Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "[Jarosław Grzędowicz] - twórczość"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > [Jarosław Grzędowicz] - twórczość
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Moandor

Strażnik słów Moandor

7.01.2008
Post ID: 21878

Nikt dotychczas nie założył tematu poświęconego Grzędowiczowi, autorowi, który ostatnimi czasy zbiera jedną po drugiej wszystkie najważniejsze polskie nagrody z dziedziny fantasy. Choćby dwa razy z rzędu Nagrodę im. Janusza Zajdla.

Pan Lodowego Ogrodu - niedawno wyszedł długo oczekiwany drugi tom tej powieści. To w zasadzie dwie dotychczas są dwie powieści w jednej. Bohaterem jednej jest komandos z Ziemi wysłany na planetę Midgaard, aby odnaleźć ośmioro zaginionych naukowców. Planeta jest zamieszkana przesz cywilizację rozumną, jednak mniej rozwiniętą cywilizacyjnie od Ziemi. Rozwojowo przypomina średniowiecze. Mimo, że Vuko Drakkainen jest dość biegły w sztuce przetrwania i walki wcale niełatwo mu przeżyć. Planetę bowiem zamieszkują prócz ludzi (w sensie umownym) także różne dzikie stwory, bardzo szybkie i niebezpieczne i gdyby Vuko nie miał wspomagania w postaci wszczepionego cyfrala, który uwalnia w chwili zagrożenia ogromne zasoby siły i zręczności, zginąłby już pierwszego dnia.
Drugą opowieścią, dziejącą się równolegle jest historia następcy cesarza Armitraju. Młody Kirenen w pewnym momencie musi uciekać z dworu i przedzierać się przez zagrożony kraj, by wypełnić wolę swego ojca.

Obie opowieści są bardzo ciekawe, trudno powiedzieć, która podobała mi się bardziej. Przeżywamy je na przemian, i w zasadzie można by je czytać osobno, najpierw historię Drakkainena, a później młodego tygrysa. Drakkainen ma ciekawy sposób bycia, niejedna jego wypowiedź wywoływała u mnie uśmiech. Udało się Grzędowiczowi stworzyć dobrego bohatera literackiego za co ma u mnie duży plus. Także Grunaldiego darzę dużą sympatią.

Szkoda tylko, że aby poznać koniec historii będziemy musieli poczekać na 3 tom.

Grzędowicz napisał także "Popiół i Kurz", także nagrodzony Zajdlem oraz zbiór opowiadań "Księga jesiennych demonów". Niestety z tymi książkami nie dane było mi się jeszcze zapoznać.
Widać, że Grzędowicz wyrasta na tytana polskiej fantasy, wcale nie gorszy od osławionego Andrzeja Sapkowskiego.

A jak Wy oceniacie twórczość autora?

Tarnum

Tarnum

7.01.2008
Post ID: 21880
"Pan Lodowego Ogrodu" to jedna z moich ulubionych książek. Świetna narracja pierwszoosobowa pozwala idealnie wczuć się w bohatera. Dodatkowo ciekawe historie poboczne, pozornie nie mające wpływu na fabułę (jak np. historia ze zwierzątkami młodego tygrysa - świetne i oryginalne) sprawiają, że książkę się wręcz pochłania.
"Popiół i Kurz" również jest ciekawą historią, jednak nie tak dobrą jak "Pan Lodowego Ogrodu" moim zdaniem.
A "Księga Jesiennych Demonów" to zbiór doskonałych opowiadań grozy. Widać, że Grzędowicz umie idealnie balansować pomiędzy fantasy a horrorem.
Moandor

Strażnik słów Moandor

7.01.2008
Post ID: 21893
O narracji nie wspomniałem, a warto słowo o niej powiedzieć. Są w tej powieści różne rodzaje narracji, co wyróżnia książkę Grzędowicza pośród innych. Jest tradycyjna narracja trzecioosobowa, ale mamy także narracje pierwszoosobową w czasie teraźniejszym (narratorem jest Vuko) i w czasie przeszłym (gdy opowiada młody tygrys).
Pierwzsa i ostatnia nie budzą moich żadnych zastrzeżeń, ale już do narracji w czasie teraźniejszym nie mogłem się przyzwyczaić. 'Zsiadam z konia, wyciągam miecz' to dziwnie brzmi. A za chwile narracja się zmienia na trzecioosobową i bywały momenty, że gubiłem się o kim autor opowiada.
Narracja młodego cesarza o wiele bardziej mi pasowała niż ta Drakkainena.

Opowiadanie o bystretkach było rzeczywiście interesujące. Nie zastanawiałem się nad tym dłużej ale miałem wątpliwości czy w sprawie Kimir Zyła zawiniła li tylko trucizna skradziona z magazynu czy stała za tym czyjaś ręka. Dziwne było zachowanie Rzemienia po tym wydarzeniu.
Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

11.01.2008
Post ID: 22024
Kocham książki pana Grzędowicza. Jest w mojej (męskiej) trójce ulubionych pisarzy.

Nie pisze zwykłego fantasy, pełnego pięknych jednorożców, zielonych łąk, rusałek i innych radosnych stworzeń. Jego proza ma w sobie tą mroczną stronę, demony, duchy, nasze najgorsze lęki i koszmary. Wiele już czytałam i do tej pory nikt nie pisał w taki sposób o tym czego się boimy właśnie w taki sposób.

Zawsze się wzdrygałam przed czytaniem horrowów i tego typu książek. Grzędowicza pochłaniam w błyskawicznym tempie. I co lepsze do niektórych opowiadań mam ochotę jeszcze wielokrotnie wrócić.
Moandor

Strażnik słów Moandor

23.01.2008
Post ID: 22483
Kupując drugi tom byłem przekonany, że to jest książka dwutomowa, i że na tym historia się zakończy. A jednak nie. Z jednej strony dobrze, bo będzie okazja poznać kolejne przygody bohaterów i spędzić następne chwile z tą ciekawą książką. Ale z drugiej znowu akcja urwała się w pewnym momencie i muszę czekać, trudno powiedzieć ile, na ostatni tom.
Mam nadzieję, że autor nie pomyśli sobie w ostatniej chwili jak Paolini, że historia mu się tak rozrosła, że zamiast trzech będą cztery części, jak to podobno z Eragonem będzie.
jOjO

Hetman jOjO

12.05.2008
Post ID: 27845

wywołany odpowiadam...

Pan Lodowego Ogrodu Jarosław Grzędowicz

lefreksje po I tomie

Książkę czytało mi się dobrze, zaintrygowała mię stylem, akcją, tempem.
Jednakowoż od pierwszych stron miałem przykre uczucie deja vu.
Stale, w czasie lektury, towarzyszyło mi pytanie: czy to autorski zamysł, zabawa ze mną - czytelnikiem, czy po prostu żenujący brak oryginalności.

- początek to skojarzenie z Beowulfem, bohater pojawia się znikąd, walczy z siakimś superpotworem (Grendelem?), nawet odwiedza dworzyszcze zestarzałego władyki (Hrodgar?), gdzie dowiaduje się, że ów superpotwór to dziecko królowej (w Beowulfie to król był ojcem Grendela...)

- symultanicznie skojarzenie z Trudno być bogiem A. i B. Strugackich, gdzie ludzkość odkrywa bliźniaczą Terrę (co prawda w klimatach hiszpańskich kolonizatorów, a nie wikingów) i wysyła kolejnego inkwizytora, do kontroli działań wcześniejszych wypraw. Muszę przyznać, że don Rumata był dla mnie bardziej wiarygodny niż Drakkainen...

- i tu wtręt w ty annalizie
otóż nie przekonały mię neologizmy - jest ich za mało na konsekwentny plan autora, siakieś takieś na siłę dorzucone
takoż anachronizmy mię drażniły!
skoro to tak zaawansowane czasy, że się ludzkość w kosmos przez czarne dziury wyprawia, to skąd - u licha! - kroackie kuny w obiegu, państwa narodowe w (tfu!) zjednoczonej Europie, marki piwa jak z XX wieku? można się domyślać, że to takie żarciki, w stylu Ziemiańskiego (czyli jednak nie wtręt, a kolejne deja vu...?), któren ubielbia epatować Wrocławiem, ale! akcje jego opowieści są logicznie związane z owym miastem.
U Grzędowicza jest to tylko drażniący anachronizm!

- cyfral - tu skojarzenia się kłębią
Wiedźmin Sapkowskiego i grzybki Geralta (to, że Geralt musiał je zażywać mam za analog aktywacji cyfrala)
Cieplarnia B.Aldissa, gdzie pasożytniczy grzyb multiplikuje możliwości człowieka
Achaja Ziemiańskiego w fazie kocicy ;) - z superpostrzeganiem
no i ten cały Matrix z trybem slow-motion...
(ciekawostka - jak dla mnie ;) - łatwiej mi zawiesić niewiarę dla cyfrala niż dla magii Midgaardu)

- opisy (realistyczne) dworzyszcza Szalonego Krzyku (i późniejsze takoż) przywołują starania Pilipiuka o ukazanie owego realizmu Średniowiecza

- mgła generująca potwory - Solaris Lema gdzie mniej mordercze, ale równie traumatyczne stwory generował Ocean,
Piknik na skraju drogi A. i B. Strugackich
ale także klimaty Matrixowe

- rozgrywka w króla z pytaniami jako stawką to pomysł także zastosowany przez Szostaka w jednem z opowiadań w Ględźbach Ropucha

- wątek Odwróconego Żurawia zdawa mi się lustrzanem odbiciem rozwiązań zastosowanych przez G.R.R.Martina w Pieśniach Lodu i Ognia - takoż niepowiązane z sobą (mam nadzieję, że tylko w I tomie...) historie, takoż pustynna kraina gdzie wojowniczy koczownicy podbili imperium, takoż nowy magiczny kult i to z czerwonem gorejącem sercem
podobnież superwyszkolony następca tronu to choćby z Achaji Ziemiańskiego
(niestety straśnie rozwleczony ten żuraw...)

- bystretki to żywcem kalka z Piaseczników G.R.R.Martina, chociaż częściowo można to i do Gry Endera O.S.Carda odnieść ze Szkołą Bojową

- Gra Endera O.S.Carda narzuca się gdy odniosę charaktery braci do rodzeństwa Wigginów

- ogród rozkoszy ziemskich... podobny patent (realizacja artystycznych wizji) zastosował Marek S. Huberath w Miastach pod Skałą

To zestaw odniesień, które na szybko z pamięci wytrząsnąłem. Psuje mi to radość z lektury, bo sama historia nie przekonywa mię.
Może kolejne (ło Mahadevo ileż ich będzie?) tomy ukażą kunszt autora i zepną w cudną całość te okruchy.
Na razie niestety jest to czytadło bezrefleksyjne. Nie mam punktu zaczepienia by się nad czymś zadumać. A, ot! książka akcji, by miło spędzić czas...
Nie lubię takich lektur.

Książka ma mi w czasie lektury powietrze z płuc wycisnąć, bym jesio długo po pamiętał, że działo się, myślało się, żyło się jakby tam...
Tu niestety jakieś to celuloidowe jest...

Przykre są dłużyzny. Wiele - smakowitych w innych okolicznościach - opisów zdarzeń (choćby ujarzmianie ogiera) niczego tak naprawdę nie wnosi i jeno za wypełniacz robi.

Przyznaję, że nie rozumiem gradu nagród, które ta książka dostała (zwłaszcza, że (chyba) wtedy jesio nie było tomu 2!). Ale skoro Achaja mogła dostać...

Moandor

Strażnik słów Moandor

12.05.2008
Post ID: 27868

Owszem, jest to książka dobrze napisana, mnie dobrze się czytało, i może nie posiada w sobie jakichś filozoficznych rozważań, problemów egzystencjalnych czy wymagających od czytelnika dłuższego zadumania treści, ale uważam, że na tle większości wydanej do tej pory polskiej fantasy prezentuje się co najmniej przyzwoicie.

Druga sprawa, trudno dziś, gdy tak dużo już napisano, wysilić się na coś ekstra oryginalnego. Moim zdaniem zabieg ten nie jest konieczny do napisania dobrej książki. Nie podchodziłbym do książki w ten sposób. Na ocenę danego dzieła składa się wiele rzeczy, fabuła także, ale również sposób pisania autora, więc jego język, to czy jego styl dobrze podchodzi czytelnikowi, czy też nudzi go, parę jeszcze innych spraw.
Czasem bywa, że podobne wątki 'które już były' zyskują drugie, lepsze życie wykorzystane zręczniej przez innego autora. Wyprawa Ziemian na inną planetę - przecież to już było dziesiątki razy, zatem, czy kolejną książkę poruszającą ten motyw należy zaszufladkować? Moim zdaniem trzeba podejść indywidualnie.

W drugim tomie, a będzie ponoć trzy, akcja nadal będzie w trybie równoległym i jak równoległe proste ani trochę się do siebie nie przybliża.

jOjO

Hetman jOjO

12.05.2008
Post ID: 27891

Moandor

Owszem, jest to książka dobrze napisana, mnie dobrze się czytało, i może nie posiada w sobie jakichś filozoficznych rozważań, problemów egzystencjalnych czy wymagających od czytelnika dłuższego zadumania treści, ale uważam, że na tle większości wydanej do tej pory polskiej fantasy prezentuje się co najmniej przyzwoicie.

toteż nie skreślam tej książki (może nawet i kupię sobie - czytam na pożyczonej...)

Moandor

Druga sprawa, trudno dziś, gdy tak dużo już napisano, wysilić się na coś ekstra oryginalnego. Moim zdaniem zabieg ten nie jest konieczny do napisania dobrej książki. Nie podchodziłbym do książki w ten sposób. Na ocenę danego dzieła składa się wiele rzeczy, fabuła także, ale również sposób pisania autora, więc jego język, to czy jego styl dobrze podchodzi czytelnikowi, czy też nudzi go, parę jeszcze innych spraw.
Czasem bywa, że podobne wątki 'które już były' zyskują drugie, lepsze życie wykorzystane zręczniej przez innego autora. Wyprawa Ziemian na inną planetę - przecież to już było dziesiątki razy, zatem, czy kolejną książkę poruszającą ten motyw należy zaszufladkować? Moim zdaniem trzeba podejść indywidualnie.

co innego extra oryginalność (to mi zapewnia Dukaj), a co innego wtórność (na szczęście jesio nie epigonizm)
podkreślałem, że w tej aqrat książce dojrzałem kolosalne nagromadzenie zapożyczeń!

jest całe miriady książek o-tym-co-już-było-opisane
ale zawsze jest to pretekst do ciekawej, nowej fabuły
samych książek o wyprawie na inną planetę Lem napisał naście
żadna nie była wtórna!
w żadnej z poznanych książek (prócz tych, gdzie bywało to pomysłem na samą książkę!) nie byłem w stanie wskazać tylu naśladownictw...
intryguje mię to, ale i niepokoi...

jOjO

Hetman jOjO

12.05.2008
Post ID: 27893

Moandor

A jak Wy oceniacie twórczość autora?

Zacząłem poznawać twórczość Grzędowicza od opowiadań, które ostatecznie ukazały się w tomiku Księga jesiennych demonów
Zauroczyły mię!
Każde z innym, oryginalnym tematem, a nawet jeśli temat oklepany (stoliczku, nakryj się) to ujęty w świeży, niezwykle interesujący sposób!
Przemyślana kompozycja tomiku (wstęp i prolog będące klamrą i - w pewnem sensie - samodzielnem opowiadaniem).
Jak nie lubię horrowów (fajne słówko, będę go używał Nami!), tak te strraszne opowieści mają tą strraszność dokładnie taką jaką trzeba.

Przyznaję, że - póki co - powieściowe pióro Grzędowicza mię rozczarowało...

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

14.05.2008
Post ID: 27958

"Popiół i kurz" jest kontynuacją jednego z opowiadań z Księgi Jesiennych Demonów. Powiedziałabym, że w bardzo ciekawy sposób napisana.

jOjO

Hetman jOjO

15.05.2008
Post ID: 27981

Właśnie skończyłem 2. tom PLO

Z jednej strony być może przyzwyczaiłem się do świata PLO, ale chyba jednak jest lepiej.

Drugi tom, co zaskakujące dla mnie!, jest lepszy (a to się rzadko zdarza!) niż pierwszy.
Autor chyba porzucił gierki z zapożyczeniami, skupił się na swoich dwóch głównych bohaterach.
Jednemu (Kirenenowi) buduje drogę. Nieco rozwlekle, ale sprawniej i wiarygodniej niż w tomie I.
Drugiemu (człowiekowi) pozwala działać. W I tomie Drakkainen błądził po omacku. Teraz - nadal niewiele rozumie - ale pogodzony ze światem Midgaardu - wreście działa.
Co mię cieszy, chyba autor ma napisaną całość, jeno z komercjalnych względów dawkuję w kawałkach. Jakoś się to sprawnie węźli i krupi, dzięki czemu lektura (i kreowany świat) staje się godzien zawieszenia niewiary.
Chciałbym móc po III tomie równie radośnie westchnąć, że jest lepiej!

Dla mnie poziom II tomu podnosi konkretyzacja kreacji, skupienie się na ważnych (także z pktu widzenia czytelnika) wątkach, ograniczeniu dygresji, anachronizmów, "mrugnięć okiem" itp.

Czekam na tom finałowy.

Moandor

Strażnik słów Moandor

16.05.2008
Post ID: 27989

Nadal są to jednak dwie książki pod jednym szyldem. To trochę dziwne podejście, by po ponad tysiącu stronach autor nic nie wyjaśnił. Mogę przypuszczać, że następca tronu w swojej wędrówce wreszcie dojdzie do terenów, na których znajduje się Drakkainnen i jakoś, w końcowej książce akcja wreszcie się zespoi.

Drakkainen miał szukać zaginionych naukowców, i w tym wątku też niewiele wiemy. Poza van Dykenem i znaleziskiem z początku podróży komandos niewiele się dowiedział. Możemy podejrzewać, że nie tylko van Dyken odkrył w sobie magiczne moce i pozostali też gdzieś magują. Podejrzewam Czerwoną Prorikinię o ziemskie pochodzenie, ale dowodów na to dotychczas w książce brak.

Czy drugi tom lepszy jest? Mnie w zasadzie trudno powiedzieć. Wątek Armitrajów moim zdaniem niewiele się zmienił, nadal jest dobrze prowadzony, historia rozwija się swoim rytmem.
W przypadku Drakkainena mamy niejako małe zastopowanie akcji. Bez cyfrala w głowie już nie czuje się mocny, trudniej mu sobie poradzić w trudnych warunkach. Ale zaczyna czarować, więc zapowiada się nieźle. :)

A cyfral. Cyfral w drugim tomie to jakoś tak mi nie pasuje. Ot wróżka z Piotrusia Pana, nijak się ma do ponurego świata Midgaardu, jakby była nie z tej historii.

Jak czytałem IACTE Dukaja, jakoś skojarzył mi się ów tekst z czytanym wcześniej PLO. Ludzie na obcej planecie dającej im moce.
Już nie pamiętam jak to było PLO. Czy na tej planecie nowoczesne urządzenia też się sypały, czy po prostu Drakkajnen nie zabrał ich, by nie wyróżniać się od tubylców?

jOjO

Hetman jOjO

16.05.2008
Post ID: 27992

Moandor

Podejrzewam Czerwoną Prorikinię o ziemskie pochodzenie, ale dowodów na to dotychczas w książce brak.

ja też ;) - ciekawe, czy sobie Autor z nas zakpi...

Moandor

A cyfral. Cyfral w drugim tomie to jakoś tak mi nie pasuje. Ot wróżka z Piotrusia Pana, nijak się ma do ponurego świata Midgaardu, jakby była nie z tej historii.

Oj! ma się! właśnie ma się!!
Skoro van Dykenowi ze łba (po Solarisowemu) kłębi się Bosh, to - moim zdaniem - najzupełniej konsekwentne może być generowanie disneyowskie u Drakkainena!
To nawet pasi, twardziel z wierzchu a w środku czułe serce!
Tak jak ten van Dyken - humanista(tfu!) a szuja w środku... wykształciuch jeden...

Moandor

Jak czytałem IACTE Dukaja, jakoś skojarzył mi się ów tekst z czytanym wcześniej PLO. Ludzie na obcej planecie dającej im moce.
Już nie pamiętam jak to było PLO. Czy na tej planecie nowoczesne urządzenia też się sypały, czy po prostu Drakkajnen nie zabrał ich, by nie wyróżniać się od tubylców?

nic się nie sypie
ale! jest istotna wzmianka, gdy Drakkainen zaczął wynajdywać proch ;), że bogowie tamtejsi ingerują ostro w sprawy postępu i resetują świat (się to nazywa martwy śnieg)
w sumie, to może być ważna poszlaka co do 3. tomu...
może to też jakaś supersymulacja?

Tarnum

Tarnum

16.05.2008
Post ID: 28003

Jeśli kogoś to interesuje: w 3 tomie obydwa wątki się połączą. Pan Grzędowicz stwierdził, że miało to głównie na celu ukazanie "drugiej części" świata, tak żeby Drakkainen nie musiał biegać po całej planecie.
Ale nie wiadomo, czy tom 3 nie zostanie rozbity na tom 3 i 4 przez wydawcę. ;p

jOjO

Hetman jOjO

17.05.2008
Post ID: 28031

Tarnum

Pan Grzędowicz stwierdził, że miało to głównie na celu ukazanie "drugiej części" świata, tak żeby Drakkainen nie musiał biegać po całej planecie.

ło Mahadevo, mam nadzieję, że coś jesio z tego wyniknie, bo jeśli nie, to jak dla mnie, mógł sobie darować ukazanie "drugiej części" świata

Moandor

Strażnik słów Moandor

17.05.2008
Post ID: 28034

Tarnum

Ale nie wiadomo, czy tom 3 nie zostanie rozbity na tom 3 i 4 przez wydawcę. ;p

No tak, bo zawsze można zgarnąć dwa razy więcej na bardzo oczekiwanej książce. By podać przykład Eragona, który miał być trylogią a już wiadomo, że autor 'się nie zmieści w trzech tomach'. Albo historia wymknęła się spod jego zamysłu i rozrosła się niekontrolowanie, ale to pomysł wydawnictw. Ostatni film Harry Potter też ponoć będzie przepołowiony, niejako w trosce o widza, ale tak naprawdę i o portfele producentów.

Akceptuje jeszcze książki podzielone na tomy, dylogie, trylogie, ale już dzielenia tomów na mniejsze części nie lubię. Nie lubię też niesłowności. Czytałem gdzieś wywiad z Grzędowiczem, w którym wyraźnie powiedział, że powieść będzie trzytomowa.

No, ale co się martwić na zapas. Podobnie jak Hetman, mam nadzieję, że akcja jakoś się ze sobą zespoi. 'Jakoś' to znaczy logicznie, tak, że będę miał wrażenie, że cała opowieść stanowi jedną całość, a nie dwie sklejone ze sobą kiepskim klejem.

Co do sypania się elektroniki na Midgaardzie, mogłem się pomylić. Ale coś mi się kłębi w głowie, że taki pomysł gdzieś już widziałem, tylko przypomnieć sobie nie mogę.

jOjO

Hetman jOjO

18.05.2008
Post ID: 28073

Moandor

Co do sypania się elektroniki na Midgaardzie, mogłem się pomylić. Ale coś mi się kłębi w głowie, że taki pomysł gdzieś już widziałem, tylko przypomnieć sobie nie mogę.

Miałeś rację Moa. Na Midgaardzie nie działa elektronika. Jest o tym na samym początku, a potem już się do tego nie wraca, stąd moje przepomnienie:
To jedna z tajemnic tego świata.
Jedna z tych, które mam wyjaśnić.
Midgaard jest strefą śmierci dla elektroniki. Tu w krótkim czasie wszystkie bajery, którymi w domu jesteśmy otoczeni od narodzin aż po godną śmierć, zaczynają najpierw wariować, potem się psuć, a w końcu umierają.
Pierwsza ekspedycja nie zdołała nawet wystartować. Prom ratunkowy, który po nich wysłano, po starcie dotarł tylko na orbitę, chwilę później wszystkie urządzenia zdechły. Zgasło nawet światło w kabinie, a potem prom stanął w dryfie. Musieli go zholować. Wszyscy przeżyli, ale musieli wyrzucić nawet zegarki.

jOjO

Hetman jOjO

18.05.2008
Post ID: 28075

Nami

"Popiół i kurz" jest kontynuacją jednego z opowiadań z Księgi Jesiennych Demonów. Powiedziałabym, że w bardzo ciekawy sposób napisana.

i zgodzę się!

Popiół i kurz - rozwinięcie w formę quasipowieści (bo są rozdziały, ale nie ma związku między niemi prócz bohatera) opowiadania sprzed lat (ale raczej nie z KJD, Obol dla Lilith (antologia Demony, Fabryka Słów 2004)). Także luźne nawiązanie do pomysłu zawartego w opowiadaniu ze zbioru Księga jesiennych demonów.

Nie lubię horrowów. Bo zwykle są żałośnie kiepskie.
Jednakowoż Autor zręcznie rozbudził to co tkwi w każdym z nas. Niemal na mrugnięcie okiem...
nocne mary, utraty świadomości, śmierć gwałtowna, czary, magia, rytuały.
Wytworzył wartą zawieszenia niewiary strukturę świata Pomiędzy. Świata w którym bohater, niczym dzielny szeryf, wspiera samotnych i zabłąkanych.

Rzecz dobrze się czyta. Niespecjalnie zapada w pamięć - pewnie do tej lektury nie wrócę... - ale ma swój smaczek, który miło odciska się w świadomości.

Z zapożyczeń - w przypadku tego Autora oko mię się wyczuliło - dojrzałem wizję piekła koncepcyjnie podobną do Huberathowego z Kary większej. I kilka innych drobnych. Ale nie jest to tak nachalne i niespójne jak w PLO.

Irytuje mię maniera (uzasadniona, gdyby to były opowiadania publikowane w czasopismach) powtarzania pewnych wyjaśnień odautorskich. Gdy już zapadła diecezja, by wydać to w jednem tomie, to - z szacunku dla nabywcy, czytelnika - można było przeprowadzić redakcję...

Leryn

Leryn

29.05.2008
Post ID: 28698

Pan Lodowego Ogrodu... Małe arcydzieło. Dosłownie połknęłam pierwszą część i właśnie czytam drugą. Historie - oddzielne, raz Drakkainen, raz młody następca Tygrysiego Tronu... Mam wrażenie, że Grzędowicz zrobił jak Tolkien: Podzielił książkę. Wyszło mu to znacznie lepiej niż Tolkienowi, przynajmniej według mnie.
Przyznam szczerze, że spodobała mi się postać Vuko. Niektóre z wypowiedzi rozbawiały mnie do łez :) Jeśli chodzi o postać następcy Tronu, znacznie mniej przypadł mi do gustu. Taki wydelikacony chłopczyk. Miło wiedzieć, że w II części coś się zmienia.
Chociaż... Walka Vuko z Van Dykenem mnie rozczarowała. Spodziewałam się czegoś lepszego.
Jeżeli chodzi o II część, postać Cyfral mnie po prostu denerwuje. Mimo to książka bardzo mi się podoba :) Może sobie nawet ją kupię?

Moandor

Strażnik słów Moandor

30.05.2008
Post ID: 28754

Leryn

Mam wrażenie, że Grzędowicz zrobił jak Tolkien - podzielił książkę. Wyszło mu to znacznie lepiej niż Tolkienowi, przynajmniej według mnie.

Z tym, że w PLO jest całkowicie odwrotnie jak we Władcy Pierścieni. J.R.R. Tolkien bowiem najpierw przedstawił nam jednorodną akcję, a dopiero później, na skutek różnych zdarzeń losu Drużyna została rozdzielona.

W PLO natomiast nie wiemy nic. Mamy dwie równoległe i, jak na razie, całkowicie niezależne od siebie fabuły. Po ponad 1200 stronach powinno to już jakoś zmierzać ku sobie. A tymczasem nic na to nie wskazuje.

Czy wyszło mu to lepiej niż Tolkienowi? Bym oponował. Ale w tej materii nie będę się upierał, bo mogę być nieobiektywny. :)