Gorące Dysputy

Kronika - "Księga I, O pojedynkach na ubitym polu, czyli o Akademii Wojennej"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Kronika > Księga I, O pojedynkach na ubitym polu, czyli o Akademii Wojennej
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Sanctum

Sanctum

25.01.2009
Post ID: 40120

Wątek jest kontynuacją tematu "Non omnis moriar..." z Karczmy Imperialnej.

W karczmie, jak zwykle po zmroku, panował gwar i niemiłosiernie nieprzyjemny zapach. Smród nikogo nie odstraszał, a wręcz przeciwnie, gwarantował stałych klientów, którzy ową woń określali mianem zapachu młodości. Barman uwijał się, jak tylko mógł, ale i tak wokoło krążyły pomruki niezadowolenia. Co chwila, któryś z orków walił w stół, ale nie widząc zainteresowania i wiedząc, że za zniszczenia zgrzybiałych mebli trzeba sporo zapłacić, uspokajał się i czekał na swoją kolej z zadziwiającą cierpliwością. Na otłukujących się z boku młodzieńców nikt nawet nie zwracał uwagi, a ktoś bardziej doświadczony biegiem czasu stwierdził:

- Niech sobie użyją, póki są młodzi. Sam bym komuś przyłożył, ale i lata nie te, i siła nie taka jak kiedyś- I zamyśliwszy się nad swym przepitym życiem, wracał do kolejnego gorącego jeszcze kufla, najlepszego w Antagarich piwa.

Szynkwas Pazur Behemota cieszył się jednak zadziwiająco dobrą opinią i przyciągał rzesze drobnych pijaczyn ze wszystkich okolicznych wsi. Nie wiadomo, czy zawdzięczał popularność niezwykle ciepłej, wręcz stęchłej, atmosferze gwarantowanej przez gospodarzy tej Świątyni Piwa i Mordobicia: Infero i Takedzie, czy też temu, że był jedynym tego typu lokalem w obrębie pięćdziesięciu mil.

Tak, czy inaczej, w karczmie było wesoło i każdy mógł tu znaleźć brudny kufel po piwie dla siebie. W uglackiej gospodzie wbrew pozorom można było odpocząć i dowiedzieć sie czegoś ciekawego. Przy dymiącym niczym kociołek ze smołą kominku, niemal zawsze siedzieli starcy i rozprawiali o przeszłości. Dzisiaj temat wybrał "najstarszy ze starych", jak określano mocno już zgarbionego maga, którego wiele lat temu banicja zmusiła do osiedlenia się w Krewlod.

- Smarkacze, nic nie wiecie jak to kiedyś było! Kiedy jeszcze potrafiłem korzystać z uciech tego paskudnego świata, nie tak wyglądały wieczory w Krewlod. Karczma świeciła pustkami, Infero wyrywała sobie włosy z głowy, myśląc jak zapłacić kucharzowi i służbie. W razie potrzeby paliła któregoś z nich, ćwicząc w ten sposób swoje magiczne umiejętności. Tak, tak dzieci, niezła z niej diablica! Gdzie byli wszyscy pytacie? A odpowiem Wam: na arenie, a nie przed kuflem tego obrzydliwego piwa!- krzyknął mag, a jego głos rozniósł się po całej Karczmie.

- Na pewno nie pamiętacie eMTiego, Lzo, Flasha, Elvisa czy LEVYego. Imć Mr. Poola, który po trudach walk zaangażował się w szkolenie i pilnowanie młodych niektórzy jeszcze kojarzą. Tak samo jest z Thantem - pracownika Krypty znają przecież wszyscy. Jak trzeba pochować babkę każdy wie do kogo się zgłosić! Ale czy ktokolwiek pamięta o ich wkładzie w technikę wojenną Imperium?! Gdzie tam! Jeden żłopie to paskudne piwo, drugi leży już pod płotem, ale jeszcze by się napił. A na arenę nikt nie zajrzy! Arbiter Raj tylko kurz odmiata i poleruje broń, bo ciągle ma nadzieję, że ktoś z niej jeszcze skorzysta! Kogo obchodzą dawni zwyciężcy, kogo dzisiaj obchodzi prawdziwa walka! Tak, tak dzieci, czasy się zmieniają...- zamyślił się.

- Waćpani Infero, podajże ciepłego mleka, bo mi w gardle zaschło! ... No, na tę kobietę zawsze można liczyć. Ej, ty! Tam pod ścianą! Widziałem Cię kiedyś na placu boju, może Ty coś opowiesz o naszych bohaterach! Tak o bohaterach
moi drodzy...

Thant

Thant

1.02.2009
Post ID: 40389

Jegomość pod ścianą milczał jednak jak zaklęty. Naraz z drugiego końca sali powolnym krokiem zaczęła się zbliżać zakapturzona postać.

- To prawda co Waść opowiadasz – nieznajomy rozpoczął rozmowę przysiadając się do maga. Kilka lat temu z całą pewnością na arenie było więcej wojowników niźli obecnie moczymord w tym plugawym przybytku. Gdyby nie wieść o tym, że przebywasz w karczmie moja noga z całą pewnością nie przekroczyłaby tych progów. Sentyment i chęć powspominania dawnych czasów okazała się jednak silniejsza od niechęci do zatłoczonych miejsc.

- Faktycznie ciężko cię zmusić, abyś pokazał się gdziekolwiek poza Kryptą.... - Mag pokiwał głową – Tym niemniej serdecznie Cię tu witam Thancie.

- Tak – odparł Nekrus - Jednak sądzę, że zapomniałeś drogi towarzyszu o najstarszych i najmniej pamiętanych wojownikach takich jak Pit Klos, Blazifagus, Titan Tase, Yurich, Frozen Dragon i wielu innych, których imion już dokładnie nie kojarzę. Z całą pewnością będzie je znał nasz Arbiter Raj, który niegdyś razem z nimi zmagał się w arenowych wyzwaniach. Zapytaj go, a z całą pewnością jego pamięć o tych wojownikach okaże się bardziej aktualna od mojej. Jeśli zaś chodzi o wojowników, z którymi miałem przyjemność rywalizować w swoich czasach to najwybitniejszą dla mnie postacią był Mr. Pool... Doskonały wojownik, świetny strateg i osoba, która potrafiła przekazać swoje umiejętności innym, dzięki czemu wielu wojowników podnosiło swoje kwalifikacje.
Thant zaczął sie powoli podnosić.

- Juz odchodzisz przyjacielu? - zagadnął mag.

- Niestety pora na mnie, lecz jeżeli usłyszę o kolejnym znanym wojowniku, który tu zaglądnie z całą pewnością nie omieszkam zawitać znowu owe progi, aby powspominać stare dobre dzieje. Do zobaczenia – rzucił przez ramię i opuścił gospodę.

Sanctum

Sanctum

11.02.2009
Post ID: 40867

W Karczmie zapadłą cisza. Jak na takie miejsce było to zjawiskiem dosyć nieoczekiwanym i dziwnym. Nawet przy barze gdzie zawsze było gwarno i wesoło, czasami nawet za bardzo, teraz zapadła, dosłownie grobowa cisza. Mag siedział pochylony w fotelu i popijał zimne już mleko.

- I co zatkało Was? Nikt nie ma więcej do powiedzenia? Tak jak mówiłem dobre czasy dla starych bohaterów Areny minęły już dawno. Pozostało już tylko kilku dowódców, jak chociażby grabarz Thant, którzy kojarzą jeszcze trochę fakty. A reszta?! Tylko kufel i piwo! Młodziki ani nic nie powiedzą, ani nie podziękują bohaterom, to może głos zabierze ktoś starszy i bardziej doświadczony?

Hiro

Hiro

18.02.2009
Post ID: 41192

Długą ciszę w karczmie przerwały kroki nadchodzącego druida. Przysiadł się do maga, jednak był spowity jakoby melancholią, nie odezwał się ani słowem.

- A więc, przyjacielu, jednak zdecydowałeś się odwiedzić progi karczmy - Zagadnął mag.

- Jak widzisz, zdecydowałem się jednak - Odpowiedział niefrasobliwie druid. - Co prawda od niedawna mieszkam tu u Was, w Jaskini, no i jestem "młodzikiem", jak nas Sanctum nazwałeś... Ale każdy, kto zagościł w skromnych progach JB, musi wiedzieć o początkach wielkich wypraw wojennych naszych bohaterów, czyli - o założeniu Akademii Wojny - miejsca, gdzie szkolą się najlepszy wojownicy...

- Prawda, co opowiadasz, druidzie... - odparł z uśmiechem mag.

- Dlatego nie można zapomnieć o założycielach wspomnianej Akademii - Giaterze i Rajsćie, w końcu to oni zapoczątkowali sukcesy wojowników, którzy wysławiali imię naszej Jaskini. W Akademii Wojny szkolili się także niektórzy wielcy wojownicy. Zaniedbaniem było by również nie wspomnienie o Hetmanie, założyciela pierwszej Areny- Powiedział druid dopijając swój trunek.

Odłożywszy kufel po piwie, Hiro zaczął się powoli oddalać, tylko rzucił do maga przez ramię:

- Żegnaj, Sanctumie. I życzę powodzenia, aby w karczmie nie było aż tak cicho. Jeszcze kiedyś tu przyjdę...

Znów zapanowała grobowa cisza...

Sanctum

Sanctum

18.02.2009
Post ID: 41207

Arcymag siedział zamyślony w najciemniejszym koncie karczmy, jedynie poświata powoli spalającego się w kominku drewna zdradzała jego zgarbioną sylwetkę. Sanctum zastanawiał się czemu historia nie budzi w przebywających w karczmie żadnych emocji ani zainteresowania. Listy, które porozsyłał do co znacznieszych osobistości w tej zapomnianej okolicy z prośbą o pomoc w budzeniu świadomości własnych dziejów nie doszły, a może po prostu nie zostały przeczytane...

Sanctum ciągle siedział zamyślony wspominając stare, dobre czasy kiedy karczma tętniła życiem, a przy piwie- najlepszym w okolicy- rozmawiano o mniejszych i większych potyczkach, a nie o kobietach, mordobiciu i kolejnym kufle piwa. Nagle drzwi karczmy, mocno już zniszczone, otworzyły się. Do szynkwasu wszedł zakapturzony jegomość i zbliżał się w stronę maga. Sanctum uniósł lekko głowę, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech...

Samuel

Samuel

18.02.2009
Post ID: 41209

- Słyszałem, żeś ciekaw historii naszych dzielnych wojów, co? - rzekł nieznajomy, po czym bezceremonialnie rozwalił się na krześle naprzeciwko.

Milczał długo, wpatrując się w jeden punkt obok głowy Sanctuma. Najwyraźniej ten był lekko zaskoczony zachowaniem przybysza i nie był w stanie wydobyć z siebie nic więcej poza cichym "Tak", co wywołało uśmiech na twarzy przybysza.

- Wielu wielkich wojów gościło w tych progach. Jakby ktoś mnie pytał, to z czystym sumieniem mógłbym odpowiedzieć, że Pit Klos był najdzielniejszym ze wszystkich. Jeśli pamięć mnie nie myli to zgarniał główną nagrodę, jedną po drugiej. Niekwestionowany lider starego jak i nowego turnieju, które arbitrażował Hetman jOjO. Czasem zdarzyło mu się potknięcie, które kosztowały go zajęcie TYLKO drugiego lub trzeciego miejsca. Jednak nie oszukujmy się, gdyż nawet w pierwszych edycjach Pucharu Areny mało osób dorównywało mu kunsztem i zmysłem taktycznym. Niestety... - westchnął przybysz - po jednej z walk słuch o nim zaginął. Był to cios dla Frozen Dragona, który wraz z Titanem deptali mu po piętach.

Przybysz pogłaskał swą bujną brodę, zabębnił palcami o blat stołu i zaczął rozglądać się za oberżystą. Co jak co, ale do dalszych opowieści przyda się zwilżyć gardło. Po kilku długich minutach przepełnionych dźwiękiem ciszy, z wesołym stuknięciem pojawił się kufel wypełniony po brzegi jOjOwym Mocnym, które w mgnieniu oka zmoczyło wyschnięte gardło maga.

- Ech, zaprawdę powiadam Ci, że nie ma nic lepszego nad krasnoludzie piwo. Ale co ja tam... A, tak... Długo przyszło nam czekać na kolejnego wojownika, którego można by nazwać prawdziwym herosem. Tak, imię mr.Pool... pewnie nie jest Ci obce? W szranki z nim stawali dzielni wojowie... początkowo byli to gOOmiAcK czy Blazifigus. Jednak po pewnym czasie gOOmiAcKowi została zaproponowana intratna pozycja przydzielania tytułów w nowo wybudowanej osadzie Pazur Behemota nieopodal areny. Wtedy też rozpoczęto budowę osławionej Akademii Wojennej, której plany i świetność zawdzięczamy imć Giaterowi i Rajstowi, zaś za koordynatora i inwestora możemy tutaj uznać nie kogo innego jak... - tutaj mag postukał w naczynie trzymane w ręce, zaś Sanctum początkowo wypalił "Kufel?" jednakże szybko się zreflektował widząc rozbawioną minę Samuela i tylko wyszeptał "jOjO".
- Dokładnie, Hetman. Zdetronizować mistrza Poola próbowało wielu. Ale mi w pamięć zapadli jedynie McGregor i tse tse. Ten pierwszy po zniknięciu mistrza wygrał kilka batalii, a i wcześniej radził sobie wcale nieźle podobnie jak tse tse. Wybacz mi mój drogi, ale pamięć magów bywa zawodna więc temu wszystkiemu nie dawaj stuprocentowej wiary. Pewnie i pominąłem wiele rzeczy, a i kilka przekręciłem...

Ponownie cisza zbierała swe żniwo przy stoliku, od czasu do czasu słychać było tylko stuk kufla o stolik.

- Jednakże... czy słyszałeś coś o turnieju Konwentowym? Ha! Nie ma nic piękniejszego niż stanąć oko w oko z przeciwnikiem. Ileż to tam można się nauczyć podglądając najlepszych z najlepszych! Gawędź z Imperium tłumnie przybywa do małego miasteczka Byczyną zwana, by oglądać wojowników. Co rusz słychać ludzi i nie ludzi dopingujących swych faworytów. Zwycięstwo świętowali tam arbiter Raj, Zelbag, Mr.Pool..., czy Wojrad, który zasłynął z tego, iż jako jedyny wygrał ów turniej dwukrotnie! Dwukrotnie! I to z rzędu! W finałowych walkach częstym gościem jest Codhringer, zaś w półfinałowych Vandergahast... Zaskakujące? Dla tych co widzieli ich zdolności, nie.

Mag osuszył swój kufel do końca, po czym wstał.

- Miło było jednak czas przyszedł na mnie. Spróbuj rozesłać wiadomości do arbitrów, oni powinni wiedzieć więcej od mnie i powinny to być wieści bardziej wiarygodne. Myślę również, iż Kanclerz jak i Diabeł wiedzą więcej... Bywaj!

Sanctum

Sanctum

22.02.2009
Post ID: 41334

Sanctum siedział przy kominku lekko wzruszony. Nigdy nie spodziewałby się, że wielki Mag Samuel, którego w młodości traktował jako wzór do naśladowania, pojawi się w Karczmie i do tego zabawi go rozmową. To ci dopiero historia!- pomyślał Sanctum i uśmiechnął się pod nosem.

Nie chciał jednak tracić czasu na czcze wspomnienia i za radą Samuela postanowił rozesłać gońców do wskazanych przez niego osób. Nie zwlekał długo. Natychmiast zawołał Takedę i prosił go o kliku posłańców- najlepszych jakich miał. Gdy zjawili się najszybsi i najbardziej godni zaufania gońcy w okolicy, Sanctum każdemu z nich z osobna, wyszeptał kilka słów.

Sanctum pomyślał, że chyba zacznie wierzyć w znienawidzone przez siebie ludzkie słowa, od których przez lata życia na pustelni odwykł. Po niecałej godzinie w Karczmie zjawili się pierwsi goście...

Mecku

Mecku

22.02.2009
Post ID: 41356

Wśród nich zjawił się także Mecku, który już od pewnego czasu obiecywał Sanctumowi, że odwiedzi jego stolik. Półelf natychmiast po wejściu gestem przywołał karczmarza, który po chwili przyniósł wszystkim zgromadzonym przy stoliku po kuflu piwa.

- Na mój koszt, panowie. - odezwał się po chwili Mecku - Niestety, ciężko mi będzie cokolwiek powiedzieć o zmaganiach na arenie, gdyż nigdy nie byłem bezpośrednim uczestnikiem w walkach. Byłem tylko biernym widzem... Ale jeżeli waść pozwolisz, to chciałbym przypomnieć tym starszym, a uświadomić młodszym jaka atmosfera z punktu widzenia obserwatora wokół turnieju unosiła się wtedy nad murami Osady.

- Wspaniale! Przecież także o to chodzi! - entuzjastycznie kzyknął Sanctum.

Mecku pociągnął kilka łyków z kufla i z lekkim skrzywieniem na twarzy rozpoczął opowiadać.

- Hmm... pamiętam, że w całym Pazurze Behemota dało się odczuć ten klimat towarzyszący zawodom na Arenie. Wieści o kolejnych etapach, zwycięzcach i pokonanych rozchodziły się po całej Osadzie. Ognisko żyło tymi wydarzeniami. A my - Ci najzwyklejsi osadnicy śledziliśmy i przeżywaliśmy losy turnieju. Przez Arenę przewijało się wielu zawodników, ale część z nich została na trwałe zapamiętana. Tych najbardziej znanych poprzednicy już wymienili. Ja zaś chciałbym przypomnieć cichego bohatera czyli postać pewnego szkota, który oprócz tego, że uczestniczył w turniejach to także był aktywnym mieszkańcem Osady. Chodzi tu oczywiście o McGregora.

Kawalerzysta dopił swój kufel do końca i rozsiadł się wygodnie na krześle, czekając na kolejne osoby...

Eru

Eru

24.02.2009
Post ID: 41437

Z cienia wyłonił się Eru i przysiadł się do wspominających.

- Czasy świetności... kiedy to było, ile prześwietnych wojowników przewinęło się przez turniej. Ale później stało się coś strasznego, pamiętacie to, prawda?

- Pamiętamy, pamiętamy - rozległo się w sali, po twarzach najstarszych członków zgromadzenia przemknął wyraz smutku
- Ale co się stało? - ktoś z najmłodszych ma to szczęście że nie pamięta

- Ale podnieśliśmy się - kontynuował Eru - i aby w pełni odbudować potęgę Imperium potrzebowaliśmy wojowników, wielu wspaniałych wojowników. No i potrzebny był ktoś kto, przynajmniej formalnie, się nimi zaopiekuje. Chciałem tylko pokazać miejsca gdzie dawniej szkolili się nasi mistrzowie, a zostałem wplątany w to b... znaczy się, tą wspaniałą inicjatywę - Eru uśmiechnął się porozumiewawczo i gawędził dalej:
- Początkowo pod opieką imić niesławnego w niektórych kręgach Kumbata udało mi się reaktywować Jaskiniowe zmagania. Pierwszym, rzekłbym, nowożytnym mistrzem został frezerino. Niestety, dzisiaj możemy mówić o nim już tylko w czasie przeszłym. Początki były zaiste bardzo wymagające. Później swoją chwałę przypomniał Flash. Kolejną nową twarzą wśród najlepszych był Radclif, który później jeszcze wielokrotnie pokazywał swój kunszt. A reszty nie będę wspominał - wszak wojownicy jeszcze mogą dodać do swojej wiele wspaniałych sukcesów, mogą zostać zdetronizowani przez innych, potężniejszych. Jeśli ktoś chce się więcej dowiedzieć o zmaganiach, może przecież obejrzeć zapisy zmagań w gmachu Akademii.
- Nie omieszkamy zajrzeć - dało się usłyszeć
- Tymczasem żegnam, mam dużo pracy, ktoś musi stwarzać wojownikom warunki w których mogą stać się sławni

Sanctum

Sanctum

25.02.2009
Post ID: 41446

Wysłuchawszy Eru Sanctum wybiegł z Karczmy i pognał w stronę Osady. Wzbudził tym swoim zachowaniem powszechne zaciekawienie. Mag dobiegł do Drzewa Nowin i po prostu usiadł- to zaś przez zainteresowanych jego nagłym zniknięciem z Karczmy zostało uznane zostało już za dziwactwo starca. Tymczasem Sanctum odchrzaknał i powiedział tylko: "Czy muszę całe życie spędzić w Karczmie? Nie muszę. Ja też chcę wyjść do ludzi!" Więcej nic nie powiedział. Wyjął tylko grubą księgę i pióro. I tak pisząc, spędził cały dzień pod Drzewem.

Minęło sporo czasu, kiedy siedząc pod Drzewem Nowin, mag zauważył zbliżającego się kulejącym krokiem starca. Gdy ten zbliżył się jeszcze bardziej, Sanctum dostrzegł głęboką bliznę na jego prawym policzku. "Weteran"- pomyślał mag i wyjątkowo podniósł się z ziemi i podszedł do nieznajomego. "Widzę, że nie żałowałeś zdrowia dla Mości Imperatora"- rozpoczął rozmowę Sanctum. "A nie żałowałem, pojedynki na chwałę Jaskini, to chwała także dla mnie". Maga zainteresował ów wojownik dzielny i mężny i kontynuował rozmowę. Pytał weterana o pojedynki zwycięskie i te, które zakończyły się porażką. Pytał o kompanów walk i o to, gdzie teraz można ich znaleźć. A wszystkie uzyskane informacje dyskretnie notował, by później przenieść je do Kroniki.

Ostatecznie udało się skompletować Kronikarzowi kompletną listę zwycięzców starych, jaskiniowych turniejów. Zawarł w niej wszystkich, którzy zajmowali miejsca na podium w ostatecznych rankingach i ową kartę dokleił do Kroniki:

"Mistrz Mr.Pool... (pięciokrotnie na podium stojący), Conan, Grul, Lzo (siedmiokrotnie na podium stojący), Porke, Bury, tse tse (dwukrotnie na podium stojący), Ginterlen (trzykrotnie na podium stojący), Tibor, Mistrz Elvis (dwukrotnie na podium stojący) , Mistrz Thant (sześciokrotnie na podium stojący), Dread Knight, KON, Flash (trzykrotnie na podium stojący), Wufej (dwukrotnie na podium stojący), Mistrz Qter (dwukrotnie na podium stojący), gOOmiAcK, Flesz, Mistrz Pit Klos (trzykrotnie na podium stojący), Guinea, Mistrz Zelbag (trzykrotnie na podium stojący), Blazifigus, Mistrz Raj (dwukrotnie na podium stojący), Titan Tase, Yurich, Frozen Dragon, Mr.Pool..., Lukiz, McGregor, Siny, Pejsus, Kubikollo, zajka (dwukrotnie na podium stojący), Karlito, Vincent, ser verto TS (dwukrotnie na podium stojący), eMTi (pięciokrotnie na podium stojący), Chester (trzykrotnie podium stojący), Valturnam, Boulman, LEVY (trzykrotnie na podium stojący), Mort, razex, Mnich, giaur, gagatek, Orekki."

Takeda

Takeda

21.04.2009
Post ID: 43479

Drzwi od Karczmy otworzyły się z hukiem, na czerwonych od alkoholu twarzach zgromadzonych gości pojawił się znaczący grymas.

- Wybaczcie - rzekł Takeda kierując swoje kroki do barmana - coś mocnego poproszę by przepłukać gardło
Samuraj w milczeniu wysączył trzy szklanice, po czym odwracając się do zebranych zaczął...

-Zauważyłem, że rozprawiacie o minionych czasach i starych mistrzach z okresu kiedy to moje nogi nie zaprowadziły mnie jeszcze w gościnne progi Imperium.
Pozwólcie, że przypomnę wam nie tak dawną historię znakomitego wojownika, o której wydaje mi się zapomnieli prawie wszyscy - życzliwy pomruk i ogólne zainteresowanie Takeda odebrał jako aprobatę

-Hmmm..., od czego by tu zacząć, pewnie najlepiej od początku bo każda historia takowy ma. Jeszcze nie tak dawno kiedy mieszkańcy Krewlod spokojnie żyli sobie w błogim stanie, na gościńcu w tumanach kurzu pojawił się strudzony goniec wszem i wobec oznajmiając, że śmiałek który odważy się wybrać do krainy Limes Inferior zwanej i zaprowadzi tam porządek zwyciężając Lorda Sprocketa i jego sługusów zostanie sowicie wynagrodzony.
Sam Sprocket rzucił wszystkim to wyzwanie, widocznie pokładał wielkie zaufanie w swoich możliwościach, co prawda nie było ono takie wyssane z palca, ponieważ do dziś, każdy odwiedzający tą krainę, może sam ujrzeć jak kości niezliczonej rzeszy bohaterów bieleją wśród ostępów skalnych.
Wielu śmiałków wtedy wybrało się, mamionych wizją nieśmiertelnej chwały, długo potem jeszcze rozlegał się nocą po okolicy płacz kobiet pozbawionych mężów i kochanków, oraz ciche kwilenie niewinnych dzieciątek, także niejedna wojowniczo nastawiona niewiasta postradała w tym okresie życie. Był to mroczny okres kiedy to kult nekromantów za sprawą tych zrozpaczonych był w rozkwicie.
Kiedy wydawało się, że już nikt nie podoła temu zadaniu i szyderczy śmiech Sprocketa będzie wieczny, pojawił się on. U nas szerzej nie znany, nieliczni tylko pamiętali tą osobę, Mozatr zapamiętajcie to imię.
W zamorskich krainach, gdzie był już na ten czas sławny z licznych zwycięskich pojedynków, Zaratustrą zwany. Ten to nieustraszony woj po ciężkich walkach na blankach zamku Sprocketa zawiesił czerwono-czarną flagę Imperium by ta dumnie łopotała na wietrze przypominając przejeżdżającym o tym doniosłym wydarzeniu.
Wielu z was było w tej krainie Limes Inferior, podobnie jak ja, na szczęście nam udało się przeżyć. Wypijmy więc zdrowie Mozatra i za spokój poległych.

- Barmanie rusz się wreszcie i wyciągnij co tam masz najlepszego w swoich zapasach...

Sanctum

Sanctum

23.04.2009
Post ID: 43522

Jako że w pobliżu barmana nie było, najprawdopodobniej leżał już od dobrej godziny pod zmurszałą ladą, więc Sanctum podniósł się ze swojego fotela i nalał Takedzie szklanicę jOjOwego.

- Zasłużyłeś! - powiedział. Już dawno nikt nie opowiedział Kronikarzowi tak interesującej historii. Możliwe, że wynikało to z faktu, że i on sam coraz rzadziej wpadał do Oberży, żeby posłuchać opowieści Osadników. Zdecydowanie postanowił to jednak zmienić i wrócić do dawnej praktyki rozsyłania gońców po okolicy. Po przykładzie Takedy widać, że to jedyna stabilna organizacja w czasach kryzysu. I bynajmniej nie chodzi tu o krach ekonomiczny, który dotknął ostatnio okoliczne imperia, w tym i samą Jaskinię Behemota, ale o kryzys świadomości historycznej w nich panujący. Kronikarz nie czekał więc długo i gdy tylko pod drzwiami Oberży pojawił się młody, najwyżej dziesięcioletni, chłopaczek zatrudniony przez pewną dawno niewidzianą Oberżystkę jako posłaniec, natychmiast skorzystał z jego usług. Po krótkim czasie okazało się, że przeczucia go nie zawiodły...

Moandor

Strażnik słów Moandor

27.08.2009
Post ID: 47783

Pamiętam, że stara Akademia bardzo mnie zachwyciła podczas moich pierwszych dni pobytu w Osadzie. Ładny wygląd graficzny, dobra organizacja. Możliwości zbierania punktów za nadesłane na turnieje mapy. Przyjemnym było z pewnością pięcie się po drabinie awansów i zdobycie np. tytułu Mistrza Wojny. Między innymi ten system zachęcił mnie do nadsyłania save'ów do kolejnych map. Fajna to była zabawa. Jeśli ktoś chciałby powspominać może zajrzeć do Starej Akademii. Dla tych, którzy z tamtych czasów co nieco pamiętają małe pytanie.

Pamiętacie tę postać (mieszkańca o takim awatarze)?

http://h3.heroes.net.pl/ajit.jpg

Był to sędzia, do którego w tamtych czasach wysyłałem swoje pierwsze save'y do Jaskiniowego Turnieju. :)
O, nawet mogę siebie znaleźc w Forcie Adeptów. Heh. :)

Sanctum

Sanctum

9.09.2009
Post ID: 48281

Nieco zbyt głośny, ale bardzo dźwięczny głos Moandora obudził Kronikarza, który już od dłuższego czasu oczekiwał na wizytę Grododzierżcy.

- Nie wiedziałem, Moandorze, że i Ty stawałeś w szranki na ubitym polu Akademii Wojennej! Już dawno miałem opuścić to miejsce, sądząc, że dawni bohaterowie albo stracili głowę dla magii i miecza, albo nie gustują w imperialnych trunkach. Jak widać pomyliłem się i... bodaj pierwszy raz się z tego cieszę! - z radością krzyknął Sanctum i wzniósł toast za kolejnego weterana jaskiniowej Areny.

Moandor

Strażnik słów Moandor

9.09.2009
Post ID: 48287

Stawałem w szranki. Kiedy przychodziłem do Osady bardzo dużo grałem w H3. Tradycyjnie, jak wiele osób, sprowadziło mnie do Osady chęć poszukania mad do Heroesów. A później zostałem dla zupełnie innych rzeczy.
Ale jako czynny gracz postanowiłem rozegrać kilka mapek Jaskiniowego turnieju. Nie mogłem się wprawdzie równać z Mr. Poolem.. i innymi mistrzami, ale sama możliwośc ukończenia mapki o zobaczenie siebie w rankingu Akademii to było coś. :)