Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "Książka jako prezent?"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > Książka jako prezent?
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Moandor

Strażnik słów Moandor

22.12.2006
Post ID: 6760

Czy książka jest dobrym prezentem?

Na Mikołajki w niektórcyh szkołach jest taki klasowy zwyczaj dawania sobie nawzajem prezentów. Do pudełka wrzuca się kartki z nazwiskami wszystkich osób, potem następuje losowanie. Wylosowanej osobie kupuje się prezent. Zwyczaj ten istniał, gdy kończyłem podstawówkę, istnieje także obecnie w gimnazjum w mojej miejscowości. Nie pamiętam jednak, aby kiedykolwiek ktoś dostał z tej okazji książkę w darze. Ponoć dostać albo podarować komuś książkę to teraz obciach, przynajmniej w gimnazjum.

Jednak z drugiej strony, gdy wchodzę przed świętami do księgarni i widzę ten ogrom ludzi po niej buszujących, czuje pewien optymizm. Dla niektórych jest to być może jedyna okazja, aby zobaczyć jak wygląda księgarnia od wewnątrz.

Zatem jakie jest Wasze zdanie? Dobry pomysł czy obciach sprezentować bliskiej osobie mały prostokącik książką zwany?

Eru

Eru

22.12.2006
Post ID: 6764

Bardzo dobry. Wspaniały wręcz. Oczywiście
Sam dostałem w podstawówce ze dwa razy książkę ;)
W gimnazjum jednak dostawałem co innego, bo osoby które mnie miały, miały nikłe pojęcie o książkach ;)
Jednak książka na prezent mikołajkowy średnio się nadaje, z jednago, największego powodu: cena. U mnie w klasie limit był 20 zł. Rzadko trafiają ksiązki, które są dobre i kosztują tylko 20 zł, no chyba że zagladamy do antykwariatu, ale to z kolei tak trochę głupio dawać coś używanego.

Natomiast na prezent czysto gwiazdkowy - bardzo dobra rzecz, szczególnie, że zwykla zna się mniej-więcej gusta obdarowywanego(inaczej niż w klasie).

MiB

MiB

23.12.2006
Post ID: 6792

Witam!

Książka jako prezent jest zdecydowanie dobrym pomysłem. Jednak zgadzam się z Eru - nie na klasowe mikołajki, gdzie limit pieniężny zazwyczaj skutecznie blokuje zakup ciekawej pozycji.

W tym roku obdarowałem książką 3 osoby. Co ciekawe, w wypadku jednej z nich kupiłem książkę na czuja - nie kojarzyłem zarówno autora jak i tytułu, jedyne co wiedziałem, to to, że leży koło Paulo Coelho, a autor dostał za nią nobla (nie, nie pamiętam tytułu :P).
Wszyscy obdarowani dardzo się ucieszyli z prezentów :)

Pozdrawiam

DruidKot

DruidKot

23.12.2006
Post ID: 6793

Witam,

Dobry, o ile wie się, że osoba, której dajemy książkę jeszcze jej nie czytała i podejrzewamy, że może się jej spodobać. Ryzyko powtarzalności prezentu jest paradoksalnie dość duże.

A jeśli chodzi o Mikołajki klasowe to IMHO nie tyle bariera cenowa (chociaż jeśli przyjmowaliście 20 złotych, to faktycznie jest ona dość znaczna ;)), co taka, że w wieku szkolnym niewiele osób czyta książki.

Mówisz, MiB, że kupiłeś trzy książki jako prezent. Zdradzisz może, jakie były te dwie, których tytułu nie zapomniałeś? [bo nie zapomniałeś, prawda? :D]

Pozdrawiam,
DruidKot

MiB

MiB

23.12.2006
Post ID: 6795

Terry Pratchett - "Piąty elefant" i jeden tom z cyklu opowieści o muminkach autorstwa Tove Jansson :) (wszyscy obdarowani mieli ponad 19 lat :P).

Pozdrawiam

Moandor

Strażnik słów Moandor

24.12.2006
Post ID: 6803

Zawsze uważałem książki za prezent podwójnie wartościowy. Patrząc z czysto materialnego punktu widzenia jest przedmiotem dawanym bliskiej osobie, tak samo jak biżuteria, kosmetyki, odzież, zabawka czy co tam jeszcze daje się bliskim na święta. Jest symbolem przyjaźni, miłości, pamięci, etc.

Ale prawdziwa wartość książki to nie te 30 zł, które na nią przeznaczyliśmy. Prawdziwa wartość tkwi w jej wnętrzu, to wspaniała przygoda ukryta na jej kartach, która czeka na obdarowanego, gdy tylko rozpocznie lekturę.

W pewnym sensie jest to prezent, który, aby w pełni się nim cieszyć, należy podwójnie rozpakować. :)

Vandergahast

Żywiołak Piwa Vandergahast

24.12.2006
Post ID: 6805

Każdy prezent jakoś tam wobec dającego go zobowiązuje. Sweterek trza choć raz założyć, film obejrzec, książkę przeczytać. Także ze sporego oddalenia patrząc, dając komuś książkę wpływamy na poziom naszego społeczeństa i przycznyniami się do polepszenia świata jako takiego. Zgadzam się z Moa, że książkę jako prezent trzeba podwójnie rozpakować. I z resztą przedmówców, że jednak jest to prezent którą się zna trochę bliżej i wie co ją zainteresuje. A odnośnie prezentów mikołajkowych, to korciło mnie zawsze że najmniej czytającej osobie w klasie dać książkę, ale nigdy jej nie wylosowałem. No i oczywiście raczej by jej nie przeczytała, więc dwanie jej mijałoby się z celem. Ale jest w człowieku czasem chęć zmiany innych na lepsze, albo przekazania im tego czego własnymi słowami wyrazić sie nie da. Wtedy książka jest najlepszym rozwiązaniem. Sam 2 kupiłem w ramach prezentów :]

Grenadier

Kanclerz Grenadier

24.12.2006
Post ID: 6806

Wszystkimi kończynami potrafiącymi pisać podpisuję się pod tym. Zdecydowanie dobry. A nawet bardzo dobry.
Obdarowany przynajmniej przejrzy spis treści, jeśli to coś naukowego, albo zapozna się ze streszczeniem czy recenzją na obwolucie, bo teraz każda pozycja to ma. Nawet jeśli nie przeczyta zawartości, to może coś mu we łbie zostanie i kiedyś do tego wróci. Kropla drąży skałę i książki kupować na prezenty trzeba. Sobie kupiłem już kilka (a do tego hirków... ) plus kilka dla przyjaciół. Zawsze zaczynam od księgarni.

A tak poza tym Wszystkiego Dobrego :)

Greenman

Greenman

28.12.2006
Post ID: 6865

Także za, definitywnie za. W ogóle w tym roku zdałem sobie sprawę że 3/4 zakupów zrobiłem w jednym sklepie (księgarnia) licząc z płytami. I właściwie to też książki dostałem i jestem z tego bardzo szczęśliwy. Wszystkie trafione.

Infero

Infero

29.12.2006
Post ID: 6913

Oj te prezenty. W swoim życiu dostałam dwa, może trzy razy książki pod choinkę. Pierwszy raz był to „Pingwin Pik-Pok” i miałam z 6,7 lat – przeczytałam od razu. Drugi raz była to Trylogia Sienkiewicza. Jedenastoletnia dziewczynka skrzywiła się, ale podziękowała rodzicom. Książki wylądowały na kilka lat na półce, po ówczesnym połknięciu przez rodziców. Za rok dostałam „Lalkę”- mama wcześniej się do niej zabrała niż ja. Nigdy więcej nie dostałam książek (nawet kucharskich). Moi bliscy wychodzą z założenia, że jak co miesiąc robię zakupy w księgarni, to mi książek nie trzeba kupować. O jakże mylny pogląd!
Samej czasem zdarza mi się sprezentować książkę, ale przed tem robię dokładny wywiad. Chcę mieć pewność, że pozycja spodoba się, przynajmniej zostanie przeczytana. Kupowanie książek tylko po to żeby wylądowały na półce mija się z celem. Uważam, że dla każdego znajdzie się jakaś książka, chociażby była to książka kucharska, albo poradnik techniczny dotyczący naprawy motocykli (jak w przypadku mego brata) czy komiks. Kupujcie książki, ale kupujcie z głową bo książka nie przeczytana jest tylko makulaturą.

Hexe

Hexe

30.12.2006
Post ID: 6936

Książek w swoim życiu otrzymałam mnóstwo, ale nieprzeczytane pozostały do tej pory dwie - książka Coehlo, którą dostałam w nagrodę na koniec roku w którejś klasie liceum (wychowawczyni doszła do wniosku, że jak coś jest masowo uwielbiane, to jest to najlepszym prezentem) oraz 'Strefa 51' mówiąca o tajemniczej bazie wojskowej w USA (a mnie nigdy teorie spiskowe nie pociągały).

Literatura piękna, fantastyka, wiersze nawet - wszystko to prędzej czy później było przeze mnie czytane. Tyle tylko, że te mniej fascynujące pozycje lądowały na półce, by się na niej kurzyć.

Od jakiegoś czasu dostaję książki, które chcę dostać i które mi się podobają. Nie chodzę już do LO i nagród nie dostaję, zaś rodzina i znajomi zaczęli iść za głosem rozsądku i odpowiednio wcześniej pytają się, cóż takiego bym chciała dostać. Wiem, może to mało romantyczne i niszczy to całą frajdę z prezentu, ale tylko bliska mi osoba mogłaby z 90% prawdopodobieństwem wynaleźć mi coś w sam raz dla mnie (mogłoby być nawet czytane, bo ja z tego gatunku ludzi, co ukochane książki lubią mieć na własnej półce).

Zawsze, gdy nie miałam pomysłu na prezent, kierowałam swoje kroki do księgarni lub antykwariatu. Śmiem nawet egoistycznie twierdzić, że moje książki zawsze sprawiały obdarowywanym radość :).

W tym roku było nieco inaczej. Tak się złożyło, że książkę kupiłam tylko jedną i zastanawiam się nad drugą - czy jest dobrym prezentem.

Moandor

Strażnik słów Moandor

2.01.2007
Post ID: 6988

Niektórzy z Was przeprowadzają wcześniej dokładne dochodzenie, by nie trafić kulą w płot. Z jednej strony to dobry sposób, bo osoba obdarowywana z dużym prawdopodobieństwem otrzyma to czego chce. Tyle, że w ten sposób się do rzeczy zabrawszy odbieramy podarunkowi jego największy walor - niespodziankę.

Nie jestem zwolenikiem metody wywiadu i w zasadzie bardzo rzadko ją stosuję, a gdy prezentem ma być książka to niemal nigdy.
Nie mam w zwczaju kupować pierwszej lepszej pozycji, albo tego, co akurat "dobrze się sprzedaje", lub "co ludzie najczęściej kupują". Staram się wybrać książkę, która w moim przekonaniu jest po prostu dobra, nawet wyjątkowa. Nie ma znaczenia czy będzie to klasyka sprzed stu lat, czy najnowsza powieść współczesnego autora. Kieruję wiedzą o gustach literackich osoby, dla której prezent będzie przeznaczony, a jeśli takowa wiedza jest szczątkowa i niepełna, własnymi preferencjami i przeczuciem.
Nawet jeśli nie trafię dokładnie w gusta osoby obdarowywanej, będę miał czyste sumienie wiedząc, że otrzymała coś wartościowego.

Czytam wszystkie książki-prezenty, bo jakże mi tego nie robić? Zaniechanie choć jednej byłoby brakiem szacunku dla osoby, która, wierzę, ze szczerym sercem mi ją darowała.

Należy przede wszystkim pamiętać, że prezent jest symbolem: przyjaźni, miłości, pamięci. Nawet nietrafiony nie traci swego symbolicznego wymiaru. Człowiek, który pogardzi szczerym darem sam na pogardę zasługuje.

Nie lubię również, gdy wywiad jest stosowany na mnie. Przyjmuję z radością każdą książkę. Nawet bardziej jestem rad, gdy będzie to coś, czego nie znam. Jest wtedy duża szansa, że odkryję książkę wartościową, której inaczej być może nigdy bym nie przeczytał.

Bartezzik

Bartezzik

14.01.2007
Post ID: 7232

Bardzo dobry temat szczerze mówiąc :) Ja osobiście jestem za tym, żeby dawać książki pod choinke, no i oczywiście żeby była to ulubiony gatunek tego cżłowieka, który ma dostać rzekomo tą książkę. Jestem również tego zdania, żeby książki dawać dzieciom pod choinkę. Nie wiem dlaczego, ale... Jakoś tak wg. mnie wypada :)

Joka

Joka

1.05.2007
Post ID: 10628

Sądzę, że ten temacik trzeba było by przerobić i go bardziej uogólnić. Książkę można dostać z różnych okazji, nie tylko świąt. Zdarza się przecież, że podarunek może być bez okazyjny, ot tak bo ktoś cię lubi, lub postanowił ci zrobić przyjemność. Osobiście uważam, że nie ma sensu komuś sprawiać książki, jeżeli nie ma się gwarancji, że nie zostanie ona przeczytana lub nie trafia w gust. Z drugiej strony, ktoś pisał wyżej, że zabawa w podchody może ujawnić prawdziwy cel, w związku z czym prezent nie będzie sprawiał już tyle radości jako niespodzianka. Chyba o to w tym chodzi prawda?

Moandor

Strażnik słów Moandor

1.05.2007
Post ID: 10629

W niespodziance coś jest. Gdy natomiast chcąc kupić prezent, pójdę do tej osoby i zapytam się, co by chciała dostać... To podobne do tego byłoby dać tej osobie pieniądze na prezent przeznaczone i powiedzieć, by sama kupiła sobie co dla niej się najbardziej podoba. A takie postępowanie jakoś mało miłe jest.

Co do Twojej wypowiedzi Joka - pewności, że prezent się spodoba w 100% nie mamy. Istnieje tylko mniejsze lub większe prawdopodobieństwo, że się spodoba. Ale to jest mniej ważne. O wiele ważniejsze jest to, dlaczego dostajesz prezent, z jakiej okazji, intencja. Nawet przedmiot który nie trafi w Twe gusta, ale ofiarowany z sympatii do Twojej osoby, jest dobrym prezentem. Jeśli trafi to też jest dobry. :)

Nuk

Nuk

2.05.2007
Post ID: 10639

Książki trzeba dawać i czytanie propagować. Ja np. moich kolegów zaciągam do biblioteki i zmuszam, żeby cokolwiek przeczytali. Później sami przychodzą. Jeśli ktoś nie czyta, to dobrze mu kupić książkę, może się tym zainteresuje.

Bubeusz

Bubeusz

1.06.2007
Post ID: 16136

Kupić to jedno, a sprawić, że ją przeczyta, to drugie.
Kupisz, a on podziękuje, rzuci w szafę i zapomni, albo najlepiej puści dalej w prezencie dla innego znajomego. I jak będziesz pytał, czy dobra książka była, zacznie zmieniać temat :P Nie wszyscy potrafią sięgnąć po raz pierwszy od x lat do książki TYLKO dlatego, że wypada. Ale to inna sprawa.

Ja na przykład na swoją 18kę dostałem dwie książki - nie wiem, jakie były ku temu powody, ale lubię czytać i jestem bardzo zadowolony z prezentu. Książka jest czymś, co (prawie) nigdy nie zaszkodzi, a da dużo więcej niż jakikolwiek inny prezent. Rozwija. Daje to co wieczne, nieprzemijalne, nie do odebrania. Kształci, wewnętrznie też. To jest moim zdaniem najlepszy dar, tak bardzo potrzebny w dzisiejszym zezwierzęconym społeczeństwie. Społeczeństwie, która "czytających" uważa za osobliwość, a książkę za symbol kujoństwa i wyobcowania.

Dlatego jeśli wie się, czym się ktoś interesuje, to moim zdaniem książka na prezent jest idealna wszędzie, dla każdego i z każdej okazji.

Moandor

Strażnik słów Moandor

2.06.2007
Post ID: 16142

Bubeusz

Społeczeństwie, która "czytających" uważa za osobliwość, a książkę za symbol kujoństwa i wyobcowania.

Nie w każdym przypadku tak jest, ale jakbym wpadł na pomysł obdarowywania książkami znajomych czy też członków rodziny, w wielu przypadkach miałbym wątpliwości, czy to miałoby jakiś sens.

Wbrew pozorom jednak sporo osób czyta i nie uważa książek za coś złowrogiego od czego trzeba trzymać się jak najdalej. Tylko ci czytający mniej rzucają się w oczy i trudniej ich dostrzec w społeczeństwie.
Aczkolwiek jadąc pociągiem do szkoły zdarza mi się widzieć ludzi nie gardzących książką w czasie podróży. Sam często tak robię.

Niedawno przydarzyła mi się nawet ciekawa historia. Wsiadłem jak co dzień do pociągu osobowego relacji Łapy-Białystok, którym dojeżdżam na uczelnię. Zająłem miejsce, pociąg wkrótce ruszył. Obok mnie siedziała dziewczyna, która akurat czytała książkę. Nie wiedziałem jaką, ale zaciekawiła mnie okładka, twarda, koloru białego. Byłem niemal całkowicie przekonany, że było to, doskonale mi znane, wydanie Czytelnika jednej z książek Kapuścińskiego. Ciekawość nie dawała mi spokoju, więc w pewnym momencie po prostu zapytałem moją towarzyszkę podróży o tytuł książki, którą trzyma w rękach. I miałem rację, Kapuściński! Heban!

Ale najciekawsze w tej historii jest to, że właśnie tego dnia wziąłem ze sobą... dokładnie tę samą książkę, Heban.

Przypadek czy może przeznaczenie? :)

Bubeusz

Bubeusz

3.06.2007
Post ID: 16185

Może się w tym doszukać jakiegoś znaku.. ;]

Ale widzę, że żyjemy w innych środowiskach. Ja naprawdę z trudem mogę sobie przypomnieć choć parę osób, które tak serio lubią czytać. Moje miasto jest zdresiałe do bólu :/ Podczas jazdy autobusem ludzie się naprawdę dziwnie patrzą :)

Raz się dosiadł taki jeden co to do grupy młodzieżowej się zalicza, akurat Wiedźmina czytałem. Kumple stali obok i robili głupie minki, koleś udaje zaciekawienie, ja pokazuję okładkę, on mówi, że nie zna. Ja wyjaśniam, że wstyd i że Sapkowski to nasza polska duma i sława, a on do mnie, że "ja się nie interesuję takimi książkami." Potem powiedział, że "Ale czytałem Harrego Pottera". Ja się pytam: "I co, podobało się? Wszystkie tomy?" A on: "Nie, tylko dwa. Ale tylko tytuły". I głupie uśmieszki, szepty, chichoty z tymi kolegami.

Dali piękny obraz mojego miasta. Ale to tak odchodząc od tematu.

Jakby się zastanowić, to pewnie wszyscy tak gadają, wśród kolegów jacy to oni są, nigdy by się nie przyznali do "słabości", że ich książki pasjonują, ale w domu, sami, to pewnie trochę poczytują... :) Bo ja nie wyobrażam sobie życia bez literatury. Największe bogactwo ludzkości. Nie zacytuję teraz, ale spotkałem się kiedyś z takim twierdzeniem, że ten, kto umie czytać, posiadł klucz do największej skarbnicy ludzkiej wiedzy, wyobraźni i bogactwa czy jakoś, nie pamiętam dokładnie, ale mądry cytat to był :)

Moandor

Strażnik słów Moandor

16.12.2007
Post ID: 21504
Zbliżają się święta, więc możemy odświeżyć sobie temat. Czy na waszych listach zakupów dla bliskich, rodziny, przyjaciół znajdują się książki? :)