Gorące DysputyKronika - "Księga II, O życiu codziennym, czyli o Osadzie" |
---|
Fergard7.05.2009Post ID: 43814 |
- Może pozwolę sobie odpowiedzieć za Vokiala... - Dało się słyszeć cichy głos w ciemnym kącie sali. Z ciemności wyłonił się mężczyzna z płomiennowłosą grzywą przypominającą irokez. Po jego twarzy błąkał się uśmiech. Mężczyzna odchrząknął i kontynuował swoją przemowę: |
Sanctum16.09.2009Post ID: 48466 |
Sanctum siedział i myślał. Od kiedy rozmawiał z Jaszczurzym Golemem minęło sporo czasu. Pamiętał robione naprędce notatki, spływający na pergamin pot. Ale od tamtej pory siedział sam, zupełnie sam. Gdy tylko słyszał na zewnątrz jakieś kroki, wstawał, podchodził do małego okienka nad stolikiem w najjaśniejszym miejscu Oberży i... znowu spuściwszy głowę wracał na swój fotel przy kominku. Kronikarz zmartwiony oschłością mieszkańców wobec historycznej przeszłości Osady postanowił kolejny raz, tak jak na samym początku, wyjść na zewnątrz i zagajać Osadników. Wreszcie spotkał rozmówcę... |
Strażnik słów Moandor16.09.2009Post ID: 48477 |
Moandor idąc przez Osadę do Biblioteki zobaczył krzątającego się po głównym placu Kronikarza podpytującego co starszych Osadników czy nie zechcieliby mu opowiedzieć do Kroniki jakiejś historii z Dawnych Dziejów Osady. Wszyscy jednak omijali kronikarza, śpiesząc się podejrzanie do najróżniejszych zajęć w ten leniwy poranek. Co życzliwsi zamieniali z nim kilka grzecznościowych formuł, po czym tłumacząc się ważnymi sprawami, które nie mogą dłużej czekać udawali się w swoich kierunkach. Takim właśnie spotkał go Grododzierżca, kiedy zbliżył się do Drzewa Nowin. - Sanctumie, cóż sprowadza Cię pod Drzewo Nowin, chyba nie powiesz, że przyszedłeś poczytać nowiny? - zapytał z uśmiechem lisz wiedząc jakim zainteresowaniem Osadnicy darzą centralne drzewo Osady. Kronikarz w pierwszej chwili zaniemówił, być może ze szczęścia, że będzie miał podstawę do robienia kronikarskich zapisków, a może dlatego, że Moandor bardzo rzadko przyjmował gości w swojej prywatnej siedzibie i takie zaproszenie było dla niego wyróżnieniem. - Ale... to znaczy... ja nie wiem co powiedzieć. - wydusił wreszcie z siebie Sanctum. |
Sanctum17.09.2009Post ID: 48524 |
Zbliżał się wieczór. Sanctum całą noc myślał co to za dokumenty ma mu do pokazania Grododzierżca. W zasadzie był przekonany, że widział już wszystko. Czy mógł coś pominąć? – Tak jest taka możliwość… jest taka możliwość. W końcu archiwa Jaskini to kilometry dość wilgotnych i ciemnych korytarzy, a i wynieść coś stamtąd nie jest wielkim problemem – tu Kronikarz się uśmiechnął i rzucił okiem na biblioteczkę wypełnioną pożółkłymi pergaminami. – Tak czy inaczej czas się zbierać – rzucił do siebie Sanctum i tłumacząc reszcie załogi, że idzie pospacerować przy świetle młodego księżyca, szybko opuścił gmach Kroniki. Na zewnątrz panował już półmrok, mimo to Kronikarz zarzucił na siebie stary, pamiętający jeszcze czasy regencji Hetmana, szarozielonkawy płaszcz. – Czemu ja się ukrywam, przecież nie robię nic złego? – mruknął. Uświadomił sobie jednak, że chyba wszyscy korzystający z usług Moandora ulegają atmosferze tajemniczości i grozy. – W końcu to nekromanta… - tu uśmiechnął się od ucha do ucha i pewnym krokiem zaczął maszerować uliczkami Osady. Kronikarz, mimo zamaskowania i szybkiego jak na starego maga kroku budził powszechne zainteresowanie. Jedni zastanawiali się dlaczego nie pyta ich o historię Jaskini, drudzy pytali się - Po co mu ten płaszcz, gdy na dworze taka piękna pogoda? – Sanctum nie zwracał jednak na nikogo uwagi i szedł dalej. Zapewne musiało to wyglądać co najmniej zabawnie, ale i tym Kronikarz wcale się nie przejmował. Miał go przecież przyjąć sam Grododzierżca. – Nigdy nie byłem u niego w domu… Zresztą, mało kto tam był. Ci którzy byli w większości już od niego nie wyszli… - humor nie opuszczał maga, dzięki czemu podróż przez prawie całą Osadę minęła mu bardzo szybko. Nareszcie stanął pod rezydencją Moandora. Budynek wyglądał wprawdzie imponująco, ale już okolica w jakiej się znajdował nie nastrajała optymizmem. – Nie dziwie się, że nikt Go nie odwiedza. Gdybym mieszkał w takiej okolicy, też chyba nie miałbym wielu gości – sarkastycznie rzucił Kronikarz. Gdy jednak rozejrzał się wokół, pierwsze wrażenie minęło. Teraz dostrzegał w powalonych wierzbach i rozlewisku przypominającym jezioro coś tajemniczego, wręcz magicznego. Po pogodnym dniu nad polami pojawiła się mgła, która jeszcze dodawał uroku całości krajobrazu. W dworku paliło się światło. Mrużąc oczy Sanctum dostrzegł przez wąskie okienka postać Kasztelana. – I on tutaj? Zapowiada się niezła impreza. Całe dowództwo Osady i ja… Ciekawe, nigdy nie wyobrażałem się sobie w takim gronie – Lekko stremowany w końcu podszedł do potężnych dębowych drzwi z metalowymi ornamentami roślinnymi. Nie zdążył uderzyć kołatką w kształcie orkowej głowy, gdy ukazała się przed nim postać Grododzierżcy. - Oczekiwałem Cię mój drogi… - Przez okno widziałem Crazy’ego. Dobrze mi się zdawało? Noc zapowiadała się na ciekawą. Nowy znajomy, nowe informacje. – Czy nie za dużo jak na jeden raz? – zastanawiał się Sanctum. Mimo rozterek pewnym krokiem wkroczył do obszernej sali z potężnym bukowym stołem i rozpalonym właśnie kominkiem. – Nekromanta grzeje kości, to Ci dopiero… - pomyślał Kronikarz i z uśmiechem na ustach przekroczył próg… |
Strażnik słów Moandor18.09.2009Post ID: 48553 |
Kronikarz przekroczył próg domu Grododzierżcy wyraźnie zaciekawiony. Nie wiedział o czym zechce mu opowiedzieć Moandor, ani o jakich pergaminach mówił wczorajszego dnia. W pewnym momencie naszły go wątpliwości, że może Grododzierżca zrobił sobie z niego dobry żart, obserwując jak wczoraj bezskutecznie szukał materiałów do kroniki. (ps. Sanctumie, dopiszę dalej, ale cierpliwości. :)) |