14.03.2012
|
Nagle krzaki za parą gołąbków zaszeleściły i wyłonił się z nich Szerlok.
- Zupełnie przypadkiem podsłuchałem waszą rozmowę... i pomyślałem, że moglibyście mi... mógłbym się wam przydać... Jestem detektywem, na imię mi Szerlok, Szerlok Pons, do państwa usług. - powiedział przybysz powoli, robiąc pomiędzy kolejnymi wyrażeniami emfatyczne pauzy, jednocześnie wyciągając z płaszcza ciernie.
|
17.03.2012
|
Szerlok pożałował swej dezynwoltury. Aud była czarodziejką nie lubiącą używać do trywialnych celów, ale nagłe wyskoczenie jakiegoś kogoś było chamskie, głupie, nieetyczne, naganne i absolutnie warte kary. Szerlok poczuł silny ból głowy. Jak gdyby miała eksplodować, a wcześniej ktoś wypełnił ją gwoźdźmi i jadowitymi wężami.
Biedaczka atak mentalny ściął z nóg, a wówczas czarodziejka wycofała zaklęcie.
- Podglądanie bliźnich to poważny błąd detektywie - warknęła Aud
- A jak już się podgląda trzeba to robić konsekwentnie - dodał Mateusz lekko wdzięczny Holmesowi, który przerwał skręcającą w niebezpieczne tory wymianę zdań.
|
21.03.2012
|
- Ekhu…khu…. To ja przepraszam, nie wiedziałem, że ma pani taki… Temperament!. – Szerlok nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi, rzekł – No to ja, w ramach rekompensaty, zapraszam was na poczęstunek i popitek w pobliskiej karczmie.
Ależ mnie cholernie łeb boli. I to jeszcze ja muszę przepraszać!, ale może się przynajmniej czegoś dowiem…
Jako, że się ściemniało Aud i Mateusz zgodzili udać się z Szerlokiem. Kiedy weszli do środka, każdy stolik był zajęty przez, co najmniej kilka osób. Jednak, przy jednym ze stolików w rogu siedziała pojedyncza postać. Był to wysoki mężczyzna, włosy wpadły mu na oczy.
- Wieczór dobry, dobry wieczór, czy można się przysiąść? – Bez ceregieli spytał Pons. Nieznajomy skinął głową i odgarnął włosy. – No to ja się udam po strawę, a wy się zapoznajcie.
Ithorius zobaczywszy Włóczykija, powiedział uradowany:
– My się już spotkaliśmy.
- Ależ tak naturalnie, dla przypomnienia jestem Mateusz ,a ta pani to jest Aud z Foidy, a dziwny jegomość, który udał się do baru, skąd słyszę krzyki głośniejsze niż zwykle, to Szerlok Pons , narzucił nam swoje towarzystwo. Tak się składa, że my tez zdecydowaliśmy się spróbować rozwiązać zagadkę znikających ludzi… Elia śledziła osobę w brązowym płaszczu przez cały dzień, nie mogła nic zdziałać, ponieważ ten zawsze był blisko posterunku straży miejskiej, czasem nawet rozmawiał z strażnikami. Kiedy zaczęło zmierzchać skierował swoje kroki karczmy. Teraz będę miała szansę! Jednak kiedy tylko zdołał usiąść dołączyła się do niego grupka ludzi. No nic, może jak się popiją, to porozmawiają o czymś ciekawym. Pani Velucci dołączyła się do grupki balujących szlachciców, przy niedalekim stoliku… Sirius zagłębił się w jeden z ciemniejszych zaułków…
|
23.03.2012
|
Sirius usłyszał hałas w ciemnym zaułku. Ciekawość nie pozwalała mu nie sprawdzić co to jest, wszedł w nieoświetloną uliczkę i zaczął się rozglądać. Normalny człowiek nic by nie zobaczył, ale Sirius nie był człowiekiem tylko elfem i to też nie normalnym. Jego wzrok szybko przyzwyczai się do mroku, lecz w uliczce zauważył tylko spitego bezdomnego. "Hmm, chyba o czymś zapomniałem" Zaczął zastanawiać się Sirius. "Wiem, godzinę przed zmrokiem miałem być w karczmie!" Wampir spojrzał w spowite mrokiem niebo i tylko powiedział pod nosem.
- O cholera, już zmrok, spóźniłem się.
Wampir zaczął biec do karczmy. Myślał, że zajmie mu to więcej czasu, ale po pięciu minutach wszedł do karczmy spokojnym i dostojnym krokiem. Zauważył Ithoriusa w towarzystwie wędrowca który odmówił im przy propozycji dołączenia do nich, dwie nieznane mu kobiety i pospolicie wyglądającego człowieka.
- Witam - Powiedział Sirius - Czyżby coś mnie ominęło?
|
23.03.2012
|
Mateusz sączył właśnie kufel przedniej jakości wody źródlanej.
Wtedy właśnie w karczmie pojawiła się kolejna persona tegoż dramatu.
-To znowu on... - westchnął Włóczykij na widok wampira po czym spojrzał w lewo.
Tamże ujrzał piękną twarz Aud i szepnął jej wprost do ucha:
-Nie cierpię wampirów.
Czarodziejka wyglądała na lekko zdziwioną tym wyznaniem. Sirius zajął wolne miejsce przy ławie i zamówił duże piwo.
-Witajcie! - zaczął ów przybysz.
Reszta uczestników tejże rozmowy odpowiedziała na powitanie z niewielkim zaangażowaniem. Nastała chwila milczenia. Każdy czekał aż ktoś zabierze głos. Nikt nie wyglądał jakby miał na to ochotę. W końcu Aud przełamała się i już miała przemówić, gdy dorodna kelnerka przyniosła zamówione przez wampira piwo.
|
27.03.2012
|
Poszukiwacze przygód na skutek, czy to wypitych trunków, czy to z powodu ogólnej atmosfery panującej w lokalu zaczęli, powoli gawędzić. Nie były to początkowo dywagacje istotne, o nie. Jednak mniej więcej po pół godzinie takiego paplania zauważyli, że wszystkich łączy jedno - są zainteresowani odnalezieniem przyczyny tajemniczych zniknięć. Dywagowali na ten temat, podając różne hipotezy - w czym wyróżniał się Szerlok, zaś Mateusz niby ukradkiem wysunął przypuszczenie, że to mogą być wampiry, czym zirytował Siriusa. "Jeszcze przetrącę Ci nogę, albo i dwie" - pomyślał, robiąc dobrą minę do złej gry.
Stopniowo zgromadzeni przy stoliku zaczęli dochodzić do wniosku, że dobrze byłoby połączyć siły i zbadać kilka obiecujących tropów, gdy wtem do karczmy z prędkością pocisku wpadł jakiś człowiek i szybko krzyknął:
- Oni znowu zaatakowali! Nie dalej jak godzinę temu miano porwać Abonę de Igni, córkę księcia Lorenza!
|
28.03.2012
|
- To chyba dobry moment na to, byśmy wkroczyli do akcji. Czyż nie? - Echwald popatrzył znacząco na członków "drużyny". Przydałby się tu jakiś dowódca. Oczywiście nie on. O nie. Więcej problemów niż ktokolwiek inny potrafi ów mężczyzna dorobić. W każdym razie, chyba jego reakcja była nieco za szybko. reszta nadal patrzyła się nieco zdziwiona, nieco przerażona na przybysza. - No, no, wstawać! Chcieliście bawić się w to całe dochodzenie, to wam je podsunęli pod nos. No i wypadałoby powiedzieć mi, kim jest w ogóle tak Abona de Igni...
|
30.03.2012
|
- Córa księcia Lorenza, to chyba oczywiste? Córka jednego z członków rady miejskiej. - Wytłumaczyła Aud.
- Naprawdę są dobrzy, trza to powstrzymać, ale jak, nie wiemy nic! - Odrzekł Ithorius.
- Tylko gdzie szukać wiedzy? - Spytał Mateusz
- Mam pewnego znajomego, wie naprawdę dużo, nie zdziwiłbym się gdyby wiedział coś o tej sprawie. - Powiedział Sirius.
- Kto to jest, czemu dopiero teraz o tym mówisz, i czemu jeszcze tam nie idziemy? - Zapytała Aud.
- Jest to emerytowany najemnik, paręnaście lat temu był dosyć znany, przypomniałem sobie, że i tak miałem się z nim spotkać, możemy iść tam w każdej chwili, ma dom w dzielnicy biedoty, nie lubi zgiełku miasta, pytanie brzmi czy jesteście gotowi udać się w to niezbyt przyjazne miejsce? - Zapytał wąpierz.
|
30.03.2012
|
- Dzielnica biedoty? Pobyt w tym miejscu nie licuje z godnością detektywa - obraził się Szerlok
- Ja tam pójdę - demonstracyjnie odrzekła Aud - nie bój się, Szerloku, w razie czego moja magia ocali Twą godność - dodała niby obojętnym tonem.
- Nie zostawię zacnej damy na pastwę tamtejszych miejskich szumowin, więc się wybiorę - rzekł Mateusz dopijając wodę
- To co, detektywie, idziesz? - spytał zadowolony z poparcia Sirius
|
30.03.2012
|
Moja głowa... - jęknęła Selina. Po wypiciu "paru" kufli piwa czuła się kompletnie zamotana. Panika jednak wzrosła dopiero, gdy zauważyła grupkę ludzi ze stolika Ithoriusa definitywnie ruszającą w kierunku wyjścia. W takim stanie nie dam rady ich śledzić. Ech... Weź się w garść, kobieto! Powoli wstała, zatoczyła czerwonymi oczami po karczmie i poczuła, jak chłodne deski podłogi wychodzą jej na spotkanie. Czemu wszystko tak dziwnie dzwoni? I czemu ktoś mi przystawia buty do wąchania? Jednak jak się okazało, dobrotliwy uczony, którego śledziła, przyszedł wesprzeć ją ramieniem.
- Ziekujem ci chłopceee...
|
31.03.2012
|
- Co, ja nie pójdę? Ja nie pójdę?! Ależ oczywiście, że pójdę! Ba, powiem więcej, pójdę przodem i poprowadzę Państwa!
- To nie w tę stronę... - zachichotał Sirius.
- Tylko sprawdzam Waszą czujność! Zdaliście, na szczęście! - obwieścił Szerlok, nieudolnie próbując ratować resztki godności. I poszli.
|
31.03.2012
|
- Co to w ogóle za znajomy? - Aud spytała Siriusa. - Mówiłeś, że ktoś znany, może słyszałam.
- Możliwe, zwie się Aliester LaVey - Powiedział wampir - były paladyn, poznał mroczną magię w dosyć wysokim stopniu.
- Magię mroku? - Spytał Szerlok - Myślałem, że jest zakazana.
- Jest właśnie za to wykluczyli go z zakonu paladynów, potajemnie poznawał jej tajniki - Odrzekł Sirius - Ale zdążył się nauczyć tam machać mieczem i używać magii światła.
- Musi być bardzo niebezpieczny - Stwierdził Mateusz - Nc nam nie zrobi?
- Nie powinien ale ma swoje dziwactwa, lepiej nie spuszczajcie z niego oczu - Doradził wąpierz - A wszystko powinno być dobrze.
- Za ile tam dojdziemy? - Spytał Ithorius - Już zaczynają boleć mnie nogi.
- Nie marudź, już jesteśmy. - Powiedział Sirius, po czym wskazał na drewnianą ścianę.
- Eee, to ściana, nie drzwi - Stwierdził Mateusz.
- Nie, to drzwi - Powiedział wampir po czym zaczął szukać czegoś w podłożu - O tu! - Powiedział wyraźnie zadowolony, a potem wyciągnął swój miecz.
- Co Ty chcesz zrobić? - Zapytał zaciekawiony Mateusz - Po co Ci w ogóle broń?
- Jak to co, otworzyć - Po odpowiedzi Sirius wbił ostrze broni w szczelinę znajdującą się w podłożu.
Nagle ściana się rozstąpiła przed drużyną. Sirius schował miecz i powiedział - No chodźcie, nie marnujmy czasu - Po czym sam wszedł do obitego boazerią korytarza.
- Całkiem ładnie urządzone jak na dzielnice biedoty - Stwierdziła Aud.
- Owszem, Czerwonooki potrafi odwdzięczyć się za dobrze wykonane zadanie.
- Co on zrobił dla władcy? - Zapytał Ithorius
- Pozbył się lisza który grasował w okolicach miasta parę lat temu. - Odpowiedział wąpierz.
- To on?! - Spytała ze zdziwieniem Aud - Słyszałam, że po odebraniu nagrody zniknął, ale nie wiedziałam, że tak blisko.
- O tak blisko, uwielbia to miasto - Odpowiedział Sir - Nie wytrzymałby gdzie indziej dłużej niż rok, a tą dzielnice darzy wyjątkową sympatią, tu się wychowywał zanim przyjęli go paladyni.
- Mieszka sam? - Spytał Szerlok.
- Nie, kiedyś nawet miał żonę, ale umarła na nieznaną chorobę dwa lata temu, sam wychowuje i uczy walki oraz magii syna, Avenala, dotkniętego tą samą przypadłością co ja. - Odrzekł wampir.
- Jaką przypadłością? - Zapytała Aud.
- Nie ważne, o tam jest! - Sirius wskazał palcem na drzwi w których stał chłopak w wieku mniej więcej 15 lat. - Witaj Avenal! Gdzie ojciec?
- Sirius! Po-pomocy, oni go dopadli! - Krzyknął chłopiec
Drużyna podbiegła kawałek do chłopca, Aud zauważyła, że jest on ranny w rękę i ma nabitego sporego guza na lewej skroni. Zwróciła też uwagę na ubiór chłopca, nosił na sobie lekką skórzaną zbroje i do pasa miał przypięty dobrej jakości miecz jednoręczny oraz sztylet, na palcu wskazującym prawej dłoni miał pierścień identyczny jak ten należący do Siriusa.
- Pokaż to mały, nie zrobię Ci krzywdy - Powiedziała czarodziejka.
- Kim pani jest? - Spytał Avenal
- Chcę Ci pomóc - Powiedziała półelfka po czym zaczęła szeptać słowa zaklęcia leczącego.
- Avenal, co się tu stało? - Spytał wampir.
- Ostrzyłem miecz w swojej komnacie i nagle usłyszałem hałas z gabinetu ojca, pobiegłem tam z bronią w ręku i zobaczyłem dwóch zakapturzonych ludzi w maskach którzy szarpali się z nim, próbował się bronić ale odebrali mu miecz. Ogłuszyli go, zabrali broń i zaczęli uciekać, próbowałem go uwolnić, zaatakowałem ich, próbowałem ciąć jednego przez plecy, ale ostrze miecza zatrzymało się na jego płaszczu, potem on wyprostował rękę, a na jego palcach pojawiły się małe sztylety wyglądające jak pazury, ciął mnie nimi po ręce, a potem uderzył mnie w skroń, jedyne co pamiętam, to to, że wchodzili do tajnego przejścia prowadzącego do kanałów - Opowiedział Avenal.
- No skończone, ręka zdrowa - Powiedziała Aud, po czym zwróciła się z pytaniem do drużyny - Co teraz robimy?
- Ja bym chętnie poprosił Siriusa aby opowiedział nam o swojej przypadłości - Powiedział Mateusz.
- To na pewno konieczne? - Spytał Sir.
- Tak, chyba koniec ukrywania tego - Odpowiedział Włóczykij.
- Chyba masz racje - Sirius zdjął swój pierścień i zaczął przyjmować swoją wampirzą postać - Jestem prawdziwym wampirem, urodziłem się taki, a nie zostałem stworzony przez nekromantów, i co, mam nadzieje, że to nie przeszkodzi nam w uratowaniu mojego przyjaciela i innych porwanych, a jeśli nie żyją to w pomszczeniu ich...
|
4.04.2012
|
Elia stałą cichutko z tyłu, wsparta o ramię Ithoriusa. Upita, więc niegroźna. Widok krwi nieco wyostrzył jej zmysły, jednak gdy zobaczyła, jak ten mężczyzna rozpływa się i zamienia w coś dziwnego, straciła pewność, czy rzeczywiście tak się stało. W dodatku usłyszała słowo "wampir". Wampir, czy to czasem nie one lubują się w ludzkiej krwi? Trzeba stąd uciekać! Ale jak? Tu jest tak ciepło... Nagle rozległ się głos uczonego, głośny jak dzwon:
- Czy ktoś może tą cholerną kobitę ocucić?
|
14.04.2012
|
Prawdziwy wygląd Siriusa nieco zaskoczył zgromadzonych.
- Ha! Tak jak myślałem. – Wykrzyknął Mateusz.
- Nie ma czasu, nie ma czasu! Trzeba szukać Aliestera! – krzyczał w biegu Szerlok. Następnie pochylił się, wyjął swoją lupę i czołgając się po podłodze szukał śladów.
- To nie ma sensu, lepiej stąd pójdźmy, w taki sposób nic nie znajdziemy. – Stwierdziła Aud. – Nie chcę patrzeć na tego szaleńca, który turla się po podłodze.
- Racja, racja wyjdźcie z tego pomieszczenia, domu, ulicy! Robicie za dużo śladów i rozpraszacie zapachy jakie unoszą się w powietrzu.
- Phi!
Korzystając z chwili kiedy Pons rzucał się po gabinecie, Ithorius i Mateusz spróbowali ocucić nieznajomą kobietę.
Matkooo…. jak mnie boli głowa. Co ja teraz zrobię? pomyślała Selina.
- Baardzo panom dziękuję za holowanie mnnnie. – Bardzo wolno przemawiała Elia. – Przezz przypadek usłyszałam waszą rozmowę… Podobnoo zamierzacie rozwikłać zzzagadkę znikających ludzii. Ja, sskoro już z wami tutaj jestem, to mogę wam pomóc… Jeśli oczywiście tylko chcecie…
Wypowiedź Seliny przerwały okrzyki Szerloka:
- Mam! Mam! Znalazłem! Znalazłem, chodźcie tutaj szybko!
- Co znalazłeś? - Spytał się Sirius.
- Od samego początku nie podobał mi się lekki zapach ryb unoszący się w tym pomieszczeniu. Im niżej tym był on intensywniejszy. Zacząłem się, jak to Aud ujęła „turlać" po podłodze. Jedna par butów, ta z kwadratowymi noskami, zostawiła nikłe ślady po błocie. Wyraźnie było od nich czuć rybią woń, oczywiście może to też być smród kanałów. Chodź lepsza taka hipoteza niż żadna, a gdzie jest najwięcej ryb? – Na jednym oddechu wykrztusił Pons.
- Na Targu Rybnym niedaleko portu. – Stwierdził uczony. – Musimy ruszać lecz ta kobieta nie jest w stanie przejść dwudziestu kroków bez pomocy…
|
17.04.2012
|
- Klasyczny dylemat - zauważył Mateusz - czy pomóc szlachetnej damie, czy udać się w poszukiwaniu złoczyńcy...
- To nie dylemat. To mogły być nie tylko okolicy Targu Rybnego, ale i choćby Port Rybackiego - zauważyła Aud. Ponadto, myślę, że lepsze efekty dałoby przeszukanie samego mieszkania - może nie tylko olfaktoryczne ślady zostawili porywacze?
|
29.04.2012
|
Czy przeszukiwanie domu mogło im zaszkodzić? Raczej nie, dlatego ci bardziej skorzy do działania zaczęli przegrzebywać wszystkie katy mieszkania. Elia dochodziła już nieco do siebie, co znaczyło, że spędzili tu co najmniej parę godzin. Przez niewielkie okienko sączyły się pierwsze promienie słońca. Echwald otworzył jedną z szaf. Co chwilę przyglądał się jednak Siriusowi, w obawie, że może będzie chciał wyssać jego krew, czy co. Wiele słyszał opowieści o wampirach, więc tym bardziej był zaszokowany, gdy dowiedział się, że człowiek, obok którego siedział i rozmawiał, jest jakąś bestią. Oczywiście Sirius zdawał sobie chyba sprawę, że jest obserwowany i za każdym razem, gdy widział pobladłą twarz Echwalda, śmiał się cicho i krótko, co brzmiało jak ostrzegawczy syk i jeszcze bardziej przerażało uczonego. Mężczyzna nie mógł się więc skupić. Przeglądał kieszenie koszul, sprawdzał, czy nie ma nigdzie skrytek, ale nie znalazł nic ciekawego, co mogłoby wskazywać na powiązania owego LaVeya. Aud badała plamy krwi, szepcząc jakieś zaklęcia, a Elia stała i patrzyła. Kiedy się odezwała, było to jak uderzenie gromu. Zmąciła tą pełną skupienia ciszę.
- Tutaj chyba nic nie znajdziemy. Gorzej, jeśli ktoś znajdzie nas. Tutaj. Na przykład oni... - mruknęła, wskazując palcem na okienko. Gdy Echwald podszedł, by zobaczyć o czym ona mówi, był jeszcze bardziej wstrząśnięty.
- Paladyni! Co oni tutaj robią? Przecież rzadko zjawiają się w takich miejscach. Mówiłeś, że LaVey nie ma już nic z nimi wspólnego...
|
5.05.2012
|
- Był jednym z nich, ale nie zadają się z nim, mam złe przeczucia. - Powiedział wampir - Chyba ktoś próbuje nas wrobić.
- W co? - Spytał Ithorius - Chyba nie w porwania?
- Chyba jednak - Stwierdził Sirius - Słuchajcie, nie wiadomo czego chcą palladyni, jakby co to musimy kłamać, a jak się nie uda to może dojdzie do walki.
- Jestem gotów - Powiedział Szerlok i wyciągnął swój scyzoryk.
Nagle wszyscy usłyszeli śmiech, a śmiał się Avenal.
- Ciekawe ilu wrogów, hihi, tym uśmiercisz - Powiedział chłopiec próbując powstrzymać śmiech - Chodź zaprowadzę Cię do zbrojowni, dobiorę Ci jakąś stosowną broń.
- Po co?
- Aby Cię nie roznieśli po całym domu.
- Ale ja nie umiem walczyć.
- Lepszy jest kiepski wojownik z dobrą bronią, niż kiedy i wojownik i broń są kiepskie.
- Niech będzie, idziemy.
Szerlok i Avenal udali się do zbrojowni i po kilku minutach wrócili, Detektyw miał przypięty do pasa krótki rapier pięknej roboty, palladyni gdzieś znikneli, Elia powoli trzeźwiała, ogólnie wszystko zaczęło iść dobrze, aż do pewnego momentu...
|
8.05.2012
|
Moment ów nastał w momencie gdy momentalnie zjawili się dwaj panowie o smutnych minach. Panowie Ci rozejrzeli się po zgromadzonych i odrzekli:
- My po pana Ponsa...
Zdumione spojrzenia zgromadzonych wskazały im niechybnie Szerloka, który lekko zbladł.
- A więc to pan - jeden ze smutnych panów wykazał się spostrzegawczością - hrabina Schlochen nie jest zadowolona z tego, że mimo wzięcia zaliczki pan był łaskaw porzucić sprawę kurczaków. Hrabina kazała nam dostarczyć pana aby złożył pan wyjaśnienia...
- Żywy lub martwy - nadmienił drugi osobnik
- A zatem, woli pan po dobroci, czy może?... - tu niewysłowiona groźba zawisła w powietrzu
Pons popatrzył na swoją broń, potem na panów (przyzwoicie zbudowanych i dość wygadanych przyznać trzeba) następnie na towarzyszy i... rzucił się do ucieczki, rzucając broń. Panowie momentalnie rzucili się w pościg, ale jakie rezultaty przyniósł trudno było się domyślić - szybko zniknęli w zaułkach dzielnicy biedoty. Towarzysze Ponsa nie zareagowali - działo się to tak nagle i szybko no i było lekko surrealistyczne, że aż lekko otępiające Palladyni również byli zaskoczeni, choć może bardziej faktem, że grupa osób kręci się po mieszkaniu Aliestera. Jednak, zgodnie z zasadami Zakonu grzecznie podeszli i przedstawili się
- Jesteśmy Igor, oraz Venzel z Zakonu Palladynów. Wysłano tu nas, gdy tylko dowiedziano się o porwaniu Aliestera LaVeya, niegdyś członka Zakonu...
- Węszyć - przerwał Sirius lekko rozbawiony
- My nie węszymy - w głosie Venzela czuć było dumę - ale chcieliśmy sprawdzić pewną hipotezę...
Ciekawskie spojrzenia zogniskowały się na przybyszach.
- Mianowicie, że wszystkich porwań dokonano w odległości nie większej jak 100 łokci, od najbliższego wylotu kanału...
|
11.05.2012
|
Ciekawe - Stwierdził Sirius - Mam pytanie oświeceni wojownicy, od kiedy to palladyni wykonują zadania na zlecenie szlachty?
- My... No... - zaczął mamrotać Venzel.
Sirius uśmiechnął się i wskazał palcem w dół.
- Masz coś na bucie Venzelu. - Powiedział wampir.
Palladyn spojrzał swój but, a w tym samym momencie nosferat uderzył go pięścią w skroń, palladyn stracił przytomność. Igor rozprostował dłonie, a na jego palcach pojawiły się sztylety, przebrany porywacz już miał ciąć wąpierza po gardle, ale Aud szybko zareagowała. Zaklęcie Uderzenie Umysłu sprawiło, że wróg nagle złapał się za głowę nie mogąc nic zrobić. Mateusz wykorzystał okazję i zdzielił wroga kosturem w głowę. Kolejny przeciwnik padł na ziemię nieprzytomny.
- To może zwiążemy ich, a jak się ockną to przesłuchamy? - Zapytała Aud.
|
12.05.2012
|
Mateusz szybko udał się w głąb mieszkania. Po chwili pojawił się z powrotem niosąc w rękach solidną linę. Towarzysze prędko związali dopiero co ogłuszonych przeciwników.
-Póki oni nam nie zagrażają - Włóczykij spojrzał na przebierańców - Może byśmy coś zjedli.
-Umieram z głodu. - przyznał Sirius.
Mateusz cofnął się o krok i z uśmiechem na twarzy odrzekł:
-Trzymaj się z dala od moich żył.
Zdawkowy śmiech przetoczył się przez grupę...
|