Gorące DysputyRuchome obrazy - film - "Filmy zapadające w pamięć" |
---|
Mistrz Islington14.11.2006Post ID: 5948 |
W tym temacie chciałbym podyskutować o filmach zapadających w pamięć, których nie można zapomnieć ze względu na ich niepowtarzalność lub przełomowość. Jednym z takich filmów jest "Kawa i papierosy" Jima Jarmuscha. |
Sevorn20.11.2006Post ID: 6120 |
"Przełamując Fale" - nie będzie to próba streszczenia, bo chyba nie o to tutaj chodzi (wystarczy poszukać na jakimś fachowym portalu) . Będą to całkowicie subiektywne odczucia mej skromnej osoby, przekazane Państwu w formie skondensowanej. Obraz Larsa von Triera zapadł w mą pamięć na stałe. Film z pozoru mało ambitny, schematyczny, a nawet infantylny? W końcu to tylko zwykła historia miłosna dwojga ludzi, ale jakże opowiedziana... Reżyser zwykłość tą przyozdobił niesamowicie - pięknem bijącym z prostoty. Stworzył opowieść łączącą wątki religijne, filozoficzne, socjologiczne, jak również etyczne. Stworzył opowieść, która wymaga od widza ciągłego skupienia. Dlatego nie można w żadnym wypadku napisać o nim jako o infantylnym i schematycznym. Byłoby to wielce krzywdzące. |
Danio30.11.2006Post ID: 6325 |
Ja pozwolę sobie wspomnieć o filmie, a właściwie teatrze telewizji, na podstawie książki "Oskar i Pani Róża". Przyznam szczerze, że to ten film zachęcił mnie do czytania książek Schmitta. Jest świetnie odwzorowany, a zarazem jakby umieszczony w Polskich realiach i po prostu wzruszający. |
Żywiołak Piwa Vandergahast1.12.2006Post ID: 6343 |
Wreszcie przypomniałem sobie film, który zapada w pamięć :] A w zasadzie 2: "Podziemny krąg" i "12 Małp". Oba mają to do siebie, że chociaż występują w nich znani aktorzy, to wcale dobrze sie nie kończą i nie wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Są pełne chaosu, sprzeczności, z tym że w Podziemnym kręgu wychodzi z tego później jakaś logika, w Małpach już nie. Ogląda się może niezbyt przyjemnie, wo obu filmach jest parę scen przemocy, ale intrygują na tyle silnie, że z niecierpliwością wygląda się następnej sceny. Isli, jak się ten film o kolesiu leżacym na minie nazywał? |
Greenman1.12.2006Post ID: 6377 |
Ja chciałbym wspomnieć o rosyjskim filmie "Powrót". To taka retrospekcja dwojga braci o powrocie swego ojca. Powrót chwilowy, nie wiadomo skąd. Koniec tragiczny i tu muszę wspomnieć że byłem kompletnie ale to kompletnie zaskoczony finałem. Przejmujący, wstrząsający, bardzo prawdziwy. Zwyczajna opowieść o dwóch młodych chłopcach i ojcu próbującemu do nich dotrzeć. Niestety oni docierają do niego dopiero we wspomnieniach. Dla mnie złota palma!! |
Sevorn2.12.2006Post ID: 6383 |
@Van ... "Ziemia niczyja" Kusturicy... wstyd ;) |
Infero4.12.2006Post ID: 6440 |
//WSTRĘT// |
Joka8.12.2006Post ID: 6521 |
"Donnie Darko" Donnie Darko to nie tylko tytuł, ale również nazwisko głownego bohatera, którym jest nastoletni chłopiec cierpiący na zaburzenia psychiczne. Jego życie ulega zmianie, gdy pewnej nocy przybywa do niego 2 metrowy królik-Frank i ratuje go przed śmiercia oraz zapowiada mu koniec świata. W taki sposób zaczyna się większość opisów tego filmu. Napewno dla niektórych jest to bardzo mało zachęcające. Szerze mówiąc, sama nie wierzyłam, że film gdzie występuje 2 metrowy gadający królik może być warty uwagi, jednak się przekonałam, iż jest inaczej. Uważam, że "Donnie Darko" jest wspaniały pod każdym względem. Zachwyca nie tylko dobrze wykonanymi efektami specjalnymi, ale też fabułą, wielowątkowością, muzyką... Jest to jeden z lepszych filmów jakie widziałam. Ukrzekł mnie swoją nietypowościa, zaskakującym zakończeniem jak i tym, że wpłyną na moją sfere uczuć. Produkcja dla osób, które szukają czegoś więcej niż zabicia czasu. |
Greenman29.12.2006Post ID: 6907 |
Przy innym temacie Mirabell przypomniała mi film, który bardzo wysoko cenię jako chyba dla mnie najlepszy film historyczny kina europejskiego. Chodzi mi o Królową Margot. Gdy ją obejrzałem w kinie (no już sam właściwie nie wiem, bo może to Izabelle tak na mnie wpłynęła), to po wielu bezsennych nocach przeczytałem jej Pamiętniki Margarite de Valois i biografię Henryka III (naszego IV, ale był tak krótko że to właściwie śmieszne). Już sam początek filmu rozwala, najpierw przepych królewskiego ślubu, a potem rozwiązłość dworu i okrucieństwo Nocy Św. Bartłomieja. Mmmmhhhhhmmm czyli tak, jaką była Europa, prawdziwa Europa czasów wojen religijnych (taka i religia). |
Mirabell31.12.2006Post ID: 6949 |
Filmów, które zapadły mnie w pamięć jest tyle, że wyszedłby z tego porządny elaborat. Po kilka, które wyszły spod ręki moich ulubionych reżyserów, Bergmana, Kieślowskiego, Kubricka, Kusturicy czy Von Triera... plus kilkanaście zupełnie pojedynczych, ale wartych uwagi. Filmów, które trudno zapomnieć, które jakoś wciąż plączą się po głowie jest dużo. Zatem z tej gamy tkwiących w mej pamięci obrazów wypada wybrać coś naprawdę szczególnego, coś takiego jak Metropolis. Film można obejrzeć w kilku wersjach. Późniejszych, okrojonych i poprzekręcanych, oraz stosunkowo niedawno wydanej na dvd rekonstrukcji wersji pierwotnej. Ta druga zawiera co prawda sporo luk, uzupełnionych zdjęciami i streszczeniem, co działo się w wyciętej scenie. Albowiem film Fritza Langa to jedno z najbardziej okaleczonych dzieł w historii kina i do dziś niemożliwe jest całkowite jego zrekonstruowanie. Po zakończonej klapą premierze w styczniu 1927r powstawały wersje skrócone i do dziś tylko część usuniętego filmu odnaleziono. Tyle historii. Po cóż jednak oglądać film, który po raz pierwszy trafił do kin 80 lat temu? To piękna i pełna symboliki (nawiasem mówiąc ciągły komentarz z wersji dvd wyjaśniający rozmaite interpretacje owej symboliki jest miejscami denerwujący), taka, na którą – jak na każdą dobrą fabułę – można spojrzeć z wielu różnych stron, którą każdy może zinterpretować inaczej. Dopracowana strona wizualna filmu (futurystyczne, dwupoziomowe miasto wygląda naprawdę dobrze... a to film to przecież stary) i skłaniająca do refleksji historia na pewno zasługują na podziw. Co prawda niektórym przeszkadza specyfika kina niemego (ach te makijaże, przesadzona mimika itd.), myślę jednak, że mimo wszystko warto chociaż spróbować. Choćby dlatego, że film ten był niesłychanie inspirujący dla innych twórców kina (pytanie o płynność granicy między człowiekiem a przyszłościową maszyną – robotem znane jest choćby ze świetnego Łowcy androidów Scotta). No i to zakończenie... Naprawdę polecam. Ps. Królowa Margot, tak, świetny film. Te zdjęcia :) |
Takeda13.11.2007Post ID: 20867 |
Sporą ilość takich filmów też bym znalazł, lecz teraz chciałbym wspomnieć tylko o jednym. "12 gniewnych ludzi" z 1957 roku w reżyserii Sidneya Lumeta (swoją drogą jak to jest, że filmy czarno-białe maja większą magię). Film traktuje o obradach ławy przysięgłej po procesie Latynosa oskarżonego o morderstwo. Wyrok musi być jednomyślny, lecz jeden człowiek ma wątpliwości. W tym filmie jest coś niesamowitego, jak jeden człowiek przekonuje krok po kroku resztę ławników, mimo że w tych czasach stereotyp latynosa, jak i z resztą czarnoskórych ludzi był jednoznacznie negatywny. Zawiera się w tym obrazie też ciekawe studium psychologii człowieka, dociera do nas w kolejnych minutach filmu jak niewiele trzeba aby się pomylić, wystarczy brak chęci i moralnej szczerości aby popełnić błąd. Reżyserowi w pełni udało się oddać napięcie i tą klaustrofobiczną psychozę wielogodzinnego przebywania w stresie i presji podczas obrad. Film doczekał się ponownego nakręcenia w 1997 roku i chociaż był niemal identyczny z orginałem, to w stosunku do niego nie miał już tego "czegoś" |
Zyrpak1.05.2009Post ID: 43650 |
Najdłużej rozpamiętuję filmy smutne. [EDIT] |