Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Kotlina Wojowników"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Kotlina Wojowników
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Fergard

Fergard

22.04.2011
Post ID: 61795

- Ćwiczenia, manewry, wszystko nie ma znaczenia, kiedy ktos łamie zasady - Warknął Daeva, interweniując i, zgodnie z zapowiedziami, wykopując Nebiriosa z areny potężnym kopniakiem. - Jak tu wrócisz, podyskutujemy o twojej karze za łamanie zasady nr. 1! - Ryknął, po czym otarł pot z czoła. - Ty, Ariesie, nie będziesz mi tu walczył w takim stanie. Do ambulatorium, migusiem - Rozkazał Ćwierćsmokowi, po czym stanął pomiędzy debiutantami. - Jak widzicie, panowie, jestem surowy, jeżeli chodzi o łamanie reguł. Umówmy się, że zaczniecie od nowa, rzecz jasna, w perfekcyjnym stanie. Tymczasem jednak udajcie się do ambulatorium wraz z Ariesem, trzeba Was opatrzyć. Szabla, odgwizduj remis. Kolejny - Dodał gorzko demon, westchnąwszy, po czym zszedł z areny, po raz kolejny odprowadzany kompletną ciszą. Ktos mógłby powiedzieć, że Daeva zdziwaczał na starosć.

Kameliasz

Archidyplomata Kameliasz

22.04.2011
Post ID: 61796

- Daaaaeeeeevaaaaa... Spirańczyku cholerny, zapomniałeś, że po drugim rozpłataniu brzucha wstawiliście mi metalowy implant? - Aries postukał w ranę; rozległ się dźwięczny, metaliczny odgłos. Porządny metal. - "Flaki", które widział Neb, to zwyczajne mięso. Zresztą, adrenalina... Prawie w ogóle tego nie czułem.
I.. i.. I zawsze musisz mi przerywać, jak właśnie miałem wygrać! Co ja teraz powiem Irydusowi? CZY TY MNIE W OGÓLE SŁUCHASZ, OŚLI BOBKU JEDEN? - Głos Ariesa systematycznie zmieniał się we wrzask, a potem we WRZASK. Daeva pomimo tego nie odwrócił się i nie zaszczycił ćwierćsmoka choćby i spojrzeniem.

Do Ariesa doskoczył Szabla. Pomagier Spirańczyka chciał go niemal siłą zaciągnąć do magomedyka, niemniej Bazaltovy tego nie chciał. Niby od niechcenia pstryknął palcem w czoło Szabli; będzie miał biedak kłopoty z pamięcią.
- Może za drugim razem mu wpoję do łba, że ja nie toleruję rozkazów... DAEVA! Cholerny ekscentryku! ...A, zresztą, mniejsza.
Bazaltovy westchnął. By dać upust złości, kopnął Neba w uszkodzone ścięgno Achillesa. Poczuł się trochę lepiej, rozwinął skrzydła i poleciał. Wrócił po paru chwilach z gigantycznym transparentem o treści: DAEVA, CHAMIE, ODDAJ MI MOJĄ WYGRANĄ. Bazaltovy rozwiesił go na trybunach, po czym usiadł przed DD w ODDAŁ i zaczął wykrzykiwać hasła wyzwoleńcze.

Corwin

Corwin

22.04.2011
Post ID: 61797

Widownia buczała w niezadowoleniu. Objawiało się to różnymi dziwnymi słowami w kierunku arbitra.
Bazaltowy w dość orginalny sposób wyrażał swoje niezadowolenie, ku uciesze kibiców.
- Jak na pierwszy raz nie było chyba tak źle. - Pomyślał Corwin.
Podniósł tarczę. Żebra dały znać o sobie.
Wypełnił formularz zgłoszeniowy mający w nagłowku napis "Chętni do następnej walki" i udał się do konowała.

Fergard

Fergard

22.04.2011
Post ID: 61798

- Oko, ty imbecylu, OKO! - Wydarł się w odpowiedzi Daeva, tracąc panowanie nad sobą. - Neb pozbawił Cię oka, to się mogło skończyć nawet smiercią... A usługi kapłana wskrzeszającego do tanich się nie zaliczają - Dodał już nieco spokojniej. Skinął głową na otumanionego Szablę, który zwlókł się z areny, wciąż zamroczony.
"Naprawdę muszę zredagować spis zasad...", pomyslał, chwytając się za brodę.

Irhak

As Gier Irhak

22.04.2011
Post ID: 61799

- Mości Deavo - zaczął Irhak - jeśli można. Może nie znam się za bardzo na wielu rzeczach z tego miejsca, ale zawsze mogę się przydać jako medyk. Nie chwaląc się, mam niezwykle potężne zaklęcia leczące - na potwierdzenie złapał najciężej rannego i praktycznie jednym gestem uleczył wszystkie rany.

Pikodragon

Pikodragon

22.04.2011
Post ID: 61800

Krasnolud był głuchy, ale mimo to zrozumiał, że jest remis patrząc na transparent na trybunach. Jak na pierwszą swoją walkę poszło mu bardzo dobrze - oprócz słuchu nie miał większych ran. Sprawdził czy wszystko zabrał i ruszył w stronę jakiegoś maga-uzdrowiciela, aby naprawił mu słuch. W końcu nie mógłby głuchy walczyć na arenie magów - a przecież miał pojedynek tam w planach.
Wojownik poprawił swoją maskę i przyśpieszając kroku zniknął za horyzontem.

Nebirios

Nebirios

22.04.2011
Post ID: 61801

- Drogi Daevo - zaczął Neb. - Wybacz za owe nieprzyjemności, ale w ramach przeprosin masz tu oto złoto na opłacenie medyka - dokończył Demon dając Daevie spory mieszek, po czym udał się do Sali Medycznej mrucząc o tym, że od oka nikt nie zginął.

Szczerze Daevo wydaje mi się śmieszne, że po wydłubaniu oka umrzesz. Uważam to za sporą przesadę, cóż techniki mistrzów ostrzy mogłem znieść ale to to już przesada. Faworyzujesz Bazaltovego i pozwalasz mu na jakieś tam techniki, ciekawe czy jakbym ja użył Technik Demonów byłoby wesoło?

Naadir

Naadir

22.04.2011
Post ID: 61803

Popieram. Ewidentne poparcie dla Kameliasza daje poczucie ,,ustawionej" walki. Cóż, bardzo mi z tego powodu przykro, ponieważ inaczej myślałem z początku o tym miejscu. Z całym szacunkiem dla Ciebie i twej pracy Daevo, ale coś takiego to wielki dyshonor dla całej Kotliny.

Agon

Agon

22.04.2011
Post ID: 61804

Agon wściekł się, że jakiś brudny szkielet trzyma w swoich kościstych łapach JEGO Wolumin Demonicznych Zaklęć. W jednej chwili zmienił nieumarłego w umarłego i z kupki kości wyciągnął swoją własność.
- Walka była ustawiona! To hańba! To dyskryminacja demonów! Bazaltovy używa nielegalnych sztuczek! - Krzyknął do Daevy. Następnie wyciągnął Pheriinana DCLXVII i DCLXVIII, które zabrał z areny na początku swojej walki z ćwierćsmokiem. Zaczął przyglądać się broni z zaciekawieniem. - Najwyraźniej to się składa w coś większego. - Pomyślał.

Kameliasz

Archidyplomata Kameliasz

22.04.2011
Post ID: 61808

Bazaltovy siedział pod transparentem i zastanawiał się, czy te ludziki byłyby tak pyskate, gdyby Technik użył ten, kto nauczył Ariesa posługiwania się nimi.
Ćwierćsmok podleciał do Sali Chwały i spojrzał na napis:

GROMMASH "GROM" HELLSCREAM
BILANS 3-0-1

Ariesowi nagle się coś przypomniało. Wyjął pióro i pergamin i napisał na nim:

HE'LL SCREAM

po czym zwitek chciał przyczepić tuż pod wyrytym bilansem. Ten jednak ciągle się ześlizgiwał - Daeva wiedział, jak uchronić Kotlinę przed wandalizmem i/lub ulotkami. Aries wprowadził więc zwitek w lewitację i umieścił we wcześniej wybranym przez siebie miejscu.
Cicho chichocząc, ruszył w stronę swojego domu.

Hellscream

Hellscream

22.04.2011
Post ID: 61809

I nagle zdarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał. Mianowicie, rozległ się głuchy trzask pękającej rzeczywistości i na arenie pojawił się ciemnoniebieski portal. Nie trzeba było czekać, a pojawiło się też oślepiająco zielone światło. Gdyby nie szybka reakcja całego kierownika zamieszania (zwanego także Daevą), który użył całej swojej mocy do zablokowania potęgi owej iluminacji, stopiła by ona twarze zebranych. Niektórzy wiedzieli, co oznacza światło i zaczęli wznosić zbożne okrzyki. Zwiastowało ono bowiem przybycie pogromcy wszystkiego co można pogromić, mistrza sztuk walki wręcz i ostrzy, kochanego, szanowanego i budzącego grozę we wszystkich światach alternatywnych...tak, to wrócił ON. Jedyny, niepowtarzalny, zajebisty...Grommash "Grom" Hellscream. Gdy poświata wygasła, zebrani mogli ujrzeć orka takiego jak zawsze - o długich, czarnych włosach przeplatanych siwizną, zielonych, radosnych oczach, pożółkłych ze starości kłach, gębie porośniętej czarną brodą i pooraną bliznami, ubranego w nieśmiertelne czarne spodnie, beżową kamizelkę, rękawiczki bez palców i wysokie, wojskowe buty. Przez plecy przewieszoną miał jedną z najpotężniejszych broni wszechświata...Gorehowla. Brr. Nie czujecie strachu, kiedy słyszycie tą nazwę? Gorehowl. Brr. A powinniście.
- Łokej, ludzie, ja was nie znam, ale wy znacie mnie. Normalnie nie zawracałbym sobie wami głowy, ale słyszę jak najeżdżacie na moich kumpli, Daevę i Ariesa. Nie żeby nie mogli sobie z wami poradzić... - w tym miejscu ork przerwał, lustrując wszystkich zebranych i z trzaskiem prostując palce. - ...ale ja już dawno nie skopałem komuś tyłka. Więc jeśli nadal ktoś kwestionuje supermację Mistrzów Ostrzy i chce przeżyć świetną przygodę, to jest bycie zdrapywanym ze ściany, to ja chętnie kogoś rozwalę. Dziękuję, pozdrawiam, znajdziecie mnie tam gdzie zawsze. A w - teraz ork zwrócił się do demona - stary, co to za żółtodzioby?

Fergard

Fergard

23.04.2011
Post ID: 61811

Daeva w końcu odpowiedział na wezwanie podburzonego tłumu, powoli lustrując go wzrokiem. Był to wzrok zimny, wzrok bestii i wzrok mogący zapewne zabijać, gdyby to było możliwe.
- Zaczniemy od początku, dobrze? - Jego głos był przesłodzony wyrozumiałoscią i dobrocią. - Najpierw, oko. Nie wiem, kto Was tam w Sheogh uczy biologii, ale cios w oko ostrym narzędziem najczęsciej kończy się fatalnie, to raz. Po drugie, Ty, Agonie, oddasz mi ten Wolumin migusiem, jeżeli nie chcesz, by się to dla Ciebie źle skończyło... Po trzecie... - Nim Daeva zdążył się rozkręcić w ochrzanianiu zebranych, znikąd na srodku areny pojawił się portal. Emanująca z niego moc była tak potężna, że Spirańczyk musiał użyć całej swojej mocy, by uchronić Kotlinę przed anihilacją(Oraz nieprzyjemnych pytań Sulii na temat tego kratera w ziemii o srednicy ponad pięćdziesięciu metrów)... Demon rozszerzył oczęta w zdumieniu. Niesamowite, ale jego modlitwy zostały wysłuchane! Grommash Hellscream powrócił na łono Kotliny Wojowników!
- Hellsiu! - Krzyknął radosnie i już szykował się, by pofrunąć mu na spotkanie, gdy nagle zorientował się, że nie udało mu się uchronić całej Kotliny. Obsydianowa posadzka, tak osłabiona po starciu Szabli i Naadira, teraz leżała na ziemii w kawałkach. - Cholera... - Wymamrotał demon, obliczając na szybko koszty naprawy. Nagle zatęsknił za Silasem.
- Co to za żółtodzioby, pytasz? - Zapytał od niechcenia, kiedy już skończył miotać wiązanką przekleństw. - Neba, rozumiem, znasz. Tamten rogacz to Naadir, Generał Demonów. Tamten długouch to Agon, znany tu ze swoich nieczystych zagrań... Innymi słowy, nic, czego nie pokonałby Grommash Hellscream. Generalnie straszny bajzel się robi, rozpusta się szerzy, chaos i bezprawie i takie tam dyrdymały... - Zaczął narzekać, w międzyczasie rzucając jednak triumfalne spojrzenie buntownikom. - To może być interesujące... - Zamruczał sam do siebie, przywołując na twarz psychotyczny usmieszek.

Irydus

Irydus

23.04.2011
Post ID: 61812

Irydus zachichotał widząc wrzeszczącego Kameliasza.

- Dobrze, że na niego nie postawiłem - powiedział i zalał się diabolicznym śmiechem. Gdy jednak pojawił się Hells w całej swojej otoczce zajebistości, chwale legendy i totalnego rozpier*olu; przestał się śmiać na chwilę; aby posłuchać co też ork ma do powiedzenia. Usilnie starał się przetrzymać śmiech, jednak słysząc końcowe podsumowanie walczących w ostatnim starciu, ponownie ryknął diabolicznym śmiechem.

Agon

Agon

23.04.2011
Post ID: 61835

Agon spojrzał na Hellsa i ucieszył się. - Wielki zielony ork to coś co na pewno wywoła wielką, krwawą jatkę na arenie. A do tego jest to niekwestionowany lider walk w Kotlinie Wojowników. Będzie rzeź, będzie ból, będzie cierpienie ponad miarę, flaki, krew i jęki bitych i maltretowanych głupców, którzy spróbują stanąć do walki z Mistrzem Ostrzy. Tak, tak chcę to zobaczyć. - To myśląc wyciągnął wafelki, które zajadał ze smakiem.

Kameliasz

Archidyplomata Kameliasz

24.04.2011
Post ID: 61865

- Ludzie, co się stało? - Bazaltovy sprawiał wrażenie zdziwionego, pomimo komicznego implanta gałki ocznej (piłeczka pingpongowa z namalowaną markerem siatkówką). - Wybuch było chyba słychać w moim ojczystym Shru...en... - Aries otworzył oczy tak szeroko, że piłeczka wypadła. Ćwierćsmok chyba tego jednak nie zauważył*...
- Hellsiasty, wróciłeś! - Aries podszedł i przybił żółwika z ogrem (kątem swojego jedynego oka zauważył, że nowicjusze, zdziwieni i zazdrośni, przypatrywali mu się z niedowierzaniem - a jednak kontakty Groma z Bazaltovym nie były fikcją literacką!). - Brakowało nam tu Ciebie i Gorehowla - Aries z namaszczeniem dotknął trzonka - i zjawiasz się tu, wtedy, gdy Cię chyba najbardziej potrzebujemy...
- Fajnie wrócić na stare śmieci, Kam. - odparł Grom.
- Niewątpliwie. Najprawdopodobniej masz pierdyliard rzeczy do zrobienia, a ja i tak muszę coś zrobić z tym okiem... Cóż, Hells... Czuj się jak u siebie, znowu.
Bazaltovy uśmiechnął się, rozwinął skrzydła i poszybował w kierunku bliżej nieznanym.

*Nie miał jak, w końcu w tym oczodole nie było oka, buahahaha

Corwin

Corwin

24.04.2011
Post ID: 61875

Słysząc jakieś zamieszanie, Corwin wybiegł z ambulatorium. Tak jak przypuszczał usługi kapłana pozostawiały sporo do życzenia.
Na arenie grupka wojowników z sędzią włącznie obściskiwała jakąś osobę wznosząc zachwycone okrzyki.
-Wróciłeś..., mistrzu...,żółtodzioby. - Docierały do jego uszu strzępy zdań.
Ruchem dłoni starł resztki jakieś żółtej substancji, którą pozostawił mu na twarzy medyk. Złość którą jeszcze nie tak dawno odczuwał w stosunku do sędziego, mineła.
Osobą tak obściskiwaną okazał sie ork. Zdziwiło to lekko rycerza.
Nagle przypomniał sobie ręcznie tkane gobeliny z Sali Chwały, które tak wiernie oddawały legendarne pojedynki na Arenie. Na większości z nich widniała postać orka, właśnie tego znajdującego sie teraz na dole.
Corwin zszedł powoli na plac. Wygładził kolczugę, wytarł miecz z zaschniętej już krwi. Podszedł do grupki cieszących się jak dzieci wojowników.
- Witaj mistrzu.- Rzekł, wyciągając dłoń w kierunku Hellscreama.
- Mam nadzieję że dane mi będzie zobaczyć Ciebie w akcji.

Sawyer

Sawyer

26.04.2011
Post ID: 61973

...Przybył wysoki dość dobrze obudowany cyborg, wiele zadrapań i rys świadczyło że stoczył walkę i to na przestrzeni kilku dni nazywał się Sawyer a poturbowany po walce na arenie magów przyszedł zobaczyć co się dzieje w "Kotlinie Wojowników" która sławi się większą żywotnością niż arena.
Sawyer usiadł dosyć wysoko na widowni, był zmęczony dzisiejszym dniem i wczorajszym. Skupił swoje jedno oko i zauważył grupkę istot cieszących się. Cieszyli się bo przybyła legenda tej areny, "Grom" Hellscream.
- Słyszałem o nim dużo od tutejszych osadników, sam też w życiu kogoś takiego w Azerothcie spotkałem, czy to te same osoby? - pomyślałem
- Ehh, zresztą przyszedłem to tylko popatrzeć. - znowu pomyślałem po czym oglądałem tą radość wojowników dalej.

Irhak

As Gier Irhak

26.04.2011
Post ID: 61975

W kotlinie zajaśniało światło, które wydobywało się, o dziwo!, z ziemi. Z niego wyszedł nie kto inny tylko ten, co poległ na arenie. Irhak.
- Efektowne wejście - usłyszał Anquietas od Corwina, ale nie przejął się tym.
- A więc to jest wielki i sławetny mistrz tego miejsca - rzekł z uśmiechem Irhak. - Sam Grom, pogromca Mannarotha! Twa sława wyprzedza nawet Ciebie, o wszechwładny Hellscreamie! Czy zechcesz uczynić ten zaszczyt mnie, niegodnemu bycia w Twojej obecności, o sławetny orku, i zechcesz poznać się mi, niegodnemu przebywania w pobliżu tak znamienitej osoby, bliżej w walce? - wypowiedź, oczywiście skierowana do Groma, została zakończona uniżonym, ale chyba dość przesadnym, pokłonem.

Naadir

Naadir

26.04.2011
Post ID: 61986

Nagle znów zjawił się Naadir. Teraz doskonale było widać, jaka straszliwa zmiana wystąpiła u niego tam, na Arenie Magów
- Aaa, Hells - gruby bas przeszył wszystkim zebranym umysły. - Wielki zabójca demonów. Ale ile to razy myśliwy stawał się... no wiecie - czerwone od krwi zęby Arcydemona ukazały się zza hełmu w sadystycznym uśmiechu. Jestem gotów do walki.

Sulia

Sulia

26.04.2011
Post ID: 61990

//Sędzią od tej pory może być jedynie ktoś o statusie przynajmniej Weterana. Żadna walka nie rozpocznie się bez zgody takiej osoby. I wprowadzimy najpewniej zasadę, że każdy może odezwać się RAZ w swojej "turze" i czekać na post sędziego. To ON zaprowadzi porządek, choćbyście nawet musieli wstrzymać się z pisaniem. Proszę zatem jedynie się zgłaszać i czekać na sygnał od kogoś starszego stażem. Kto się nie dostosuje, post znika.

Fergard: porządki wprowadzamy :) //