Gorące DysputySłowo pisane - literatura - "Bohaterowie literaccy" |
---|
Bruixa12.12.2007Post ID: 21446 |
Twój post zachęcił mnie do lektury. Przeczytałam "Fechmistrza" i spodobał mi się don Jaime. Mimo, że taki zasadniczy i niedzisiejszy wydaje mi się postacią wiarygodną, a przy tym sympatyczną. Obecnie nie mam ulubionego bohatera literackiego, ale jest kilku, do których mam pewien sentyment. Może o nich napiszę następnym razem. |
Jaskier2.01.2008Post ID: 21733 |
Witam. Ostatnio przeczytałem pięcioksiąg o Wiedźminie Geralcie. Właśnie Geralt stał się moją ulubioną postacią literacką. Dlaczego? Ze względu na jego odmienność. W wielu książkach bohater jest praworządny, nieskazitelny... Wiedźmin stoi na granicy dobra i zła. Wybiera "mniejsze zło". w tej książce dobro i zło nie istnieją. Są tylko ich konsekwencje. |
Strażnik słów Moandor2.01.2008Post ID: 21746 |
Witam Cię Jaskier, to chyba pierwszy Twój post w Osadzie. Moim zdaniem w drużynie Geralta były ciekawsze postacie niż sam wiedźmin. Nie uważam go za najlepszego bohatera sagi. I po raz kolejny słyszę to:
Czy to jest takie nie do zniesienia? Może autor chciał, aby jego bohater był właśnie taki. To przecież nie musi dyskryminować bohatera tylko dlatego, że jest praworządny. |
Jaskier3.01.2008Post ID: 21762 |
W sumie racja, o tym w sumie nie pomyślałem. Masz naprawdę dobre argumenty. |
Strażnik słów Moandor3.01.2008Post ID: 21769 |
Nie chcę prowadzić sporu. Po prostu zastanawia mnie, dlaczego zawsze jako minus książki podaje się, że postacie są czarnobiałe. Słyszałem to stwierdzenie wiele razy. Myślę, że autorzy nie są ludźmi głupimi i zdają sobie sprawę s konstrukcji swoich postaci. Pewnie też, choćby Tolkienowi, talentu pisarskiego mu odmówić z pewnością nie można, nie stanowiłoby problemu opisanie Aragorna czy innej postaci tak, by nie była czarno biała. Zazwyczaj to ta biała strona irytuje czytelników. Gdy widzą czarny charakter, który dla osiągnięcia celu posunie się do wszystkiego, mogą go jeszcze zaakceptować. Ale gdy pojawia się wojownik przesunięty w fazie o 180 stopni, są od razu mruki, że rycerzyk na białym koniu, który chce zbawić cały świat i uratować księżniczkę etc. Oczywiście czasem takie postacie są naprawdę irytujące, gdy są przesadzone przez pisarza. Ale nie zawsze tak bywa. I na koniec powiem, że nigdy po lekturze książki fantasy nie czułem niesmaku z powodu, że bohater był zbyt prawy. Nie przyszło mi do głowy tak pomyśleć. Albo mi się podobał, albo nie, ale oceniałem na podstawie całokształtu. Mógł na przykład mieć ciekawy sposób bycia, błyskotliwe wypowiedzi, dobry dowcip. Różne rzeczy się ocenia. I nawet taki Old Satterhand jako bohater literacki mi się podobał, bo lubiłem czytać o jego perypetiach, o tym jak to potrafił zaskoczyć nieprzyjaciół czy uciec z pułapki. Zawsze mu się udawało, to było do przewidzenia bez wysilania umysłu. Ale sam sposób w jaki mu się udawało mnie ciekawił. Jego postawa, rozmowy z Indianami czy Beduinami. Dawno nie czytałem, i może teraz bym swój entuzjazm ograniczył, bo to w końcu książki młodzieżowe. Ale jednak sentyment pozostał. U mnie i u wielu jeszcze miłośników powieści Maya, którym tak jak mnie nie przyszło do głowy obrażać się na Old Shatterhanda dlatego, że miał za dużo cukru w kieszeniach, znaczy przesłodzony był, chciałem powiedzieć. Można robić wadę w owej czarno-białej barwy bohatera, ale nie zawsze. Tak samo jak nie należy w każdym przypadku zachwalać powieści tylko dlatego, że bohater jest z krwi i kości, że taki ludzki. To tylko jeden z wielu elementów dzieła literackiego i nie musi być decydujący. |
Ghulk3.01.2008Post ID: 21771 |
Mnie bardziej irytuje nie czarno-biały bohater, ale czarno-biały świat, gdzie wszyscy są jasno podzieleni – źli do szpiku kości vs. prawi, honorowi, dobrzy, bez wad. |
Jaskier3.01.2008Post ID: 21777 |
A w Wiedźminie nie można podzielić świata na Dobro i Zło. Czasem nawet trudno to rozróżnić... |
Tabris10.01.2008Post ID: 22004 |
Moim odpowiednikiem Olda był Pan Samochodzik. To było zabawne; czarno-biała postać w PRL. Ech. Dlatego raczej nie rozumiem czemu nie lubi się światów biało-czarnych. Ostatecznie z jakiejś przyczyny były czarno-białe. A wynajdowanie powodów takiego zjawiska jest ciekawe. Nie mam ulubionego bohatera literackiego. To może być trudne dla osoby która uwielbia propagandę PRL i dlatego woli patrzeć na pewne aluzje lub wstawki które są z resztą niedostrzegalne dla 90% czytelników. |
Kanclerz Grenadier11.01.2008Post ID: 22009 |
Masz rację. Świat b/w jest uproszczony w jakimś konkretnym celu - najcześciej (pomijając nieudolność twórcy) jest łatwość, z jaką można zaprezentować pewne idee. Mamy dwie strony medalu - ta jest dobra tamta zła - każdy to zrozumie i dlatego taki zabieg najczesciej stosuje propaganda, bo to masy potrafią zdecydować czasem o biegu historii, a nie garstka sfrustrowanych intelektualistów (ich oszukuje sie akurat inaczej...). Ulubionych bohaterów mam wielu - tak to jest, jak się tych kilka tysięcy książek przeczytało w swoim życiu :) Nie wszyscy sa dobrzy, czasem są to postacie raczej odrażające, ale lubie je, ze względu na sposób, w jaki sa przedstawione. Zreszta - dobra literatura charakteryszuje sie tym, że nie wszystki jest takie, na jakie wygląda. I zazwyczaj jest jakies drugie dno, a urok czytania polega na tym, by je odszukać. |
Strażnik słów Moandor11.01.2008Post ID: 22012 |
Grenadierze, uchyl zatem rąbka tajemnicy i zdradź nam choć kilka twych ulubionych postaci. :) |
Tabris11.01.2008Post ID: 22036 |
Hmmm chodziło mi tu o coś w rodzaju Władcy Pierścieni - bo to, że w progandowej literaturze świat jest czarno-biały to truizm. Myślę, że ważny jest sentyment autora dla czegoś. Że nie wspomnę o biografiach. |
Leryn6.06.2008Post ID: 29055 |
Ooo tak, bardzo dobry temat. No i można się w nim rozpisać. Jak widać, lubię tych niedobrych i niesympatycznych. No i dobrze. Dodają smaczku książce. ^^ Rzecz jasna, nie ma bohaterów idealnych. Ale to przemawia na ich korzyść. :) Przynajmniej moim zdaniem ^^ To są moi ulubieni bohaterowie literaccy. :) |
Silveres16.09.2012Post ID: 71097 |
Odbiegając nieco od tematu ulubionych bohaterów... |
Mosqua16.09.2012Post ID: 71099 |
Jeden bohater, na którym koncentruje się akcja, niejako dehumanizuje owego. Człowiek to zwierze społeczne i jak nawiązuje relacje to coś z tego powinno wyniknąć... coś więcej jak przemyślenie. Niekiedy też prowadzi taki myk do marysuizmu. |
Architectus17.07.2016Post ID: 82225 |
Przeczytałem przedwczoraj zbiór opowiadań i wierszy o Solomonie Kane autorstwa pana Roberta Ervina Howarda. Jego bohater zdobył moją sympatię. Aby przybliżyć postać zacznę od treści, że pochodzi ona z XVI-wiecznego Devonu, południowo-zachodniego chrabstwa angielskiego, jednak nie ma własnej ziemi i wędruje po mrocznych zakątkach świata odwiedzając swe miejsce urodzenia na czas wyboru następnej podróży. Co do wyglądu, bohater jest mężczyzną wysokim, z mięśniami jak ze sprężystej stali, potężną piersią i szerokimi ramionami jakie pozwalały mu wspinać się po skałach. Ma twarz raczej pociągłą, kościstą, gładko wygoloną, ascetyczną o chmurnej bladości, która razem z cokolwiek zapadniętymi policzkami użycza jej momentami niemal trupiego wyglądu - póki nie popatrzy się na oczy. Te jaśnieją tętniącym życiem i energiczną żywotnością, uwięzioną głęboko i poddaną żelaznemu opanowaniu. Ich barwą jest chłód błękitu największych głębin północnego morza, a także szarość pradawnego lodu jaki często rozbłyskiwał nieziemskimi skrami. Jego zadbane włosy są czarne, proste, o długości sięgającej żuchwy. Całościowe wrażenie tego oblicza autor opisuje jako iście mefistofeliczne. Swą sylwetką przypomina wielkiego wilka z syberyjskich stepów, a widząc go w ruchu ma się wrażenie, że porusza się jak polujący jaguar. Nosi ubiór przez siebie dobrany i dopasowany - przekształcony strój muszkietera. Jest on czarny, prosty i surowy. Jedną z jego podstawowych części składowych jest długi, skórzany i posępny płaszcz, jak również miękki, pozbawiony piór, naciągnięty nisko nad grube brwi kapelusz, ocieniający chmurnie bladą twarz bohatera. Generalnie nie jest rozjaśniony jakimkolwiek zdobieniem albo klejnotem. Żaden pierścień nie przystraja jego mocarnych dłoni, żaden szlachetny kamień nie migocze na rękojeści rapiera jaki dzierży Solomon Kane, a długie ostrze schowane jest w gładkiej, skórzanej pochwie. Przy stroju nie ma srebrnych guzików ani błyszczących sprzączek u butów. Dość osobliwie monotonię jego ubioru łamie w ożywczy sposób szeroka szarfa zapętlona na cygańską modłę wokół pasa. Szarfa ta, jedwabna, ma orientalne wykończenia; jej barwą jest zjadliwa zieleń, niczym skóra węża, a zza niej wystaje rękojeść dirka oraz czarne chwyty dwóch ciężkich pistoletów. Postać jest wyedukowana i wykształcona. Zna się między innymi na fechtunku, strzelectwie, surwiwalu, walce wręcz, żeglarstwie. Ma z góry określony, szlachetny i pełen wartości cel życiowy ratowania bezbronnych przed wcielonym złem i niszczeniem go, który konsekwentnie realizuje. Mierzy się przy tym z ludźmi, bestiami, magicznymi stworami, demonami, nieumarłymi. W trakcie swych doświadczeń odczuwa pełną pulę emocji, takich jak smutek, strach, odraza, gniew, czy radość, a na ryzykowną przygodę, urok bitwy, oraz dreszcz zapierającego dech dramatu o niepewnym zakończeniu w głębi jego posępnych oczu migocze jasny blask. To uważny słuchacz, tak samo dorosłych jak i dzieci, oraz baczny obserwator, czego przykład jest w jego otwartości umysłu na obcą mu magię, czynioną przez osoby jakie wspierają go w osiąganiu dobra. Za pomoc nie pragnie żadnych ziemskich dóbr ani sławy, a wystarczającą mu nagrodą jest zaprowadzanie w danym miejscu pokoju. |