Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "Bohaterowie literaccy"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > Bohaterowie literaccy
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Infero

Infero

5.05.2004
Post ID: 15200

Moandor

Przymierzam sięw niedługim czasie (jeśli będe miałczas :)) do przeczytania dzieła Sienkiewicza.

Jeżeli lubisz nudne opisy i lubisz wiedzieć co za chwilę się stanie to czytaj!
Może dla niektórych będe tu głosić herezyje, ale ja NIECIERPIE SIENKIEWICZA. W szkole czytałam bo musiałam.
A co do bohaterów Trylogii to może nie Wołodyjowski ja jak bym już miała wybierać to Kmicica.
Pozdrawiam.

Hexe

Hexe

5.05.2004
Post ID: 15201

Witam,

Infero, w swym zdaniu nie jesteś osamotniona. Wiele osób Sienkiewicza nie cierpi, uważając go za beznadziejnego pisarza... No, ja tam osobiście nie przepadam za jego twórczością, a Trylogię przełknęłam z wielkim trudem. Juz o niebo lepsze jest QV :).
A jeśli chodzi o bohaterów z Trylogii... Mdli mnie na myśl o tych walcznych herosach, właśnie takich, jak Kmicic czy Wołodyjowski... Cukierkowo aż niedobrze... Mi tam zawsze podobała się postać Bohuna :)...

Pozdrawiam,
Hexe

Każdy ma inne zdanie. Ja na przykład nie znam osób, które nie cierpią Sienkiewicza. Przynajmniej takich co czytali jego powieści.

Moandor

Strażnik słów Moandor

6.05.2004
Post ID: 15202

A ja sie z wami nie zgadzam. Jak dotąd czytałem tylko Quo Vadis Sienkiewicza, i przyznam, że mi sie podobało. I nie wiem co wszyscy mają do walecznych, honorowych i ogólnie dobrych postaci. Mże łaśnie to było zamysłem autora, aby pokazać z jednej strony bohaterów jak Kmicic, Bohun, i przeciwstawić im takich jak Wołodyjowski.

Wogóle to nie rozumiem. Znaczy sie że w książkach wogóle nie powinno być takich postaci jak WOłodyjowski na przykład?

(pisze z biblioteki szkolnej, i nie mam czasu na rozwiniecie tematu, dokończe w domu)

Moandor

Sulia

Sulia

6.05.2004
Post ID: 15203

Ja tylko słów parę...

Lubię Sienkiewicza :) Trylogię czytałam chyba z 4 razy i nic nie stoi na przeszkodzie bym w wolnej chwili chwyciła za nią po raz kolejny. A Wołodyjowski to jedna z mych ulubionych postaci. Literatura polska ucierpiałaby bardzo gdyby zabrakło takiego "małego rycerza". Nie widzę niczego złego w takich honorowych, odważnych, wesołych i kochliwych bohaterach. Nie przesadzajmy... Na świecie rodzą się też i porządni ludzie :) Widocznie do książek również trafiają.

P.S. Nigdy nie przebaczyłam Sienkiewiczowi końcówki "Pana Wołodyjowskiego".

Wreszcie wypowiedź jakże miłą mym oczom - Moandor

Faramir

Faramir

8.05.2004
Post ID: 15204

Cóż, całej prozy Sienkiewicza nie zgłębiłem do tego czasu, co uważam za zmazę na mym honorze. Którą swego czasu - jestem pewien - jakoś zmyję :).

I mimo iż niezbyt podoba mi się Sienkiewiczowski styl, to jednak uważam, że pewną wartość te książki mają - jak choćby przybliżenia czasów, o któych opowiadają.

Jeśli chodzi natomiast o postaci... Zdecydowanie najbardziej polubiłem Bohuna. Trochę egoistyczny, ulegający pokusom, a jednocześnie wydał mi się po prostu bardziej "ludzki" niż postaci kompletnie czyste i bez zmazy ni skazy na honorze, jak choćby Michał Wołodyjowski. Owszem, można podziwiać jego odwaga, honor, patriotyzm. Podziwiać - tak, wierzyć - nie.

Eon

Eon

8.06.2004
Post ID: 15205

Eleazar
Druga Księga Samuela (..chehie..Osadowego..? Nie, nie..) 23 rozdział (Biblia Warszawska):

9. (...)Eleazar, syn Dodiego, wnuk Achochiego. Był to jeden z trzech rycerzy, którzy byli z Dawidem, gdy lżono Filistyńczyków zebranych tam do bitwy. Gdy wtedy wojownicy izraelscy ustępowali,10. On stanął i bił Filistyńczyków, aż mu zdrętwiała ręka i przywarła do miecza, a Pan dał w tym dniu wielkie zwycięstwo. Wtedy wojsko zawróciło za jego przykładem, lecz już tylko po to, aby złupić poległych.>I jeszcze: Pierwsza Księga Kronik 12 rozdział (BW):
<[15 Trzech [Jaszobam, Eleazar i Szamma - dop. Eon] z tych trzydziestu czołowych rycerzy zeszło raz do Dawida po skale do pieczary Adullam, podczas gdy wojsko Filistyńczyków obozowało w dolinie Refaim. 16. Dawid przebywał wtedy w warowni, a w Betlejem stała wówczas załoga filistyńska. 17. Dawid miał pragnienie, więc rzekł: Kto da mi napić się ze studni betlejemskiej, która jest przy bramie? 18. Wtedy ci trzej przebili się przez obóz filistyński, naczerpali wody ze studni betlejemskiej, która była przy brami i przynieśli ją Dawidowi. Lecz Dawid nie chciał jej pić, ale ją wylał jako ofiarę z płynów dla Pana,(...)

Był jeszcze kapłan izraelski o takim imieniu, lecz nie aż tak waleczny..chehie..
Ciekawa postać...

Maryan

Maryan

2.09.2004
Post ID: 15206

Kotołak. Z sagi o kotołaku KTL-a. Zwierzołak, który dzięki miłości Starej Kobiety opanował przemianę, nie dziczał w postaci zwierzęcej. W bitwie potrafia się przemieniać. Poza tym całkiem niezły "człowiek". Kapitan straży królewskiej. I ciekawie ewoluujący przez kilka tomów powieści.

Faramir

Faramir

24.09.2004
Post ID: 15207

Postacią która ostatnio mnie zafrapowała i o której - jak sądzę - warto by powiedzieć kilka słów, jest Jaime Astarloa, tytułowy "Fechmistrz" z książki Artura Perez-Reverte.

Mniejsza to kim jest, więc opiszę go tylko w skrócie: Jaime jest 56-letnim nauczycielem szermierki w Madrycie. Hołduje dość niespotykanym we współczesnym mu świecie (początek XX wieku) zasadom. Jest sprawiedliwy, uczciwy, honorowy, w życiu kieruje się własnym kodeksem i sumieniem. Jest bardzo rygorystyczny w tym co robi a moralność jest dla niego - zda się - najwyższą wartością.

Co mnie natomiast zainteresowało w tej postaci? To, jak Perez-Reverte go przedstawił i umiejscowił w świecie.

Jaime rzeczywiście postępuje tak, jak postępować powinien człowiek jego pokroju. Jest powściągliwy w słowach, nie kłamie, zachowuje się honorowo i do każdego odnosi się ze szczerym, wypływającym z prawdziwego przekonania że tak być musi!, należytym szacunkiem. Dla niego to wszystko jest oczywiste. Nie neguje otaczającego go świata, toleruje go, co nie przeszkadza mu w uważaniu go za zły, bezsensowny i kompletnie nie odpowiadający temu, jak powinien wyglądać prawdziwie właściwy świat wg Astarloi. Jaime wie jednak że nie ma szans na jakąkolwiek zmianę, próbuje więc żyć w tym świecie wedle swych własnych zasad. Myśl o przystosowaniu ich do otaczającego go otoczenia jest dla niego herezją. Pozostając więc wiernym swoim zasadom, w sporej mierze izoluje się od zagadnień typowych dla wszystkich wokół. Polityka jest dla niego czarną magią, chęć słuchania najnowszych informacji o kraju i świecie zastępuje dla niego szacunek i czerpanie przyjemności z małych, prywatnych rytuałów, którym wręcz podporządkowuje życie.

Pozostając "poza światem" darzy też ludzi wokół - momentami - zbyt wielkim zaufaniem, zapewne wyniesionym z poprzedniej jeszcze epoki, w której wolałby żyć. A jako że nie chce zbyt zanurzyć się w teraźniejszości, nie ma możliwości skonfrontowania swej ufności z ludzką nieuczciwością i egoizmem. Dlatego też gdy potrzebuje w końcu pomocy i - wydaje mu się - znajduje osobę odpowiednią ku temu, wyznającą się w danym zagadnieniu, rację ma tylko w połowie. Bo - owszem - ten ktoś wie rzeczywiście jak mu pomóc. Jednak w decydującym momencie odwraca sie od fechtmistrza by uszczknąć z całej sprawy jak najwięcej dla siebie. A co Jaime na to? Jaime jest - oczywiście - rozgniewany. Ale tylko z początku, bo potem próbuje nawet odnaleźć jakieś możliwe usprawiedliwienia dla swego wspólnika.

Albo osoba, której ufał, którą - wydawało mu się - pokochał, oszukiwała go. Nie tylko oszukiwała! Ona się sama do tego oszustwa przyznała... Zwiodła go nie raz, opowiedziała mu o tym, a gdy wydawało jej się, że Astarloa nie ma już żadnych szans, wyjawiła też wszystkie swe spiski. I Jaime wierzył, że ona właśnie tak postępowała! On doskonale zdawał sobie sprawę z jej nigodziwości, z jej czarnego charakteru. Ale koniec końców wiele mu to nie dało, bo i tak dał się raz jeszcze wpuścić w zastawioną przez nią pułapkę.

Ta naiwność momentami była aż drażniąca! Ale co to się nagle dzieje pod koniec? Otóż, bohater którego jedyną cechą na której nigdy się nie zawiódł była umiejętność fechtunku - odnosi zwycięstwo! Zwycięstwo - przyznaję - dość gorzkie, gdyż nic w tym nie było wyrafinowania, pięknej zabawy w Szerloka Holmsa, czy Herkulesa Piorot. To była zwyczajna bezmyślność, naiwność i szczęście, z którego wybawiła go pewna ręka. I to właśnie jest w tej postaci piękne. Właśnie dlatego tak mi się Jaime Astarloa spodobał. Pokazał jak można wygrywać a sposób kompletnie alogiczny i bezsensowny. I za to go cenię.

Mortai

Mortai

23.02.2005
Post ID: 15208

Moi ulubieni bohaterowie nie tylko literaccy to:
1. Gandalf
2. Albus Dumbledore
3. Fox Mulder
4. Skrzetuski
5. Aragorn

A dlaczego Ci siępodobają akurat ci bohaterowie? - Moa

A co do Sienkiewicza, to mnie się jego książki podobaja (no może prócz "W pustyni i w puszczy", którą w szóstej klasie jako lekture nie przeczytałem, a powiedziałem nauczycielce że przeczytałem). Potopu nie czytałem, Quo Vadis podobało mi się, Krzyżacy nawet bardzo a Trylogię wciągnąłem z zapałem.

DruidKot

DruidKot

23.02.2005
Post ID: 15209

Ach, moje ideały literackie :).

Esmeralda Weatherwax. Za głowologię, racjonalne myślenie, za jej pytania, spojrzenia, iluzje; słowem - za wszystko.

I jeszcze jedna postać, ale nie pamiętam imienia, niestety. Chodzi o główną bohaterkę "Baśni z Lasu Kłów" autorstwa Mirabell. Za bezinteresowność, wiedzę, dystans do życia i uczynność.

Pozdrawiam,
DruidKot

Lory

Lory

13.03.2005
Post ID: 15210

[size=14:4469208e39][b:4469208e39]Moimi pierwszymi ulubionymi bohaterami literackimi, jacy zapadli w serce i pamięć to Pippi Langstrumpf i Ania z Zielonego Wzgórza obie rudowłose i szalone. Kolejni bohaterzy którzych zapamiętałam w szczególności to-<i> Portosa, Atosa, Aramisa i D'Artagnan</i> swymi wariackimi przygodami a także dwa krasnale <i>Pikiel i Ivan Bouldershoulder</i> (z Pięcioksiąg Cadderly’ego) z swymi niezwykłymi dialogami, które potrafiły doprowadzić mnie do płaczu ( ze śmiechu :lol: ).

Pozdrawiam[/b:4469208e39] [/size:4469208e39]

Moandor

Strażnik słów Moandor

13.03.2005
Post ID: 15211

Kolejni bohaterzy którzych zapamiętałam w szczególności to- Portosa, Atosa, Aramisa i D'Artagnan swymi wariackimi przygodami

Tak... Ci czterej to była zgrana paczka. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Choć nie zawsze podobało mi się ich postępowanie. Niekiedy właśnie było zbyt wariackie, jak wtedy gdy założyli sie że zjedzą obiad na linii frontu. Z postaci drugoplanowych w "Trzech muszkieterach" podobał mi się jeszcze lord de Winter.

Z takich ciekawszych bohaterów mogę jeszcze wymienić Old Shatterhanda, hrabiego Monte Christo, całą paczkę z książek Szklarskiego, a w szczególności Jana Smugę i Bosmana Nowickiego. Z ksiązki Verne'a "Dzieci kapitana Granta" nie mógłbym pominąć ciekawego duetu Jakub Paganel - major MacNabs. No i oczywiście niesmiertelni Don Kichotte i jego giermek Sancho Pansa.

Jeszcze na uwagę zasługują Rett Butler i Scarlett O'Hara z "Przeminęło z wiatrem"

Niektórych z nich cenie sobie za odwagę i mądrość, innych za niepowtarzalne poczucie humoru. jeszcze innych za inne cechy charakteru. Czasami książka jest bardzo dobra, ale nie dostrzegam w niej takiego bohatera, który stałby się jednym z moich ulubionych. Oczywiście zdarza sięteż na odwrót, że książka jest średnich lotów, ale jakaś postać jest w niej wyjątkowa.

Lucas

Lucas

15.03.2005
Post ID: 15212

Moimi ulubionymi bohaterami literackimi są: Frodo Baggins ("Władca Pierścieni") i Zbyszko z Bogdańca ("Krzyżacy").

Mastorious

Mastorious

16.03.2005
Post ID: 15213

A wiecie co??
Ja jestem jakiś przywiązany do bohaterów stojących w cieniu głównego bohatera, oni zawsze są bardzo naturalni, całkowicie niedoskonali i pełni wad. Jednak zawsze odgrywają ogromną rolę w dążeniu do celu i niejednokrotnie ratują życie głównemu bohaterowi. Tych bohaterów cenię głównie za tę naturalnośc i za to że zazwyczaj obdarzeni sa poczuciem humoru. A teraz konkrety:

- Sam Gamge (Władca Pierścieni) - taka z niego "pierdoła", bał się na urodzinach Bilba poprosić Hobbitkę do tańca, za to w drodze do Mordoru strzegł ciągle życia Froda i dzięki niemu (między innymi) misja się powiodła. No i oczywiście Sam-a nawet w środku Mordoru nie opuszczało poczucie humoru.

- Ron (Harry Potter) - Harry tyle razy razem z nim wpadał w kłopoty, jednak dzięki jego pomocy Harry poznawał tajemnice Hogwart-u (no wiecie jak to było).

- Nel (W Pustyni i w Pusczy) - ciągle tylko "Stasiu chce mi sie pić", ale to ona pomagala mu kleić latawce z wiadomościami :D

Mam jeszcze parę przykladów w mniej znanych książkach, ale że mało osób je zna to nie warto pisać.

P.S.
Jeszcze z Batmana lubię Robina i Kobiete Kot. 8)

Lory

Lory

20.03.2005
Post ID: 15214

Mastorious ano racja zapomina się o bohaterach spoza pierwszego planu, nie zwraca się na nich takiej uwagi. I tu mi przypomniałeś, że moim takim właśnie ulubionym bohaterem jest Snape z Harrego Pottera ale i Ron jest uroczy :).
ps. Pikiel i Ivan Bouldershoulder (z Pięcioksiąg Cadderly’ego) są bohaterami drugoplanowymi

Moandor

Strażnik słów Moandor

10.05.2007
Post ID: 15577

Reaktywacja

[scalenie: Fri May 25, 2007 10:29 am]

P.S. Nigdy nie przebaczyłam Sienkiewiczowi końcówki "Pana Wołodyjowskiego - Sulia

Dopiero niedawno przeczytałem końcówkę Pana Wołodyjowskiego i zgadzam się z Sulią, to zakończenie jest nie fair. Zamek był świetnie zaopatrzony, miał świetną załogę, Ketling z morderczą precyzją kierował ogniem. Turcy nie poczynili większych strat tej piekielnej fortecy. Z ostatnich chwil przez poddaniem się miasta jasno wynika, że największa ofensywa turecka okazała się porażką. Mimo iż rzucili całą swoją potęgę, czterokrotnie próbując przełamać obronę, ponieśli klęskę. Morale wśród wojska tureckiego także nie było najlepsze. W zamku panowało przekonanie, że nieprzyjaciel widząc, iż niepodobieństwem jest dostać się za mury, od ofensywy odstąpi. I w tym momencie tryumfu obrońców, po morderczej, zwycięskiej batalii, Wołodyjowski spostrzega białe chorągwie na murach miasta.
Niesprawiedliwość istna...

Takeda

Takeda

29.05.2007
Post ID: 16068

Jedną z najulubieńszych moich postaci jest Klaudisz z książek Roberta Graves'a "Ja Klaudisz" oraz "Klaudisz i Mesalina"
Klaudisz w tych powieściach to odrzucony i pogardzany kuternoga, kóry jest traktowany jak cesarski błazen, bohater doskonale przystosowuje się do narzuconej mu roli, międzyinnymi, właśnie dzięki temu przeżywa "czystki" rodzinne, by w końcu samemu stać się Cezarem, w powieści widzimy świat jego oczami, od trudnego początku przez dni chwały po tak naprawdę Klaudiusza upadek. Właśnie tą postać cenię sobie, za jego charakter, cynizm, trzeźwe myślenie i chłodną kalkulację zysków i strat, a że na starość trochę mu nie szło, cóż nikt nie jest idealny.

Denadareth

Denadareth

8.09.2007
Post ID: 19055

Krótki opis postaci Davosa Seawortha z "Pieśni Lodu i Ognia". Nie jest to moża moja najbardziej ulubiona postać z tej serii ale mimo to uważam, że jest warta wzmianka, szczególnie w odniesieniu do dyskusji o samym Martinie i postaciach, które nie grają tam "fair".

Davos Seaworth - dawniej przemytnik, obecnie lord Deszczowego Lasu i królewski Namiestnik (na służbie u Króla Stannisa Baratheona). Człowiek (jak sam twierdzi) niskiego urodzenia, nieumiejący czytać, prosty, znający się doskonale na kierowaniu statkiem - polityce i intrygach nieco gorzej. Dawniej był przemytnikiem ale dostarczył obleganemu w Końcu Burzy Stannisowi cebulę i ryby (od tego czasu zwany Cebulowym Rycerzem) - dzięki czemu garnizon zamku utrzymał się do przybycia wojsk Eddarda Stark. Za te zasługi Stannis pasował go na rycerza, dał ziemie w Deszczowym Lesie, wziął jego syna za giermka - ale za lata działalności przemytniczej skrócił mu palce jednej ręki. Tyle o przeszłości.

Davos jest wierny swemu panu, jednak zawsze mówi mu to, co naprawdę myśli - nieważne czy to pokrywa się z opinią Stannisa. Otwarcie wyraża swoje uznanie dla kasztelana Końca Burzy, który mimo śmierci Renly;ego Baratheona (brata Stannisa i innego pretendenta do tronu) nadal nie chce poddać Stannisowi zamku.
Tu cytat ze Starcia Królów:
"- Darzysz tego Penrose'a większym szacunkiem niż moich lordów chorążych. Dlaczego?
- Dochowuje wiary.
- Źle ulokowanej wiary martwemu uzurpatorowi.
- Tak - przyznał Davos - Niemniej jednak dochowuje wiary. -
- A ci za nami nie? (...)
- W zeszłym roku byli ludźmi Roberta. Przed miesiącem służyli Renly'emu. Teraz popierają ciebie. Za kim pójdą jutro?"

Nawet gdy czterech synów Davosa (z siedmiu chyba) ginie w bitwie pod Czarnym Nurtem, Davos pozostaje wierny. Jednak gdy Stannis chce złożyć swego bratanka w ofierze (kapłanka Melisandre przekonała go, że będzie w stanie dzięki temu ożywić kamienne smoki) Davos wykrada go i wysyła do Wolnych Miast.

Nie zawsze gra uczciwie (jak to przemytnik) ale mimo to lojalności wielu się może od niego uczyć. Jest po części podobny do Eddarda Starka, z tą różnicą, że Eddard za bardzo wierzył w uczciwą grę - i dlatego przegrał. Davos wie, kiedy się wycofać i spróbować osiągnąć cel mniej uczciwymi metodami. Cel ten, w jego przypadku, jest jednak słuszny.

Co powiesz Moandorze o takiej postaci?

Pozdrawiam
Denadareth

Moandor

Strażnik słów Moandor

4.10.2007
Post ID: 19956

Ostatnio miałem wielkie chęci by powrócić jeszcze raz do dawno przeczytanych książek - do Faraona, do Quo Vadis. Mimo, że każdą z nich czytałem już po raz drugi, znalazłem w tej lekturze wielką przyjemność.
Obie pozycje napisane najwyższej klasy językiem literackim, obfite w ciekawą akcję, fabułę.

Dawno temu, po pierwszej lekturze "Faraona" napisałem tekst pt. Ramzes XIII - czy musiał zginąć?. Czytając go ponownie mam wrażenie, że napisałem go pod wpływem emocji po przeczytaniu powieści. Zabrakło mi trochę refleksji i spokojniejszego i pełniejszego spojrzenia na powieść Prusa. Wtedy nie znałem zakończenia powieści i czytałem, aby dowiedzieć się jak skończy się walka z kapłanami. Czytając niedawno już znałem wynik, mogłem więc skupić się bardziej na pytaniu, dlaczego tak się stało i czy dało się tego uniknąć?

Ramzes oczywiście mógł zwyciężyć, była na to szansa, jednak moim zdaniem niewielka. Jego porywczość i ślepa wiara w armię, przy jednoczesnym lekceważeniu kapłanów, a zwłaszcza ich mądrości, praktycznie przekreślała jego szansę.
Kapłani mieli wielką siatkę szpiegów, nawet w armii faraona. Gdy Tutmozis wydał rozkaz ataku na świątynie Ptah, 3/4 jego żołnierzy odmówiło, gdyż było na żołdzie kapłanów. Sam Tutmozis zginął z ręki obłudnego Eunany.
Kapłani opanowali sztukę przesyłania wiadomości na odległość, w ciągu paru godzin mogli dostać wiadomość z drugiego końca Egiptu. Informacja, jak wiadomo, jest potężną bronią.
Nabrałem podczas lektury nieco szacunku do Herhora. Nie przepadałem za nim, gdyż był głównym przeciwnikiem Ramzesa, ale jednocześnie był niewątpliwie mądrym człowiekiem z wielkim doświadczeniem w rządzeniu państwem. Była taka scena w której Herhor mówi, że mimo panowania młodego faraona to on, nawet odsunięty od łask, nadal rządzi państwem.

- Jednak rządzi...
- Co to za rządy, Pentuerze! - odparł z uśmiechem arcykapłan. - Pootwierał nowe szkoły
wojskowe, pomnożył liczbę pułków, zbroi cały naród, obiecuje święta pospólstwu... Ale jak
on to wykona?... Trzymasz się z daleka od niego, więc nic nie wiesz; lecz ja zapewniam cię,
że on wydając rozkazy wcale nie zastanawia się, kto to zrobi? czy są środki? jakie będą następstwa?..
Tobie się zdaje, że on rządzi. To ja rządzę, ja ciągle rządzę, ja, którego on wypędził od siebie...
Ja robię to, że dziś mniej wpływa podatków do skarbu, ale ja też zapobiegam buntowi
chłopstwa, który już by wybuchnął; ja sprawiam, że nie porzucono robót przy kanałach, groblach
i gościńcach. Ja w końcu już dwa razy powstrzymywałem Asyrią od wypowiedzenia
nam wojny, którą ten szaleniec wywołuje wojskowymi rozporządzeniami...

Muszę jednak przyznać,
iż jego rządy są tak szkodliwe dla Egiptu, że gdyby Ramzes miał brata albo gdyby Nitager był
młodszy, już usunęlibyśmy dzisiejszego faraona..

Herhor znał się na rządzeniu państwem, Ramzes miał dużo dobrych chęci, ale nie miał ani wiedzy ani doświadczenia. Wydawał pieniądze, a jak mu zabrakło kazał zawoływać Hirama by pożyczyć od niego, nie zastanawiając się jednak skąd weźmie środki by mu oddać. Jednocześnie Fenicjanie brali w zastaw majątki królewskie co równocześnie zmniejszało wpływy do skarbu. W słowach Herhora jest lekceważenie faraona, ale jednocześnie wiele racji.

Z rozważań Pentuera dowiadujemy się jak nierówne były siły obu obozów, kapłanów i faraona.

Rada mogła rachować ledwo na parę tysięcy stronników, na swoje skarby i niesłychanie mądrą organizacją. Siły najzupełniej nierówne, ale wynik walki - bardzo wątpliwy.

Dodatkowo na niekorzyść młodego Ramzesa działa to, że nie szanował wiedzy, a wręcz drwił z niej. Przykład, rozmowa Pentuera z Menesem.

- W miesiącu Paofi. Pisałem o tym do faraona myśląc, że w zamian złoży jaką ofiarę dla
naszej zaniedbanej świątyni. Ale on odczytawszy list wyśmiał mnie i kazał memu posłańcowi
zanieść tę nowinę do Herhora...
- A Herhor?
- Dał nam trzydzieści miar jęczmienia. Ten jeden człowiek w Egipcie szanuje mądrość; ale
młody faraon jest lekkomyślny.

A ja ci mówię, że on jest lekkoduch - odparł rozdrażniony Menes. - Dwa miesiące temu
posłałem mu wielki plan ulżenia pracy chłopom i... także wyśmiał mnie!... To nieuk i pyszałek.

Herhor wiedział co znaczy wiadomość o zaćmieniu słońca. Była to potężna broń. Ramzes, gdyby potraktował ją poważnie, mógłby obronić się przed przedstawieniem kapłanów i nie dać się wciągnąć w zasadzkę.

Menes nie pojawia się zbyt często na kartach "Faraona" jednak jest moim ulubionym bohaterem z tej książki. Sam Herhor go podziwiał.

No, idź już, idź i pozdrów ode mnie Menesa. Pamiętaj też, że umiem być wdzięcznym, co
stanowi wielką tajemnicę władzy. Powiedz Menesowi, że spełnię każdą jego prośbę, byle mi
na przykład nie kazał wyrzec się tronu...

Mimo wszystko, Ramzes, nawet jeśli nie wygrałby tej walki nadal miał szansę na długie rządzenie. Ułożyłby się z kapłanami. Ja przeszkodzie stanęła mu zwykła ludzka nienawiść, stary Mefres nigdy nie zapomniał zniewagi i gotów był za to zabić faraona niż widzieć go szczęśliwego. Udało mu się to, choć sam także przypłacił to życiem.

Druga lektura Faraona rzuciła światło na wiele wydarzeń, które wypadły mi z pamięci dawniej. Fragmenty, które przytoczyłem wydają mi się ważne dla zrozumienia, dlaczego tak, a nie inaczej potoczyły się losy młodego władcy. Są jeszcze inne, ale już ich tu przytaczał nie będę.

Można mieć do młodego władcy sympatię, za to, że był odważny, za to, że chciał poprawić dolę chłopów i uratować państwo egipskie. Tego wszystkiego mu odmówić nie można, dzięki swoim zaletom zdobył sympatię wielu czytelników Prusa. Jednocześnie patrząc bardziej obiektywnie, mniej emocjonalnie, biorąc pod uwagę szersze pole widzenia, porażka Ramzesa wydaję się być uzasadniona. I choć nie zmieniłem obozu i moja sympatia do Ramzesa nie wygasła, teraz wyraźniej dostrzegam, że jego klęska nie była li tylko dziełem przypadku związanego z zaćmieniem słońca. Właściwie to nawet nie był przypadek. To kapłani tak pokierowali zdarzeniami, by ofensywa na świątynie odbyła się dokładnie 20 Paofi, co potwierdza także Hiram, kiedy wrócił z Pi-Bast z listami dowodzącymi zdrady Herhora. Kapłani w tłumie mieli swoich agentów, którzy sfingowali atak na świątynie, tak by odpowiedniej chwili zainscenizować gniew bogów.
Nie uczyniliby tego, bez wielkiej siatki szpiegowskiej i wielkich wpływów w każdym niemal miejscu.
Nawet królowa Nikotris była z nimi w zmowie, Eunana, kapłan Seta, który przyszedł do pałacu po śmierci mistrza.
Ramzes wprawdzie miał na swoje usługi nie mniej sprawny wywiad fenicki, ale niczym ponad to nie mógł się pochwalić.

Moandor

Strażnik słów Moandor

19.10.2007
Post ID: 20319

A czy ktoś zna takiego bohatera literackiego jak Wilk Larsen? :) Ciekaw jestem co o nim sądzą inni.