10.09.2009
|
W Gildii zapanowała cisza. Obecni byli tylko Volk i Def. Pochodnie na ścianie paliły się, słychać było bulgotanie kociołka, w którym alchemik warzył nieznaną miksturę, a powietrze mieniło się różnymi kolorami. Ciszę przerwał Volk:
- Mistrzu, powiedz mi - jak uwarzyć eliksir ze smoczej krwi? Podobno każdy, kto go wypije, posiada olbrzymią siłę, a wampir jeszcze większą!
- Niestety, nie mogą ci wyjawić tej tajemnicy, bo nawet moja rozległa alchemiczna wiedza, nie jest aż tak duża. Podobno trzeba mieć smoczą krew, ale nie wiem nic więcej - mówił Def. - Jedyne źródło, w którym można znaleźć jakieś informację, to stare księgi alchemików z dawnych dni.
Def, poczuł, że ogarnął go lęk, spowodowany myślą - "Co by było gdyby, tak potężna moc dostała się w nieodpowiednie ręce". Rozmowę przerwało uderzenie gromu. Nad Osadą rozpętała się burza.
- O nie! - krzyczał zdenerwowany alchemik. - I co ja teraz zrobię? Miałem wysłać Maghdarowi te fiolki i rękawice o które mnie prosił, a w tą burzę nikt raczej się do niego nie uda!
- Ja mogę dostarczyć te przedmioty! Pójdę do Maghdara! - oznajmił wampir, uspokajając Defa. - Tam skąd pochodzę, ciągle jakiś piorun rozrywa niebo, nie boję się. Mogę iść mistrzu? - zapytał podniecony Volk.
|
10.09.2009
|
Def nagle gdzieś zniknął, gdy kolejny list wleciał do Gildii tym razem przez szparę pod drzwiami. Korespondencja zaczęła krążyć po pomieszczeniu i wyglądało na to, że kogoś szukała. W końcu przestała krążyć, podleciała do drzwi i przykleiła się na ich środku. Zaciekawiony całym zdarzeniem Volk podszedł i spojrzał co na niej jest napisane. "Słuchajcie zgromadzeni! Przez pewien czas będę nieobecny. Zastępować mnie będzie Maghdar (liczę na Ciebie, nie schrzań tego). Niebawem wrócę - DD" Po przeczytaniu listu zaczął się zastanawiać: co będzie z Gildią? Def, główny zarządca Gildii jest nieobecny, a jego jedyny zastępca błąka się gdzieś wśród gór...
Burza zaczęła się na dobre.
-Muszę wykonać tę misję i doręczyć Maghdarowi potrzebny ekwipunek - rzekł Volk i ruszył w ciemność.
|
11.09.2009
|
Volk pozytywnie zareagował na słowa zawarte w liście. Miał nadzieję, że zastępca alchemika będzie wiedział więcej o recepturze przyrządzania eliksiru smoczej krwi.
- Mam nadzieję, że Def szybko wróci - pomyślał. Wampir przemierzał bezkres nocy. Obejrzał się jeszcze raz za siebie i zobaczył znikające w ciemności wielkie drewniane drzwi swej gildii. Później zniknął budynek, a na końcu Osada. Kiedy już znalazł się za jej murami, wędrował na północ. Niebo było jasne od pojawiających się na nim piorunów. Nie było widać księżyca ani gwiazd, na ziemię spadały olbrzymie krople deszczu i kule gradu. Wiatr poruszał koronami drzew, utrudniając Volkowi poruszanie się. Z wysokich gór dochodziły odgłosy ryku i mlaskania. Zapewne były to Mantikory, które wśród skał miały swoje legowiska.
- Księżyc i mrok mym sojusznikiem, ale nie ten wiatr i te bestie! Bogowie Śmierci i Chaosu - dopomóżcie - powiedział głośno Volk, zmagając się z burzą i trzymając rękę na rękojeści swego miecza.
Przez wrota nocy, od strony gór, do uszu wędrowca zaczęły napływać odgłosy uderzającej stali, krzyki i potężny ryk.
- Czy to halucynacje, czy odgłosy wiatru? - zastanawiał się nasłuchujący wampir. - Pójdę to sprawdzić.
Gdy doszedł do podnóży skał, ujrzał wielką jaskinię z porozrzucanymi kośćmi wokół niej, a obok stali Maghdar i Mantikora. Maghdar trzymał w rękach kosę i z wściekłością patrzył na potwora. Mantikora warczała i przymierzała się do ataku. W oczach Maghdara widać było rządzę krwi, a w oczach jego wroga - głód.
- Chodź pod mą kosę! - wrzeszczał Maghdar. - Nie boję się ciebie! Odrąbię ci ten wstrętny łeb i ogon! Nighonu straci jeszcze jedną maskotkę!
W tym samym momencie bestia rzuciła się na anioła. Przewróciła go na ziemię, próbując przegryźć mu gardło, a trujący ogon wbić w ciało. Maghdar odpierał ataki jak tylko mógł, używając swojej broni.
- Nie da się zabić Anioła Śmierci! - krzyczał anioł, czując, że opuszczają go siły.
Volk, widząc to, błyskawicznie wyciągnął swój długi miecz. Zaszedł bestię od tyłu i z całej swej mocy wbił go w ciało Mantikory. Potwór zawył z bólu, ale nadal żył i odwrócił się w stronę nieumarłego.
- Hmm...jeszcze oddychasz? Ciekawe jak sobie poradzisz z tym! - wampir rozwinął magiczny zwój i odczytał go, a z jego dłoni wyleciała wielka kula ognia, uderzając prosto w Mantikorę.
Cielsko pół-lwa pół-skorpiona z hukiem legło na ziemię, stając się tym samym, czym stały się jego ofiary. Volk podbiegł do rannego Maghdara.
- Nic ci nie jest? - zapytał.
- Nie. Dziękuję za pomoc, przez chwilę myślałem, że stanę się pożywieniem dla tej Mantikory, hehe. - anioł zaśmiał się.
- Masz, wypij to. To mikstura lecznicza, na pewno nie zaszkodzi, a pomoże. - powiedział Volk, dając Maghdarowi fiolkę z czerwonym płynem w środku.
- Ha! Przynależę do Gildii Alchemików, a zapomniałem o czymś takim wyruszając na polowanie. - westchnął zawstydzony anioł.
- Jesteś członkiem Gildii Alchemików? - pytał zdumiony i ucieszony wampir, bo znalazł kogoś "swojego".
- Tak. Jestem w niej chemikiem. Mój przywódca - Def, kazał mi sprowadzić Mantikorę, bo jest mu potrzebna jako strażnik wieży. A ty? Kim jesteś?
- Zwę się Volk. Jestem wampirem i pochodzę z królestwa nieumarłych - Deyji. Cieszę się nieznajomy, że cię spotkałem, bo ja też przynależę do Gildii Alchemików i szukam nijakiego Maghdara. Jest on zastępcę naszego mistrza. Mam mu zanieść potrzebne fiolki i rękawice. Spotkałeś go może? I jak ciebie zwą? - przedstawił się wampir, oczekując aż Anioł Śmierci zdradzi swe imię.
Maghdar zaczął się śmiać i odpowiedział:
- Dziękować Bogom, że na siebie natrafiliśmy, bo to ja jestem Maghdar! I ja też się cieszę, że w szeregi naszej drużyny wstąpił ktoś nowy i tak odważny, bo ta burza i ta noc były niebezpieczne. Hmm...Zdaje się, że będziemy musieli zawędrować głębiej w góry i poszukać innej Mantikory - ciągnął dalej chemik, spoglądając na kości spalonego truchła.
|
11.09.2009
|
Maghdar bez zastanowienia wyciągnął swoje Berło Śmierci i zaczął coś mruczeć pod nosem. Zielony rubin zaświecił się jaskrawym zielonym kolorem, gdy Maghdar skierował go w stronę Gór Skalistych.
- Idziemy w tę stronę - orzekł Maghdar.
- Ale jak... w jaki sposób zlokalizowałeś kolejną bestię? - spytał zdumiony wampir.
- Czyżbyś zapomniał, że należę do Gildii Alchemików? Umiem to i owo. To proste. Kiedy walczyłem z tą wygłodniałą Mantikorą- wskazał na stertę kości - zaatakowała mnie swym skorpionim ogonem i kilka kropel jej jakże żrącego kwasu spadło na moje berło. Potrafi wykryć tę samą substancję w promieniu kilometra. Volk był pod wrażeniem alchemicznych uzdolnień Anioła Śmierci.
- Więc... mówiłeś, że coś dla mnie masz - powiedział Maghdar.
- Yyy... tak, tak, to od Defa- podał średniej wielkości paczkę.
Anioł rozpakował paczkę i wyjął z niej rękawice i pięć średnich rozmiarów fiolek.
- Przyda się później - mówiąc to schował rękawice i fiolki. - Więc ruszajmy! Spacja przed i po myślnikach "-" - Sul
|
11.09.2009
|
Wędrowali na północ, idąc jeden za drugim. Niebo się uspokoiło i przestał padać deszcz. Noc dobiegała ku końcowi i na horyzoncie widać było wschodzące słońce, którego promienie przebijały się przez poranną mgłę, rażąc oczy Volka i Maghdara.
- Musimy dostać się do środka tych gór. Tam można spotkać najwięcej Mantikor. - powiedział Maghdar.
- To dobrze, bo już świt, a w cieniu wysokich skał poczuję się znacznie lepiej niż w blasku słońca - stwierdził Volk.
I nie mylił się bo wąwóz był głęboki i panował w nim mrok. Wędrowcy z niepokojem spoglądali w górę, czy na ich głowy nie spada żaden głaz, który nieszczęśliwie oderwał się od klifu. Towarzyszyło im krakanie wron, które wiły swe gniazda na skalnych półkach.
- Na końcu tej drogi znajduje się duża jaskinia. Bądźmy ostrożni! Mam nadzieję, że znajdziemy tam to czego szukamy - mówił Maghdar, idąc powoli i trzymając Berło Śmierci w swych upiornych dłoniach.
- Mam dużą nadzieję, że nie będzie to śmierć - odpowiedział ironicznie krwiopijca, spoglądając na towarzysza swymi niebieskimi oczami.
Zrobiło się już całkiem jasno, gdy doszli do podnóża największej z gór. Tam ukazała im się olbrzymia, czarna odchłań. Wewnątrz panowała taka ciemność, że nie widzieli końca groty.
- I kto pierwszy? - zapytał Volk.
- Ten kto ma pochodnię! - mówiąc to, anioł spojrzał na wampira, a on na niego.
- Noto mamy problem!! - stwierdzili jednocześnie.
|
11.09.2009
|
Obaj westchnęli i zaczęli rozglądać się za jakąś gałęzią. Oboje niemal w tym samym momencie ujrzeli jedną jedyną gałąź, wysoko, wysoko nad nimi.
- Ech, czy ja wszystko muszę robić sam...?- mówiąc to rozpostarł skrzydła i wzbił się wysoko ponad Volka.
Anioł jednym machnięciem kosy odrąbał całą gałąź, która sunęła w dół z dużą prędkością.
- Złap ją Volk!- krzyknął Maghdar.
Volk wbił wzrok w spadającą gałąź i wybił się chwytając sporą gałąź w powietrzu. Opadł swobodnie na ziemię, a chwilę później koło niego zjawił się Anioł.
- A jednak nie wszystko musisz robić sam- orzekł z satysfakcją wampir.
Maghdar wyciągnął Berło i jednym szybkim strzałem zapalił gałąź. Maghdar wszedł do jaskini pierwszy, a za nim Volk. Szli i szli, aż w końcu dotarli do miejsca gdzie były porozrzucane kości.
- Tu zaczynają się ich legowiska. Musimy uważać- rzekł i szli dalej.
Nagle usłyszeli przerażające warczenie i łopot skrzydeł. Obrócili się w miejscu i ledwo zdążyli uniknąć silnego, potężnego, skorpioniego ogona.
Maghdar w jednej chwili wyciągnął fiolki i czekał w pogotowiu. Volk dobył swego miecza i zaatakował Mantikorę. Jednym smagnięciem odciął ogon bestii. Anioł podbiegł, włożył rękawice i zaczął nabierać kwasu,który wypływał z odciętego ogona Mantikory. Napełnił 4 fiolki, gdy bestia znowu zaryczała. Mimo iż został jej odcięty ogon trzymała się na nogach.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę!-krzyknął, gdy Volk odpierał kolejny atak. Napełnił 5 fiolkę i dobył Berła Śmierci. Strzelił 3 razy czerwonymi, świetlistymi promieniami i potwór runął na ziemię.
- Czemu to zrobiłeś!? Myślałem, że potrzebujemy tej Mantikory!- krzyknął lekko poddenerwowany Volk.
- Ta była już stara, a poza tym potrzebowałem jej kwasu do badań- mówiąc to pokazał 5 wypełnionych po same koniuszki fiolki zieloną cieczą. Ruszamy dalej.
|
12.09.2009
|
Byli już tak daleko od wyjścia, że ich lica nie dostrzegały światła, które je oświetlało. Jedynie pochodnia rozstępowała ciemności, której płonący i trzaskający ogień, był zagłuszany przez pisk nietoperzy. Jej blask obijał się od ostrza kosy i miecza. Po chwili Volk wrzasnął:
- Agrhh...chyba w coś wszedłem - powiedział zbulwersowany.
- Nawet nie chce wiedzieć w co - odparł Maghdar, śmiejąc się z wampira.
- To chyba znak, że jesteśmy na tropie kolejnego potwora. Jakie znaki daje twe berło aniele? - pytał, ucieszony krwiopijca.
- Rubin milczy, ale zapach tego, w co stąpnęła twoja noga wampirze, mówi że już jesteśmy niedaleko - mówił, rozglądający się i wymachujący pochodnią raz w lewo, raz w prawo - Maghdar.
Atmosfera, zaczęła robić się coraz bardziej niepokojąca. Zdawało się, że zbliżają się ku końcowi tej przeklętej jaskini. Wędrowcy byli zmęczeni i głodni.
- Wyczuwam, że przed nami znajduje się duża pieczara! Ciekawe jak głęboko tej góry jesteśmy... - zastanawiał się nieumarły. Zaczynam być głodny! Jak już twoja kolczasta obraża znajdzie się na łbie Mantikory, to wracamy do Osady! Zastanawiam się co w niej nowego no i w naszej Gildii. - dodał, zdenerwowany.
- Też jestem ciekaw, co z naszą siedzibą. Niech twój żołądek wytrzyma Volku. Ja nie odczuwam głodu. - odpowiedział Upiorny Anioł.
- Taaa...bo wy anioły, a do tego upiorne, jecie tyle co szkielety jakie żyją na zamglonych cmentarzach Deyjii. - mówił zbulwersowany wampir.
Długi, skalny korytarz skończył się. Maghdar i Volk weszli do olbrzymiej pieczary, mocno zaciskając ręce na swym orężu.
- A nie mówiłem! - krzyknął Volk.
W tym samym momencie zgasła pochodnia.
- No pięknie...i co teraz zrobimy? - Maghdar był zaniepokojony.
- Gdy wyruszyłem w podróż, wziąłem ze sobą kilka magicznych zwojów. Weź ten. Zawarte na nim słowa tworzą kulę światła - wampir podał pergamin aniołowi.
- Ale jak mam je odczytać? Przecież tu nic nie widać, a w dodatku wyczuwam w powietrzu jakieś niebezpieczeństwo. - stwierdził Maghdar - Ale zaraz zaraz...coś mi oświetla słowa! Czy to oczy wampira tak jasno świecą - zapytał - Słyszysz mnie Volk? Volk? Gdzie jesteś? - pytał dalej, krzycząc.
Volk stał z wytrzeszczonymi oczami, wpatrując się w kilkanaście wielkich ślepi, które patrzyły się na niego i jego towarzysza pełnią nienawiści. Ze wszystkich stron było słychać głośny ryk. Czuć było straszliwy odór. Maghdar odczytał słowa zawarte na zwoju, wyczarowując światło. W ułamku sekundy promienie kuli rozświetliły grotę. Pod nogami poczuli sterty kości, należących do elfów, orków, ludzi i różnych zwierząt, a ślepia okazały się watahą Mantikor - głodnych, wściekłych i szykujących się do ataku.
|
12.09.2009
|
- Szukaj największej- ukradkiem powiedział Maghdar do Volka, nie wykonując żadnego gwałtownego ruchu.
Anioł dobył swej kosy, a wampir swego miecza. Rubin Berła Śmierci jaśniał teraz niczym tysiące pochodni. 5 Mantikor zaatakowało jednocześnie. Volk odciął jednej łeb i ciało bestii runęło z łoskotem, lecz już kolejne 3 sunęły ku niemu. Maghdar wyciągnął Berło i uniósł je wysoko w górę. Fale Śmierci uderzyły we wrogów. Kolejne 5 bestii runęło. Bronili się dzielnie.
- Ile ich już zabiłeś?- krzyknął Volk.
- Naliczyłem ok. 10, a ty?
- Padła 5.
Pozostałe Mantikory uciekły na skalne półki, gdy rozległ się potężny ryk. Silniejszy i dużo bardziej donośny niż poprzednie. Nagle z ciemności wyłoniła się największa i najbardziej niebezpieczna Mantikora. Była ona tak wielka, że przerastała niemal trzykrotnie Anioła i wampira.
To ostateczność- mówiąc to Maghdar wyciągnął zza pazuchy Czerwoną Księgę.
- Co to jest?- spytał przerażonym głosem Volk, ale wciąż nie odrywając wzroku od potężnej bestii.
- To Księga Zniszczenia, pożyczyłem od Demonów podczas ostatniej wizyty.
Maghdar powiedział coś szeptem i Księga otworzyła się.
- Potrzebuję czasu, zatrzymaj ją przez chwilę, ale nie zabijaj- rzekł Anioł wertując stronice Księgi.
- Łatwo ci mówić, ja się martwię żeby to ona nie zabiła mnie.
Volk zaczął odciągać Mantikore od okolic Maghdara.
- Mam! AVECUM MORFO!- krzyknął Anioł i jaskrawoczerwona kula wyleciała z Księgi wchłaniając Maghdara.
Po chwili kula zniknęła i oczom bestii i Volka ukazał się Anioł Zniszczenia.
Jego szata i skrzydła zmieniły barwę na czerwono-białą, a na piersi pojawiła się złota zbroja. W ręce zabłysł krwawo-czerwony, płonący miecz.
- Idziesz z nami bestio!- krzyknął Maghdar -Volk zajdź ją od tyłu i wskocz na jej głowę!.
Volk z szybkością szarżującego enta obiegł potwora i wskoczył według poleceń Anioła na jego głowę. Anioł wyjął kolczastą obrożę i ją powiększył. Mantikora zaczęła łopotać skrzydłami i wzbiła się w powietrze. Maghdar nie był jej dłużny i zrobił to samo. Rzucił wampirowi kolczatkę, a ten założył ją na łeb bestii. Mantikora zaczęła się szamotać i w końcu opadła na ziemię porażona ochronnym zaklęciem obroży. Co było dziwne bestia zamknęła oczy i zasnęła.
- Zrobiliśmy to... Zrobiliśmy to!- krzyczał uradowany Volk.
Maghdar odetchnął z ulgi.
- A teraz wynośmy się z tąd szybko!- krzyknął do Volka.
Wampir pociągnął Mantikorę za smycz i oddalili się od siedliska potworów.
Volk przez cały czas patrzył się na nową formę Anioła i jego miecz.
|
12.09.2009
|
- Muszę ci powiedzieć Maghdarze, że zaimponowałeś mi tą zamianą w Anioła Zniszczenia. Zdaje się, że i ja będę musiał splądrować ogniste biblioteki Eeofolu. - mówił Volk, patrząc z podziwem na anioła.
- Nie przesadzajmy...gdyby nie twoja zręczność i odwaga, trudny by było założyć tej Mantikorze, kolczastą obrożę - rzekł anioł - teraz o wiele większy i silniejszy.
- Mam nadzieję, że ten strażnik będzie odpowiadał Defowi, bo jak nie, to Gildia Alchemików w Osadzie, straci swojego przywódcę - żartował wampir.
- Taaaaa...zjedzony przez wielką Mantikorę - dodał Maghdar, i oboje zaczęli się śmiać.
Gdy oddalali się od gór, czarny płaszcz nocy ogarnął wszystko wokoło, a na niebie świecił ogromny księżyc wraz z towarzyszącymi mu gwiazdami. Nie mieli problemu z poruszaniem się w ciemności, bo płonący miecz anioła oświetlał drogę powrotną. Volk czuł się wspaniale, ponieważ noc była jego żywiołem. Maghdar dumnie kroczył do przodu. Szli jeden za drugim - zadowoleni ale zmęczeni. Wydawało się, że nic nie może popsuć tak wspaniałej wędrówki...wydawało, bo sparaliżowana Mantikora odzyskała przytomność.
- Wraaaggghhhh Ssssssssss - zaczął ryczeć i syczeć potwór. Robił to tak głośno, że echo rozchodziło się po okolicy.
- Zamknij się! - krzyknął Wampir Volk i uderzył bestię prosto w głowę swym mieczem tkwiącym w pochwie.
Rozdrażniony potwór zaczął się szarpać i stawiać opór. Krwiopijca z trudem utrzymywał smycz.
- Cały Antagarich usłyszy ten raban! Ściągnie to naszych wrogów! - stwierdził nieumarły, próbujący utrzymać równowagę, a jego ręce były miotane na wszystkie strony.
Maghdar zauważywszy to, szybko podbiegł do przyjaciela, pomagając mu utrzymać przyszłego strażnika wieży.
- Trzeba ją jakoś uspokoić! - stwierdził anioł.
- Ale jak? Przecież nie możemy jej zabić! - Volk zastanawiał się jak poskromić olbrzymią Mantikorę. - Mam pomysł! Nie tylko Anioły Śmierci posiadają różne moce!.
Wypowiedziawszy te słowa, krwiopijca zaczął wpatrywać się w oczy Mantikory. Jego lica mieniły się różnymi kolorami. Powieki bestii, która uważnie wpatrywała się w oczy Volka, opadały powoli. Po chwili zamknęły się całkowicie, a Mantikora zaczęła chrapać. Sytuacja została opanowana.
- Jak to zrobiłeś? - zapytał Volka Maghdar.
- Hipnoza! Użyłem hipnozy! - odpowiedział mu dumny z siebie wampir.
- A więc to jest jedna, ze słynnych umiejętności wampirów?
- Zgadza się!
Łańcuch, służący jako smycz, znów stał się luźny. Nieumarły zarzucił go na ramię i zaczął iść obok anioła, ciągnąć za sobą uśpioną Mantikorę. Podróżowali na południe, w kierunku Osady. Mimo, że wampiry dysponują olbrzymią siłą, Volkowi nie było łatwo przeprawić potwora przez wyżyny, które musieli przejść. Gdy minęło kilka godzin marszu, na horyzoncie mrugały światła okien - była to Osada. Wkrótce stanęli przed jej wielką, drewnianą bramą.
|
12.09.2009
|
Przeszli drewnianą bramę, gdy rozległo się dziwne pohukiwanie. Maghdar i Volk już przygotowali się do ataku wrogów, lecz nikt ich nie zaatakował.
- Skąd dochodzi ten dźwięk?- spytał zdumiony wampir.
W tym czasie bestia się ocknęła i zaczęła na nich łypać swoimi wielkimi, zielonymi ślepiami.
- Wydaje mi się, że ona jest głodna- mówiąc to rzucił jej kawał koziego mięsa.
Bestia zaczęła pochłaniać mięso po czym znowu zasnęła. Przekroczyli próg po raz wtóry i ujrzeli zapalone światła w domostwach. Przeszli przez połowę osady i stanęli przed drewnianymi drzwiami, na których widniał napis: GILDIA ALCHEMIKÓW
|
13.09.2009
|
Przed drzwiami stał Def i patrzył się na anioła i wampira złowieszczo...
- Zapraszam do środka... - mruknął, i wszedł do środka. Magha i Volka ogarnął strach, ale nie chcieli się przeciwstawiać Defowi. Gdy weszli do środka Def zamknął drzwi machnięciem ręki i zaczął mówić:
- Nie popisaliście się dziś mądrością... - pokręcił głową Def - Volk... tyle o Tobie dobrych rzeczy słyszałem... Nawet chciałem dać Ci awans... A ty mnie zawiodłeś... - Odezwał się Def..
- Ależ cóż takiego złe uczyniłem? wskaż mi co, a... - Nagle Volkowi przerwał brutalnie Def:
- I ty się pytasz co?! Opuściłeś Gildię, i nie zamknąłeś drzwi! Gildia była pusta, i każdy mógł ją splądrować! - wrzasnął rozwścieczony Def, a Volka przeszył dreszcz, którego dawno nie czuł...
- Ależ ja nie miałem klucza! - próbował usprawiedliwić się wampir...
- To trzeba było siedzieć na miejscu, albo poprosić Magha o klucze! A teraz masz! - powiedział Def, i wskazał na sporawą półkę przepełnioną zwojami...
- Masz sprawdzić teraz czy niczego nie zginęło zgodnie z tymi zwojami... WSZYSTKIMI, a później wsadzisz zwoje na miejsce, a jeśli czegoś brakuje to TY będziesz to załatwiał, i niech to będzie dla Ciebie nauczka. Rozczarowałeś mnie jak nikt Volk wstyd... Sprawa jest na tyle poważna, że otrzymujesz naganę... - rzekł Def, a Volk z pokorną miną zaczął wykonywać polecenie Defa... Def spojrzał na przerażonego Magha...
-Nie bój się - uśmiechnął się Def i chwycił śpiącą mantikorę za ogon, i pobrał trochę jadu...
- Do ciebie nic nie mam... - Def zamieszał truciznę i rzekł:
- Genialnie! Oby tak dalej - Po tych słowach Magh się ocknął, wyciągną zza peleryny trzy miedziane kociołki, i objaśnił:
- Hiro tto ppprzekazuje - wyjąkał Magh, i postawił kociołki w Laboratorium...
- To nazywam kociołkami! - rozradował się Def - skradnij taki dla mnie - dodał ironicznie
- Pogadam z "ziomalami" - uśmiechnął się Magh i wrócił do swych zajęć, a Def zaczął przybijać do Marmurowej Tablicy pod napisem "ogłoszenia" awanse: Awansowali:
Maghdar - Alchemik ( moje gratulacje - jestem z Ciebie dumny )
Volkolak - Starszy Asystent ( zasłużyłeś sobie na to, pomimo nagany )
Laysander - Asystent ( Witamy )
|
13.09.2009
|
- Mistrzu Defie! - mówił Volk, zwracając się do swojego przywódcy.
- Chwała wszystkim Bogom magii, bo nic nie zginęło! - krzyknął spocony i uradowany wampir.
- Nooo...to masz szczęście i mam nadzieję, że to będzie dla ciebie nauczka - odparł mu Def - Ale mimo wszystko, dziękuję ci, że zaniosłeś te rzeczy do Maghdara i pomogłeś mu z Mantikorą. Wstawił się za tobą - powiedział przywódca, chwaląc swego czeladnika.
- I ten wyczyn zadecydował, że mianuję cię "starszym asystentem", mimo niedopełnienia wiadomego ci obowiązku. Mam nadzieję, że to docenisz - ciągnął dalej Def, tym razem uśmiechając się do Volka.
- Dziękuję ci bardzo mistrzu!!! - wykrzyknął głośno, ciesząc się - I niech z nieumarłego stanę się nicością, jeśli splamię honor mój i gildii. - rzekł z powagą.
A co się stało z naszą Mantikorą i kiedy przystąpimy do budowy wieży? - zapytał jeszcze wampir.
|
13.09.2009
|
Zanim Maghdar udał się na obchód Osady przypomniał sobie o fiolkach.
- Def, zdobyłem zapasy na dłuższy czas- wyciągnął i pokazał z dumą 5 sporych fiolek wypełnionych jaskrawozieloną substancją.
- Cudownie!- oznajmił Przywódca Gildii i udał się do spiżarnii.
W spiżarnii Def zamknął za sobą drzwi i odsunął szafkę z rozmaitymi miksturami. Powiedział coś pod nosem i przed nim ukazały się tajemnicze drzwi. Otworzył je i wszedł do drugiego pomieszczenia. Było to dobrze oświetlone małe pomieszczenie, gdzie nie było na półkach zbyt dużo składników. Włożył fiolki do specjalnego pojemnika i zamknął go na 5 spustów po czym przykleił na nim karteczkę z napisem: JAD MANTIKORY. Wyszedł z pomieszczenia zamknął drzwi na klucz po czym zniknęły. Zasunął ów miejsce szafką i wyszedł ze spiżarni cały uradowany.
|
13.09.2009
|
Na swojej drodze napotkał Volka, jakby zamyślonego i zaniepokojonego. Wampir podszedł do Maghdara, poklepał go po plecach i powiedział:
- Gratuluje Alchemiku! Kto wie...może kiedyś zastąpisz naszego mistrza?!
- Raczej nie prędko to się stanie - odparł anioł, który był dumny ze swojego awansu. - Ale gdyby nie twoja pomoc przy polowaniu na Mantikory, sam bym sobie nie poradził, więc i ja ci dziękuję - dodał.
- Ha! Gdybym nie wyruszył, żeby wręczyć ci te fiolki i rękawice, to nie doszłoby do włamania, a ci bandyci poznaliby mój gniew! I tak dobrze, że nic nie ukradli! - wywnioskował Volk.
- Ale wtedy, nie zostałbyś Starszym Asystentem - kłócił się dalej Maghdar i oboje zaczęli się śmiać.
- Mam nadzieję, że Jad Mantikory, został bezpiecznie schowany? - zapytał nieumarły.
- Oczywiście, że tak. Znajduje się tam gdzie powinien być - w spiżarni - wytłumaczył mu anioł. - Gdy zaczęliśmy rozmawiać, wyglądałeś na zdenerwowanego. Czy coś się stało?
- Hmmm... spytałem Defa o budowę wieży a on nic nie odpowiedział - wyjaśnił mu Volk.
- To może ja się zapytam? - zaproponował Upiorny Anioł.
- Dobrze, idź się dowiedz. - odparł mu wampir.
|
13.09.2009
|
Maghdar udał się więc do Defa, który właśnie nad czymś gorączkowo myślał.
- Przepraszam, że przerywam, ale czy wiesz może coś o budowie wieży?
Def spojrzał znacząco na Anioła i powiedział:
- Niebawem sie wszystkiego dowiecie- powiedział i odszedł.
Anioł wyszedł z Gildii i podszedł do wampira. Przekazał mu słowa Defa i ruszył w stronę Starożytnej Biblioteki, by zanurzyć się w oceanie zwojów i ksiąg.
|
14.09.2009
|
Nadszedł poranek. Niebo zrobiło się jasne, a Słońce zastąpiło Księżyc. W Gildii nie było nikogo, poza Volkiem. Maghdar całą noc czytał stare księgi w Starożytnej Bibliotece, i nie wrócił do tej pory. Przywódca Def wędrował gdzieś za osadą, szukając ziół i roślin o magicznych właściwościach, a Laysandera i Hira nikt dawno nie widział.
- Spróbuję uwarzyć kilka eliksirów siły - postanowił wampir - Gdy nadejdzie czas kolejnych podróży, napewno się przydadzą - dodał.
Wziął wielki kociołek i zawiesił go nad paleniskiem. Później wziął wiadro i udał się do studni w osadzie, aby napełnić je wodą. Gdy wrócił, przelał wodę do kotła. Podszedł do półki i zaczął szukać zwoju, na którym pisało jak przygotować eliksir siły.
- Ooo jest! - krzyknął. - Zobaczmy, czego potrzebuję... - i zaczął czytać szeptem. - Aaa już wiem! Muszę użyć krwi trolla, trochę skruszonej skały z tytana, łzę smoka, cynamon dla aromatu i cukier dla smaku - wymieniał Volk, ciesząc się.
Zaczął dodawać wszystkie składnie składniki, dokładnie takiej kolejności i ilości, jak było zapisane na pergaminie. Z komina, na dachu zaczął wylatywać dym, a w pomieszczeniu unosił się tajemniczy, a zarazem cynamonowy zapach.
- Ehh...gdybym ja miał smoczą krew! - pomyślał wampir. - Wtedy bym stworzył taką miksturę, co dawałaby siłę, z którą nic nie mogłoby się równać. - marzył dalej.
Wszystkie składniki eliksiru siły, były już wymieszane.
- Wystarczy wypowiedzieć jeszcze te słowa - stwierdził wampir i wypowiedział je głośno, trzymając dnie nad kociołkiem:
- GROMO MOCARUM!
Po chwili, mikstura nabrała błękitno - czerwonego koloru, a Starszy Alchemik zaczął odlewać ją do starych fiolek.
|
14.09.2009
|
Maghdar wkroczył do Gildii i na zewnątrz uwolnił się dym.
- Co tu się wyrabia?- spytał zdumiony Maghdar.
- Eee... Uważyłem Eliksir Siły- powiedział niepewnie wampir.
Anioł wytrzeszczył na niego oczy i spytał:
- Czy korzystałeś ze spiżarnii?
- Tak, czemu pytasz?
Maghdar zamarł w miejscu i zaczął gorączkowo myśleć co się stanie.
- Tobie jeszcze NIE WOLNO korzystać z naszych zasobów!
Anioł podszedł do Volka i wziął jedną fiolkę. Powąchał i rzekł:
- Wnioskując po zapachu użyłeś krwii trolla, łez czarnego skalnego smoka i- sądząc po kolorze- skruszonej skały Tytana. Czy ktoś Ci dał pozwolenie na korzystanie ze spiżarnii?
- Chyba nie...- odrzekł zakłopotany Volk.
- Masz szczęście, że jeszcze trochę mamy tych składników... Nie jestem przywódcą Gildii, więc nie będę Cię osądzał.
- Och dziękuję Ci wielbożny!
- Osądzi Cię Def.
Volk zamarł przypominając sobie wertowanie wszystkich zwoi i usiadł na krześle.
- Znikam. Wrócę nazajutrz rano- powiedział Anioł i wyszedł z Gildii Alchemików.
|
14.09.2009
|
Zmęczony pracą i rozczarowany pretensjami Volk, usiadł na krześle przy palenisku. Spoglądał na zdenerwowanego Maghdara, który właśnie opuszczał Gildię i na fiolki pełne uwarzonej mikstury siły. Spuścił głowę w dół i zaczął głośno pytać sam siebie:
- Co ja takiego złego uczyniłem? Czyż przyrządzenie tych eliksirów było zbrodnią? Zrobiłem je dla Gildii, a nie dla siebie! - krzyczał. - Nie po to zostałem Starszym Asystentem, żeby się tylko błąkać z kąta w kąt, niczym zombi na cmentarzu, tylko coś robić! - dodał. - Poza tym, skąd mogłem wiedzieć, że tylko Chemicy i Alchemicy mogę warzyć mikstury? A jak powiadają starzy mędrcy - "Jak nie spróbujesz, to nigdy się nie nauczysz".
Zapadła noc. Na południu za Osadą, słychać było wycie wilków. Volk szykował się do zamknięcia siedziby alchemików. Wampir poczuł się głodny.
- Czas zapolować na świeżą krew - pomyślał. - Mam nadzieję, że gdy Słońce wyjdzie zza chmur, sprawiedliwy werdykt zapadnie.
Opuścił mroczne pomieszczenie i zamknął drewniane drzwi na klucz, po czym udał się w stronę lasu na polowanie.
|
15.09.2009
|
Nadszedł ranek, gdy Maghdar wszedł do Gildii. Wziął mały kociołek i postawił go na palnik. Wsypał do niego brązowy proszek. W tym czasie do pomieszczenia wszedł Volk cały uradowany nocnym polowaniem. Podszedł do Anioła i zapytał:
- Co ciekawego warzysz? Czyżby jakiś potężny eliksir?
Maghdar wlał wrządek do kociołka.
- Nie, kawę.
Machnięciem ręki przywołał 2 kubki. Delikatnie nalał kawy najpierw do jednego, a potem do drugiego kubka. Podał Volkowi kawę mówiąc:
- Masz, chyba jeszcze nie do końca się obudziłeś- powiedział z uśmiechem Anioł.
Maghdar usiadł przy stoliku od czasu do czasu popijając kawę i słuchając chrapania Mantikory. Oczekując na Defa wampir się do niego przysiadł.
|
15.09.2009
|
- Bardzo dobra kawa! - pochwalił Maghdara - Volk.
- Dziękuję. - odparł anioł i zapytał:
- A jak było na na nocnym polowaniu?
- Było bardzo udane. Co prawda wilki czasami były szybsze, ale to ja kosztowałem krwi zagubionych, nieświadomych niczego ludzi, którzy wkroczyli czyli do tego lasu, hehe. - opowiadał, spoglądając na swój ubrudzony krwią miecz i wycierając usta.
Za budynkiem Gildii, stało duże drzewo. Było tak wysokie, aż dawało wrażenie, że dosięga chmur. Do jego konaru, za pomocą grubego łańcucha, była przywiązana Mantikora. Volk nasłuchiwał jej chrapania i stwierdził:
- Nie wiem co się jej stało, ale nigdy nie była tak spokojna. Może już się oswoiła i nie tęskni, za swymi braćmi i siostrami w górach? Mam nadzieję, że nie jest chora? - zastanawiał się.
- Raczej jest zmęczona - odpowiedział Maghdar, robiąc duży łyk gorącej kawy.
Po chwili, wampir zadał mu pytanie:
- Co prawda nie powinienem tego robić, ale skoro już uwarzyłem te mikstury siły, to może ocenisz Alchemiku Maghdarze, czy są dobrze przygotowane? - zaproponował mu Volk. - I jeśli posiadasz taką wiedzę - dodał - to powiedz mi, co wiesz o eliksirze smoczej siły?
|