dorosłe życie w tym kierunku. Jednak, wraz z upływem lat moje hobbistyczne zainteresowania skierowały się ku tematyce hmm... bardziej kosmicznej - ale już od najmłodszych lat lubiłem gapić się w gwiazdy. Choć tutaj wynikało to raczej z mojej własnej wewnętrznej potrzeby, a nie poprzez zaadaptowanie pasji dziadka. Do dziś uwielbiam to robić, a chwile spędzone na spoglądaniu w niebo na kocyku w Polanowicach wspominam jako jedne z najcieplejszych(pomimo niski temperatur). Seria Kosmos(ta nowa), o której wspomniałeś Tarnoobie pojawiła się w polskim kanale National Geographic w zeszłym roku. Była szeroko reklamowana i niecierpliwością czekałem na pierwszy odcinek. Niestety mocno zawiodła moje oczekiwania. Miałem nieodparte wrażenie, że jest skierowana do widza o połowę młodszego ode mnie. Już nawet nie chodzi o fakt, że nie dowiedziałem się z niej niczego nowego, ale raczej o to, w jaki sposób wiedza była przekazywana widzowi - dość infantylnie chciałoby się rzec. Jednak nie mogę odmówić tej serii chęci popularyzowania nauki, wśród młodzieży. Wydaje mi się, że wzorem Kosmosu Carla Sagana, był to jeden z głównych celów powstania tej serii. Jednakże emitowana była stosunkowo późno, bo o 22:00 w niedzielę, więc młody odbiorca - biorąc pod uwagę szkołę - mógł mieć problemy, aby obejrzeć ten program. Z innych programów, które chciałbym polecić jest: How the universe works. Seria ma już trochę lat i w kilku punktach jest już zdezaktualizowana. Niemniej, wydaje mi się, że wciąż przedstawia sporą wartość dla kogoś zainteresowanego tematem. W zeszłym roku pojawił się - używając nazewnictwa serialowego - trzeci sezon(drugiego nie polecam). Pierwsze odcinki bardzo interesujące. Na uwagę zdecydowanie zasługuje również cztero-odcinkowa seria: Beyond the cosmos z narracją Briana Greene'a. Jest to seria, która bardziej skupia się na fizycznym aspekcie otaczającego nas świata. Pokrótce wyjaśniona(liźnięta) jest teoria względności, fizyka kwantowa oraz ich pochodne. Dla takiego amatora jak ja, jest to spory zasób wiedzy przedstawiony w przystępnej formie. Naprawdę, warte obejrzenia. Widziałem również sporo odcinków serii The Universe. Te, na których skupiłem uwagę przekazują solidną dawkę wiedzy na bardzo przyzwoitym poziomie(jak dla laika oczywiście). Niestety czasem trafią się kwiatki takie jak odcinek o UFO - ta tematyka nie trafia jednak w moje upodobania. Nie jestem zbytnio zadowolony z programu Morgana Freemana Through the wormhole. Moim zdaniem tematy poruszane w tej serii są strasznie wydumane, żeby nie powiedzieć naciągane. Ponadto często przedstawiane są w sposób niejasny dla odbiorcy, szczególnie niezaznajomionego z tematyką. Oczywiście zdarzają się odcinki ciekawe, które mogą sporo wnieść do zasobów wiedzy widza, ale uważam, że jest to zdecydowana mniejszość. Na tę chwilę to są te serie, które uważam, za warte przytoczenia w dyskusji. Wszystkie można znaleźć na YT. Ciekaw jestem bardzo czy je widzieliście i czy się zgadzacie z moją opinią? |
Tarnoob11.02.2015Post ID: 79386 |
O! :-) Spodziewałem się snickersa, a tu taka odpowiedź i to szybko. Nie widziałem praktycznie żadnej z tych serii, o których piszesz. Te złe skojarzenia z NatGeo są oparte oczywiście o luźne wspomnienia (bo ktoś coś kiedyś o UFO, o spisku klimatycznym albo fałszowaniu lądowania na Księżycu wspominał). Zdarzają się programy bardzo dobre, np. niedawno widziałem o Templariuszach. Brian Greene to faktycznie jeden z takich „strunowych celebrytów” i napisał chyba już co najmniej 3 popularne książki: „The elegant universe”, „The Fabric of the cosmos” i chyba coś jeszcze. Widywałem je na półkach i chętnie bym może nawet przejrzał kiedyś, ale to mniej pilne niż u innych autorów. Występował też na TED: LINK. Akurat filmy dokumentalne o przyrodzie jakoś mniej mnie kręcą - może to dlatego, że biologia „organizmalna”, tzn. na poziomie konkretnych gatunków, to coraz częściej takie „zbieranie znaczków” dla amatorów w oczach reszty naukowców, zwłaszcza fizyków, dla których nauka jest pełna matematyki i wielkiej ogólności – tzn. dużego zakresu, do którego się odnosi. Na szczęście biologia od XX w. idzie w tym kierunku (ewolucja, genetyka, biologia molekularna, teraz też ekologia), ale przypatrywanie się surykatkom (innym niż Timon) albo guźcom (innym niż Pumba) to takie trochę zabijanie czasu i wiedza mało użyteczna dla budowania swojego wykształcenia i światopoglądu. Dagon napisał sporo o telewizji i o YouTube, ale jeszcze nikt nie napisał, co potraficie polecić lub odradzić np. z książek, publicznych odczytów i wielkich imprez jak Piknik Naukowy. |
Tabris12.02.2015Post ID: 79406 |
Mnie się tam dzieła popularnonaukowe kojarzą głównie z dzieciństwem, tak konkretnie okresem mniej więcej do końca podstawówki. Sztandarowym przykładem takiej publikacji byłyby dwa dzieła wydawnictwa Larousse zawierające szeroką gamę informacji z nauk humanistycznych i przyrodniczych (te drugie mnie mniej interesowały). Oprócz tego kilka pozycji poświęconych historii. Co do programów telewizyjnych pamiętam wczesne Dicovery, kiedy rzeczywiście zawierało ciekawe programy, a nie to co jest teraz , czyli nieciekawe programy. Obecnie lubię niektóre dzieła popularnonaukowe jako "uczłowieczające" swój temat, pozbawione suchości, dbające bardziej o komfort mój jako odbiorcy. |
Tarnoob13.02.2015Post ID: 79409 |
Ymir mnie na Ognisku zainspirował, żeby coś wyjaśnić. „Cała nauka to fizyka, a reszta to zbieranie znaczków” to cytat z Sir Ernesta Rutherfoda, znanego fizyka (i chemika fizycznego), z noblem za radioaktywność i wieczną sławą za ponoblowe odkrycie jądra atomu. Na szczęście gdyby żył teraz i widział stan biologii, to by wiedział, że to nie jest już „zbieranie znaczków” jak motyle i żuki albo trofea łowieckie - a właśnie takie podejście do natury mają programy typu Animal Planet. Teraz biologia to solidna, ogólna nauka chemiczno-fizyczno-matematyczna, rządząca się ogólnymi prawami – jak ewolucja, genetyka, budowa komórki, biochemia z DNA, białkami, oddychaniem, itd., wreszcie ekologia łącząca to w całość… Właśnie taka współczesna „biologia ogólna” to jest chyba najpotężniejsza wiedza i jeśli się uczę, to najchętniej tego. Na szczęście wyszły znane książki na ten temat - np. Watson napisał „Podwójną helisę”, Dawkins szarżuje ze swoim „Samolubnym genem”, „Fenotypem rozszerzonym” i innymi dziełami, a ostatnio Nick Lane wydał „10 największych wynalazków ewolucji”, dostał za to nagrodę chyba od Royal Society i przetłumaczono to m.in. na polski. Problem polega na tym, że to jest trudniejsze do zrozumienia niż oglądanie pingwinów na National Geographic, albo jak człowieka obejmuje anakonda. Ludzie notorycznie nie rozumieją od 150 lat darwinowskiej ewolucji – przez co muszą wychodzić specjalne książki, jak „Why evolution is true” (polskie „Ewolucja jest faktem” to takie sobie tłumaczenie) Jerry’ego Coyne’a (z którym się ostro nie zgadzam w paru poglądach z jego bloga). |
Architectus22.12.2016Post ID: 82799 |
Od początków swojego samokształcenia, jeszcze przy małym zasobie słów, przyciągały mnie dzieła popularnonaukowe. Nie przeszkadzały mi przy tym angielskie wersje językowe i mimo to przyglądałem się wtedy wspomnianym przez Was programom, ściślej mówiąc, o naukach przyrodniczych i humanistycznych. Ta lubość trwa do dzisiaj. Z ładnie określonej przez Tarnooba naukowej literatury pięknej, dzisiaj skończyłem czytać "O systematyzacji treści kształcenia" Artura Stachury, pod szyldem wydawnictwa Impuls, które specjalizuje się w publikacjach z dziedziny pedagogiki. Książka dotyczy zagadnienia efektywnego analizowania rzeczywistości, działania w złożonych strukturach opartych o wiedzową sieć ogniw i stosowania wiedzy przy pomocy systemów. Naukowiec w interesujący dla mnie sposób wychodzi z wnioskiem, że istotnym komponentem systemu poznawczego człowieka są pojęcia i ich relacje między sobą, a w takim relacyjnym systemie pojęcie jest definiowane przez relację z innymi pojęciami. Omawia, że dla takiego działania istotne jest ustalanie pojęć poprzez redukowanie określeń do najbardziej pierwotnych. Wskazuje jak pojęcie powstające w procesie poznawczym i późniejsze wykorzystanie go w rozumowaniu wymaga powiązania z innymi pojęciami, tworząc razem system pojęć. Popiera założenie, że jednym ze skutecznych sposobów na to, aby zrozumieć nowe pojęcie, jest osadzenie go w hierarchicznej strukturze. A szczególną relacją, umożliwiającą budowę takiego systemu, jest według niego relacja ogólności ze szczegółowością. Nadmienia, że przedstawiając nowe pojęcie warto pokazać jak zostało ono wyodrębnione z pojęcia nadrzędnego (ogólniejszego), czym różni się od pojęć równorzędnych i jakie ma egzemplifikacje w postaci pojęć podrzędnych (szczegółowych). Wtedy, po takiej prezentacji nowe pojęcie może zostać włączone do posiadanego przez odbiorcę systemu pojęć i wykorzystane przez niego w rozumowaniu. Spodobało mi się także jak autor wyjaśnia wartość zrozumienia, czyli znajomości relacji łączących poszczególne części systemu poznawczego na kolejnych poziomach ogólności, jak również podkreśla, że struktura osobowości jest strukturą informacji w umyśle osoby. W swej pracy świetnie również przedstawia opracowywanie sposobu przenoszenia struktury systemu rzeczy, poprzez strukturę treści kształcenia, do struktury systemu pojęć w umyśle osoby uczącej się, uwzględniając jej możliwości, oraz sprzyjaniu jej całożyciowemu procesowi. |
Tarnoob23.12.2016Post ID: 82800 |
To prawda, że nauczanie (w tym popularyzacja) powinny być relacyjne – tzn. mieć dużo „linków” niczym Wikipedia albo TV Tropes między artykułami. Przy wykładaniu jakiejś treści na jednym przedmiocie – niech to będą ułamki – od razu mówić, że pojawiają się później, też na innych przedmiotach — np. na muzyce. Trzeba zapobiegać sebowym pytaniom „po co to komu?”. Zwłaszcza na etapie szkoły średniej ludzie zaczynają narzekać, że to i tamto jest im niepotrzebne, i nauczyciele chyba często nie potrafią wybić tego uczniom z głowy. Niektórych tak trudno przekonać, że uczą się chemii, żeby wiedzieć, co jedzą i czym się myją. Biologii – żeby porozumieć się z lekarzem. Fizyki – żeby zrozumieć niektóre urządzenia. Oczywiście to nie są jedyne cele kształcenia – ale to są bonusy, o których trzeba mówić na każdym kroku. |
Architectus26.04.2017Post ID: 83046 |
Świetnie się wyraziłeś! Dzisiaj obejrzałem kolejny fascynujący program, o tytule "Entre toi et moi l'empathie" z polskim przekładem brzmiącym "Empatia - inteligencja ludzkiego serca", wyreżyserowany we Francji w 2015 roku przez dokumentalistkę Valerię Lumbroso, która podjęła się sfilmowania naukowych prób zbadania i opisania mechanizmu empatii. Zawarła w swej niespełna godzinnej publikacji podejścia do tego zjawiska przez - między innymi - filozofię, psychologię i neurologię. Autorzy rozpoczynają od określenia czym ono definicyjnie jest. Równocześnie ustalają, że to umiejętność doświadczania tego, co ktoś inny, oraz nić łącząca ludzi. Następnie zadają pytanie, czy człowiek rodzi się z taką zdolnością? Odpowiadanie na nie opierają o rozmowy ze specjalistami, którzy na wstępie wykazują, iż rozwijanie u kogoś zdolności empatycznych działa na zasadzie odpowiadania mu w sposób empatyczny podczas opieki nad nim - przykładniej mówiąc - opowiadaniu się uśmiechem na uśmiech. Nadmieniają przy tym jak odwzajemnianie uczucia pozwala na przechodzenie kolejnych etapów kształtowania empatii. Aby rozwinąć swoje rozważania autorzy sięgają również do genezy pojęcia empatii, wyróżniając jej pochodzenie od greckiego słowa empatheia, oznaczającego współodczuwanie. Nadmienili także o niemieckim estecie i historyku sztuki Robercie Vischerze, który w swojej pracy doktorskiej "Über das optische Formgefühl – ein Beitrag zur Ästhetik" z 1872 roku opisał psychologiczne aspekty percepcji dzieła sztuki, rozszerzając rozważania swojego ojca, oparte o twórczość filozofa Johanna Gottfrieda von Herdera oraz używając pojęcia Einfühlung, czyli wczucia się. Ciekawym tego detalem jest początkowe tłumaczenie wymienionego określenia jako estetyczne współczucie. Twórcy dokumentu opowiedzieli o zajętym przez niego stanowisku o transferze emocji, który następuje podczas wczuwania się w gesty przedstawione w dziele sztuki lub gesty artysty wykonującego dzieło abstrakcyjne. Naukowcy omawiają to poruszenie i wchodzenie w relację z daną osobą poprzez uczestniczenie w jej ruchach i emocjach, na fundamencie znanych im gałęzi nauki. Opisują ongiś tryplet składu empatii: dostrzeganie stanu emocjonalnego drugiego człowieka, zrozumienie powodu takiej budowy, oraz uznanie, że poczułoby się podobnie na jego miejscu. Referują tą budowę mówiąc jak podczas odczuwania empatii wobec kogoś osoba odczuwająca rozumie jego potrzeby i stara się mu pomóc, gdyż zależy mu by ten ktoś czuł się dobrze. Badając zachowania wykazują w empatii komunikację emocjonalną, czyli pomaganie komuś kto cierpi, jest zaniepokojony. W wykonywanych eksperymentach naukowcy zauważyli też, że można czuć radość gdy pomaga ktoś inny, przez co rozszerzyli znaczenie empatii o chęć pokazania, że można pomóc, gdyż celem osoby odczuwającej jest dobre samopoczucie innej osoby. Badacze wykazują tam pojęcie współdzielenia intencjonalności, czyli zdolności do łączenia wysiłku i do współpracy, przy uwzględnieniu potrzeb innych osób oraz gotowości uczenia się od nich. Podczas badań nad nauczaniem empatii zauważają występującą u ludzi przyjemność wymiany informacji oraz to, jak wspólne komunikowanie się sprawia radość. Zgłębiają temat dostrzegając w tym zjawisku uwzględnianie punktu widzenia innych, mechanizm wspólnej uwagi, a także chęć dzielenia się z drugą osobą czymś, co było ciekawe, z myślą o opcjonalności zaciekawienia nią tej drugiej osoby. Przedstawiając przemyślane zabawy z dziećmi uwydatniają jak punktem zwrotnym w rozwoju omawianej struktury jest u poznających jej tajniki odkrycie własnego "ja", a za nabieraniem tej samoświadomości człowiek uprzytamnia sobie istnienie innych. Naukowcy uznają, że wtedy wykształca się kolejny etap w rozwoju empatii, vel zdolność do wyobrażania sobie tego, co czuje ktoś inny. Następnie konfrontują powyższe przemyślenia z występującymi u ludzi zaburzeniami odczuwania empatii, chociażby poprzez dostosowanie się ich umysłu do przeżycia, po traumatycznych doświadczeniach wymagających tego na przyszłość. Badacze przeto wykazują, że ludzie rodzą się z gotowością do empatii, a dopiero edukacja w formie otaczania empatią pozwala w nich wykształcić zdolności empatyczne. |