Oberża pod Rozbrykanym OgremBaśniowe Gawędy - "W Karczmie..." |
---|
Mr. Rabbit4.08.2009Post ID: 46626 |
Trzeci dzień upłynął odkąd skrytobójca powrócił do starej Karczmy. Jednak cały czas się zastanawiał, czy to na pewno dalej jest sławna Karczma Pazur Behemota. Przypominał sobie stare czasy, kiedy Karczma była wypełniona ludem, a Karczmarz nie wyrabiał się z dostarczaniem napitków do stolików. Nie widział starych twarzy, nie widział plotek nadciągających z całego Imperium, a przecież przed powrotem zastanawiał się, czy dalej w Karczmie znajdzie serce Imperium. Opróżnił kolejny kufel, a kiedy Karczmarz do niego podszedł nie wytrzymał i zapytał. |
David Gryphoeart4.08.2009Post ID: 46636 |
Przechodził tędy Dav idąc na ognisko i postanowił, że wpadnie na chwilę. Poprosił karczmarza o kufer sławnego jaskiniowego piwa. Powoli sącząc swój napój siedział zapatrzony w stronę drzwi, wyczekując na przyjście kolejnych mieszkańców Jaskini Behemota. |
MiB4.08.2009Post ID: 46643 |
Siedział cichutko, w kąciku, nikomu nie wadząc. Spoglądał smutno na dno pustego kufla i tylko wzdychał co jakiś czas. Wspominał, jak zawsze w okolicy Konwentu. I cieszył się na myśl, że ponownie spotka tylu jaskiniowców. |
Hiro4.08.2009Post ID: 46647 |
- Ha! Witajcie! Wszyscy nieomalże przestraszyli się na nagły okrzyk druida w dotychczas cichej karczmie. Mr. Rabbit wylał na siebie swoje piwo, a MiB upuścił pusty kufel. - Och... przepraszam... no ale co? sielanka, nie? Nie gniewaj się, karczmarzu, ale mam swoje... - dodał Hiro widząc Karczmarza podającego mu kufel piwa. Wyjął spod pazuchy butlę wypełnioną czymś, co przypominało szmaragdową wodę mineralną gazowaną, po czym napełnił swój kufel i wypił do dnia. - To co... może po jednym...? - zapytał. Wszyscy obecni w Karczmie ochoczo wyciągnęli kielichy. Hiro je napełnił, po czym ponownie zapytał: - Więc od czego zaczynamy? |
Mr. Rabbit4.08.2009Post ID: 46649 |
Drzemka nie trwała długo. Ledwo co człowiek się położył, zaraz karczmarz z hukiem drzwi wywarzył i wrzasnął. |
Ptakuba4.08.2009Post ID: 46652 |
Pierzasty elf rozglądnął się po pomieszczeniu. Wiedział, że przez starych mieszkańców Jaskini, przynajmniej tych, którzy go kojarzyli jest uznawany za młodzika, który niewiele wie o życiu, a przez najmłodszych za starego bywalca, którego rzadko widać. W karczmie był tylko po to, żeby utopić wstyd za nie tak dawne głupoty, o których miał nadzieję, że wszyscy już zapomnieli. |
Mr. Rabbit5.08.2009Post ID: 46665 |
Wieczór zaiste wspaniały. Słońce powoli chowało się za horyzontem, a księżyc przemierzył już jedną trzecią drogi. Lekki powiew wiatru i delikatny przeciąg w karczmie tańczył z płomykami świec. A przed Ptakubą tak, znikąd pojawiła się gitara. |
Ptakuba5.08.2009Post ID: 46675 |
"Popełniłem błąd, wypowiadając to życzenie" - pomyślał Pierzasty - "Teraz wypada mi coś zagrać" |
Dirhavana6.08.2009Post ID: 46713 |
Do karczmy weszła postać otoczona niebieskawą poświatą. A może taka jej skóra? Nie ważne, w każdym bądź razie duch półelfki zawitał w progi karczmy. |
Mr. Rabbit7.08.2009Post ID: 46722 |
- Witaj przepiękna Pani. Miejsce do relaksu jest przyzwoitą nazwą albowiem zawsze po strudzonej wędrówce zatrzymuję się w tej Karczmie. Karczmarz nie pytając nikogo o zdanie postawił kufel przed Dirhavaną, po czym pośpiesznie posiłek zaczął po całej karczmie roznosić, który właśnie przygotował w swej niewielkiej kuchni. Kiedy powrócił do stolika, przy którym siedzieli dodał. - Poza tym jest to jedyne miejsce w okolicy, gdzie jeszcze możesz otrzymać nocleg skrytobójco. |
Dirhavana7.08.2009Post ID: 46725 |
- W takim razie chyba się rozgoszczę - powiedziała z uśmiechem - Co prawda nocleg w zupełności mi nie potrzebny, duchy nie sypiają.... a przynajmniej nie muszą. - Zamilkła na chwilę nad czymś się zastanawiając - czy dostanę tu może herbatę gold Av'lee z odrobiną czystej? Takie mam dziwne upodobania, co zrobić. - bardziej stwierdziła niż zapytała, widząc zdziwione spojrzenia co niektórych obecnych. |
Mr. Rabbit7.08.2009Post ID: 46728 |
Nie jestem pewny, ale sprawdzę w spiżarni odpowiedział szybko karczmarz, po czym zniknął za drzwiami. W czasie, kiedy Dirhavana kontynuowała swoją opowieść, niemal wszyscy w karczmie zaczęli przysuwać swoje stoliki i ławy w ich kierunku żeby lepiej słyszeć. Wszyscy coraz uważniej słuchali i przeżywali kolejne przygody. PS |
Dirhavana7.08.2009Post ID: 46748 |
- No nie wiem co z kontynuacją.... raczej wątpię, żeby to kogokolwiek zainteresowało. W prywatnych pergaminach mam dalsze części, ale z czystego, ektoplazmatycznego lenistwa, nic nie przepisałam na ludzki język. Przetłumaczę z elfickiego, ale to może kiedy indziej. Tak szczerze mówiąc, chętnie poznałabym Ciebie - tu duch skinął głową na Mr. Rabbita - Nie przypominam sobie Twojej osoby, ale może to wina mojego niedopatrzenia? W każdy razie chętnie poznam każdego jaskiniowca - dodała z olśniewający uśmiechem |
Mr. Rabbit7.08.2009Post ID: 46750 |
W myślach skrytobójca przygotował sobie 5 różnych wersji tego co odpowiedzieć. Jednak żadne słowa nie pasowały do tego co by mógł sam o sobie powiedzieć. Nikt, nigdy nie napisał kim jest Mr. Rabbit, może ktoś to kiedyś zmieni i cienkie strugi słów trafią w odpowiednie miejsce (Mr. Rabbit)? |
Dirhavana7.08.2009Post ID: 46752 |
- Niedużo mi to mówi, muszę przyznać, że liczyłam na jakąś interesującą opowieść... No cóż, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, jeszcze MiB zacznie na mnie widełki ostrzyć i co będzie? - zaśmiała się - No ale zawsze możesz coś opowiedzieć teraz. Widząc przechodzącego Karczmarza krzyknęła za nim |
Mr. Rabbit7.08.2009Post ID: 46754 |
A co mi tam... a więc zaczynając od samego początku. Pierwsze wspomnienie jakie pamiętam to siniaki z obijania mnie kijem podczas treningu walki na niewielkiej desce jakieś 20 stóp nad ziemią. To co wiem o swojej historii pochodzi z opowiadań mojego mistrza Rewopa. Tak jak ja dzisiaj był skrytobójcą i ścigał przywódcę bandy zbójników z pod sztandaru Czarnego Wilka. Odnalazł ich w Grotach w Górach Piaszczystych, gdzie jak się okazało rozbójnicy mieli swoją kwaterę główną. Praca skrytobójcy to nie zawsze ukrywanie się w cieniu i czekaniu na okazję, żeby wyciągnąć sztylet. Żeby dopaść Kurta Czarną Łapę Rewop musiał wstąpić w szeregi bandytów. Grabił, zabijał i plądrował przez blisko 1,5 roku zanim zbliżył się do swojego celu. W tym czasie poznał mnie, choć ja tego nie pamiętam. Historia jaką opowiadali mu o mnie mówiła, że znaleziono mnie w lesie całkiem nagiego leżącego pod konarem wielkiego dębu. Nikt nie znał mojej matki i nikt nie znał mego ojca. A Kurt postanowił wychować mnie na największego rozbójnika w historii. Mówił, że to bogini nieba zesłała mu mnie jako jego syna. Przez dwa lata ladacznice opiekowały się mną w imieniu Kurta. Rewop zdawał sobie sprawę, że po zabiciu Kurta czeka mnie pewna śmierć albowiem żadnego z pozostałych zbójów mój los nie interesował. Dlatego po wykonaniu zadania przygarnął mnie i rozpoczął moje długoletnie przygotowania do walki o przetrwanie. Nie jestem wstanie określić ani swego wieku, ani miejsca pochodzenia. Nie znałem swojego ojca, choć wygląda na to że miałem ich kilku. Nigdy jednak do Rewopa nie powiedziałem ojcze. Z niewiadomych przyczyn, kiedy osiągnąłem wiek kilkunastu lat moje włosy zaczęły siwieć i siwieją jak widzisz po dziś dzień. Rewop uważał, że mam to właśnie po prawdziwym ojcu i nie jest to nic nadzwyczajnego. Wtedy też postanowił, że opuści mnie albowiem przekazał mi całą wiedzę, którą sam dysponował. Wskazał mi Gidę jako miasto do którego mam się udać i poszukać pracy. Pierwszego dnia w mieście nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Włóczyłem się po licznych ulicach i szukałem darmowego posiłku. W nocy usłyszałem krzyki. Instynktownie ruszyłem w ich kierunku. Tuż za pierwszym rogiem zauważyłem mężczyznę leżącego na ziemi, człowieka z mieczem w ręku stojącego za nim i krzyczącą kobietę. Dzięki wiedzy i umiejętnościom jakie przekazał mi Rewop bez trudu doskoczyłem do napastnika i z łokcia uderzyłem go w brzuch. Kiedy się zgiął, skręciłem mu kark. Aresztowano mnie i dopiero następnego dnia zeznania kobiety oraz fakt, że moją ofiarą był poszukiwany Fell Karwelt sprawiły, że zostałem uznany niewinnym. Dodatkowo otrzymałem nagrodę za zabicie mordercę i tak przeznaczenie samo odnalazło moją drogę. Coś jeszcze pragniesz wiedzieć młoda damo? |
Dirhavana7.08.2009Post ID: 46755 |
- Wiele jest rzeczy które pragnę wiedzieć, ale nie wszystko jest dla mych uszu przeznaczone. Skrytobójca...- zamyśliła się na chwilę - nie wiedziałam, że jest ich tu więcej, co prawda czasem się ktoś napatoczył, ale sporadycznie. Miło zobaczyć kolegę po fachu. A co do tego "młoda damo" o ja już taka młodziutka nie jestem - parsknęła melodyjnym śmiechem. - Historia była ciekawa, cóż więcej mogę powiedzieć |
Mr. Rabbit10.08.2009Post ID: 46817 |
Powoli wszyscy kładli się spać. Większość myślała już o wędrówce na Konwent i już kolejnego dnia niektórzy mieli dotrzeć na miejsce. Skrytobójca dalej nie był pewien, w który dzień dotrze i w jakim zgromadzeniu będzie podróżował. Wszystko miało się wyjaśnić kolejnego dnia. - Stara dobra Karczma. Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie jakiś nocleg gospodarzu. W drzwiach znowu stał skrytobójca, czarna postać w kapturze i tylko głos oraz siwe włosy leciutko wychodzące z pod kaptura dawały znać, że to właśnie on. - Karczma jeszcze prawie pusta, więc nie będzie problemów człowieku. Co tam słychać, jak udał się Konwent? Karczmarz pośpiesznie przyniósł kilka kufli na stół, żeby nie przerywać opowieści kiedy jeden kufel się opróżni. Dosiadł do stołu i słuchał. - Powiem Ci Gospodarzu, że po latach wędrówki nie zawiodłem się, a wręcz przeciwnie. Wielu starych kompanów rozpoznałem i co mnie bardzo cieszy również oni pamiętali o mnie. Kiedy przybyłem na miejsce również stare obrazy w mym umyśle odżyły, bo miejsce nie zmieniło się prawie w ogóle. Rozbiwszy namiot razem z Kucharem zacząłem odświeżać sobie dawne czasy. Poza starymi pojawili się również nowi bohaterowie. Wiele postaci na stałe utkwiło mi w pamięci i okazało, że Imperium cały czas ma przed sobą świetlaną przyszłość i trzyma się dobrze. Niczym mury Twierdzy Kavorgarfa jest niezniszczalne. Jednak nie tylko nasi bohaterowie nie zawiedli, ale również organizatorzy tej zacnej imprezy spisali się na medal. Niestety moje ostatnie walki nie pozwoliły mi wykazać się wszędzie, gdzie bym sobie tego życzył. Liczne rany, zwłaszcza z ostatniego polowania na nieumarłego w Helterne dawały znać o sobie głównie w prawej nodze. Jednak na ile sił i determinacji starczało walczyłem w turniejach. Codziennie nowe wyzwania przynosiły nasycenie moim spragnionym potrzebom. i tak opowiadał człowiek przez nocy pół albo całą, a karczmarz słuchał opowieści. Na koniec człowiek dodał. - Powiem Ci mój drogi Gospodarzu, że Konwent powinien być częściej niż raz do roku. Ciężko będzie czekać na kolejną tak znakomitą imprezę. A żal opuszczać to magiczne miejsce taki, że aż mnie coś w serce zakuło, gdy w drogę powrotną ruszałem. Idę spać, jutro znowu trzeba zabrać się do pracy. - Poranek był piękny, słońce wstało z pierwszym pianiem koguta. Mr. Rabbit wstał i rozejrzał się po pokoju. Przez okno wdzierały się już promienie słońca oświetlając nie wielką miskę z wodą. Obmył twarz i zszedł na dół. - Ty to chyba nigdy nie śpisz karczmarzu. Człowiek usiadł do stołu, a karczmarz podał mu posiłek. - Masz już plany skrytobójco? Kolejnej nocy człowiek nie spędził w Karczmie. Pojawił się dopiero kolejnego dnia. |
Mr. Rabbit26.08.2009Post ID: 47767 |
Był wieczór. Słońce ostatnimi promykami świeciło za wzgórz. Skrytobójca siedział przy kominku i czyścił swoje miecze i sztylety niczym matka nowo narodzone dziecię. - Czyścisz już te miecze od paru godzin, a to oznacza kłopoty człowieku. i tak dyskutowali aż do północy. A skrytobójca opowiedział Karczmarzowi jakie przygody przeżył poza Imperium. Poszedł spać spokojny, bez planów, bez ambicji, bez myśli... po prostu poczeka. |
Volkolak27.08.2009Post ID: 47816 |
Na niebie świeciły jasno gwiazdy, a noc straszyła swą wszechogarniającą ciemnością, gdy dzwi karczmy otworzyły się, a do środka wszedł blady wampir - Volkolak, wypuszczając na zewnątrz światło bijące od pochodni. Goście karczmy, nie przerywając wychylania trunków, spoglądali na Volkolaka chłodnym wzrokiem, wyrażając tym samym niepewność i ciekawość w stosunku do mrocznego wędrowca. Nieumarły usiadł przy stole, a karczmarz podszedł do niego i zapytał: - Co podać nieznajomy wędrowcze? W naszej karczmie wypijesz najlepsze trunki i zjesz najlepszą strawę w regionie! Wampir spokojnie pił swoje wino. Łuna ognia rozświetlała przyciemnione kąty tawerny, a gdy obawy odeszły, inni goście cieszyli się, że ktoś nowy do nich zawitał. |