Gorące Dysputy

Pędzel i grafit - sztuki wizualne - "Czy sztuka nowoczesna ma w sobie sztukę?"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Pędzel i grafit - sztuki wizualne > Czy sztuka nowoczesna ma w sobie sztukę?
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Vandergahast

Żywiołak Piwa Vandergahast

28.12.2006
Post ID: 6887

W tym niewiele może mówiącym temacie chciałem poruszyć problem tego co teraz nazywa się sztuką nowoczesną, postmodernistyczną, pop-artem i innymi skomplikowanymi, niedawno ukutymi nazwami, które nic mi nie mówią, ale i bez znajomości ich znaczenia pozwalają swoje owoce uważać za zwyczajny prostokąt na białym tle bądź też szmirę. Nie mam na celu obrażać kogolowiek, raczej pobudzić do dyskusji, do próby wyznaczenia granic, do odzielenia tego, co jest stojącym w muzeum pustym stołem z jakimś wymyślnym podpisem, od fotografii Spencera Tunicka (to ten od zdjęć masy nagich ludzi) czy rzeźb Jana de Weryha-Wysoczańskiego.

Islington

Mistrz Islington

28.12.2006
Post ID: 6888

Byłem dwa lata temu na wystawie Picassa. Były tez tam wystawione prace autorów nawiązujących do głównego przedstawiciela kubizmu.
Stoje przed obrazem, na białym tle narysowany czerwony i zielony prostokąt. Wytłumaczenie pani przewodniczki: "Jest to japoński artysta, który wzorował się na Picassie, bo lubil on zielony i czerwony"
Zbulwersowało mnie to mocno, jednak po prostu wróciłem do sztuki bardziej artystycznej.

Jeśli chodzi o sztukę nowoczesną, to ciągle mam wrażenie, że wszyscy starają się albo odkryć coś nowego (i tu wielkie brawa), albo zaszokować i zbulwersowac. Nie wiem, czy wystawianie pisuaru w galerii, choć nie narusza mojego dobrego smaku ma jakikolwiek sens.

Jednak są i dobre pomysły współczesne. Była taka wystawa, na której wszystkie przedmioty były powiększone do ogromnych rozmiarów. Wszystkiego można było dotknąć. Powspinać się na sedes i poleżeć na ogromnym łóżku otoczonym szczeblami. Cel tego był prosty:
Uzmysłowić dorosłym jak dziwny jest świat widziany oczami małego dziecka.

Pomysł był świetny, wykonanie również, a dorośli uczyli się poprzez zabawę. To jest własnie sztuka!

Greenman

Greenman

29.12.2006
Post ID: 6903

No właśnie czy istnieją granicę sztuki konceptualnej. Swego czasu spędzałem mnóstwo czasu w Tate Modern. Było tam takie coś (bo nie wiem czy można to nazwać performance, sorry ale dla mnie to za dużo), mianowicie film video jak "artysta" rzucał własnym gównem w kamerę. Cieszyło się to nadzwyczajną popularnością, jak zauważyłem, w większości, klas męskich z końca szkoły podstawowej i początku liceum, bez wyjątku w koszulkach reprezentacji Anglii. To mieli niezwykły koncept.

Islington

Mistrz Islington

29.12.2006
Post ID: 6924

Heh, bylem na wystawie w Warszawskiej "Zachecie", byly tam fotografie Wojaczka, które uważam za świetne. Teraz również się takie wykonuje, jednak techniką komputerową, a on, jak wiemy radził sobie bez tego sprzętu.

Jednak zestawiony z różnymi przepięknymi pracami modernistycznymi, które czasem wręcz powalały byl jeden film, na ktorym jeden pan, ktory byl nagi co jakis czas malowal kilka kresek na swoim ciele, potem wiazal supel na linie i kladl ja na drewnianym pienku, mowiac przy tym pewne slowa (nie tak istotne, jednak nie pamietam ich)

Stwierdzam, ze taki modernizm nie odpowiada mi zupelnie, choc, moze znajdzie sie ktos innego zdania?

Infero

Infero

4.01.2007
Post ID: 7023

Uwielbiam Picasso.

W każdej epoce znajdzie się jakiś artysta który szokował, ale to, co się dzieje dzisiaj to paranoja. Ludzie już sami nie wiedzą co jest kiczem a co sztuką, ale miejmy nadzieje, że zostanie w pamięci to, co nas czegoś nauczyło, czymś na prawdę zachwyciło a nie tylko zaszokowało lub zbulwersowało.

Ps. U nas kiedyś policja zabrała pewnych pseudo artystów z rynku – rodzice się gorszyli nie mówiąc już o dzieciach.

Darkena

Darkena

6.01.2007
Post ID: 7037

Nie znoszę Picassa :P.

Infero:
Ps. U nas kiedyś policja zabrała pewnych pseudo artystów z rynku – rodzice się gorszyli nie mówiąc już o dzieciach.

Happening? Koleżanki z mojej klasy chciały coś takiego zrobić, tylko nie miały pomysłu :). Dla mnie happeningi artystyczne to lekka głupota. Nic innego, jak chełpienie się swoją innością przed resztą społeczeństwa i pokazanie kim to się nie jest. Takie wystąpienia są przeważnie gorszące, chociaż bywają i ciekawe, np. gdy w Rzeszowie odbywało się odsłonięcie pomnika autorstwa Józefa Szajny to dookoła monumentu latały obłąkane postacie ze sztuk tego człowieka (bo poza faktem, że był artystą, zasłynął również, jako autor paru przedstawień i oryginalnej scenografii). Postacie odgrywane przez rzeszowskich aktorów krzyczały: Szajna, Szajna!, po czym podpaliły materiał, którym nakryty był pomnik i tak odbyło się jego odsłonięcie :). Psychodeliczne, ale bardzo fajne.

Infero:
Ludzie już sami nie wiedzą co jest kiczem a co sztuką

Wiąże się to w dużej mierze z nieobyciem młodzieży ze sztuką. Teraz jeśli uczeń z gimnazjum pochwaliłby się, że chodzi do teatru, na operę bądź do muzeum wzięto by go za sztywniaka i nudziarza, za to kręcenie tyłkiem na ekranie do teledysku 50Cent`a przez cycatą szkapę jest dla nich czymś pięknym i wartym dużo więcej niż np. obraz Panka. Wychowanie społeczeństwa ma bardzo duży wpływ na zatarcie granicy między wysmakowanym artyzmem a kiczem. Ja miałam to szczęście, że kontakt ze sztuką wyższych lotów mam od maleńkości, ponieważ w mojej rodzinie można znaleźć paru malarzy, grafików i fotografów więc potrafię zobaczyć różnicę w moim sposobie podejścia do tematu a stosunkiem dzieci przekonywanych, że słodka gipsowa figurka zielonego aniołka z kwiaciarni jest piękną rzeźbą. W tym momencie to nie jest tylko i wyłącznie wina artystów. Poza tym też trudno jest o jednoznaczną opinię co do sztuki i kiczu. Gdyby przed dwiema osobami ustawić krzesło o nierównych proporcjach, powyginane i wydłużone, to jeden krzyknie: jaka fantastyczna kompozycja!, a drugi: ale chała. Sztuką jest to, co chcemy indywidualnie odbierać, jako sztukę.

Isli:
Heh, bylem na wystawie w Warszawskiej "Zachecie", byly tam fotografie Wojaczka, które uważam za świetne. Teraz również się takie wykonuje, jednak techniką komputerową, a on, jak wiemy radził sobie bez tego sprzętu.

Byłam kiedyś moją klasą na wystawie pokonkursowej "Foto-odlot", na której znajdować się miały fotografie z całego świata. Był z nami nasz profesor od foto. Przed wystawą spytałyśmy się go, dlaczego nie bierze w tym konkursie udziału. Powiedział, ze jak dojdziemy na miejsce to same się przekonamy. Okazało się, że prawdziwi fotografowie dawno przestali interesować się tym konkursem. Teraz spokojnie można go nazwać "Photoshop-odlot". Pełno tam grafiki komputerowej, a prawdziwe zdjęcie widziałam tylko jedno (!) i to tak się wyróżniało między resztą, bo pozostałe były do siebie tak naprawdę strasznie podobne mimo, że różnych artystów z różnych kontynentów, także pełen szacun. Prace robione techniką komputerową mają to do siebie, że twórca jest bardzo ograniczony. Bo mimo posiadania mnogości dostępnych w programie bajerów, masek, filtrów i innych takich to jednak zaplecze artystyczne kiedyś mu się kończy...większość z tych prac, które tam widziałam bez problemu mogłabym wykonać sama, ale nie zrobiłabym tego, żeby się nie błaźnić :P. Np. była fota drzewa rosnącego wśród trawy i artysta zrobił tylko coś takiego, że warstwami w photoshopie pomalował trawę na fioletowo, drzewo na pomarańczowo, a niebo na bodajże zielono. Nie policzę, ile razy bawiłam się w ten sposób na kompie :P. Takie prace mogą być fajne, ale na ogólnoświatowy konkurs to bym ich nie wysłała :P.

(wkurzają mnie te niedziałające tagi...po cholerę było zmieniać z tych działających na dawnym forum)

Islington

Mistrz Islington

19.01.2007
Post ID: 7381

Ja również nie jestem zwolennikiem photoshopa, ucząc się go w szkole miałem za zadanie znaleźć sobie zdjęcie i "pobawić się" jego funkcjami.
Więc znalazłem z kolegą dwa zdjęcia, on obrobił jedno, ja drugie, pocięliśmy, wkleiliśmy, zmieniliśmy kontrast, troszkę ubarwień kolorów i wyszło całkiem niezłe zdjęcie mojej nauczycielki polskiego z jednym z uczniów z pierwszej klasy.

Opowiastka prosta, co z niej wynika?
To była moja pierwsza styczność z photoshopem i choć wiem, że ten program ma dużo większe możliwości to jestem równocześnie świadomy, że opanowanie go to dla wielu ludzi pestka.

Z drugiej strony, chyba dobre zdjęcia pojawiają się tylko na tapetach komputerów i komórek, no i na wystawach world press photo, czy national geographic.
A jak to jest z cyfrówkami?
Jesteście ich zwolennikami, czy przeciwnikami?
Oczywiście nie chodzi o funkcjonalność tylko o robienie zdjęc ładnych, artystycznych i niepowtarzalnych.

Greenman

Greenman

20.01.2007
Post ID: 7393

Od połowy podstawówki miałem to szczęście że posiadałem Canona A1, piękny sprzęt, kamera roku 1979, długo niedościgniony ideał. Co prawda w początkach lat 90-tych nieco przebrzmiały, ale mi wiernie służył aż do 2006 roku (od jakiegoś czasu, znaczy od wyprawy zima kajakiem po rzece, zaczął oszukiwać światłomierz). Byłem oczywiście zdecydowanym przeciwnikiem cyfry, sądząc że analog to jedyna droga do wykazania się na polu black&white. Miałem swoje ulubione klisze Ilforda, ciemnię i oczywiście mnóstwo nie wywołanych pozytywów (z braku czasu). No i stało się staff z ciemni i obiektywy canona oddałem w poczet ceny i zakupiłem Nikona D70. I wiecie uczę się szybciej niż dotychczas i ogólnie jestem zadowolony, przede wszystkim z oszczędności czasu, śmielej używam migawki, więcej eksperymentuję z przesłona i korekcja ekspozycji i ogólnie jest ok. Co do photoshopa, to oczywiście korzystam, ale odkryłem że nie robie nic więcej co robiłem w ciemni. Odbiło sie to tylko pozytywnie na czasie i koszcie i właściwie jakości (bom amator samouk). To co robie to jedynie przerzucam na mono, majstruję przy kontraście, barwach (czyli jakbym dobierał kolor papieru), ramkach (czyli uproszczona obróbka ostateczna). W sumie zmianę uważam za pozytywną. Tylko te kamery zmieniajace się w zastraszających tempie, nie wiesz czy warto ładować kasę w sprzęt, który dezaktualizuje się w pół roku. No ale cóż postęp.

Darkena

Darkena

27.05.2007
Post ID: 15996

Isli

Opowiastka prosta, co z niej wynika?
To była moja pierwsza styczność z photoshopem i choć wiem, że ten program ma dużo większe możliwości to jestem równocześnie świadomy, że opanowanie go to dla wielu ludzi pestka.

Do tej pory byłam samoukiem i powiem tyle: opanowanie najbardziej podstawowych podstaw PS to faktycznie pestka, jednak 5 lat mojej samodzielnej penetracji tego programu nie dało mi tyle doświadczenia, co rok spędzony z tutorialami oraz książkowymi i filmowymi kursami.

Żeby opanować funkcje przydatne do zabawy i podstawowej obróbki zdjęć dla pojętnego użytkownika (mającego do czynienia wcześniej np. tylko z Paint`em) wystarczą 2 tygodnie. Do pracy zawodowej potrzebne są lata ćwiczeń, a i tak człowiek czuje niedosyt, jakby nie poznał jeszcze wszystkiego. Bo tak prawdę mówiąc przypuszczam, że nawet twórcy PS nie są w stanie używać pełnych możliwości programu. Jest to twór tak złożony, że często aż ogranicza.

Nieraz przy zdjęciach obrabianych komputerowo, mających ten sam temat nie jestem w stanie rozróżnić, która fota jest innego autora. A dlaczego? Poprostu takie fotografie wyglądają łudząco podobnie do siebie. Często dzieje się tak, że twórcy używając tych samych funkcji i efektów nie dają nic od siebie. Wychodzi z tego powyklejany, nic nie warty colage, przy którym mam wrażenie, że autor bardziej chciał się popisać umiejętnościami i opanowaniem programu, niż zrobieniem dobrej foty. Oczywiście sama używam obróbki fotograficznej, jednak staram się zmniejszyć ingerencję PhotoShop`a do minimum, żeby oglądający mógł bardziej skupić się na treści, niż na tym: co ona zrobiła, że to wygląda tak, a nie inaczej, a spotykałam się z takim zjawiskiem na profesjonalnych wystawach "fotografii" (fotografia w cudzysłowiu, bo oglądając takie wystawy zmieniłabym tytuł na grafikę komputerową).

Isli

Z drugiej strony, chyba dobre zdjęcia pojawiają się tylko na tapetach komputerów i komórek, no i na wystawach world press photo, czy national geographic.

Poprawka: na wystawach World Press Photo oraz National Geographic pojawiają się TYLKO najlepsze na świecie zdjęcia. Fotografie speców, którzy potrafią rzucić wszystko, pojechać na pół roku do Amazonii, wrócić na tydzień do domu i następne pół roku spędzić na Antarktydzie. Przez owe pół roku w Amazonii fotograf wycyka np. 100 klisz po 50 zdjęć i z nich wszystkich wybierane są, dajmy na to 3 najlepsze.

Ale w życiu jest podobnie. Każdy, kto robi sporo zdjęć ma parę perełek na 200 przypadkowych fotek. To normalne, że nie wszystko wychodzi.

Poza tym często, żeby zrobić dobre zdjęcie trzeba non stop chodzić z aparatem uwieszonym na szyi, gotowym do użycia w każdej chwili. Jak dla mnie - osoby, która nigdy nie zostanie fachowcem w tych sprawach to strata czasu i pieniędzy :P.

(A co do komórek i ekranów komputerów: większość z tych super zdjęć, które widziałam na telefony przyprawia mnie o ból zębów :/. Już lepiej na tym polu sprawdzają się desktopy, choć i tak często zdarzało mi się spotkać z chłamem, który próbował udawać sztukę).

Isli

A jak to jest z cyfrówkami?
Jesteście ich zwolennikami, czy przeciwnikami?
Oczywiście nie chodzi o funkcjonalność tylko o robienie zdjęc ładnych, artystycznych i niepowtarzalnych.

Dla mnie cyfra to super rozwiązanie. Mniej kasy na marne, mniejsze prawdopodobieństwo, że zdjęcie nie wyjdzie, a my tego nie zauważymy. Poza tym właśnie wyświetlacz, który pokazuje nam obraz taki, jaki będzie efektem końcowym (wizjery w aparatach analogowych lub lustrzankach nigdy nie są idealne; zawsze przesuwają obraz, ale jest to związane z optyką i, niestety - nie do poprawienia). Tryby ekspozycji, filtry i to wszystko bez konieczności zmiany kliszy. Oczywiście pojawienie się cyfry spowodowało powstanie grupy tandeciarzy, którzy fotografując liścia w trybie makro uważają się z góry za wielkich artystów. I w tym miejscu plus dostają lustrzanki, do których obsługi człowiek musiał mieć jeszcze "to coś". Artystyczną duszę i zmysł przewidywania, żeby wiedzieć, że dany efekt wyjdzie, lub nie.

Poddam tu pewną historię: w studiu fotograficznym miała się odbyć profesjonalna sesja jednego z najsłynniejszych i najlepszych fotografów na świecie. Od rana trwały przygotowywania: swiatła, wystrój, modelkę malowano i czesano parę godzin. Wszyscy ze zniecierpliwieniem czekali na fotografa. Chcieli zobaczyć, jak to wygląda, jak robi się zdjęcia najlepsze na świecie. Gość wreszcie przyszedł. Rzucił okiem na studio, włączył jeden reflektor, a drugi przesunął o parę cm po czym również włączył. Następnie podszedł do aparatu i bez zastanowienia nacisnął spust migawki, po czym zabrał się do odejścia. Ekipa była w szoku. Ktoś podbiegł do fotografa i zapytał: "jak to? Skończyłeś już? Tylko jedna fota?". Na to facet odwrócił się, uśmiechnął i powiedział: "zobaczysz, że wyjdzie", po czym zniknął za drzwiami. Tydzień później sprzedał tę fotografię za 10 000 $ :).

Greenman

Tylko te kamery zmieniajace się w zastraszających tempie, nie wiesz czy warto ładować kasę w sprzęt, który dezaktualizuje się w pół roku. No ale cóż postęp.

Jak dla mnie najważniejsze jest, żeby być zadowolonym ze swojego sprzętu. Widziałam Twój aparat i gdybym miała taki, to trzymałabym, jak skarb, broniła, jak niepodległości i nie zamieniła na żaden inny :). Nawet, jeśli zmienią się wejścia do kompów (co raczej nie nastąpi w ciągu najbliższych 10 lat) to i tak pojawią się przejściówki, więc nie ma się czym martwić.

Greenman

Greenman

1.06.2007
Post ID: 16131

Co do dezaktualizacji sprzętu, to jednak widzę różnicę i to tą która mnie najbardziej boli. Chodzi mi o martrycę. Przy większym powiększeniu widzę piksele. Choć właściwie nie wiem czy to nie problem pracy na plikach jpg i czy nie powinienem przejść na pliki nikona, które nie tracą na jakości zdjęcia podczas każdego zapisu.
hmm no i cieszę że ci się podoba, jednak myślę że me dziecię nieco za grube, znaczy ciężkie, ewidentny plus w nikonie to wspaniały obiektyw (doskonała optyka i cicho chodzi).

Samuel

Samuel

5.06.2007
Post ID: 16208

Zdjęcia, które kłamią

W celach propagandowych, dla udramatyzowania kadru lub po prostu dla lepszego efektu. Jest wiele powodów, by zmanipulować zdjęcie.

Fotoreporter poznańskiego odddziału "Gazety Wyborczej" Piotr Skórnicki stracił dwie przyznane mu wcześniej nagrody w konkursie fotograficznym Grand Press Photo. To kara za to, że cyfrowo rozmnożył ptaki na swoim zdjęciu. Dziennikarz stracił też pracę, gdyż według szefa działu foto "Gazety" Piotra Wójcika przesyłając zmanipulowane zdjęcie do redakcji, okłamał czytelników. Ale podobne fałszowanie zdjęć ma długą tradycję w historii prasy. (Jacek Romanowicz)

Newsweek 21/2007

Polecam ten numer Newsweeka, choćby dla zobaczenia przykładowych manipulacji zdjęć.

Darkena

Darkena

15.06.2007
Post ID: 16451

Tak apropos to gość od foto opowiadał nam, że fotografowie National Geographic nigdy nie kadrują zdjęć, ani nie poddają ich obróbce komputerowej. Któregos dnia puścił nam film o ludziach pracujących dla tego magazynu. Potem ponaśmiewałyśmy się wszystkie z naszego profesora, bo na filmie ewidentnie było widać, jak goście majstrują w PhotoShop`ie, żeby zlikwidować na zdjęciu słup wysokiego napięcia stojący przed lasem :P.

Moandor

Strażnik słów Moandor

27.08.2007
Post ID: 18616

Nie wiem dokładnie, co określacie mianem 'sztuki nowoczesnej', mgliście się domyślam. Wrzuciłem w google na chybił trafił spojrzałem na kilka obrazów. Jakie to brzydkie, brrr. klik

Zdecydowanie nie jestem miłośnikiem sztuki nowoczesnej. Już do działu rzeźba wolałem nie spoglądać. Może okrzykniecie mnie bezguściem pozbawionym wrażliwości artystycznej. Jednak zdecydowanie wolę popatrzeć na obraz przedstawiające domek nad jeziorem o zachodzie słońca niż na jakieś dziwadła.

Rzeźby starożytnych Greków, Rzymian są ładne, dzisiejsze rzeźby...

Mam tylko dwie kategorie dla dzieł sztuki, albo mi się podobają, albo nie. Na walorach artystycznych się nie znam. Chwalona przez profesorów sztuki rzeźba może nie wzbudzać we mnie żadnego podziwu a przeciętnie namalowany pejzaż, jeśli trafi w me gusta, jak najbardziej.

Darkena

Darkena

2.09.2007
Post ID: 18855

Nasuwa mi się na myśl zdanie wypowiedziane niegdyś przez moją kuzynkę:

"Sztuka dwudziestego wieku sprawiła, że ludzie przestali chodzić do muzeum"

Crux

Crux

3.09.2007
Post ID: 18885

Zgadzam się z ostatnim postem. Co jest tak w ogóle fascynującego w jednej czarnej linii podpisanej "Kreska ołówkiem numer jakiś tam"? Link Moandora mnie załamał, że nie wspomnę a astronomicznych sumach za to "coś".

PS Przypomniała mi się rzeźba z USA "Mój słodki Jezu"- Chrystus zrobiony z czekolady.

Takeda

Takeda

3.09.2007
Post ID: 18909

Chciałem w tym miejscu zacytować Vonneguta z "Trzęsienia czasu" (oj, byłoby trochę pisania), jednak po szczegóły odsyłam zainteresowanych do wyżej wymienionej książki, ujmując rzecz w wielkim skrócie jest on zdania, (które po namyśle całkowicie popieram) że sztuką jest to co każdy z nas uważa za nią, nie istnieją jakieś sztywne ramy i kanony, jest to pojęcie bardzo indywidualne, dla jednego będzie to ten nieszczęsny czarny kwadrat na białym tle, dla innego "Panorama Racławicka", a dla kogoś innego fotografia psiej kupy w śmietniku. Odbiór tego co zwykle nauczono się nazywać sztuką jest bardzo osobisty i polega między innymi, na próbie zrozumienia autora i nawiązania z nim jakby duchowego dialogu, jeśli się to udaje, można to nazwać sztuką, jeśli nie to cóż dzieła odchodzą w zapomnienie, być może jeszcze kiedyś zostaną odkryte na nowo...

Moandor

Strażnik słów Moandor

5.09.2007
Post ID: 18948

Takeda

...że sztuką jest to co każdy z nas uważa za nią, nie istnieją jakieś sztywne ramy i kanony, jest to pojęcie bardzo indywidualne, dla jednego będzie to ten nieszczęsny czarny kwadrat na białym tle, dla innego "Panorama Racławicka", a dla kogoś innego fotografia psiej kupy w śmietniku.

Jednak jakieś granice istnieją. Sztuka jest pojęciem indywidualnym, ale do pewnego stopnia. Jakieś normy estetyczne obowiązują. Za przeproszeniem, gówno nie ma nic wspólnego z estetyką. W czarnych kwadratach także nie widzę niczego pięknego. Na szczęście 'sztuka nowoczesna' nie wyparła sztuki dawniejszej i się na to nie zanosi.

Takeda

Takeda

9.09.2007
Post ID: 19093

A od kiedy Moa to sztuka ma być estetyczna? Sielsko i miło dla oka do obrzydzenia to w scenkach rodzajowych, świat jest brutalny, więc "krwawe" rzeczy też mają rację bytu, wystarczy spojrzeć na nagradzane zdjęcia, większość to obrazy wojny i innych nieszczęść, w dzisiejszych czasach wszystko musi szokować, inaczej się nie przebije na szersze forum, więc pewnie doczekamy się jeszcze tych śmietnikowych tworów.

Moandor

Strażnik słów Moandor

11.09.2007
Post ID: 19119

Takeda

A od kiedy Moa to sztuka ma być estetyczna?

Dla mnie sztuka jednoznacznie kojarzy się z estetyką, nie wyobrażam sobie rozdzielania tych pojęć. W końcu dlaczego uczelnie artystyczne nazywają się Akademiami Sztuk Pięknych?

Zapewne nie zrozumiem nigdy sztuki współczesnej, bo gdy jedni się zachwycają nad takim 'dziełem', wymieniają jakie ma walory artystyczne, co sobą reprezentuje, ja nie widzę w tym nic pięknego. I tak pewnie pozostanie.

Przykład, dzieło Picassa - klik. Ja nie widzę w nim nic pięknego. A wy?

A taki obraz bym z chęcią powiesił na ścianie (to przykład, pierwszy z brzegu) - klik.

Islington

Mistrz Islington

11.09.2007
Post ID: 19135

Widzisz Moa i tu trafiamy na odwieczną prawdę, estetyka się zmienia z czasem. Kiedyś była to proporcja głowy do tułowia, potem dokładność i precyzja, potem wrażenie itd.

Bardzo się dziwie, że przytaczasz przykład Picassa, który absolutnie nie razi moich zmysłów estetycznych. Po drugie, nie są to jakieś plamy
na płótnie - dokładnie widać to co obraz miał przedstawiać.
Zresztą kreski Picassa podobają mi się bardziej niż sposób malowania impresjonistów.

Co do twojego polecanego obrazka, jak bardzo lubię żaglowce, to wolałbym powiesić sobie zdjęcie jednego, a nie obraz.
Takich rzeczy jest mnóstwo, choć zgadzam się ze stwierdzeniem, że nie jest to wcale łatwe!

Jednak nie znoszę turpistycznej sztuki, nawet jeśli została pięknie wykonana.