13.03.2009
|
Niestety wiedza o tej gałęzi sztuki rysunkowej zatrzymała się w moim wypadku na "Tytusach", "Thorgalu" oraz "Kajku i Kokoszu", czyli na dość odległych czasach. Jednak mam wrażenie, że papierowe komiksy wcale nie mają się źle, tylko ja jakoś straciłam z nimi kontakt. Skoro dodałam temat o komiksach internetowych, pomyślałam, że powinnam wspomnieć również o ich "przodkach".
Kiedyś, w szarych czasach komuny, to były prawdziwe okna do świata wyobraźni. Czy nadal pełnią taką rolę?
|
13.03.2009
|
W rozumieniu "dorosłego świata" komiks zarezerwowany jest wyłącznie dla dzieci i tylko do nich skierowany, podobnie jak wszystko, co ma pozory zewnętrzne baśni lub bajki albo luźnej formy. Podobny trynd obserwowany jest przecież wobec literatury fantasy.
Tymczasem komiks, nawet w wydaniu Tytusa, jest nie tylko dla najmłodszych, a czasem wręcz wyłącznie dla dorosłych (pomijam komiksy erotyczne co rozumie się samo przez się). To oczywiście banały - ale tak rozumuje większość ludzi.
Pytanie Smoczyco jest dość rozległe. Truizmem jest, że komiks to sztuka, bo to dowiedziono już dawno. Jednak komiks jest nadal synonimem "taniej rozrywki" czytanej, za przeproszeniem w kiblu, pociągu, autobusie itp. Trudno o większe nieporozumienie. Ale też nie trudno się mu dziwić, bo otwarcie Polski na światowa kulturę masową pozwoliło nam czerpać pełnym garściami z wszystkich jej zasobów i nic dziwnego, że ę mas i do nas dotarły komiksy, z których tylko cześć nadaje się do czytania i oglądania. W tej masie niej jest mnóstwo pereł, ale dla mnie skutek był zbawienny dla naszych twórców - można było bez problemu czerpać wzorce i podglądać najlepszych. Młode pokolenie naszych rysowników to naprawdę światowy poziom kreski i scenariuszy. Moi ulubieni autorzy to "Śledziu" Śledziński, bracia Minkiewiczowie (są z Opola, yeah i rysują o Opolu, yeah) czy duet autorski, który stworzył Jeża Jerzego.
Zresztą można by tak wymieniać długo.
|
30.03.2009
|
Za namową Samuela nabyłam pierwszy zeszyt "Rycerza Janka", autorstwa Igora Wolskiego (rysunki) oraz Jana Mazura i Roberta Sienickiego (scenariusz). Jestem miło zaskoczona :)
To lekka, zabawna i poprawiająca nastrój przygoda. Jedynie objętość jest trochę uboga. Czytanie, nawet z podziwianiem kreski trwa bardzo, bardzo krótko, niestety.
Pomimo to bardzo możliwe, że na tym pierwszym zeszycie ("W kanałach szaleństwa") przygody z Jankiem nie zakończę i chętnie obejrzę kolejne historie. Polecam Wszystkim.
|