Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "Literatura - inna niż fantasy"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > Literatura - inna niż fantasy
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Moandor

Strażnik słów Moandor

29.12.2004
Post ID: 15480

Joseph Conrad Szaleństwo Almayera

Jest to powieść, którą debiutował Joseph Konrad (Józef Konrad Korzeniowski), wybitny angielski pisarz polskiego pochodzenia. Charakterystyczne dla jego twórczości jest osadzanie miejsca akcji w odległych, mało zbadanych przez białego człowieka krainach. Wydarzenia opowiedziane w „Szaleństwie Almayera” rozgrywają się na Archipelagu Malajskim, dokładnie na indonezyjskiej wyspie Borneo, około 100 lat temu.
Kasper Almayer jest synem zamożnego, holenderskiego kupca. Jeszcze w stosunkowo młodym wieku ojciec posyła go na praktykę do firmy niejakiego Hudiga. Pracuje tam ponad rok. W tym czasie zainteresował się Almayerem pewien korsarz, kapitan Lingard, robiący interesy z Hudigiem. Widząc, że młody Kasper ma dużo zapału i talent w rachunkach, wziął go na pokład swego brygu,„Błyskawicy”.
Lingard jest człowiekiem bardzo bogatym. Kilka lat wcześniej, podczas wygranej potyczki z malajskim okrętem, wziął na pokład jedyną ocalałą, ładną Malajkę, którą postanowił wychować, jak własną córkę. Posłał ją do klasztoru na naukę. Tak polubił Almayera, że zapragnął oddać mu swą przybraną córkę za żonę i obiecał, że odziedziczy cały jego majątek.
Almayer do ślubu z Malajką się nie palił, jednak perspektywa wielkich bogactw i dostatniego życia sprawiła, że nie odmówił staremu kapitanowi i poślubił jego córkę.
Nowożeńcy osiegli na mało zbadanej wyspie Borneo, w Sembirze, gdzie Almayer miał sięzajmować handlem i interesami Lingarda.
Od tego czasu los odwrócił od młodego holendra przychylne spojrzenie. Żona okazała się okropną kobietą, a Almayer był za słaby psychicznie, żeby się jej sprzeciwić. Wielokrotnie dochodziło do awantur. Stary kapitan Lingard stracił niemal cały swój wielki majątek na poszukiwaniach złota w głębi wyspy. Interes handlowy również sięzałamał, bowiem mało przebiegły Kasper Almayer dał się wysadzić z siodła Arabom. Sprytny Said Abdulla zyskując przychylność radży Sembiru, Lakamby przejął całkowicie interes w regionie. Tak w dużym skrócie przedstawia się sytuacja życiowa głównego bohatera.

J. Konrad stworzył oryginalny typ bohatera literackiego tzw. człowieka morza. Ponadto w swoich powieściach kładł większy nacisk na wewnętrzne przeżycia postaci, analizę psychologiczną i opis stanów emocjonalnych, niż na fabułę.
W wielu książkach narracja jest jak gdyby jednopłaszczyznowa tzn. poznajemy dokładnie losy głównego bohatera (bohaterów) zaś postaciom pobocznym poświęca sięmniej miejsca. W powieści Conrada gościmy w domu Almayera, ale również u Abdulli i u radży Sembiru, Lakamby. Mamy przez to pełniejszy obraz sytuacji i świata przedstawionego. Dla mnie stanowi to walor utworu.
W „Szaleństwie Almayera” podobnie jak w „Lordzie Jimie” pojawiają się miejscami retrospekcję i niespójność czasu akcji, co jest charakterystyczną cechą dzieł Conrada.

Tytuł powieści ma znaczenie podwójne. Przebywający pewnego razu u Almayera holenderscy wojskowi zadrwili sobie z niespełnionych planów gospodarza przezywając jego nowy, nieukończony jeszcze dom i składy handlowe „Szaleństwem Almayera” Biura te zawsze były puste, składy nigdy nie zapełniły się towarami. Stały po prostu marniejąc, jako symbol niespełnionych marzeń i klęsk ich właściciela. Klęsk, którym po części sam był winien. Było bowiem człowiekiem nieporadnym, za słabym i za mało sprytnym aby stawić czoło w interesach Saidowi Abdulli. Nie nadawał się do życia w świecie interesów, w którym panuje bezwzględność i brak litości dla słabszego, swoiste prawo dżungli.
Podobnie nie był w stanie stawić się swej zgryźliwej żonie, która sama w pewnym momencie przyznała, że Malajski wojownik zabiłby ją od razu za podniesienie głosu na niego. Natomiast Almayer wolał raczej przetrzymać wybuchy żony, przeczekać burzę. Małżeństwo to nigdy nie było szczęśliwe.
Jedynym światłem w życiu Almayera była jego córka, Nina. Dla niej chciał zdobyć bogactwa. Wszystkie plany jakie snuł, o powrocie do Europy, spokojnym dużym domu it. Wszystko to chciał urzeczywistnić tylko dla niej.
Jednak Nina, będąca półkrwi Malajką miała inny system wartości niż biali ludzie. Bardziej skłaniała się w stronę kultury matki, mimo iż dostała staranne europejskie wychowanie. Toteż zmartwiło bardzo Almayera, gdy dowiedział się , że córka zamierza uciec z Dainem Marulą i wieść szczęśliwe życie u jego boku w królestwie jego ojca.

Przez wiele lat Almayer był psychicznie niszczony przez niepowodzenia w interesach, knowania Abdulli, biedę. Utrata ukochanej córki dobiła go zupełnie. Z każdym dniem izolował sięcoraz bardziej od świata. Spalił swój dom i, jak na ironię, zamieszkał w „Szaleństwie Almayera” gdzie spędził resztę dni swego życia. Coraz bardziej tracił kontakt z rzeczywistością, aż w końcu umarł w nędzy i zapomnieniu.
Jest to bohater, bez wątpienia tragiczny, podobnie jak Jim, człowiek, który okazał sięzbyt słaby w walce z losem.

Książka jest ciekawa, osadzona w przepięknej scenerii. Nie kończy się niestety happy endem, jednak posiada swój urok.

Moandor

Strażnik słów Moandor

21.01.2005
Post ID: 15481

A może ktoś czytał ostatnio lub dawniej np.:

Przeminęło z wiatrem
Oliwera Twista
Wichrowe Wzgórza

i chce o tym porozmawiać? :)

Ewentualnie dyskucja o książkach U. Eco, lub o jakichkolwiek innych, też jak najbardziej będzie na miejscu. :)

Hexe

Hexe

21.01.2005
Post ID: 15482

Moandor

A może ktoś czytał ostatnio lub dawniej [...] i chce o tym porozmawiać?

Bardzo chętnie, jak tylko czasu trochę znajdę ;).

To może jeszcze "Scarlett" ? Mniej popularne, ale bądź co bądź, to jednak kontynuacja (inna sprawa, czy udana i na miarę trylogii M. Mitchell).

Moandor

Strażnik słów Moandor

22.01.2005
Post ID: 15483

Nami napisała:

Heh mi rocznie do biblioteczki przybywa około 50 książek, nie mówiąc o tym, że wszystkie przeczytam, łażę jeszcze do biblioteki miejskiej. Co w roku uzbiera się koło 100, może więcej pozycji za sobą. Nie liczę lektur szkolnych.
Ja normalnie chodzę do szkoły, uczę się, aktywnie uprawiałam sport - teraz nie mogę, spotykam się ze znajomymi. Telewizję uznaję za badziew i stek bzdur więc nie oglądam...A mój przyjaciel ostatnio stwierdził, że bardzo podnoszę średnią kupowania książek - bo tak naprawdę, gdy wchodzę do empiku, rzadko się zdarza, że wyjdę z niego bez jakieś książki - bo większość swojego kieszonkowego na to właśnie poświęcam... :P

Czytając powyższe nasunęła mi się pewna myśl. Jakie książki najchętniej czytacie? Zastanawia mnie, jaka jest poczytność książek starej daty wśród młodych ludzi. Wsród nas Jaskiniowców prym wśród książek wiedzie gatunek fantasy, powstały stosunkowo niedawno. Co można powiedzieć o ksiazkach napisanych 100, 200 lat temu? Czy powinny już odejśc powoli do lamusa jako przestarzałe już i nieaktualne? Jako towar, który wyszedł z mody?

Myślę, że nie.

Nami napisała, że rocznie przybywa jej aż tyle książek do bilioteki domowej. I bardzo dobrze. Również czasem kupuje książki, ale w reguły tylko te, które szczególnie mi się podobają, takie do których potem się wraca. Niektórych, będąc np: w Empiku pasjonują nowości wydawnicze, to co aktualnie jest modne itp. Ja będąc w Empiku przystaję dłużej przy półkach z klasyką literatury. I jakoś chętniej kupiłbym np. Mistrza i Małgorzatę niż Achaję, czy Kod Leonarda... które tak są ostatnio popularne. Wiem, to może dziwne podejście, powiecie, bo stare ksiązki można bez problemu wypożyczyć w biliotece, po co kupować? Ano warto. Ale to troche obok tematu. :)

Uważam, że są książki nieśmiertelne, które nie deaktualizują się mimo upływu czasu. Wielu ludzi po prostu przechodzi obok nie zauważając ich. Sam widzę ile takich ksiażek uszło mojej uwadze...

No, a co wy myślicie o starej dobrej klasyce literatury? :)

Grenadier

Kanclerz Grenadier

22.01.2005
Post ID: 15484

U mnie już dawno nastąpił "kryzys pułkowy" i część mam u rodziców z kilku tysięcy książek...

Najczęściej czytam historyczne (zboczenie zawodowe) albo rózna beletrystyke (zboczenie hobbystyczne) :)

Czytam ostatnio siedmioksiąg Stephena Kinga "Mroczna Wieża". Ciekawa rzecz i baaardzo nietypowa, bo to ani fantasy mainstrimowe, ani sf, ani political fiction, ale za to trudne i intrygujące. Zrobię większa recenzję jak przeczytam jeszcze ze dwa tomy. W każdym bądx razie uważam, że ksiązka jest warta uwagi.

PS. Achaje i Kod odradzam... szkoda kasy. Jak już lepiej pozyczyć...

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

23.01.2005
Post ID: 15485

Grenadier

PS. Achaje i Kod odradzam... szkoda kasy. Jak już lepiej pozyczyć...

Eee tam, mi te książki rodzicie kupili :D Więc mi nie szkoda kasy ;).

Ja jak jestem w empiku prawda, kupuje najczęściej fantasy (albo mangę - ale to już inna historia). Klasyki, które mnie korcą do przeczytania to mam w domu - "Mistrza i Małgorzatę" , "Zbrodnię i Karę", "Annę Kareninę", "Lord'a Jim'a" , "Noce i Dnie" czy "Nad Niemnem" - tak to są lektury w 2 LO i je w sumie muszę w tym roku przeczytać ("Lalki" np. nie skończyłam jeszcze...) i je z chęcią przeczytam, bo z tego co moja rodzicielka mówi, są bardzo ciekawe - a ona tak jak ja kocha czytać :).

Klasyka to dobra i ciekawa rzecz. Ale nie zawsze się ją łatwo czyta - szczególnie po połowie dnia w szkole a drugiej połowie w podręcznikach - to nawet lekka książka potrafi być niezrozumiała i uśpić, nie mówiąc już o starych książkach, które w dość dużej części są napisane innym rodzajem języka niż się teraz używa.

Klasyka nie powinna zginać - jest to przecie nasza historia, wspomnienie i ono przetrwa kolejne pokolenia. Bo zawsze znajdzie się ktoś kto pokocha te książki i będzie zachęcał do nich znajomych, a znajdzie się również osoba, która nie będzie trawić tego typu pozycji bo np. będą trudne do zrozumienia . Coraz więcej ludzi czyta to co łatwiejsze (ja sama nie przeczytałam w tym roku szkolnym jeszcze ani 1 lektury, ale i tak mam bardzo dobrą ocenę ;)), to co nowe i popularne. Ale wydaje mi się, że na klasykę w pewnym momencie przyjdzie znów jej kolej, bo to tak jak z nurtami mody czy muzyki, co jakiś czas wraca się do "staroci i przeżytków" a one znów stają się hitami...

Moandor

Strażnik słów Moandor

23.01.2005
Post ID: 15486

Klasyka to dobra i ciekawa rzecz. Ale nie zawsze się ją łatwo czyta - szczególnie po połowie dnia w szkole a drugiej połowie w podręcznikach - to nawet lekka książka potrafi być niezrozumiała i uśpić, nie mówiąc już o starych książkach, które w dość dużej części są napisane innym rodzajem języka niż się teraz używa.

No właśnie to jest jeden z zarzutów stawianym klasyce literatury. Niesłuszny moim zdaniem. Są oczywiście ksiązki trudne do czytania, ale to tylko wybrane pozycje. Tymczasem wielu ludzi już na wstępie krzywi się patrząc na powieści Sienkiewicza, Dickensa, Conrada itp.
Chciałem zaznaczyć, że mówiąc o klasyce literatury nie miałem na mysli wyłącznie lektur szkolnych.

Coraz więcej ludzi czyta to co łatwiejsze (ja sama nie przeczytałam w tym roku szkolnym jeszcze ani 1 lektury, ale i tak mam bardzo dobrą ocenę ;)), to co nowe i popularne.

Zawsze dobrze, jeśli ludzie cokolwiek czytają. :) Choć ja nie popieram takiego stwierdzenia, że dawne powieści są trudniejsze niż dzisiejsze. Myślę po prostu że, wiele osób po prostu nie zna tych utworów i wysuwa błędne wnioski na podstawie np. niektórych nudnych lektur szkolnych, wrzucając całą literaturę piękną do jednego koszyka z napisem: NUDNE.

Ostatnio czytałem jeden z lepszych utworów literatury angielskiej, Oliwera Twista autorstwa Dickensa. Napisany wspaniałym i oryginalnym językiem, momentami potrafi naprawdę rozbawić. Bardzo piękna książka, ale ilu na stu statystycznych ludzi w wieku np do 20 lat miało okazję się z ta powieścią zapoznać? To tylko przykład.
Doszedłem do wniosku, że sam również wiele wspaniałych książek przegapiłem. Takich, które naprawdę warto przeczytać.

Z ksiązkami jest podobnie jak z utworami muzycznymi. Są takie, które aktualnie są modne, i są takie która na zawsze będą pamiętane jako wybitne. Gatunek fantasy strasznie się rozrósł, wiele powieści już napisano. Jedne lepsze inne troche mniej. Czyta się łatwo i przyjemnie. Ale o większości z tych książek wkrótce zapomnimy, tymczasem pamięć o wielkich utworach, które tworzą kulturę europejską i światową, przetrwa jeszcze długie lata.

Hexe

Hexe

23.01.2005
Post ID: 15487

Witam,

swego czasu (teraz już zdecydowanie rzadziej mi się to zdarza) dość często zachodziłam do ksiegarni Taniej Książki i kupowałam za marne grosze lektury, które akurat w szkole przerabialiśmy. Wychodziłam z założenia, że lepiej mieć własny egzemplarz, który w domu jednak potem będzie. Inna sprawa też, że lubiłam zawsze ołówkiem masę notatek na marginesach robić, a w ksiażkach z bibliioteki to tak nie za bardzo wypadało ;).

No i teraz mam kilkadziesiąt klasycznych pozycji na półce.

Fantasy zaś swoja drogą. Jak tylko trochę grosza do kieszeni wpadnie, od razu przepuszczam na ksiażki ;D.

Pozdrawiam,
Hexe

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

23.01.2005
Post ID: 15488

Też kiedyś tak miałem Hexe... niestety od dłuższego czasu... rok a może dłużej już mi uleciał... jak nie przeczytałem książki... nie wiem dlaczego tak się stało, ale chyba spowodowane to jest natłokiem obowiązków i możliwością połączenia przyjemności (Tibia) z obowiązkami. Mogę i grać i coś robić :). Z książką tak nie idzie :(.

Zdravim
Mr. Rabbit

ZiTheR

ZiTheR

25.01.2005
Post ID: 15489

Witam
Postanowiłem się włączyć do tej rozmowy.
Co powiecie o Iliadzie lub Odyseji to dopiero fantazy!

Cierpię tylko z powodu tego iż jak kupie nową ksiązkę (nowy tytuł na rynku) to bez obrazy gniot!
Zawszę wydaje mi się super. A potem jestem rozczarowany. Bardzo rzadko trafia się na perełki. Ostatnio czytam "Dyfrakcja rzeczywistości" i dalsze części jest to fantastyka ale jaka!. POdobne do Hiperiona! POlecam!

A co sądzicie o literaturze rosyjskej, Dostojewski "Idiota", Tołstoj "Wojna i Pokój". Fakt iż do literatury przez duże L można wracać często. I odkrywać coś co ci umkneło. Tak się składa iż ona jest lekturą szkolną. I trzeba to przeczytać. JUż sam fakt nakazu, działał na mnie odpychająco, czytanie takich książek to była męczarnia. Dopiero jak już nie musiałem, to książki te sprawiały mi wielką przyjemność.

POzdrówka ZTR[/ort]

Moandor

Strażnik słów Moandor

25.01.2005
Post ID: 15490

Cierpię tylko z powodu tego iż jak kupie nową ksiązkę (nowy tytuł na rynku) to bez obrazy gniot!
Zawszę wydaje mi się super. A potem jestem rozczarowany

No cóż, bywa i tak. Kupując ksiązkę, jeśli się wcześniej niewiele o niej słyszało zawsze trochę ryzykujemy, że trafi nam się towar drugiej kategorii. Osobiście, jeśli już kupuję książkę, to zazwyczaj znam, przynajmniej z grubsza styl autora, lub wcześniej miałem sposobnośc przeczytać recenzje danej powieści. Nie mam w zwyczaju kupować pierwszej lepszej książki, której np. okładka czy tytuł mi się spodobały. W księgarni zawsze znajdzie się taka grupa książek, które możemy zakupić niemalże bez ryzyka, że trafimy na coś, co się nie da czytać. Wniosek z tego taki, że warto przynajmniej pobieżnie interesować się literazturą, żeby wiedzieć co warto a czego nie, co jest ciekawe a co mniej. Ryzyko, że zakupimy 'gniota' jest wtedy znacznie mniejsze.

Co do literatury rosyjskiej. to czytałem tylko 'Mistrza i Małgorzatę' więc nie mam zbytniej wiedzy do dłuższej dysputy na ten temat. MiM jest powieścią wybitną, tyle moge powiedzieć. Jest też lekturą szkolną, lecz jedną z niewielu, które po prostu chce się przeczytać.

Nabu

Nabu

30.01.2005
Post ID: 15491

" Pan raczy żartować, panie Feynman ! " - Richard P. Feynman

Ostatnio się dałem namówić na przeczytanie autobiografii Richarda Feynmana - fizyka.
Od razu chciałbym wyjaśnić, że nie jestem fanatykiem przedmiotów ścisłych i z własnej woli nie czytam o dyfrakcji elektronów czy oscylatorach harmonicznych.
Autor opowiada o swoim życiu w bardzo zabawny sposób i pragnę wszystkich uspokoić, iż nie ma tam żadnych regułek, twierdzeń, wykresów czy zadań o drugiej zasadzie termodynamiki.

Richard Feynman jest człowiekiem skorym do żartów i psot. Ale to nie wszystko. Bo potrafi on nie tylko żartować, ale i dostrzega różne błędy, które potem tępi z właściwym sobie humorem. I nie chodzi wcale o pomyłki jego studentów - o nie. Dla nich jest zawsze bardzo wyrozumiały i skory do pomocy. Natomiast jest bezwzględny dla głupoty we wszystkich możliwych odmianach, np. tak znanej nam wszystkim biurokracji.

Dla zachęcenia podam może próbkę jego umiejętności. A więc : co potrafi / co może zrobić Richard Feynman ?

- zjeść sześć deserów na raz,
- ukraść kolegom drzwi do pokoju,
- udawać głuchoniemego,
- zostać ochotnikiem do próby z hipnozą,
- eksperymentować z mrówkami,
- otwierać sejfy,
- mówić po kantońsku,
- grać na bębnach,
- mieć doznania odłączenia od ciała,
- i wiele, wiele innych rzeczy

Zeby ktoś nie pomyślał, iż z niego tylko taki żartowniś a fizyk pewnie lichy, spieszę poinformować, że w roku 1965 został uhonorowany Nagrodą Nobla z fizyki, a w 1972 r. dostał Medal Oersteda za swoją działalność dydaktyczną.

Feynman jest człowiekim szalenie inteligentnym i nietuzinkowym. Czy można go scharakteryzować w jednym zdaniu ? Spróbuję.

Jest to człowiek, który je obiad dlatego, bo jest głodny, a nie dlatego, że wybiła godzina trzynasta - zawsze ma własne zdanie, a ponieważ umie logicznie myśleć i, co więcej, tę logikę potrafi praktycznie wykorzystać, to jest postacią wyjątkową i niepowtarzalną.

Teraz parę słów o samej książce.

Mimo początkowych oporów ( z tego względu, że autobiografia i to jeszcze o fizyku ) przeczytałem ją jednym tchem. Czego się dowiedziałem ?
Ano tego, że fizycy są także ludźmi - potrafią się śmiać, coś sobie łyknąć, a czasem się nawet stresują.
Myślę, że to książka doskonała dla ludzi, którzy z obrzydzeniem patrzą na fizykę i fizyków - gdy ją przeczytają, może sami sięgną po podręczniki do nauki :D
Pozostali będą mieli również dużo przyjemności z jej czytania, a przy najbliższym spotkaniu z jakimś fizykiem być może spojrzą na niego łaskawszym wzrokiem.

Ale żarty żartami, a tu pora już kończyć, więc coś na zakończenie.

Chciałbym, aby uczyli mnie właśnie tacy ludzie jak Richard Feynman. Aby podróżowali wraz ze mną dookoła piramid w " Faraonie ", aby wyprawili się na pole bitwy, mając u boku Leonidasa i jego trzystu Spartan i aby wskazali podobieństwa telefonu komórkowego i komórki roślinnej - jednym słowem: aby umieli tę wiedzę przekazać i czerpali z tego również przyjemność.

Już na sam koniec pozwolę sobie zacytować dwa ostatnie zdania z książki, które mogą nam coś powiedzieć o autorze :

"... Życzę wam więc tylko jednego - żebyście mieli szczęście znaleźć się tam, gdzie wolno wam będzie zachować opisaną przeze mnie rzetelność naukową, gdzie konieczność walki o utrzymanie stanowiska czy o subwencje finansowe nie zmusi was do wyrzeczenia się rzetelności. Oby ta wolność była wam dana. "

Moandor

Strażnik słów Moandor

6.02.2005
Post ID: 15492

„Stworzyłem tego Old Shatterhanda i Kara Ben Nemziego jako „problem ludzkości”. Postawił go kiedyś Bóg, gdy przyszedł do raju, by zapytać: „Adamie, tj. człowieku, gdzie jesteś? Gdzie jesteś szlachetny człowieku? Widzę jedynie ludzi małych i upadłych”… Old Shatterhand i Kara Ben Nemzi przemierzają więc krainy ziemskie w poszukiwaniu człowieka szlachetnego. A tam, gdzie do nie odnajdą, ukazują swym zachowaniem jego wizję, noszoną we własnym wnętrzu. A wówczas imaginacyjny Old Shatterhand, imaginacyjny Kara Ben Nemzi, nie pozostaną fikcją, lecz urzeczywistnią się i zrealizują w czytelniku, który wewnętrznie wszystko współprzeżywa, wznosząc się i udoskonalając na podobieństwo moich postaci. W ten sposób wnoszą wkład do realizacji wielkiego zadania, polegającego na tym, by człowiek przemocy i człowiek niskich instynktów rozwinął się tworząc człowieka szlachetnego”

Karol May „Moje życie i dażenia”

Aiwelosse

Aiwelosse

9.02.2005
Post ID: 15493

W mediach ostatnimi czasy bardzo głośno jest o nominowanym do Pulitzera "Gułagu" jednej z amerykańskich pisarek polskiego pochodzenia. Nie mam nic przeciwko książce, nie cyztałem jej jeszcze. Tym niemniej osoba wydaje się być osobą młodą - nei może więc sama pamiętać obozów pracy. A pamięta je tymczasem Gustaw Herling-Grudziński, autor "Innego świata", książki nie wątpliwie wstrząsającej i zmuszającej do istnienia. Książka zresztą, choć opisuje kaźń więźniów i ich, spowodowane przez system, wynaturzenie, jest fantastyczną polemiką wobec opowiadań Borowskiego. Borowski ma dość człowieka jako takiego: Herling-Grudziński jest zaś tak naprawdę piewcą człowieka. Rzaz, że usprawiedliwa neiludzkie zachowania nieludzkimi warunkami. Dwa, że i tak znajduje w swym piekle pewne pozytywy. Moż ena siłę? Pewnie trochę tak. W jakim stopniu? Się radzę przekonać.

Książka moim zdaniem wybitna. Polecam.

Averleth

Averleth

9.02.2005
Post ID: 15494

Jakiś czas temu, wpadła mi w ręce książka Irving`a Stone`a, zatytułowana „Udręka i Ekstaza”. Tytuł dość interesujący, tym bardziej, że w lekturze miał być zawarty opis żywota i twórczości Michała Anioła. Muszę przyznać, iż z ciekawością zaczęłam zagłębiać się w tekst powieści, który został napisany przystępnym dla każdego językiem.
Dzięki „Udręce i Ekstazie” pokochałam sztukę, której dotąd nie postrzegałam, bo wydawała mi się zbyt klasyczna i popularna. Opis rzeźb, fresków i obrazów, przekazywane w nich uczucia, myśli; ekspresja ruchu i praca, którą wkładał ten wspaniały artysta w stworzenie swoich dzieł, napawa jednocześnie fascynacją i przerażeniem. Siła pragnień, które miotają człowiekiem, a jednocześnie jego obowiązków wobec rodziny czy władzy, a jednocześnie głód obcowania ze sztuką, doskonale odzwierciedla tytuł książki.
Gorąco polecam...

Moandor

Strażnik słów Moandor

18.02.2005
Post ID: 15495

Arkady Fiedler Kanada pachnąca żywicą

Arkadego Fiedlera nie trzeba przedstawiać. Większość na pewno słyszała o tym polskim pisarzu i podróżniku.
"Kanada pachnąca żywicą" jest to książka oparta na przeżyciach autora w czasie jego pobytu w Kanadzie, jak tytuł na to wskazuje. Fiedler z gracją opisuje zarówno realia wielkich miast jak i spokojne i malownicze puszcze. Zabiera czytelnika w podróż wgłąb tego pięknego kraju. Zapoznaje go z tamtejszą przyrodą, ale nie tylko. Na kartach ksiązki znaleźć można również wiele ciekawych faktów z historii Kanady, historii którą tworzyli także Polacy. Opisy kształtowania się gospodarki, walk o niepodległość i uniezależnienie się od Korony Brytyjskiej, historie wybitnych jednostek, to tylko niektóre z tematów wartych uwagi.

Książka tam przypadła mi do gustu głównie dlatego, że w czasie lektury, jest się tak blisko natury. Najpierw podczas pobytu autora u polskiego emigranta Stanisława, w jego chacie na łonie natury, z dala od miast. Później Fiedler zabiera nas na wyprawę rzekami i jeziorami wgłąb kraju, na polowanie na łosie. Miejscami mozna poczuć, jakby się tam naprawdę było. Autor świetnie oddaje piękno krajobrazu i niezwykość tamtejszej przyrody. Stwierdza w pewnym momencie, że puszcze kanadyjskie działają jak narkotyk, że można się uzależnić od przebywania w nich. Człowiek, który pozna urok lasów nie będzie mógł bez nich żyć. Myślę, że Fiedler ma sporo racji.

[scalenie: Thu May 10, 2007 9:51 pm]

Reaktywacja

Crux

Crux

12.05.2007
Post ID: 15653

Nie tak dawno próbowałem (niestety nadaremnie, nie potrafiłem drugi raz wejść w tamten klimat) przeczytać po kolei wszystkie części Imperatora pióra Igguldena i wziąć się za ostatnią część wspaniałej serii- czyli Bogowie Wojny.
Pierwszą część wspominam najmilej (może z racji takiej, że to był prezent urodzinowy?). Pięknie przedstawiony świat starożytnego Rzymu, a wśród tysięcy osób chłopiec, o którym usłyszy cały świat- Gajusz Juliusz Cezar. Zabawy (polecam scenę palenia zwłok ukochanego przez przyszłego dowódcę i jego przyjaciela Marka Brutusa kruka), edukacja (teksty gladiatora Reniusza, który ma z nich zrobić twardych synów Republiki powalają) i tak dalej... Bunt niewolników, śmierć Juliusza Cezara, ojca młodego Gajusza... Następnie spisek spokrewnionego z głównym bohaterem Mariusza, który niejako "wciągnął" chłopaka w świat wojny i polityki. Brutalność Sulli itd., ech...
Na drugą część, Śmierć królów, czekałem z niecierpliwością podobną do tej, którą widzimy w dniu, gdy Rowling daje dzieciakom następnego Pottera. Jak tylko pojawiła się w księgarni, była u mnie na półce. Tempo czytania jednak troszkę spadło... Ale i tak było miło :)
Pole mieczy miało być prezentem gwiazdkowym (czekałem, czekałem, czekałem, kiedy będzie w księgarni), ale jak rodzice wrócili kiedyś ze sklepu (zakupy- żarcie etc.), to tata spalił całość ;) Prześwitywało... "Ooo... Imperator" - wydałem z siebie zadowolony. Ku niezadowoleniu mamy :P
Tą część jednak czytałem powoli, nie wiem czemu. Może stało się tak, bo byłem chory jak zacząłem i nie wciągnąłem się od razu (a w środku już ciężko). Zapominałem już stare dzieje Juliusza, nie kojarzyłem każdego z imion, a potem musialem się spieszyć, bo jakaś lektura goniła...
Bogów wojny zakupiłem rok temu, ale niestety, kompletnie zapomniałem stare dzieje bohaterów i było to bez sensu. Zaniechałem więc.

Ale kiedyś na pewno przeczytam całą serię :)

Grenadier

Kanclerz Grenadier

15.05.2007
Post ID: 15728

Podziwiam Twoje bohaterskie zmagania, ale o co chodzi? Miało to zachęcić czy zniechęcić do czytania tegoż? Bo mnie raczej zniechęciło i skreślam to z listy planowanych lektur. Hę?

Crux

Crux

16.05.2007
Post ID: 15743

Chodzi o to, że musisz serię przeczytać, ale od razu. Bo bez sensu wydaje mi się czytanie o czymś, co juz nie pamiętasz. Przeczytasz 1 tom, od razu drugi. Inaczej po prostu rozłożysz się jak ja. ;)

Jeśli nie zachęciłem, to szkoda :P Więc ludzie- IMPERATOR super seria, tylko nie czytać co roku po 1 tomie. Bo jak po zacząłem czytać ostatni tom, to się zastanawiałem "cholera, skąd ja go znam?"- i tak próbowałem sobie przypomnieć i lipa.

Więc polecam, a poprawię potem, bo widać wyszedł inny efekt niż chciałem.

Takeda

Takeda

16.05.2007
Post ID: 15761

Wasilij Aksionow "Moskiewska saga"

Cóż, można powiedzieć o tym dziele? Piękne porywające, wciągające, te słowa nie oddadzą niesamowitego obrazu jaki namalował autor na kartach swojej powieści. Dzieło to jest określane mianem "Wojny i pokoju XX wieku". Książka ta w literacki sposób unaocznia nam skomplikowane dzieje narodu rosyjskiego w okresie narodzin rewolucjii i stalinizmu drugowojennego, na przykładzie rodziny Gradowa, których koleje losu śledzimy z zapartym tchem. Obraz przeobrażeń społeczeństwa w obliczu zmian i zagrożeń, upadek obyczajów i zanik zdrowego rozsądku, a także fakty historyczne składają się na świat tej powieści politycznej.

Polecam ją serdecznie wszystkim, naprawdę warto, dla literackich rusofilów pozycja obowiązkowa.