Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "Bohaterowie literaccy"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > Bohaterowie literaccy
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Moandor

Strażnik słów Moandor

28.01.2004
Post ID: 15180

Ramzes XIII – Czy musiał zginąć?

Pytanie w temacie umieściłem nie bez powodu. „Faraon” jest w moim przekonaniu jednym z najlepszych - jeśli nie najlepszym – dziełem Bolesława Prusa (lub jak kto woli Aleksandra Głowackiego) Powieść zawiera bogaty przekaz i jest napisana dość przystępnym i zrozumiałym językiem. Należy do gatunku powieści historycznych, który w okresie pozytywizmu dość znacznie się rozwinął. Świat przedstawiony w utworze jest od naszej rzeczywistości bardzo oddalony w czasie, bo przecież aż o jakieś kilka tysięcy lat. Starożytny Egipt zawsze mnie pasjonował, toteż powieść traktująca o tamtych czasach od razu przypadła mi do gustu.
Nie o samej powieści chciałbym tu jednak napisać, ale o tytułowym bohaterze, Ramzesie XIII.
Nie da się ukryć, że książę posiadał sporo wad. Przede wszystkim porywczość. Często nie umiał zapanować nad emocjami, czego potem nieraz żałował. Można to przypisać na poczet jego młodego wieku. Często bywał nieczuły, chociażby w stosunku do swojej żony Sary, co mnie trochę od niego odpychało. Ale takie były wtedy obyczaje. Faraonowie mieli kilka żon, i nie zawsze traktowali je z należną czcią i godnością.

Jednak pomimo pewnych wad, z każdą przeczytaną stronnicą postać jego zaczynała mi się coraz bardziej podobać. Co konkretnie mnie w tej postaci urzekło?

Na początku odwaga. Trzeba przyznać temu młodzieńcowi niesamowity zapał w dowodzeniu wojskiem. Miał bardzo duże zdolności strategiczne, co udowodnił chociażby w pościgu za zbuntowanymi oddziałami Libijczyków, gdzie rzucił się w pogoń za ich dowódcą na pustynię, i gdzie o mało nie zginął, ponieważ zerwała się gwałtowna burza piaskowa. Znosił wszystkie trudy razem ze swoimi żołnierzami. Armia go za to uwielbiała.
W gruncie rzeczy Ramzes był dobrym człowiekiem, który, jako władca, chciał ratować swoje państwo przed stagnacją i powiększającym się ubóstwem. Żeby cel ten zrealizować, musiał pozbawić władzy kastę kapłańską, która bądź co bądź nie troszczyła się zbytnio o naród, a jedynie o swój majątek. Świątynie były powypychane skarbami. Najżyźniejsze folwarki i najlepsi robotnicy byli u kapłanów, którzy posiadali w całym państwie bardzo wiele ziem.

Mała dygresja. Nie znaczy to, że kapłani byli bezwartościowymi pachołkami nabijającymi sobie kieszenie z kieszeni podatników, jak większość naszych dzisiejszych polityków, sprawujących władzę. To, że Egipt był swego czasu tak potężny, że posiadał tak rozwiniętą wiedzę z dziedziny medycyny, matematyki, astronomii itd. Było w dużym stopniu ich zasługą. Zgłębiali oni w swoich świątyniach tajniki wiedzy i byli ówcześnie najbardziej światłą częścią społeczeństwa. Jedynie zarzucałbym im to dążenie do ciągłego powiększania i tak już dużych majątków. Ci z „Faraona” zdaje się w ogóle o losy robotników się nie troszczyli.

Ramzes w walce z kasta kapłańską nie stał przecież na straconej pozycji. Ze słów Tutmozisa (najlepszego przyjaciela księcia) dowiadujemy się, że cała armia jest faraonowi oddana. Poza tym część kapłanów, mniejszych stopniem również darzyła go sympatią. Pomagali mu przecież Pentuer i Samentu. Także książę Hiram, który wprawdzie miał w tym swój interes, pomagał władcy. Prawdziwe jest bowiem stwierdzenie, że Fenicjanie są najbardziej oddanymi sługami i są najbardziej prawdomówni, jeżeli tylko mają w tym swój cel.
Pospolity lud Egiptu był zanadto ciemiężony i wyzyskiwany. Podatki były nazbyt wysokie i niewspółmierne do wykonywanej pracy. Nic też dziwnego, że prosty lud również popierał księcia. Jakby nie patrzeć jest to potężne grono sprzymierzeńców. A jednak w ostatecznym rozrachunku faraon ponosi porażkę. Dlaczego tak się stało?

Można snuć na ten temat rozmaite tezy. „Faraon” jest powieścią traktującą o mechanizmach władzy. Bolesław Prus ukończył ją w bodajże 1895 roku, więc dość dawno. Wydawać się mogło, że problemy w nim zawarte są już nieaktualne, że przeminęły wraz z epoką autora. Ja bym jednak oponował. Dzisiejszy system rządzenia niewiele różni się od tych dawnych. Ten, kto władzę posiada, nagle przestaje się troszczyć o zwykłych obywateli i zaczyna myśleć, bardziej o sobie, o zabezpieczeniu sobie przyszłości. Czym różnią się nasi politycy od kapłanów egipskich. Jeśli chodzi o zamiłowanie do gromadzenia majątku to niczym. Ustępują im jednak poziomem intelektualnym (nie wszyscy, ale...)
W takim gronie trudno jest wybić się i zdziałać coś dobrego jednostce, nawet, głowie państwa. Tak właśnie było z Ramzesem. Pomimo wielkich chęci odbudowania Egiptu musiał ulec wobec przeważających sił duchownych, którzy skutecznie blokowali wszelkie dążenia księcia do naprawy kraju. Chociażby pamiętne głosowanie nad wykorzystaniem zasobów znajdujących się w Skarbcu Labiryntu. Bogactw tam było tak wiele, że na bieżące potrzeby wystarczyłby tylko ich niewielki ułamek. Przecież gromadzone tam były właśnie w celu wykorzystania w największej konieczności dla ratowania Egiptu. Tymczasem, pomimo, że sytuacja tego wymagała Herchor, Mefres i Mentezufis nie dopuścili do otworzenia skarbca. Działała zasada jednogłośności, coś w stylu polskiego Liberum Veto, Wystarczył jeden jedyny głos przeciw i nic się zrobić nie dało.
Kapłani jeśliby zgodzili się na plan Ramzesa, straciliby swoją pozycję, ponieważ książę stałby się od nich niezależny i mógłby spokojnie odsunąć ich od władzy i nic by mu na przeszkodzie nie stanęło. Tak więc widoczne jest, że bronili własnych stołków. Widzimy, że potem, już po śmierci Ramzesa, Herchor sam otwożył skarbiec Labiryntu i został faraonem.
Opisane przeszło sto lat temu występujące mechanizmy są jak najbardziej aktualne i dziś. Na każdym kroku możemy to obserwować.
Faraon miał nikłe szanse na wygraniu tego sporu. Jak mówi łacińska sentencja ‘Siła złego na jednego’, „Nie cofniesz kijem Wisły” (jak to jest bodajże w tekście piosenki Elektrycznych Gitar, jeśli się nie mylę)

Drugą przyczyną porażki w moim mniemaniu był brak poszanowania dla wiedzy. Ojciec księcia, stary Ramzes XII wstawał codziennie o północy aby wysłuchać raportów astronoma, który przewidywał różne zjawiska fizyczne na podstawie układu gwiazd. Syn tego zaniechał, kapłani natomiast nie... I właśnie ten mały detal, ta drobnostka spowodowała porażkę. Pamiętamy, że w chwili gdy wojska miały wtargnąć do świątyń nastąpiło zaćmienie słońca. Herchor wmówił zabobonnemu tłumowi, że to jest sprawą gniewu bogów. Żeby Ramzes oprócz ogromnego talentu wojskowego miał jeszcze światły umysł, którego nie przysłaniałyby emocje, to może byłoby inaczej. Ale czy na pewno?

Najwartościowszą częścią powieści jest dla mnie Epilog. (to nieposzanowanie przez naród wiedzy widoczne jest i w tym rozdziale. Zauważmy różnicę między świątyniami Ptaha czy Ozyryza, a świątynią bogini mądrości w której służył Menes. Tamte wypchane złotem, ta niemal ruina.) Pentuer boleje nad upadkiem człowieka, którego tak kochał, bo ponieważ jak jemu dola chłopów (a Pentuer z chłopów się wywodził) nie była obca. Na jego pytanie:
„Alboż czy Ramzes musiał zginąć?” – Menes tak mu odpowiada:
„Z pewnością, że ta. Przede wszystkim był faraonem wojennym, a dzisiejszy Egipt brzydzi się wojownikami. Woli złota bransoletkę aniżeli miecz, choćby stalowy, woli dobrego śpiewaka lub tanecznika aniżeli nieustraszonego żołnierza, woli zysk i mądrość niż wojnę. [...] Ty chcesz, żeby w epoce Amenhotepów i Herchorów utrzymał się faraon należący do epoki Hyksosów, każda rzecz ma swój czas w którym dojrzewa, i taki w którym marnieje. Ramzes XIII zdarzył się w epoce niewłaściwej, więc musiał ustąpić.”

Podczas lektury powieści, w miarę jak brnąłem przez jej karty coraz dalej, z każdym rozdziałem bardziej wierzyłem, że Ramzesowi się uda. Myślałem, mimo tylu trudności, może jemu się powiedzie. Przecież pragnął jak najlepiej i z pewnością uczyniłby tyle dobrego. Aż tu nagle porażka. Najpierw z kapłanami, a potem jeszcze śmierć z rąk Lykona (co z resztą też było sprawą kapłanów, a właściwie Mefresa, który nie wybaczył nigdy faraonowi, że kiedyś się naigrywał z jego praktyk i usiłowania latania w powietrzu.). Bardzo mnie te wypadki zasmuciły i nawet zacząłem czuć lekki niesmak. Dlaczego Autor właśnie tak zakończył tę powieść? Jest to jedna z niewielu pięknych książek, w której nie zwycięża dobro.
Ale epilog mi wszystko rozjaśnił i zdałem sobie sprawę, że tak się musiało wydarzyć, chociaż jest to smutne. W ostatnim rozdziale zawarte jest najwięcej mądrości i główne przesłanie powieści: Jednostka nigdy nie zwycięży w starciu z grupą trzymająca władzę, choćby to nawet był sam faraon. Zresztą najtrafniej wyjaśnił to Menes...

Moandor

Moandor

Strażnik słów Moandor

12.02.2004
Post ID: 15181

Ostatnio zaciekawił mnie pewien tytuł, mianowicie "Przygody dobrego wojaka Szwejka" autorstwa Jaroslava Haska. Czy któryś z szanownych mieszkańców Imperium czytał tę powieść? A jeżeli tak to może zechciałby podzielić sięna forum ważeniami i pokrótce zaprezentować ten utwów?
Podobno to całkiem niezła książka. Dołącze ją sobie do tytułów które wkrótce przeczytam, ale chciałbym dowiedzieć siętroszke wprzód jak to siękonkretnie czyta i wogóle.

MOANDOR

jOjO

Hetman jOjO

12.02.2004
Post ID: 15182

czytałem kilka razy (ale już dość dawno... czyżby pora na odświeżenie?)
film oglądałem (ale polecam wyłącznie starą! czeską wersję - niestety nie pamiętam ani reżysera, ani roku produkcji... circa about lata 60. XX w.)

książka jest specyficzna
(ja polecam wcześniejsze zapoznanie się z postacią Haška! znajomość m.in. Jego poglądów politycznych wielce pogłębia smak lektury!)

pozornie głupota Szwejka jest tak nieprawdopodobna, że aż odrzuca
ALE
wystarczy parę wizyt w naszych, pożalsięboże, RPurzędach i...
wszystko staje się proste

moim zdaniem zgrabnie połączone warstwa przygodowa, obyczajowa, humor i groteska
ale przede wszystkim szyderstwo z biurwów
wszelkiej maści!

POLECAM

Hexe

Hexe

12.02.2004
Post ID: 15183

Witam,

jOjO

moim zdaniem zgrabnie połączone warstwa przygodowa, obyczajowa, humor i groteska
ale przede wszystkim szyderstwo z biurwów
wszelkiej maści!

Jeżeli to naprawdę jest groteska, to lecę w najbliższym czasie do biblioteki. To coś, co tygryski lubią najbardziej:D..

Pozdrawiam,
Hexe

jOjO

Hetman jOjO

12.02.2004
Post ID: 15184

hexe

Jeżeli to naprawdę jest groteska

ekhm...

ja tam sie na tych óczonościach nie znom...
ale śmiołek sie do rozpuq!

Moandor

Strażnik słów Moandor

12.02.2004
Post ID: 15185

Odnośnie filmu o Szwejku:

"Dobry vojak Svejk", Czechosłowacja 1956, reż. Karel Stekly (104 min)

Filmów o dobrym wojaku Szwejku powstało kilka, ten - zrealizowany przez Karela Stekly'ego - jest chyba najbardziej znany, wręcz kanoniczny. Na pewno nie dlatego, że udało się znaleźć obrazowy ekwiwalent soczystej prozy Jarosława Haszka - to bowiem nie uda się nigdy. I nie dlatego, że udało się (bo się nie udało) zachować atmosferę przemijającej świetności c.k. monarchii, nie mówiąc już o wyraźnie pacyfistycznym przesłaniu literackiego pierwowzoru. Sukces Stekly zawdzięcza tylko jednej szczęśliwej decyzji: do roli Szwejka zaprosił Rudolfa Hrusinskiego, wówczas 37-letniego, wokół którego zbudował cały film. Filmowy "Dobry wojak Szwejk" ożył i żyje do dziś na ekranie tylko dzięki jego osobowości, by nie powiedzieć - charyzmie. Tak jak wytrzymały próbę czasu inne filmy, w których pojawiał się Hrusinsky, przez kilkadziesiąt lat niemal symbol czeskiego kina.





















Przedruk z Gazety Wyborczej z artykułu Konrada J. Zarębskiego.

Książka ta jest podobno dobra, i raczej wszystkie opinie jakie dotąd słyszałem są pozytywne. Znalazłem ostatnio przygody Szwejka czytane przez Jerzego Sztuhra, posłuchałem sobie troche i całkiem nieźle sie zapowiada.
oto link jakby ktoś chciał posłuchać.:

http://wydarzenia.rmf.fm/antena/wojak/main.html

Całkiem dobre też sąszwejkowe dowcipy i wpowiedzi. Pozwolicie że zacytuje:

1. - Nie wszyscy mogą być mądrzy panie oberlejtant - rzekł Szwejk tonem głębokiego przekonania. - Głupi muszą stanowić wyjątek, bo gdyby wszyscy ludzie byli mądrzy, to na świecie było by tyle rozumu, że co drugi człowiek zgłupiał by z tego.

2.Lekarze do Szwejka:
- Czy potrafił by pan obliczyc przekrój kuli ziemskiej?
- Nie umiałbym, proszę panów. Ale i ja mam dla panów zagadkę. Jest dom o trzech piętrach, każde piętro ma osiem okien. Na dachu są dwa dymniki i dwa kominy. Na każdym piętrze mieszkają dwaj lokatorzy. A teraz powiedzcie, panowie, którego roku umarła matka stróża?

3. - Co sądzicie Szwejku, jak też długo trwać będzie ta wojna?
- Piętnaście lat - odpowiedział Szwejk - To całkiem jasne, ponieważ już raz była wojna trzydziestoletnia, a teraz jesteśmy o połowę mądrzejsi niż dawniej, więc trzydzieści podzielić przez dwa równa się piętnaście

4. - Stulcie pysk - przerwał Szwejkowi rozwścieczony przewodniczący komisji - Już o was słyszeliśmy. Nie jesteście idiota, Szwejku ale przebiegły jesteście, sprytny gałgan, ulicznik jesteście, wszawy łajdak, rozumiecie? - Posłusznie melduje, że rozumiem.
- Już wam mówiłem, żebyście stulili pysk. Słyszeliście?
- Posłusznie melduje, że wiem, że mam stulić pysk.
- Himmelherrgott, stulże wreszcie ten pysk, skoro ci kazałem! Wiecie dobrze, że nie macie mleć jęzorem!
- Posłusznie melduje, że wiem, że nie mam mleć jęzorem

Starczy. Zdecyduje się przeczytać. :)

A tak WoGóle to Dzięki jOjO za posta.

MOANDOR

WorldDragon

WorldDragon

13.02.2004
Post ID: 15186

Raczej nie mam swojego ulubionego bohatera, ponieważ większość książek które czytałem było "nienormalnych", a tych dobrych nie pamiętam. Ale cóż muszę wreszcie coś z normalnego (może coś z fantasy?) przeczytać, a nic wartego pamiętania jak dotąd nie trafiło w moje ręce. Jak coś przeczytam ciekawego to na pewno napiszę :)

Moandor

Strażnik słów Moandor

13.02.2004
Post ID: 15187

Worlddragon: A skąd wiesz, że książki które czytałeś są nienormalne?
Zresztą Dobry wojak Szwejk też nie był taki w 100% normaalny, ale za to bardfzo sympatyczny, że ażnie da sie go nie lubić.
MOże jednak jak już tu jesteś to napiszesz cośo jakimś bohaterze, który ci sie szczególnie podobał, bo taki chyba musi być. Oczywiście nic na siłę, ale ja bym nie pisał zdań w stylu, że czytam nienormalne książki.

MOANDOR

WorldDragon

WorldDragon

14.02.2004
Post ID: 15188

No cóż jedyne co czytałem normalnego (nienormalne - mówiłem o lekturach obowiązkowych, a sam raczej niczego specjalnego sobie nie wybrałem). Namyśl przychodzi mi lektura z 5(?) klasy szkoły podstawowej "Uczniowie Spartakusa". Czytając tą książke ceniłem sobie Spartakusa - jego autorytet wśród niewolników i w ogóle gladiatorów. Próbował wyzwolić starożytny Rzym z niewolnictwa i walk gladiatorów, aby nikt nie musiał w ten sposób umierać. Autor książki stworzył ogólnie bardzo dobry wizerunek Spartakusa pokazując go jako śmiałego, silnego, walecznego, odważnego, mądrego etc. człowieka.

Aiwelosse

Aiwelosse

14.02.2004
Post ID: 15189

Krótko, a węzłowato :)

:arrow: Śmierć, za humor i oddanie dla zawodu :)
:arrow: duet: Hurin i Turin Turamabar, za całokształt i za szczegóły :)
:arrow: trio: H. Floyd, D. Bowman i HAL, za odkrywanie Weilkiej Tajemnicy

Hisime

Hisime

14.02.2004
Post ID: 15190

Tak to już jest, że bohaterowie rosną razem z nami. Najczęściej ulubieńcy nasi zmieniają się jak w kalejdoskopie.
Pamiętam, że bardzo lubiłam swego czasu stworki, które z literaturą może nie miały nic wspólnego ale budziły we mnie silne emocje- Fraglesy.
Po latach miałam okazję obejrzeć jeszcze raz te wykwity i to juz nie było to samo.

Niezmiennie natomiast kocham Kubusia Puchatka i jego załogantów. Miłość ta zaczęła się w głębokm dzieciństwie i trwa do dzisiaj. Z całą oewnością uległa metamorfozie, zmienil się sposób postrzegania postaci, zyskały one inny wymiar-ludzki.
Na początku to były zwierzątka, sympatyczne, śmieszne, później dostrzegłam jak wiele cech ludzkich zostało tam w sposób bardzo wyraźny ucieleśnionych.

Książka niesamowita. Nie mogę nawet powiedzieć, że któraś postać jest w jakiś sposób szczególna dla mnie. Każda z nich ma coś co jest częścią nas. Cechy nazwane i określone ale nie wprost i to jest piękne:)

Następna książka, której bohaterowie mnie poruszyli to Muminki.
Tu już mam ulubioną postać- Włóczykija:)
Nie jest on samotnym walczącym ze światem itd i bardzo dobrze.
Snuje sie gość i ma jak dla mnie mocno buddyjskie podejście do zycia, z tej postaci bije spokój.

Jest wiele książek, których bohaterowie mi się podobali.
Książki Pratcheta , Topota, Dicka, Kena Keseya, Suligi i wielu wielu innych.

Jeśli chodzi o bohaterów to nie mam jednej ulubionej postaci ani nawet typu, jaki w bohaterach mógłby mi odpowiadać.

Gdybym miała sie rozpisać jacy bohaterowie , z których książek i dlaczego to musiałabym napisać osobną książkę:)

Moandor

Strażnik słów Moandor

14.02.2004
Post ID: 15191

Worlddragona napisał:

No dobra wybrałem książke, raczej lekture z chyba 5 klasy szkoły podstawowej "Uczniowie Spartakusa"

Wiesz, kiedyś sam tę powieść czytałem i bardzo mi się podobała. Niestety było to tak dawno że już prawie nic z niej nie pamiętam, niemniej jednak książka warta przeczytania.

Hisime napisała:

Tu już mam ulubioną postać- Włóczykija:)

Rzeczywiście włóczykij to ciekawa postać. Jak byłem mały, dość dawno temu, to oglądałem muminki i postać włóczykija zawsze budziła we mnie sympatię. To taki spokojny opanowany wędrowiec. Naorawdę go lubiłem.

MOANDOR

Faramir

Faramir

14.02.2004
Post ID: 15192

Swego czasu, mając może 4-5 lat strasznie sie zaczytywałem (no dobra, mama mi wtedy czytała:) ) przygodami Muminków i - z tego co pamiętam - strasznie mi się podobały. Może warto odświeżyć pamięć i powrócić w klimaty dzieciństwa?...

Yoko

Yoko

16.02.2004
Post ID: 15193

Rincewind - zdecydowanie i z premedytacją.

Kriso

Kriso

16.02.2004
Post ID: 15194

Któż nie słyszał o wspaniałej serii książkowej z lat 60-tych "Świat czarownic". A więc Simon Treghart!

Moandor

Strażnik słów Moandor

17.02.2004
Post ID: 15195

Kardynał Richelieu

Trzej Muszkieterowie to dość ciekawa powieść francuskiego pisarza, Aleksandra Dumasa, autora między innymi takich utworów jak Hrabia Monte Christo (i jeszcze wielu innych, których tytułów wybaczcie nie przytoczę, bo nie bardzo umiem napisać je po francusku). Większość z Was, czytelnicy drodzy zna mniej więcej historię zawartą w tej książce.
Chciałbym co nieco napisać o postaci, dla mnie dość ciekawej i interesującej jaką był kardynał Richelieu. Pomimo, że cały czas utrudniał życie D’Artagnanowi i spółce, to jednak wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Dlaczego? – zapytacie. Otóż z kilku powodów.

Pierwsza sprawa, to historia. Trzeba Wam wiedzieć, że głównie Jego Eminencji Francja zawdzięcza swoją potęgę w tamtych czasach. Prowadził zręczną politykę, był ministrem króla. Jakby nie patrzeć postać dla Francji zasłużona. Żeby dziś taki człowiek się znalazł w Polsce, który by umiał jakoś pokierować elitami politycznymi i spróbować podnieść polską gospodarkę z ruiny. Oczywiście, nie zrozumcie mnie źle. Kiedyś były inne czasy. Nie mam na myśli, żeby u nas było tak, jak w kiedyś, a jedynie to, że człowiek zaradny, który by umiał coś u nas ruszyć w dobrym kierunku byłby bardzo przydatny. Ale wróćmy do kontekstu powieściowego.

Kardynał, takie odniosłem wrażenie, przede wszystkim był człowiekiem sprytnym i mądrym. Nie dawał się ponieść gniewowi. Zawsze miał jakiś plan w zanadrzu. Muszkieterowie pokrzyżowali niektóre z jego zamiarów, chociażby sprawę diamentowych zapinek. Kardynał jednak, choć go postawiono wtedy w niezręcznej sytuacji sprytnie się wykaraskał. Zły był wtedy, owszem, ale też myślał na trzeźwo i nie dał się ponieść emocjom. Okazał się też człowiekiem uczciwym. W tym miejscu mam na myśli jedną z końcowych scen w powieści, gdy D’Artagnan podał mu jego pismo, które czyniło muszkietera nietykalnym po wymierzeniu sprawiedliwości milady de Winter. Jego eminencja owo pismo spalił i mógł spokojnie posłać D’Artagnana i jego towarzyszy do więzienia lub na śmierć, jednak tego nie uczynił. Po pierwsze, przez swoją uczciwość i rozwagę, (tak uważam, ale mogę się mylić). Skoro muszkieter mu zawierzył i oddał do rąk ów liścik, on również postąpił fair i nie nalegał przy wymierzeniu kary. Po drugie, i wydaje mi się, że to jest bardziej słuszne, kardynał miał wyraźną słabość do tej niesfornej 4 osobowej kompanii, zaś szczególnie do D’Artagnana. Proponował mu wcześniej wstąpienie do swojej gwardii, oferta została jednak odrzucona. Ponowił ją również i na koniec powieści (tak mi się wydaje, już nie pamiętam dokłanie). Wyraźnie chciał pozyskać do swej policji takiego zręcznego szermierza, który pokonał samego Jusaca, uważanego za jednego z najlepszych.

Czy Richelieu możemy uznać za postać negatywną w powieści? Ja bym tak do końca tego nie powiedział. Owszem z punktu widzenia narratora wydaje się, że raczej tak, ale spójrzmy na problem szerzej. Przecież wiadome jest, że gwardia kardynała i muszkieterowie królewscy cały czas ze sobą rywalizowali. Mimo, iż pojedynki były zabronione, to zarówno jedna jak i druga strona nieustannie ze sobą walczyły, a król i kardynał żywo się tym interesowali, i jeden był bardzo kontent gdy jego służby pokonały służby drugiego. Kardynał miał swoje interesy, król swoje. W państwie tym toczyła się nieustanna walka o wpływy i władzę. Nie potępimy Richelieu za to, że realizował swoją politykę przecież. Zresztą zważcie, że powieśc zakończyła się swoistym pojednaniem obu stron. Nikt się na nikim nie mścił za porażkę.

Ja oceniam kardynała pozytywnie ze swej strony. Uważam go za ciekawą postać w powieści.
Trzech muszkieterów przeczytałem głównie dlatego, że żywo interesowała mnie ta postać. Jakoś ze względu na niego ciągnęło mnie do tej książki, nie wiem dlaczego :)

I tak na koniec skoro już przy tym temacie się znajduje. Po przeczytaniu dzieła Dumasa do końca muszę stwierdzić, że jest jeszcze jeden bohater, który mi się spodobał i wzbudził moją sympatię. Mianowicie, lord de Winter. Człowiek to honorowy i uczciwy. Nie czuł jakiejś antypatii do Francuzów jak wielu Anglików. Co prawda postać drugoplanowa, ale interesująca. Nie polubiłem natomiast księcia Buckinghama. Był dla mnie zbyt narwany i nie potrafił oddzielić spraw sercowych od polityki. Skoro dla Anny Austriaczki gotów był wywołać wojnę... Trochę przesadził moim zdaniem.

MOANDOR

Infero

Infero

19.02.2004
Post ID: 15196

Kriso

Któż nie słyszał o wspaniałej serii książkowej z lat 60-tych "Świat czarownic". A więc Simon Treghart!

Tak, tak właśnie zaczełam czytać tę serie po raz drugi. Świetne, napisane z polotem i fantazją, czytałam te książki przez całe liceum.
Wiele wspaniałych postaci!

Moandor

Strażnik słów Moandor

9.04.2004
Post ID: 15197

Z powodu awarii monitora dawno mnie wOsadzie i na Forum nie było.

Miła mym oczom byłaby przy okazji tego topicu dyskusja od pewnym bohaterze literackim, który jest jednąz najoryginalniejszych postaci w literaturze, przynajmniej tej, którą do dziśczytałem.

Żeby nie przedłużać powiem, że chodzi mi o Don Kichote'a, a także o jego giermka i przyjaciela, wiernego Sancho Pansę.

Czy ktoś tę powieść Cervantesa czytał i chciałby sie wypowiedzieć?

MOANDOR

Faramir

Faramir

9.04.2004
Post ID: 15198

Moandor

Czy ktoś tę powieść Cervantesa czytał i chciałby sie wypowiedzieć?

Właśnie miałem zamiar się wziąć za tę książkę... Można to uznać za zapowiedź i obietnicę przyszłej dyskusji. Miejmy nadzieję, owocnej :)

Faramirze, bardzo mnie to cieszy, ja tę powieść już prawię kończę czytać, i będzie mi bardzo miło pogawędzić na jej temat. Moandor

Moandor

Strażnik słów Moandor

24.04.2004
Post ID: 15199

Chciałbym się dowiedzieć szanowni mieszkańcy Imperium, którym dane już było przeczytać Trylogię autorstwa Henryka Sienkiewicza, jakie jest wasze zdanie na temat pułkownika Michała Wołodyjowskiego?

Przymierzam sięw niedługim czasie (jeśli będe miałczas :)) do przeczytania dzieła Sienkiewicza. Chciałbym więc usłyszeć kilka słów komentarzy.

Jesli ktoś chętny do przedstawienia zwoich spstrzeżeń, opinii to zachęcam aby to uczynił w stosownym miejscu, czyli tutaj w tym temacie.

Moandor