Gorące DysputyPiwniczka pełna niespodzianek - kulinaria - "Kulinarne (nie)wypały" |
---|
Silveres23.11.2014Post ID: 78184 |
Ponieważ temat, w którym można chwalić się swymi niezwykłymi dokonaniami - by następnie skaldowie ułożyli o nich stosowne pieśni stawiające kuchmistrzów na firmamenty - na froncie kulinarnym już jest, czas, by narodziło się jego alter-ego. Pewnie każdy (mam nadzieję, że nie tylko ja) miał jakieś nie do końca udane przygody w kuchni. Niech to miejsce stanie się ich zbiorem i przestrogą dla nowych pokoleń odważnych wojów w fartuchach. Nikt się pewnie tutaj wiele nie nauczy, ale być może uda się wywołać kilka uśmiechów. Na początek pochwalę się swoją - jak to Ignis zgrabnie nazwała - Atomową Jajecznicą. |
Ignis23.11.2014Post ID: 78187 |
Śmiem sądzić, że jeszcze nikt nie pobije mnie w dziedzinie (nie)gotowania przez długi czas. Ryż, grysik czy nawet cukier i sól aż nadto się wysypują - wręcz w ilościach potrzebnych, by zabić. Ma się ten siódmy, morderczy zmysł... Pomijam już makaron, który za każdym razem próbuje podstępnie uciec do morza, by połączyć się ze swoimi współbraćmi w Makaronowym Morzu. 1 próba: Ciasto 2 próba: Ósmy Antycud Świata Może te klęski nie były równie spektakularne, co zeskrobywanie skocznej jajecznicy rodem ze Spidermana, ale równie... zaskakujące. |
Tarnoob23.11.2014Post ID: 78188 |
Babeczki kiedyś zrobiłem z sukcesem – może dlatego, że były z gotowego, dobrze opisanego zestawu. Zrobiłem też cynamonka. :-3 O dziwo raz nie udały mi się zwykłe placki. Zamiast zwykłego, lejącego ciasta wyszła miska czegoś o konsystencji klusków lanych. Nie dało się tego kompletnie usmażyć – przypalało się do patelni, łamało i nie kleiło do siebie. Dalej zachodzę w głowę, od czego to konkretnie zależy – od jakich związków, jakich reakcji, jakiej chemii i fizyki. To mogłoby wiele pomóc w kuchni i zapobiec takim wypadkom. Szkoda, że to jest dość słabo zbadane, bo dotyczy superskomplikowanych związków – białka, duże węglowodany, tłuszcze… Dziękuję Silvowi za założenie tematu. |
Tabris24.11.2014Post ID: 78198 |
Największe niewypały są chyba gdy dopiero się czegoś uczymy. Pamiętam, że przy trudnej sztuce obróbki kartofli i gotowania tychże chronicznie zapominałem o odlewaniu. Najpierw się stresowałem "co tu jest tyle wody, a gotują się pół godziny", a potem się przypalały. I to nieraz, tak ze 3, dopiero potem zaskoczyło. |
Grodmar25.11.2014Post ID: 78206 |
Pamiętam, kiedyś robiłem ciasto z kruszonką - zawsze mi wychodziło. To co zrobiłem źle, to to, że nie dodałem cukru do kruszonki... Smakowało jak posypane mąką. |
Andruids26.11.2014Post ID: 78220 |
Uch, mój brzuch... Zgodnie z zapowiedzią zrobiłem kakaową owsiankę z bananem, a raczej kakaowo-bananową owsiankę z bananem, bo pół owoca wrzuciłem do gotującej się brei. Nie róbcie tego. Efekt końcowy wyszedł zdecydowanie zbyt słodki i mdlący. No, właśnie byłem w toalecie, 15 minut po (jeszcze nieukończonym) śniadaniu. Nie wiem, czy to coś co zjadłem wczoraj przed snem (jogurt, albo "przysmak italiano" z lidla), czy mój niewypał, ale nie będę ryzykował. Prędko nie zrobię następnej owsianki : / |
Laxx26.11.2014Post ID: 78223 |
Jak już wspominałam ostatnio w innym temacie - mnie lepiej do kuchni nie wpuszczać, ponieważ grozi to katastrofą. Mam problem ze smakiem; np. zupa czy ziemniaki bez soli bardzo mi smakują, wówczas gry domownicy są innego zdania :3 Chyba moim największym kulinarnym niewypadłem była szarlotka, do której nie dodałam jakiegoś magicznego składnika i po wyjęciu z pieca całe ciasto się rozkruszyło xD Gdy 2 lata temu byłam na diecie Dukana, postanowiłam zrobić sobie "dukanowską" Nutellę. To co mi wyszło...:/ Przyprawiało o mdłości. Pierwsze łyżeczki tego specjału były wyborne, aczkolwiek później efekt był odwrotny do zamierzonego :P Poza tym - czasem coś gdzieś się przypali albo przypiecze. Kuchni unikam jak ognia - wolę zdecydowanie sprzątać i to przynajmniej wychodzi mi najlepiej ^^ |
Saruman14.12.2022Post ID: 88065 |
Kulinarne niewypały - oczywiście i mnie się przydarzyły. 1. Ubijałem białka blenderem w wąskim plastikowym pojemniku (należącym do zestawu, więc pomyśłałem, że wszystko robię dobrze). Znając poradę, że szczypta soli ułatwia ubicie piany dodałem "trochę" do zawartości. Skutkiem wysokich obrotów, lekkości pojemnika i mojego niezbyt mocnego chwytu część wylądowała na podłodze (jakaś 1/3). Posprzątałem i niezrażony kontynuowałem dalej. Potem nastąpił proces powolnego suszenia w około 50-70 stopni. To trwało i trwało. Nie dość, że powstały puste w środku "skorupki" to jeszcze słone. Jeszcze potem raz spróbowałem, tym razem już nie były słone, ale wciąż nie zapanowałem nad konsystencją. Z wierzchu kruche, a w środku ciągliwa masa niczym toffi. Nic co by przypominało bezy ze sklepu. 2. Pewnego razu pod nieobecność mamy tata zaproponował zrobienie jagodzianek. Zrobiłem zaczyn i potem ciasto drożdżowe. Niby wszystko w porządku, drożdże pięknie wyrosły, stworzyłem ciasto i zacząłem formować z niego rulony tudzież romby do zwijania, a w środku dałem ilość jagód, która wydawała mi się proporcjonalna. Niestety nie przewidziałem, że odłożone na bok jagodzianki będą jeszcze (a przede wszystkim w piecu) rosły. Doszło do tego, że z niektórych większych zrobiły się wręcz małe bochenki. Po wyjęciu okazało się, że ilość dżemu jagodowego była "mikroskopijna". XD, :-P Dobrze, że w trakcie pandemii miałem możliwość przetestowania różnych zup. Szczególnie typu "krem" :-) i te wychodzą mi całkiem dobrze. :-) |