Oberża pod Rozbrykanym OgremZatęchłe Archiwum - "Ballada: Podróż Grozy (BALLADA ZAWIESZONA)" |
---|
Nekros12.03.2008Post ID: 25305 |
Wszyscy poszukiwacze przygód przesiadywali w karczmie "Pod Rozbrykanym Kucykiem". Byli to: - Hellscream, - DevilOko (Yaptran Volveryon), - Eru, - Takeda (Neira), - Tarnum, - Islington, - Nami, - Nuk (Dragan Turandus), - Dragonthan. Mieli się tu spotkać posłańcem Króla. Nagle drzwi otworzyły się i do izby wpadł zadyszany goniec. - Król wzywa was do siebie - wysapał goniec. - Spokojnie, już idziemy - odpowiedział Eru. Najemnicy spokojnie wyszli na podwórze i wsiedli na swoje konie. W pałacu Król rzekł do nich: - Muscie wykonać niebezpieczną misje. Przedstawi ją wam Mroczny Wędrowiec. Zapraszam do sąsiedniej izby będzie on tam na was czekał. W sąsiedniej izbie czekał na nich mężczyzna w długiej szacie i z kapturem na głowie. Gdy ich zobaczył, krzyknął: - Musimy wyruszać natychmiast! Jeżeli nie powstrzymamy Drowów świat przestanie istnieć. Pakujcie się, jutro o świcie wyruszamy... |
Hellscream12.03.2008Post ID: 25309 |
Grom pomyślał, że ten zamaskowany człowiek bredzi. Mroczne elfy z Podmroku są niezbyt groźne. W każdym razie ich łby łatwo schodzą z karków. Gdyby umbrageni zechcieli nas zniszczyć, wtedy trzeba było by zacząć się bać. Grom widział jak Lord Satros miażdży karki orkom z klanu Złego Księżyca uderzeniem dłoni. No, ale drow to nie umbragen. Zniszczyć świat, dobre sobie. Ważne że dobrze płacą. Im szybciej zejdą do Podmroku, tym szybciej wrócą. Grom poszedł siodłać wilka. Spojrzał na swych towarzyszy. Nami, Eru, Islington i Dragan przygotowywali swe zaklęcia. Za dużo magów, nie będzie z kim wypić. Dwóch magów płomieni, jeden Mistrz Zauroczeń a dziedziny magicznej Eru ork nie umiał sklasyfikować. Szanował gnoma za jego intelekt. Niezbyt lubił Dragontana. W ogóle nie lubił łowców smoków. Neira jak zwykle zachowywała się dziwnie. - Hej, Grom! - zawołała Nami. - Do usług, Nami. - odezwał się Grom. - Powiedz mi, dlaczego ty siodłasz tego wilka? Orki jeżdżą bez siodeł - spytała czarodziejka. - To jest szary woerg, potrzebuje siodła - odpowiedział ork. - Woerg? Chyba worg... - Mylisz gatunki, Nami. - Może byście przerwali tą uroczą pogawędkę? Mamy trochę elfów do ubicia - krzyknęła Neira. - Zamknij się Neira. - Cicho bądź, ty wielka zielona maso. - Do jasnej pogody, uspokójcie się! - wrzasnął gnomi wynalazca. - Yaptran, spokojnie, mamy czas. Zresztą ruszajmy - z pełną powagą powiedział Eru. Ruszyli do wejścia wskazanego im przez Zamaskowanego. Jechali w milczeniu przerywanym stęknięciami gnoma. Widać jakiś wynalazek był oporny w działaniu. - Dobra, kto kiedyś walczył z drowami? - spytał Drag. - Ja. I nie tylko z tym rodzajem mrocznych elfów - burknął Hellscream. - Mściciel, czy ty przypadkiem nie jesteś łowcą demonów? - zapytał nagle Islington. - Isli, nie przeginaj - odpowiedział Grom. - Nie mów do mnie Isli! - Uspokójcie się panowie. Grom, opowiedz nam o drowach - łagodnie rzekła Nami. - No więc... - Czy tylko ja zauważyłam że wyłącznie Nami mówi do Hella Grom? - wtrąciła złośliwie Neira. - Jak mówiłem, zanim Neira mi przerwała, drow to ciemny elf z bisłymi włosami. Jest szybki, wrażliwy na światło i bardzo zawzięty. - Trochę inne niż nasze mroczne elfy. - Tak. Jednak nie ma się czego obawiać. To tylko banda wrednych spiczastouchów, którzy myślą... Przepraszam. Zapomniałem, że połowa z nas ma w sobie elficką krew. - No to ruszamy na spotkanie przygodzie! - Entuzjazm zabija, jak powiedział kiedyś Zuluhed. - Odpuść sobie Zielony. Jechali dalej. Ku przygodzie. Może też ku śmierci. |
Tarnum13.03.2008Post ID: 25331 |
Tarnum zawsze wiedział, że nie wyróżnia się z tłumu. A już na pewno nie z takiego, jaki reprezentowała najdziwniejsza grupa łowców przygód z jakimi przyszło mu podróżować. Bo czymże są rogi wyrastające z głowy elfa w porównaniu z czwórką magów, łowcą demonów i gnomem-wynalazcą? Dlatego w milczeniu przysłuchiwał się rozmowom towarzyszy, przygotowując swoje zaklęcia magii wody i eliksiry. Po fakcie okazało się jednak, że przygotowywanie eliksirów na końskim grzbiecie nie jest dobrym pomysłem. Uświadomił to sobie, gdy jego kary ogier zmienił nagle kolor na śnieżnobiały. To wszystko jednak wydawało mu się dziwne. Człowiek, a przynajmniej przypuszczał, że to człowiek, którego widzi pierwszy raz w życiu nagle oznajmia, że drowy zniszczą świat. Historia rodem z pieśni bardów. Jednak nie kwestionował chęci wyruszenia na wyprawę. Gdy się nad tym zastanowił, nawet się ucieszył. Przesiadywanie w karczmach zaczęło go już nużyć. W końcu ile można pić? Jednak niepokoiły go inne rzeczy. Obraz drowów, jaki przedstawił im Grom, wydawał się zbyt sielankowy. - Hell, a co z drowimi czarodziejami? - to ta kwestia niepokoiła Tarnuma, drowy muszą się w czymś wyróżniać. - Eee... No z tego co pamiętam, to nie mają za silnych magów. Ale kapłani... tfu! kapłanki, to co innego. Cholernie silne. Mają tych swoich mrocznych bogów i czerpią od nich naprawdę niezłą siłę - Grom skrzywił się, jakby przypomniał sobie coś bolesnego. I wszystko stało się jasne. - Mogę się założyć, że trafimy na jakieś ich święto i będziemy walczyć ze wszystkimi drowimi kapłankami naraz - Neira popisała się swoim optymizmem. Wypowiedź Neiry wprowadziła wszystkich w grobowy nastrój. W końcu nikt nie chciałby, żeby jego dusza została związana przez jakiegoś kleryka. Jechali dalej w milczeniu. |
Hellscream13.03.2008Post ID: 25335 |
Grom zasępił się. To co mówiła Neira mogło się ziścić. Drowy mają cholernie dużo świąt. Zwłaszcza tych poświęconych Loth. - Hell, co to jest Unia Podziemna? - spytał nagle Dragan. - Co? - zapytał Tarnum. - Prawda, Hell kiedyś wspominał o jakiejś Unii - powiedział Islington. - No dobra. Unia podziemna to taki stary sojusz Drowów i Umbragenów. Nie istnieje już od dawna. - Umbrageni? Jakiś gatunek podziemnych stworów? - zdziwił się Tarnum. - Gorzej. Umbrageni to tak mroczne elfy z Khyberu. To drowy które przeszły jakąś ewolucję. - Czyli to po prostu odłam drowów? - spytał Eru. - Magowie są krótkowzroczni. Umgrageni to inna rasa. To coś jakby krzyżówka podziemnego elfa, Githa, z Drowem. Nie jest podobny do żadnego z nich, ale ma ich zalety. - Czyli to mutanty? - zapytał Drag. - Ehhh. W Khyberze żyją ilithidzi, Tyrani oczu, wampiry, Githyanki i rogate diabły. To o wiele gorszy świat od Podmroku. Umbrageni są silniejsi, szybsi i potężniejsi od drowów. Światło ich nie osłabia, mogą oddychać pod wodą jak Gith. Są odporni na moce ilithidów i obserwatorów. Umbragen to wredna istota, dużo groźniejsza od drowa. No i drowy nie mają sojuszu z ilithidami, obserwatorami czy cieniami. Cieniotknięci Umbrageni to elita. Są silniejsi od górskich ogrów i mogą się regenerować jak trolle. - Czyli to takie wredne bydlaki? - spytała Neira. - Ehhh. Można tak powiedzieć. No i mają Lorda Satrosa. - Satros? Kto to? - spytała Nami. - Lord Satros to mnich i wojownik. Osiągnął swoją pozycję społeczną poprzez siłę i brak tolerancji dla porażek. Zawsze opanowany, zawsze potężny. Nikt nie chce wchodzić mu w drogę. Walczył gołymi rękami z Tyranami Oczu, miażdżył czaszki olbrzymów, ciął orków... - ork się zająkał - Zielony? Co się stało? - spytał wynalazca. - Skoro zacząłem to skończę. Dawno temu klan Płonącej Klingi osiedlił się w Eberronie. Niedaleko ich siedziby były antyczne schody. Moi konfratrzy się tym nie przejmowali. No, do czasu gdy nie wyszły z tamtąd cienie. - Cienie? Baliście się cieni? - drwiąco zapytała Neira. - Cienie miały 2 metry wzrostu, pancerze płytowe, pięści wielkości ogrzego łba i były wojowniczo nastawione. Ork nie boi się wrogów, ale jego topór nic nie zrobi bezcielesnym cieniom. Nic, posłali po wsparcie do dwóch klanów. Zuluhed wysłał swoich jeźdźców smoków i jedynego warlocka któremu ufał. Powiem szczerze, że mało kto lubił Nekrosa Miażdżącego Czaszki. Nie miał jednej nogi, był stary i wredny. Orkowie ucieszyli się bardziej, gdy usłyszeli krzyk pewnego wodza - zaśmiał się Grom. - Ach tak? Kto jeszcze przybył? - spytał Tarnum. - Przybyli najlepsi wojownicy z klanu Wojennej Pieśni, prowadzeni przez niepokonanego Groma Piekielnego Krzyka. Wszyscy wybałuszyli oczy. Po chwili Nami zadała pytanie. - Grom? - Słucham. - Po jaką cholerę włóczymy się do jakiegoś Podmroku, skoro masz bandę zielonych zabijaków na podorędziu? Tym razem wszyscy się roześmiali. - Hell, czemu nie mówiłeś że należysz do najlepszego typu bohaterów? - To znaczy jakich, Yaptran? - Tych z własną armią! Drużyna pospadała z koni. Wszyscy ryczeli ze śmiechu. - Dobre, naprawdę dobre Yaptran. Ale tak naprawdę, to pokonaniu Mannorotha wyruszyłem w siną dal. - Skoro już pospadaliśmy, to może rozbijemy obóz? Trochę już jedziemy - stwierdził Dragan. Wszyscy zareagowali entuzjastycznie. Po paru chwilach wesoło płonęło ognisko. Żartowali w przyjacielskim gronie. Każdy zapomniał o opowieści Hella. Wkrótce Drag i Grom rozstawili powiększony magicznie namiot dla pań. Sami razem z resztą płci brzydkiej rozłożyli swe śpiwory. Noce były już krótkie. "Dobrze by było mieć tu Iskara albo Rekshaka" pomyślał Zielony. Tak, paru starych przyjaciół by się przydało... |
Nekros13.03.2008Post ID: 25338 |
Wszyscy zapomnieli o Mrocznym Wędrowcu, który podróżował na samym końcu orszaku i przysłuchiwał się rozmowie. O swojej obecności przypomniał wieczorem. - Drogi Hellsceramie - odezwał się - masz rację Drowy kiedyś były pokojowo nastawione do ludzi, lecz ostatnio dało się zobaczyć Umbragenów wchodzących do ich jaskini. Wysłaliśmy tam patrol na zwiady lecz żaden z wojowników nie wrócił. - Więc czeka nas długa walka - odezwał się Eru. - Mój topór nie zawiedzie - ryknął Hellscream. - Jeżeli zabraliśmy dużo pochodni walka z drowami będzie trochę ułatwiona, ponieważ drowy są światłoczułe - stwierdził Wędrowiec. - Lepiej chodźmy już spać jutro musimy wyruszyć o świcie. I wszyscy poszli odpoczywać. Nami w skupieniu przemyślała słowa wędrowca. Hellsceram głośno chrapał. Eru czytał ksiązkę,a reszta spała. |
Takeda15.03.2008Post ID: 25401 |
Rankiem Neirę, jak i pozostałych obudziły przekleństwa Hellscreama. - Niech ja tylko dorwę tego wędrowca, a ja mu zaufałem. - Co się stało? - zaspanym głosem spytał Islington - jednak pobieżny rzut okiem starczył za wszelkie wyjaśnienia, wierzchowców nie było, jak i Mrocznego Wędrowca. - O twój psopodobny konik też zniknął - z kpiącym uśmieszkiem powiedziała Neira - przynajmniej nie wyczują nas teraz z dużej odległości. - Ty..., ty..., - orkowi aż zabrakło słów - to wcale nie jest jakiś tam pies i nie śmierdzi - wydusił w końcu z siebie. - No nie wiem, konie sie cały czas płoszyły - zauważył Dragan. - Ty też zaczynasz, to wszystko przez nią - wskazał na Neirę i ruszył w jej stronę z groźną miną. - Spokojnie zielony, nie takich jak ty załatwiałam bez problemu - kpiący uśmieszek zniknął z jej twarzy, wyszeptała coś pod nosem i jej dłonie zaczęły świecić zielonym światłem, wyszczerzyła zęby w zadowoleniu - no chodź i spróbuj. Eru, który zaczął naradzać się z Dragontanem, Islingtonem i Yaptranem, początkowo nie zwracał uwagi co sie dzieje, jednak okrzyk Tarnuma zmusił go od obrócenia się w stronę orka i nekromantki, jeden rzut oka na Neirę wystarczył, by rzucił się pomiędzy nich. - Spokojnie, mamy ważniejsze problemy teraz niż wasze dziecinne kłótnie - mag próbował w ten sposób zażegnać spór - zachowajcie siły na prawdziwych wrogów. - Niech będzie - niechętnie zgodziła się Neira - na drugi raz trzeba wystawić wartę, jedno mnie tylko zastanawia, dlaczego Nami nic nie mówi tylko spokojnie pakuje swoje rzeczy, może wie coś więcej niż my, w końcu w nocy widziałam jak o czymś szeptała z tym całym Wędrowcem. Po tym stwierdzeniu zaległa cisza, pytające spojrzenia drużyny zwróciły się na Nami, tylko Tarnum odchrząknął znacząco i odsunął się przezornie na bok. |
Dragonthan15.03.2008Post ID: 25415 |
Z napiętej sytuacji pierwszy zrezygnował Drag. Poszedł kawałek pieszo, przykucnął. Korzystając ze swych łowieckich zdolności, szukał śladów. - Tędy poszli, było ich więcej - Jak to więcej? - zdziwił się Islington. Tymczasem łowca krążył w kółko wpatrując sie w trawę. - Conajmniej pięciu, może sześciu, a Wędrowiec stał z boku - Dragonthan wskazał ręką miejsce - jakby przypatrywał się i dowodził tym zamieszaniem - Ktokolwiek to był niezbyt się znał na więzach - rzekł Yaptran, trzymając w ręku przecięte sznury, którymi konie były przywiązane do drzew Pozostali, niezbyt uradowani tym odkryciem wciąż wpatrywali się na Nami. Drag z lekko przymrużonym okiem spoglądnął na Tarnuma, kiedy ten odwrócił się, łowca skierował wzrok na las. |
Eru15.03.2008Post ID: 25431 |
- Zbaraniałem - Eru zrobił głupią minę - po kiego grzyba Wędrowiec ciągnął nas taki kawał drogi, na skraj tej ogromnej puszczy? Po to żeby ukraść nasze konie? - I woerga - dorzucił nachmurzony Hellscream - I woerga - powtórzył dla świętego spokoju Eru - Nie, to nie ma sensu. Zapadła cisza - No, faktycznie chyba nie ma to większego sensu - potwierdził Yaptran - ale co z tego dla nas wynika? Coś musimy jednak zrobić. - Ruszajmy ku przygodzie - krzyknął ochoczo Dragan - na Drowów! - Najpierw musimy rozprawić się z Wędrowcem - zaoponował ork - od początku mi się nie podobał. - A wiemy gdzie poszedł? - nekromantka uśmiechnęła się ironicznie Dragonthan wtrącił się: - Nie wiem czy na pewno on tam będzie, ale wiemy w która stronę udały się nasze wierzchowce razem z grupą złodziei. Ślady są świeże, odeszli o brzasku - jakieś trzy godziny temu. Ślady prowadzą w głąb lasu, zaraz robi się bardzo gęsty i raczej nie można jechać wierzchem. Jeśli się pospieszymy, to mamy szansę ich dogonić. Moim zdaniem, powinniśmy ruszyć za nimi. - Chyba nie ma innego sensownego wyjście, jest to nasz jedyny trop - Isli zgodził się z łowca smoków. Większość drużyny pokiwała z aprobatą. Nagle odezwała się Nami: - Możemy ruszyć w kierunku, o którym opowiadał mi Wędrowiec wczoraj. Ale wcale nie jestem pewna czy nie naopowiadał mi jakiś bzdur. - A więc postanowione - stwierdził Eru - jeżeli wszystko już zostało zebrane, ruszajmy. Wszyscy spakowali ostatnie manatki i ruszyli gęsiego w las. Z przodu Dragonthan w roli tropiciela, na końcu Hellscream jako tylna straż. |
Mistrzyni Zagadek Nami16.03.2008Post ID: 25455 |
Szli przez kilka godzin w gęstwinach leśnych, w pewnym momencie Dragontan nagle się zatrzymał - część grupy pogrążona w swych rozmyślaniach wpadła z wielkim zdziwieniem i oburzeniem na siebie. - Co jest? - zawołał Hellscream z ogona grupy. - Ślady się urwały. Jakby wyparowali, zapadli się pod ziemię albo jakaś cholera ich porwała. - odpowiedział łowca - Mówiłam, że możemy iść w innym kierunku, na tych terenach i tak nigdzie byśmy konno nie zajechali - mruczała pod nosem Nami - Ale mój woerg nie jest koniem - nachmurzył się ponownie Hell, słysząc Nami, która szła przed nim - Tak, tak twój kompan to nie koń, przepraszam - wyburczała równie smętnie. - No to co dalej robimy? - odezwał się gdzieś ze środka Tarnum. Na wszystkich twarzach pojawił się wyraz niezdecydowania. - Mamy cztery strony świata do wyboru, kwestia w którą chcemy iść - odezwała się, już głośno Nami. - Może opowiesz nam o czym mówił ci wczoraj Wędrowiec, a potem zdecydujemy co robimy dalej? - zapytał Isli - Nie sądzę, aby narada w środku nikąd była dobrym pomysłem, szczególnie, że na tych terenach bardzo łatwo wpaść w zasadzkę - odpowiedział Eru - Jak na każdych.. - mruknęła Neira - W taki sposób to postoimy sobie tutaj jeszcze z kilka miesięcy - stwierdził Yaptran. Grupa zwróciła swój wzrok w stronę Nami. - No co do czorta? Ja mam podejmować decyzję, tak? Abyście potem mogli zwalić winę na kogoś, bo nie poszło jak chcieliście? Jasne. Ja idę na północny-wschód, Wędrowiec stwierdził, że tam jest tylne wejście do jaskiń drowów. A wiecie czemu mi to powiedział a nie wam? Bo widział we mnie coś innego, co mu nie pasowało do obrazka ślicznego elfa. Zresztą ja znam te tereny. Jestem pół-drowem. Odwróciła się napięcie i udała w wybranym przez siebie kierunku. |
Tarnum16.03.2008Post ID: 25467 |
Wśród reszty grupy zapadła cisza. - Czy ktoś wiedział, że mamy w drużynie pół-drowa? - nad głowami zebranych rozniósł się cichy głos. Ponownie cisza. Dla wszystkich musiał być to niemały szok - Nami w żaden sposób nie przypominała drowa z opowiadań Hella. - Ja wiedziałem. - nieśmiało odezwał się Tarnum, wbijając wzrok w czubki swoich butów. - Dobra, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Idziemy za nią. - Isli przejął rolę przywódcy, podejmując decyzję. W milczeniu przedzierali się las, prowadzeni przez Nami. Pogoda zaczęła się psuć. Najpierw zauważył to Tarnum, wyczulony na wszelkie zmiany w przyrodzie. - Nie chciałbym psuć tej miłej atmosfery, ale właśnie zbliża się ulewa. Jeśli nie rozbijemy obozowiska to przemokniemy do suchej nitki - poinformował resztę o swoich przypuszczeniach z grymasem na twarzy. - Mag wody, a boi się deszczu. Do czego to doszło... - mruknęła Neira. - Moja droga, po pierwsze nie deszczu, tylko porządnej ulewy, a po drugie jestem magiem, a nie cudotwórcą. Mogę wywołać taką ulewę, ale kontrolowanie tych powstałych z przyczyn naturalnych to nie moja domena. Subtelnie zbesztana Neira zamilkła, tylko co jakiś czas dochodziło z jej ust mamrotanie, będące prawdopodobnie klątwami na wszystkich istniejących elementalistów. Drużyna nie miała wyboru, musieli rozbić obóz. Wiatr wiał coraz mocniej, a w powietrzu unosił się ciężki zapach deszczu. |
Nekros16.03.2008Post ID: 25485 |
Nagle puszczę rozdarł straszliwy ryk. Wszyscy oderwali się od rozbijania namiotu i pobiegli w stronę skąd dobiegał ryk. Na polanie na czterech łapach stał żółty, z wybauszonymi oczami oraz kolczastym ogonem potwór. - To bazyliszek! - krzyknął Drag. Grupa zaczęła przygotowywać się do ataku, lecz nagle potwór się odezwał. - Kto tam? Nic nie widzę zgubiłęm swoją miksturę widzenia. Proszę pomóżcie mi ją znaleźć. Jestem Bazyl dla przyjaciół Leszek... |
Nuk17.03.2008Post ID: 25526 |
Wszyscy z zaciekawieniem przyglądali się temu dziwnemu wytworowi natury. W końcu Dragan powiedział: - Dobra, chyba nikt nie ma wątpliwości, że sytuacja jest nietypowa. Jakieś informacje o tym gatunku? - Jak podają Xięgi Łowców, spisane przez moich zielonych przodków, bazyliszek, rodzący się z jaj, które składają siedmioletnie koguty, a następnie wysiadywany 9 lat przez ropuchy lub węże, może żyć wiele wieków. Wg innych podań bazyliszek jest stworzeniem które rodzi się raz na 100 lat z jaja złożonego przez koguta. Wyglądem zwykle przypomina olbrzymiego węża skrzyżowanego z jaszczurką. Osiąga do piętnastu metrów długości. Żywi się wszelkiego rodzaju ssakami, ptakami, a także większością gadów. Jest śmiertelnym wrogiem pająków. Do obrony służą mu kły oraz wręcz toksyczny oddech, przede wszystkim jednak znany jest ze swojego spojrzenia – kto spojrzy mu w oczy zamienia się w kamień. Naturalnym czynnikiem, który może doprowadzić do śmierci bazyliszka jest pianie koguta. Ten mniej więcej pasuje do opisu, ale chyba jest przyjazny.– wykazał się swym fachem Hellscream. Nagle Bazyl Leszek rzekł: - Cooo, jakie kamienie? Co najwyżej to bez mikstury widzę jak przez kamienie. Nie uciekajcie jak inni, ja tak lubię rozmawiać. Możecie mi pomóc ? Oczywiście dla Was jestem Leszek, przyjaciele. Po tych słowach bazyliszek próbował podać łapę na oślep, przez co trafił w Tarnuma. - Chyba obędzie się bez tradycyjnych rytuałów. – zaproponował mag ufnie patrząc Leszkowi w oczy. Bohaterowie, widząc, że Bazyl nie stanowi zagrożenia , rozpoczęli naradę, jak pomóc temu ślepemu, sympatycznemu stworowi. |
Hellscream18.03.2008Post ID: 25548 |
Grom powoli podszedł do Yaptrana. - Yap, myślisz że nasz gadzina nie blefuje? - Czy ja wiem...jak dla mnie mówi prawdę. - Rozumiem...chodźmy się z nimi naradzić. Wynalazca i łowca demonów podeszli do reszty grupy. - Ja myślę że trzba go ubić - zimno powiedział Dragontan. - Tylko spróbuj....on jest mój - powiedziała lodowato Neira. - Jeśli się nie uspokoicie, wypatroszę was obu - groźnie powiedział Grom. - Chcesz być groźny? - drwiąco spytała nekromantka. - Spokojnie, uradźmy jak mu pomożemy - powiedzieli jednocześnie Isli i Eru. - Tar, jesteś alchemikiem, umiesz uważyć ten eliksir? - spytała swym łagodnym głosem Nami. - Tak...ale ta mikstura waży się pełen miesiąc księżycowy, trzeba go przelać w fiolkę z krwią jasnowidza no i potrzebuję Ziela Gromu. - Masz na myśli Grzmotozioła? - spytał Grom. - To nazwa używana przez gnolle...ale tak, chodzi mi o Grzmotozioło. - Cholera! Grzmotozioło jest składnikiem szajbimbru. - ponuro krzyknął Grom. - Co to jest Szajbimber? Jakaś używka dla styranych życiem orków? - zgryźliwie spytała Neira. - Neira, szjabimber to silny alkohol, który czyni odpornym na ból i śmierć...przez jakiś czas. W każdym razie szajbimber miesza się z wódki, Grzmotozioła, trotylu oraz z jeszcze jakiegoś składnika, nie pamiętam jakiego - popisał się kunsztem Tarnum. - Używa się jeszcze łusek murloka, ale nie są wymagane. W każdym razie, miałem trochę Grzmotozioła. Trzymałem je w torbie którą miał mój woerg - powiedział z goryczą Hellscream. - I tak by było za długo - wtrącił się Leszek. - A gdzie ją zgubiłeś, Lechu? - spytał Yaptran. - Nie zgubiłem. Po odgłosach rozpoznałem złodziei. To były drowy, ale dowodził nimi ktoś inny. Mówili na niego Mroczny. Pachniał jak jeden z mrocznych rycerzy. - Mrocznych rycerzy? - Cieniotknięci umbrageni, którzy spalają manę i mogą znikać w miejscu - szybko powiedział Grom. - Dokładnie. Twoje imię, orku,jeśli można? - spytał uprzejmie bazyliszek. - Grom. Po prostu Grom - odparł ork. - A nie Grommash? - zapytał Leszek. - Za długie to imię. Po prostu Grom - szorstko odparł Hellscream. - Tak więc bądź pozdrowiony, Gromie Piekielny Krzyku. Bądź pozdrowiony, Ty, Który Wywrzaskujesz Wojenną Pieśń. - popisał się znajomośćią tytułów bazyliszek. - Fajny jest ten drugi tytuł, Zielony - powiedział z rozbawieniem Eru. - Ach, dajmy temu spokój. Bazyl, idziesz z nami? - spytała Nami. - Raz się żyje. Skończyłem 340 lat. Trzeba chwytać życie za łeb - pogodnie oświadczył Leszek. Powiększona o wielkiego kompana dryżyna ruszyła dalej. Leszek był na tyle duży, że wziął wszystkich elfów i półelfów. Grom wziął Yaptrana na barana. Razem ruszyli w kierunku jaskiń. Niech ci złodzieje się boją, Leszek wyraźnie chciał się zemścić. |
Mistrz Islington18.03.2008Post ID: 25551 |
- Nikt mi w to w życiu nie uwierzy - pomyślał Islington - jestem na totalnym odludziu jadąc na grzbiecie bazyliszka, w dodatku ślepego i noszącego imię mojego pierwszego nauczyciela magii! W dodatku jedziemy zabijać drowy, kiedy w istocie nie wiemy dlaczego mielibyśmy to robić, bo wszak nie dla zasady zabijania. - Coś się stało? - spytał Eru widząc zamyślenie mistrza zauroczeń - Zastanawiam się, czyż nasz Mroczny wędrowiec nie był sługą króla? I jeśli tak, to czy zdradził swego pana, czy to Król zdradził nas? - Z tego co pamiętam nasz Król nie ma tak silnej pozycji w swoim królestwie jakby na to wskazywał jego tytuł - zauważył Eru. Obaj mruknęli pod nosem. - Jeśli Mroczny wędrowiec zdradził nas a to on zlecił nam tę przeklętą misje to być może idziemy tam na marne? Zresztą skąd Król mógł mieć pewność, że Mroczny przekaże nam prawdziwy cel misji? - zakończył wywód Tarnum - Czyli, że co? - zasępił się Grom - Czyli, że Król musiał mu ufać - odparł Eru - Strasznie naciągana ta teoria - zauważył Islington - dlatego mi się podoba - autor dowcipu zaśmiał się najgłośniej ze wszystkich. Powoli zaczynało zmierzchać i bazyliszek był już zmęczony. Wszystkich tego wieczoru bolały tyłki - grzbiet Leszka nie jest stworzony do przewożenia pasażerów. Dragonthan, Dragan oraz Yaptran ruszyli na polowanie, wszak brakowało im żywności - a to oznaczałoby, że musieliby zjeść swojego nowego przyjaciela. I zapewne kilkoro ze współtowarzyszy nie zastanawiało by się nad tym ani chwilę. Zapadł zmierzch, a trzej dzielni myśliwi nie wracali. |
Dragonthan18.03.2008Post ID: 25557 |
Trzej łowcy wyruszyli wgłąb lasu, mając nadzieję na upolowanie jakiegoś dzika lub innej dziczyzny. - Mogliśmy zjeść tego bazyliszka - rzekł po krótkiej chwili Drag - No co ty? Przecież nie stanowi zagrożenia, a pozatym przyda się dodatkowa para szczęk - odparł Yaptran - Żebym przypadkiem nie musiał cię z tych szczęk oswobadzać - odpowiedział stanowczo łowca - Upolujemy coś wreszcie, czy będziemy tak gawędzić w tym lesie? - zdenerwował się Dragan - Nie powinniśmy... - zaczął Drag - Ciiiiii... słyszeliście? - przerwał wynalazca Wszyscy rozglądnęli się dookoła. Dragonthan bacznie obserwował gęstwinę leśną, wypatrując "czegoś". Pozostali dwaj robili to samo. Wtem zauważyli poruszające się paprocie przed nimi. Rozdzielili się i ruszyli wolnym krokiem do przodu. Kiedy znaleźli się kilka stóp od miejsca rzekomego ruchu liści, rzucili się przed siebie i... znaleźli młodego dzika. Dragonthan podniósł go i rzekł: - Za mały aby nakarmić nim żołądek nawet jednego z nas - i wypuścił go wolno - potrzebujemy czegoś większego, proponuję rozdzielić się na sporą odległość i przeczesać ten obszar - przytaknęli Jak postanowili tak zrobili. W środku szedł Dragan, po lego lewej flance Yaptran, a po prawej Drag. Szli powoli, bacznie rozglądając się za zwierzyną. Co jakiś czas wypłoszyli jakąś żabę, czy też węża. Minęło już sporo czasu, słońce zaczęło zachodzić. I wtedy wpadli na trop czegoś czterokopytnego. Łowca przyjrzał się śladom, wyglądało na sporej wielkości zwierzę, co oznaczało dużo mięsa. Chwilę później Drag dostrzegł ową zwierzynę poruszającą się powoli po lesie. Bezszelestnie podszedł bliżej, na odległość skutecznego strzału z łuku, wymierzył i... obok zwierza przeleciał ognisty pocisk, który go spłoszył. - Niech to - drzemał w sobie Dragan - Niech to - drzemał w sobie Drag i pobiegł za zdobyczą. Yaptran usłyszał odgłosy polowania i ruszył w kierunku towarzyszy. Zwierz pobiegł w gęste skupisko iglastych drzew. Było tak gęsto, że pośrodku panował półmrok. Resztki promieni słonecznych znikały powoli za horyzontem. Łowca pobiegł w gęstwinę, kontynuując polowanie. Dragan po chwili dobiegł do gęstwiny. Spojrzał na bladniejące kolory lasu, zapalił sobie patyka i udał się za Dragonthanem. Wynalazca biegnący w stronę pozostałych zdążył zobaczyć elfa wchodzącego w jeszcze gęsty las. Udał się w tamtym kierunku. |
Nekros18.03.2008Post ID: 25563 |
W obozie Hellscream zapytał się Lecha - Lechu czy tu prawda, że swoim wzrokiem zamieniasz w kamień?? - A gdzie tam - odpowiedział Lesiu - To bajduł wymyślone przez wieśniaków do straszenia dzieci. Drużyna ryknęła śmiechem - Może wymyślili to, - ciągnął bazyliszek - ponieważ wszystkie bazyliszki uwielbiają rzeżbić. Bazyliszki najbardziej lubią rzeżbić ludzi. Wszyscy poszukiwacze przygód zataczali sie ze śmiechu Tymczasem łowcy pognali w mroczną puszczę za zwierzem, lecz nie wiedzieli co ich czeka.... |
Hellscream20.03.2008Post ID: 25639 |
Tępy odgłos uderzenia toporem potoczył się przez las. To ja, ryknął Hellscream. Targał za sobą sporego zwierza, przypominającego wyglądem dzika. - Ładna sztuka - stwierdził Dragan. - Będzie co jeść - powiedział Grom. Poszli razem do prowizorycznego obozu. Ich kompani, najwyraźniej ufni zdolnościom łowieckim przyjaciół, zdążyli rozpalić ogień. Dzik obracał się na rożnie, kompania śmiała się i wesoło gadała. Nagle puszczę rozdarł straszliwy ryk. Miał w sobie coś wilczego. Wszyscy chwycili za broń. Wszyscy oprócz Groma. - Zielony, czy ty jesteś głuchy?! - napastliwie spytał Isli. - Widzicie te góry? - spokojnie odparł Grom, pokazująć szczyty wschodzie. - Widzimy. I co z tego? - spytała Nami. - To jest kraniec Kariatydu. - Kariatydu? Nigdy nie słyszałem - powiedział Tarnum. - Karityd to surowe góry. Żyją tam tylko górskie wilki. Latem słońce wypala nawet porosty, a zimą nic tam praktycznie nie żyje. Tylko centralna część jako tako nadaje się do życia dla innych istot - sennie odparł Leszek. - Takich odgłosów nie wydaje wilk - powiedział Eru. - Górski wilk to skrót myślowy. Chodzi nam o Kariatydańczyków - powiedział znudzony Hellscream. - O co? - spytała Neira. - Górskie gnolle - krótko powiedział Leszek. - Czyli nie są trudnym przeciwnikiem? - spytała Nami. - Poza faktem, że mają 2 metry wzrostu, skaczą z miejsca 5 w dal a 3 wzwyż, zakrzywiają magię samą obecnością i nienawidzą elfów, to raczej nic - drwiąco rzekł ork. - Czyli my jeśteśmy bezpieczni - z uśmiechem powiedział Yaptran. - Ja, Neira i ty jesteśmy bezpieczni. Co do reszty naszej kompanii... - Dobra, zabijmy je i koniec - burknął Eru. Grom powoli się podniósł. - Ani mi się waż - groźnie oznajmił ork. - Masz coś przeciwko? - spytał napastliwie Isli. - Genn Szara Grzywa, Wilczy Lord z gór, jest moim przyjacielem. A poza tym, chcesz denerwować istotę, która ma ściany wyłożone smoczymi kości? - drwiąco zapytał ork. - Mówisz o sobie, Zielony? - spytała Neira. - Nie. Genna Szarą Grzywę nie na darmo tytułują Pogromcą Smoków, Berserkerem z Kariatydu, Posłańcem Zagłady, Zewem Zniszczenia i Oddechem Śmierci. - zastanowił się chwilę - Cóż, Pijanym Wilkiem też nie nazywają go od parady - dokończył ork z uśmiechem. - Mamy się bać zapitego gnolla? - pogardliwie spytał Dragonthan. - Macie się bać zapijaczonego gnolla, który może połamać szczękę smokowi w pare minut. Macie bać się gnolla, który wybił wszystkie kariatydańskie mantikory w 2 dni. Macie bać się gnolla, który przebija się przez mury uderzeniem pięści - opowiadał Grom. - Dobra nie strasz... Nagle coś przeleciało obok nich. To było Pao Kai, z tym że zielone i kolczaste. I nie leciało same, ale zostało rzucone z wielką siłą. - Nie powiem "a nie mówiłem" - parsknął Grom do oszołomionych towarzyszy. Szary kształt przeciął polankę. No, właściwie to przeskoczył. Szary kształt podbiegł do Pao Kai i zamaszystym ruchem wyrwał mu skrzydło. Zaraz potem drugie. Chwilę później łeb. - No, to się nazywa rozrywka - z uśmiechem stwierdził Genn Szara Grzywa. Berserker z Kariatydu był idealnym przedstawicielem swego gatunku. Miał siedem i pół stopy wzrostu, aksamitne, szare futro i długi wilczy pysk i oczywiście szarą grzywę. Najdziwniejszą cechą były oczy. Niebieskie, spokojne i łagodne. Po samych oczach można by powiedzieć, że Genn jest miłym gnollem. Miał spodnie z czerwonawej skóry, czarną kamizelkę na plecach i beżowe rękawiczki bez palców. Wyglądał wprost imponująco. - Niech to Herazou popieści, Grom Hellscream! - ryknął ze śmiechem gnoll. - Genn Szara Grzywa, stary znajomy - z uśmiechem powiedział ork. - Kopę lat, przyjacielu, kopę lat. Widzę, że planujecie jakieś zbrojne natarcie - z rozbawieniem spojrzał na broń drużyny. - E....witamy w naszym skromnym gronie - powiedział Eru. - Witam, witam. Podszedł do najbliżej stojącej Nami i wyciągnął szponiastą łapę. - Genn Szara Grzywa, przyjaciel orków, miłośnik wilków oraz zatwardziały morderca spiczastouchów, ścięlę się do usług - powiedział z uśmiechem Wilczy Lord. - E... Nami, elficka arcymagini ognia. - Miło mi. No, jak powiadał mój drogi ojczulek, świeć mu Herazou nad duszą, w większej kompanii witaj się z jednym, resztę poznasz w trakcie. Podszedł do martwego Pao Kai i zaczął wycinać jadalne części. - On ma być groźny? - spytał półgębkiem Yaptran. - Nie wymagaj za dużo od zapijaczonego psychola, gnomie! - krzyknął Genn. - Słuch ma nadal wyśmienity, nie ma co - uśmiechnął się Hellscream. Po paru minutach już siedzeli w towarzystwie gnolla, zajadająć dzika i Pao Kai. Genn był nad wyraz miły, gadał za dziesięciu i jadł za czterech. Za czterech gnolli, naturalnie. Po wysłuchaniu ich perypetii i misji, postanowił się dołączyć do drużyny. - Ale możesz tak zostawić swe... królestwo? - spytał Isli. - Od czasu gdy ubiłem Akulatraxas, przybiłem ją do bramy mej stolicy z napisem "Wrogowie mile widziani, bo trup się rozkłada i nie mam czego przyczepić", nikt jakoś nie zaatakował. Wszyscy ryknęli zgodnym śmiechem. Genn oddalił się na parę minut. Wrócił z błękitnawym młotem na plecach i małym tobołkiem. Do pasa miał przyczepione butelki z czerwonym płynem. - Co to jest? - spytał Yaptran na widok młota. - To jest mój Młot Gromu, który wziąłem z pałacu Nuylkothna. To był taki than burzowych olbrzymów. Staruszek myślał, że może mie zabić. Przeliczył się - powiedział Genn. - A ten pakunek? - spytał Tarnum. - To jest mikstura widzenia dla naszego łuskowatego przyjaciela. Musi się jeszcze pokisić, ale zawsze coś. - Świetnie, w końcu przejrzę! - ucieszył się Bazyl. - A te butelki? - spytała Neira. - To jest źródło przydomka Pijany Wilk. Świetny gnollowy szajbimber - z rozmarzeniem powiedział Grom. - Dokładnie. No, ale komu w drogę temu czas. Im szybciej pozabijamy drowy, tym szybciej wrócimy na uroczystą ucztę - z uśmiechem powiedział Genn. Drużyna, wzbogacona o gnollowego wodza, ruszyła dalej. Teraz zbyt dużo nie mogło im zagrozić. |
DevilOkO30.03.2008Post ID: 26034 |
Drużyna szła przed siebie nieznanymi większości bezdrożami. Na przedzie kroczyli Grom i Genn, co chwila wybuchając rubasznym śmiechem na wspomnienie jakiś dawnych przygód. Za nimi w pewnej odległości szli i cicho rozmawiający między sobą Eru, Tarnum i Islington. Nami szła parę kroków w milczeniu za nimi, taka jakby nieobecna, blisko bazyliszka Dalej szedł Yaptran nad czymś intensywnie myślący, za nim przechwalając się o swoich łowach kroczyli Dragan i Dragontan. Pochód zamykała Neira. - Nie podoba mi się to - rozmyślał wynalazca - Idziemy gdzieś, nie wiadomo gdzie i po co. Czy to zlecone zadanie nie jest przykrywką do czegoś innego? Mamy walczyć z Drowami, które nigdy wcześniej nie stanowiły poważnego zagrożenia ale nasze kompania składa się z większości z elfów różnej postaci... I jeszcze Nami, która okazała się pół-drowka. Od czasu zniknięcia Mrocznego Wędrowca zachowuje się bardzo dziwnie i trochę izoluje się od grupy. Do czego może dojść w razie walki. Czy ktoś z obecnych nie wbije mi noża w plecy? Gnom omiótł spojrzeniem kompanów na każdym zatrzymując spojrzenie na chwilę. Odwrócił głowę do tyłu i jego spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Neiry. - Trochę mnie ta nekromantka przeraża ale mam takie przeczucie, że jej będzie można w razie czego zaufać. Chyba... Podczas obozowiska będę musiał trochę ją wybadać i na wszelki wypadek mieć w niej oparcie. Również będę musiał się za kimś opowiedzieć bo jestem tego pewien, że dojdzie do rozłamu w grupie. Za dużo silnych charakterów i za dużo osób będzie chciało rządzić. Już jest dużo konfliktów między niektórymi. Nie dobrze... I też mi się nie podobają Leszek i Genn Szara Grzywa. Skąd się tutaj na takim bezdrożu i prawie końca wzięły oni wzięli i dołączyli do drużyny. W ciągu jednego dnia... Może Bazyl nie wygląda groźnie i Genn w tej chwili też ale jednak to mi sie nie podoba i jest bardzo podejrzane... Po prostu coś mi tu śmierdzi i to bardzo. Tak rozmyślając Yaptran szedł wraz z towarzyszami podróży ale jednak coś mu dalej chodziło po głowie. -Stójcie i czujecie to coś! - krzyknął Volveryon do kompanów na przodzie. |
Takeda8.04.2008Post ID: 26489 |
Neira idąc na końcu obserwowała uważnie całą nowo powiększoną drużynę. - Co jest do ch.....? - powiedziała wściekła, że zaklęcie poszło w diabły. Genn śmiał się jak szaleniec nad leżącym nieprzytomnie orkiem. |
Hellscream9.04.2008Post ID: 26506 |
Grom powoli się wybudzał. Ostatnie co pamiętał, to cios w potylicę zadany przez Genna. Wstał i spojrzał się w stronę walczących. Neira wywijała swym mieczem, Dragontan zwinnie unikał potężnych ciosów. Coś tu nie gra, pomyślał, widząc jak cios gnolla zadany Tarnumowi nawet nie zwalił z nóg Tarnuma. Alchemik powinien odlecieć na przynajmniej parę metrów. Nie, tu definitywnie coś jest nie tak. Zresztą mieli teraz inne rzeczy do roboty. Bazyliszek ocknął się z pod wpływu dotyku ghula. Z rykiem bojowym i swym toporem łowca demonów rzucił się na wroga. Uniknął szponów stwora. Zamachnął się i trafił w miękkie podbrzusze. W tym samym czasie Dragontan zdołam przeszyć mu grzbiet diamentową strzała. Żywot stworzenia zakończyła ognista burza wywołana przez Dragana. Został już tylko Genn. Wszyscy oprócz Eru i Nami zbliżyli się do wodza gnolli. Nagle jego twarz wykrzywił grymas, a futro nagle zrobiło się fioletowe. |