Gorące DysputySłowo pisane - literatura - "Bohaterowie literaccy" |
---|
Infero5.05.2004Post ID: 15200 |
Jeżeli lubisz nudne opisy i lubisz wiedzieć co za chwilę się stanie to czytaj! |
Hexe5.05.2004Post ID: 15201 |
Witam, Infero, w swym zdaniu nie jesteś osamotniona. Wiele osób Sienkiewicza nie cierpi, uważając go za beznadziejnego pisarza... No, ja tam osobiście nie przepadam za jego twórczością, a Trylogię przełknęłam z wielkim trudem. Juz o niebo lepsze jest QV :). Pozdrawiam, Każdy ma inne zdanie. Ja na przykład nie znam osób, które nie cierpią Sienkiewicza. Przynajmniej takich co czytali jego powieści. |
Strażnik słów Moandor6.05.2004Post ID: 15202 |
A ja sie z wami nie zgadzam. Jak dotąd czytałem tylko Quo Vadis Sienkiewicza, i przyznam, że mi sie podobało. I nie wiem co wszyscy mają do walecznych, honorowych i ogólnie dobrych postaci. Mże łaśnie to było zamysłem autora, aby pokazać z jednej strony bohaterów jak Kmicic, Bohun, i przeciwstawić im takich jak Wołodyjowski. Wogóle to nie rozumiem. Znaczy sie że w książkach wogóle nie powinno być takich postaci jak WOłodyjowski na przykład? (pisze z biblioteki szkolnej, i nie mam czasu na rozwiniecie tematu, dokończe w domu) Moandor |
Sulia6.05.2004Post ID: 15203 |
Ja tylko słów parę... Lubię Sienkiewicza :) Trylogię czytałam chyba z 4 razy i nic nie stoi na przeszkodzie bym w wolnej chwili chwyciła za nią po raz kolejny. A Wołodyjowski to jedna z mych ulubionych postaci. Literatura polska ucierpiałaby bardzo gdyby zabrakło takiego "małego rycerza". Nie widzę niczego złego w takich honorowych, odważnych, wesołych i kochliwych bohaterach. Nie przesadzajmy... Na świecie rodzą się też i porządni ludzie :) Widocznie do książek również trafiają. P.S. Nigdy nie przebaczyłam Sienkiewiczowi końcówki "Pana Wołodyjowskiego". Wreszcie wypowiedź jakże miłą mym oczom - Moandor |
Faramir8.05.2004Post ID: 15204 |
Cóż, całej prozy Sienkiewicza nie zgłębiłem do tego czasu, co uważam za zmazę na mym honorze. Którą swego czasu - jestem pewien - jakoś zmyję :). I mimo iż niezbyt podoba mi się Sienkiewiczowski styl, to jednak uważam, że pewną wartość te książki mają - jak choćby przybliżenia czasów, o któych opowiadają. Jeśli chodzi natomiast o postaci... Zdecydowanie najbardziej polubiłem Bohuna. Trochę egoistyczny, ulegający pokusom, a jednocześnie wydał mi się po prostu bardziej "ludzki" niż postaci kompletnie czyste i bez zmazy ni skazy na honorze, jak choćby Michał Wołodyjowski. Owszem, można podziwiać jego odwaga, honor, patriotyzm. Podziwiać - tak, wierzyć - nie. |
Eon8.06.2004Post ID: 15205 |
Eleazar
Był jeszcze kapłan izraelski o takim imieniu, lecz nie aż tak waleczny..chehie.. |
Maryan2.09.2004Post ID: 15206 |
Kotołak. Z sagi o kotołaku KTL-a. Zwierzołak, który dzięki miłości Starej Kobiety opanował przemianę, nie dziczał w postaci zwierzęcej. W bitwie potrafia się przemieniać. Poza tym całkiem niezły "człowiek". Kapitan straży królewskiej. I ciekawie ewoluujący przez kilka tomów powieści. |
Faramir24.09.2004Post ID: 15207 |
Postacią która ostatnio mnie zafrapowała i o której - jak sądzę - warto by powiedzieć kilka słów, jest Jaime Astarloa, tytułowy "Fechmistrz" z książki Artura Perez-Reverte. Mniejsza to kim jest, więc opiszę go tylko w skrócie: Jaime jest 56-letnim nauczycielem szermierki w Madrycie. Hołduje dość niespotykanym we współczesnym mu świecie (początek XX wieku) zasadom. Jest sprawiedliwy, uczciwy, honorowy, w życiu kieruje się własnym kodeksem i sumieniem. Jest bardzo rygorystyczny w tym co robi a moralność jest dla niego - zda się - najwyższą wartością. Co mnie natomiast zainteresowało w tej postaci? To, jak Perez-Reverte go przedstawił i umiejscowił w świecie. Jaime rzeczywiście postępuje tak, jak postępować powinien człowiek jego pokroju. Jest powściągliwy w słowach, nie kłamie, zachowuje się honorowo i do każdego odnosi się ze szczerym, wypływającym z prawdziwego przekonania że tak być musi!, należytym szacunkiem. Dla niego to wszystko jest oczywiste. Nie neguje otaczającego go świata, toleruje go, co nie przeszkadza mu w uważaniu go za zły, bezsensowny i kompletnie nie odpowiadający temu, jak powinien wyglądać prawdziwie właściwy świat wg Astarloi. Jaime wie jednak że nie ma szans na jakąkolwiek zmianę, próbuje więc żyć w tym świecie wedle swych własnych zasad. Myśl o przystosowaniu ich do otaczającego go otoczenia jest dla niego herezją. Pozostając więc wiernym swoim zasadom, w sporej mierze izoluje się od zagadnień typowych dla wszystkich wokół. Polityka jest dla niego czarną magią, chęć słuchania najnowszych informacji o kraju i świecie zastępuje dla niego szacunek i czerpanie przyjemności z małych, prywatnych rytuałów, którym wręcz podporządkowuje życie. Pozostając "poza światem" darzy też ludzi wokół - momentami - zbyt wielkim zaufaniem, zapewne wyniesionym z poprzedniej jeszcze epoki, w której wolałby żyć. A jako że nie chce zbyt zanurzyć się w teraźniejszości, nie ma możliwości skonfrontowania swej ufności z ludzką nieuczciwością i egoizmem. Dlatego też gdy potrzebuje w końcu pomocy i - wydaje mu się - znajduje osobę odpowiednią ku temu, wyznającą się w danym zagadnieniu, rację ma tylko w połowie. Bo - owszem - ten ktoś wie rzeczywiście jak mu pomóc. Jednak w decydującym momencie odwraca sie od fechtmistrza by uszczknąć z całej sprawy jak najwięcej dla siebie. A co Jaime na to? Jaime jest - oczywiście - rozgniewany. Ale tylko z początku, bo potem próbuje nawet odnaleźć jakieś możliwe usprawiedliwienia dla swego wspólnika. Albo osoba, której ufał, którą - wydawało mu się - pokochał, oszukiwała go. Nie tylko oszukiwała! Ona się sama do tego oszustwa przyznała... Zwiodła go nie raz, opowiedziała mu o tym, a gdy wydawało jej się, że Astarloa nie ma już żadnych szans, wyjawiła też wszystkie swe spiski. I Jaime wierzył, że ona właśnie tak postępowała! On doskonale zdawał sobie sprawę z jej nigodziwości, z jej czarnego charakteru. Ale koniec końców wiele mu to nie dało, bo i tak dał się raz jeszcze wpuścić w zastawioną przez nią pułapkę. Ta naiwność momentami była aż drażniąca! Ale co to się nagle dzieje pod koniec? Otóż, bohater którego jedyną cechą na której nigdy się nie zawiódł była umiejętność fechtunku - odnosi zwycięstwo! Zwycięstwo - przyznaję - dość gorzkie, gdyż nic w tym nie było wyrafinowania, pięknej zabawy w Szerloka Holmsa, czy Herkulesa Piorot. To była zwyczajna bezmyślność, naiwność i szczęście, z którego wybawiła go pewna ręka. I to właśnie jest w tej postaci piękne. Właśnie dlatego tak mi się Jaime Astarloa spodobał. Pokazał jak można wygrywać a sposób kompletnie alogiczny i bezsensowny. I za to go cenię. |
Mortai23.02.2005Post ID: 15208 |
Moi ulubieni bohaterowie nie tylko literaccy to: A dlaczego Ci siępodobają akurat ci bohaterowie? - Moa A co do Sienkiewicza, to mnie się jego książki podobaja (no może prócz "W pustyni i w puszczy", którą w szóstej klasie jako lekture nie przeczytałem, a powiedziałem nauczycielce że przeczytałem). Potopu nie czytałem, Quo Vadis podobało mi się, Krzyżacy nawet bardzo a Trylogię wciągnąłem z zapałem. |
DruidKot23.02.2005Post ID: 15209 |
Ach, moje ideały literackie :). Esmeralda Weatherwax. Za głowologię, racjonalne myślenie, za jej pytania, spojrzenia, iluzje; słowem - za wszystko. I jeszcze jedna postać, ale nie pamiętam imienia, niestety. Chodzi o główną bohaterkę "Baśni z Lasu Kłów" autorstwa Mirabell. Za bezinteresowność, wiedzę, dystans do życia i uczynność. Pozdrawiam, |
Lory13.03.2005Post ID: 15210 |
[size=14:4469208e39][b:4469208e39]Moimi pierwszymi ulubionymi bohaterami literackimi, jacy zapadli w serce i pamięć to Pippi Langstrumpf i Ania z Zielonego Wzgórza obie rudowłose i szalone. Kolejni bohaterzy którzych zapamiętałam w szczególności to-<i> Portosa, Atosa, Aramisa i D'Artagnan</i> swymi wariackimi przygodami a także dwa krasnale <i>Pikiel i Ivan Bouldershoulder</i> (z Pięcioksiąg Cadderly’ego) z swymi niezwykłymi dialogami, które potrafiły doprowadzić mnie do płaczu ( ze śmiechu :lol: ). Pozdrawiam[/b:4469208e39] [/size:4469208e39] |
Strażnik słów Moandor13.03.2005Post ID: 15211 |
Tak... Ci czterej to była zgrana paczka. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Choć nie zawsze podobało mi się ich postępowanie. Niekiedy właśnie było zbyt wariackie, jak wtedy gdy założyli sie że zjedzą obiad na linii frontu. Z postaci drugoplanowych w "Trzech muszkieterach" podobał mi się jeszcze lord de Winter. Z takich ciekawszych bohaterów mogę jeszcze wymienić Old Shatterhanda, hrabiego Monte Christo, całą paczkę z książek Szklarskiego, a w szczególności Jana Smugę i Bosmana Nowickiego. Z ksiązki Verne'a "Dzieci kapitana Granta" nie mógłbym pominąć ciekawego duetu Jakub Paganel - major MacNabs. No i oczywiście niesmiertelni Don Kichotte i jego giermek Sancho Pansa. Jeszcze na uwagę zasługują Rett Butler i Scarlett O'Hara z "Przeminęło z wiatrem" Niektórych z nich cenie sobie za odwagę i mądrość, innych za niepowtarzalne poczucie humoru. jeszcze innych za inne cechy charakteru. Czasami książka jest bardzo dobra, ale nie dostrzegam w niej takiego bohatera, który stałby się jednym z moich ulubionych. Oczywiście zdarza sięteż na odwrót, że książka jest średnich lotów, ale jakaś postać jest w niej wyjątkowa. |
Lucas15.03.2005Post ID: 15212 |
Moimi ulubionymi bohaterami literackimi są: Frodo Baggins ("Władca Pierścieni") i Zbyszko z Bogdańca ("Krzyżacy"). |
Mastorious16.03.2005Post ID: 15213 |
A wiecie co?? - Sam Gamge (Władca Pierścieni) - taka z niego "pierdoła", bał się na urodzinach Bilba poprosić Hobbitkę do tańca, za to w drodze do Mordoru strzegł ciągle życia Froda i dzięki niemu (między innymi) misja się powiodła. No i oczywiście Sam-a nawet w środku Mordoru nie opuszczało poczucie humoru. - Ron (Harry Potter) - Harry tyle razy razem z nim wpadał w kłopoty, jednak dzięki jego pomocy Harry poznawał tajemnice Hogwart-u (no wiecie jak to było). - Nel (W Pustyni i w Pusczy) - ciągle tylko "Stasiu chce mi sie pić", ale to ona pomagala mu kleić latawce z wiadomościami :D Mam jeszcze parę przykladów w mniej znanych książkach, ale że mało osób je zna to nie warto pisać. P.S. |
Lory20.03.2005Post ID: 15214 |
Mastorious ano racja zapomina się o bohaterach spoza pierwszego planu, nie zwraca się na nich takiej uwagi. I tu mi przypomniałeś, że moim takim właśnie ulubionym bohaterem jest Snape z Harrego Pottera ale i Ron jest uroczy :). |
Strażnik słów Moandor10.05.2007Post ID: 15577 |
Reaktywacja [scalenie: Fri May 25, 2007 10:29 am] P.S. Nigdy nie przebaczyłam Sienkiewiczowi końcówki "Pana Wołodyjowskiego - Sulia Dopiero niedawno przeczytałem końcówkę Pana Wołodyjowskiego i zgadzam się z Sulią, to zakończenie jest nie fair. Zamek był świetnie zaopatrzony, miał świetną załogę, Ketling z morderczą precyzją kierował ogniem. Turcy nie poczynili większych strat tej piekielnej fortecy. Z ostatnich chwil przez poddaniem się miasta jasno wynika, że największa ofensywa turecka okazała się porażką. Mimo iż rzucili całą swoją potęgę, czterokrotnie próbując przełamać obronę, ponieśli klęskę. Morale wśród wojska tureckiego także nie było najlepsze. W zamku panowało przekonanie, że nieprzyjaciel widząc, iż niepodobieństwem jest dostać się za mury, od ofensywy odstąpi. I w tym momencie tryumfu obrońców, po morderczej, zwycięskiej batalii, Wołodyjowski spostrzega białe chorągwie na murach miasta. |
Takeda29.05.2007Post ID: 16068 |
Jedną z najulubieńszych moich postaci jest Klaudisz z książek Roberta Graves'a "Ja Klaudisz" oraz "Klaudisz i Mesalina" |
Denadareth8.09.2007Post ID: 19055 |
Krótki opis postaci Davosa Seawortha z "Pieśni Lodu i Ognia". Nie jest to moża moja najbardziej ulubiona postać z tej serii ale mimo to uważam, że jest warta wzmianka, szczególnie w odniesieniu do dyskusji o samym Martinie i postaciach, które nie grają tam "fair". Davos Seaworth - dawniej przemytnik, obecnie lord Deszczowego Lasu i królewski Namiestnik (na służbie u Króla Stannisa Baratheona). Człowiek (jak sam twierdzi) niskiego urodzenia, nieumiejący czytać, prosty, znający się doskonale na kierowaniu statkiem - polityce i intrygach nieco gorzej. Dawniej był przemytnikiem ale dostarczył obleganemu w Końcu Burzy Stannisowi cebulę i ryby (od tego czasu zwany Cebulowym Rycerzem) - dzięki czemu garnizon zamku utrzymał się do przybycia wojsk Eddarda Stark. Za te zasługi Stannis pasował go na rycerza, dał ziemie w Deszczowym Lesie, wziął jego syna za giermka - ale za lata działalności przemytniczej skrócił mu palce jednej ręki. Tyle o przeszłości. Davos jest wierny swemu panu, jednak zawsze mówi mu to, co naprawdę myśli - nieważne czy to pokrywa się z opinią Stannisa. Otwarcie wyraża swoje uznanie dla kasztelana Końca Burzy, który mimo śmierci Renly;ego Baratheona (brata Stannisa i innego pretendenta do tronu) nadal nie chce poddać Stannisowi zamku. Nawet gdy czterech synów Davosa (z siedmiu chyba) ginie w bitwie pod Czarnym Nurtem, Davos pozostaje wierny. Jednak gdy Stannis chce złożyć swego bratanka w ofierze (kapłanka Melisandre przekonała go, że będzie w stanie dzięki temu ożywić kamienne smoki) Davos wykrada go i wysyła do Wolnych Miast. Nie zawsze gra uczciwie (jak to przemytnik) ale mimo to lojalności wielu się może od niego uczyć. Jest po części podobny do Eddarda Starka, z tą różnicą, że Eddard za bardzo wierzył w uczciwą grę - i dlatego przegrał. Davos wie, kiedy się wycofać i spróbować osiągnąć cel mniej uczciwymi metodami. Cel ten, w jego przypadku, jest jednak słuszny. Co powiesz Moandorze o takiej postaci? Pozdrawiam |
Strażnik słów Moandor4.10.2007Post ID: 19956 |
Ostatnio miałem wielkie chęci by powrócić jeszcze raz do dawno przeczytanych książek - do Faraona, do Quo Vadis. Mimo, że każdą z nich czytałem już po raz drugi, znalazłem w tej lekturze wielką przyjemność. Dawno temu, po pierwszej lekturze "Faraona" napisałem tekst pt. Ramzes XIII - czy musiał zginąć?. Czytając go ponownie mam wrażenie, że napisałem go pod wpływem emocji po przeczytaniu powieści. Zabrakło mi trochę refleksji i spokojniejszego i pełniejszego spojrzenia na powieść Prusa. Wtedy nie znałem zakończenia powieści i czytałem, aby dowiedzieć się jak skończy się walka z kapłanami. Czytając niedawno już znałem wynik, mogłem więc skupić się bardziej na pytaniu, dlaczego tak się stało i czy dało się tego uniknąć? Ramzes oczywiście mógł zwyciężyć, była na to szansa, jednak moim zdaniem niewielka. Jego porywczość i ślepa wiara w armię, przy jednoczesnym lekceważeniu kapłanów, a zwłaszcza ich mądrości, praktycznie przekreślała jego szansę.
Herhor znał się na rządzeniu państwem, Ramzes miał dużo dobrych chęci, ale nie miał ani wiedzy ani doświadczenia. Wydawał pieniądze, a jak mu zabrakło kazał zawoływać Hirama by pożyczyć od niego, nie zastanawiając się jednak skąd weźmie środki by mu oddać. Jednocześnie Fenicjanie brali w zastaw majątki królewskie co równocześnie zmniejszało wpływy do skarbu. W słowach Herhora jest lekceważenie faraona, ale jednocześnie wiele racji. Z rozważań Pentuera dowiadujemy się jak nierówne były siły obu obozów, kapłanów i faraona.
Dodatkowo na niekorzyść młodego Ramzesa działa to, że nie szanował wiedzy, a wręcz drwił z niej. Przykład, rozmowa Pentuera z Menesem.
Herhor wiedział co znaczy wiadomość o zaćmieniu słońca. Była to potężna broń. Ramzes, gdyby potraktował ją poważnie, mógłby obronić się przed przedstawieniem kapłanów i nie dać się wciągnąć w zasadzkę. Menes nie pojawia się zbyt często na kartach "Faraona" jednak jest moim ulubionym bohaterem z tej książki. Sam Herhor go podziwiał.
Mimo wszystko, Ramzes, nawet jeśli nie wygrałby tej walki nadal miał szansę na długie rządzenie. Ułożyłby się z kapłanami. Ja przeszkodzie stanęła mu zwykła ludzka nienawiść, stary Mefres nigdy nie zapomniał zniewagi i gotów był za to zabić faraona niż widzieć go szczęśliwego. Udało mu się to, choć sam także przypłacił to życiem. Druga lektura Faraona rzuciła światło na wiele wydarzeń, które wypadły mi z pamięci dawniej. Fragmenty, które przytoczyłem wydają mi się ważne dla zrozumienia, dlaczego tak, a nie inaczej potoczyły się losy młodego władcy. Są jeszcze inne, ale już ich tu przytaczał nie będę. Można mieć do młodego władcy sympatię, za to, że był odważny, za to, że chciał poprawić dolę chłopów i uratować państwo egipskie. Tego wszystkiego mu odmówić nie można, dzięki swoim zaletom zdobył sympatię wielu czytelników Prusa. Jednocześnie patrząc bardziej obiektywnie, mniej emocjonalnie, biorąc pod uwagę szersze pole widzenia, porażka Ramzesa wydaję się być uzasadniona. I choć nie zmieniłem obozu i moja sympatia do Ramzesa nie wygasła, teraz wyraźniej dostrzegam, że jego klęska nie była li tylko dziełem przypadku związanego z zaćmieniem słońca. Właściwie to nawet nie był przypadek. To kapłani tak pokierowali zdarzeniami, by ofensywa na świątynie odbyła się dokładnie 20 Paofi, co potwierdza także Hiram, kiedy wrócił z Pi-Bast z listami dowodzącymi zdrady Herhora. Kapłani w tłumie mieli swoich agentów, którzy sfingowali atak na świątynie, tak by odpowiedniej chwili zainscenizować gniew bogów. |
Strażnik słów Moandor19.10.2007Post ID: 20319 |
A czy ktoś zna takiego bohatera literackiego jak Wilk Larsen? :) Ciekaw jestem co o nim sądzą inni. |