Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Leniwe pogawędki"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Leniwe pogawędki
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Getyr

Getyr

2.02.2005
Post ID: 12603

- A słyszeliście, że gdyby nie Ogony Skorpen to legendarny zabójca smoków Dracon nie wypełnił by swojej misji...? - spojrzał na zebranych i zobaczył ich zdziwione twarze - no tak myślałem, muszę was więc chyba trochę oznajomić z tą ciekawą historią. Musicie bowiem wiedzieć, że w Tatalii "Legenda Dracona" należy do najpoczytniejszych książek...no, ale wracając do historii...
Wypił do końca herbatkę i odkaszlnął...
- Zdarzenie to miało miejsce gdy Dracon polował na Bajecznego Smoka czy też Czrodziejskiego jak kto woli, wtedy już posiadał spore zdolności choć były one jeszcze niczym w porównaniu do tego co umiał wyczyniać póżniej. Wraz ze swoją armią przedzierał się przez śnieżne burze i olbrzymie zaspy, śniegu była cała masa, a gremlinom wystawały tylko ich niebieskie kapelusze, w końcu Tytani musieli nieść ich na rękach. Wielu zginęło w zaspach, inni z głodu...no właśnie z głodu, pomału zaczynało już brakować jedzenia, a Dracon błądził po bezkresnych śnieżnych pustkowiach. Wszyscy byli już w niezłym strachu... - Getyr spojrzał po zebranych czy aby go słuchają - ... tak na czym to ja skończyłem, ach tak, błądził, aż wreszcie doszły go słuchy o kluczniku który daje hasło dzięki któremu można przejść przez granicę, do miejsca gdzie przebywały Smoki. Ruszył więc poszukiwać tego klucznika, ale jego armia topniała z dnia na dzień. Sytuacja była dramatyczna, i nagle szesnastego dnia błądzenia w poszukiwaniu starca z hasłem, Tytani jako najwyższsi dostrzegli coś niesamowitego...,po pewnym czasie Dracon też dostrzegł na horyzoncie mrowie czarnych punkcików. To były Skorpeny. Nigdy wcześniej nigdzie nie widziano tyle Skorpen naraz!! Nie będe tu opisywał bitwy jaką stoczył z nimi Dracon, bo zabrakło by dnia, najważniejsze, że gdy było już po wszystkim, armia Dracona nie musiała się już martwić o jedzenie. A więc jednym słowem gdyby nie Ogony Skorpen nie mielibyśmy legendy o największym zabójcy Smoków.

Getyr odkaszlnął i zaczął się bawić filiżanką po herbacie, którą już zdążył wypić....

Denadareth

Denadareth

2.02.2005
Post ID: 12604

Słuchacze wyrazili uznanie dla opowieści Getyra gdy rozległ się cichy syk...

Denadareth (znów w smoczej - choć zmniejszonej postaci) podpełznął do minotaura.

- Niech więc przeklęte będą Ogony Skorpen... - w oczach Dena zamigotały płomienie - zaś Dracona inaczej nie nazwę jak tylko barbarzyńcą i najemnym rabusiem -

- Te smoki zagrażały wszystkim - zawołał ktoś

- Nie wątpię - wysyczał Den - że Dracon wielu pomógł dokonując tego jakże szlachetnego czynu... tej rzezi jak ja wolę to nazywać - smok powiódł spojrzeniem po zebranych po czym się uspokoił - wiele z tych smoków zasługiwało na karę, szczególnie te rdzawe... ale na niebo Araucanii to nie powód by prowadzić krucjatę przeciwko całej rasie... a zbrodnią było przelanie krwi Błękitnej Matki... nawet ja przybysz z innego świata wiele o niej słyszałem... -

Denadareth odwrócił się i podpełzł bliżej kominka.

Dragonthan

Dragonthan

2.02.2005
Post ID: 12605

- Te smoki nikomu nic złego nie uczyniły - rzekł Drag widząc jak rozmowy ztaczają się na inną drogę - A Dracon drogi Getyr`ze nie był zabójcą z powołania, lecz zwykłym najemnikiem szukającym ino okazji by zabić jakiegoś smoka...
- A ty niby kim jesteś, że tak krytykujesz Dracona? - powiedział Getyr
Drag popatrzył na Getyra. Ten wpatrywał się oczekując odpowiedzi. Drag wyciągnął miecz i położył go na blacie. Na rękojeśćccy widoczny był symbol głowy smoka oraz skryżowane dwa ogniste miecze. Był to symbol łowców smoków. Getyr zaniemówił, lecz po chwili rzekł:
- Skąd go znasz?
- Spotkałem go raz na mglistej przełęczy. Podążał za czerwonym smokiem...
- Więc jesteście jak bracia...
- Nie jesteśmy jak bracia!!! - wykrzyczał Dragonthan
W karczmie zapadła cisza. Po chwili milczenia wszystko wróciło do normy.
- Dracon zabijał dla przyjemności... jakby zabijał dla pieniędzy to bym jeszcze zrozumiał, ale ten skurczybyk mordował smoki tylko dla własnej satysfakcji... był na tym punkcie obłąkany... i pewnie w tej chwili dalej ugania się za jakimś następnym...
- A ty? Przecież też jesteś łowcą... smoków...
- Ja drogi Getyr`ze, poluje na smoki, które mają zło w sobie... obiecałem i taką przysięgę złożyłem i jej dochowam...

Getyr

Getyr

3.02.2005
Post ID: 12606

- Nie popadajmy w obłęd - powiedział Getyr widząc, że niektórzy nie darzą sympatią Dracona - to, że zabijał całe chmary Smoków można między bajki włożyć. Raptem jeden Kryształowy, kilka Rdzawych wbrew powszechnej opini, że opanowały one kilkadziesiąt kopalni i były ich setki, jedynie Bajkowych zabił ze trzydzieści..., no i jeden Błękitny...., chociaż Błękitnego strzegło wiele innych smo..., a niech to!!!! Sam już nie wiem, a wszystko przez te Ogony Skorpen...

Gdy to powiedział, nagle przypomniał sobie co zrobił dziesięć minut temu, spojrzał na stół przy którym siedział, a na nim zobaczył talerz z soczystymi Ogonami Skorpen. Czym prędzej zabrał się do spożywania posiłku...

Thompson

Thompson

3.02.2005
Post ID: 12607

- Jakie znowu legendy?! Przecież z Draconem dopiero co walczyliśmy ramię w ramię... - powiedział, po czym dodał:
- Co więcej, byłem tym, który podawał jemu miecz do zadania śmiertelnego ciosu Błękitnemu Smokowi. Ahh... stary, poczciwy Dracon... Był jednym z moich mistrzów magii, od których uczyłem się wachu. Mam nadzieję, że przeżył zniszczenie starego świata. Dawno się nie widzieliśmy.
Po tych słowach Thompson nie mogąc się doczekać swojej potrójnej porcji "Ogonów..." wkroczył do kuchni. Po chwili wyszedł stamtąd ze swoim daniem, które wyszarpał kucharzowi. Rozejrzał się:
- Gdzie by tu usiąść? - zastanowił się. Wtem ujrzał trójkę bohaterów siedzących przy najdalej oddalonym oknie. Przepraszam, czy mogę się przysiąść? - zapytał.
- Oczywiście - odpowiedział Gacex. Pozwól, że ci przedstawię pozostałych - oto Gandalf i Wiedźmin.
- To wy? Jestem waszym wielkim fanem. Aaa... bardzo dobrze - piwo dla tego pana - zawołał Gandalf do barmana.

Islington

Mistrz Islington

3.02.2005
Post ID: 12608

- Pytałeś kto to jest. - włączył się nagle do dyskusji Isli
- To jest najszlachetniejszy Łowca Smoków jakiego znam - odpowiedział Isli wskazując na Dragonthana
- Zresztą niech dowodem będzie to, że prowadzi konwersację z Denem - dodał - A nie rzuca się na niego tylko dlatego, że jest smokiem.
Ja też mógłbym dojść teraz do tego, że wszystkie krasnoludy trzeba wytępić. Ale nie dochodzę, dlaczego?
- Bo warzą świetne piwo - powiedział Den
- Ech - westchnął Islington - ty zawsze wytrącisz mnie z mojej przemowy - zaśmiał się i usiadł koło Dragonthana.

Dragonthan

Dragonthan

3.02.2005
Post ID: 12609

- Gdybyśmy chcieli wytępić wszystkie smoki na tym świecie nie starczyłoby tylu łowców na to... Poza tym jakie miałbym potem zajęcie hehe - zaśmiał się Drag
- Zacząłbyś powlować na coś innego - rzekł Isli
- Taaa... na jaszczurki w lesie - zaśmiali się obaj
- Thompson - łowca odwrócił sie do niego - A czy Dracon mówił coś o mnie? Swoim dawnym koledze z czasów akademi?
- Isli, powiedz ty mi, skąd te krasnoludy biorą chmiel na to piwo? Miałem kilka okazji spróbowania ich trunku, ale nigdy mi nie powiedzieli skąd mają ten chmiel... na pewno nie pochodzi on z nizin Antagarich...

Denadareth

Denadareth

4.02.2005
Post ID: 12610

- To prawda... ze wszystkich "Łowców Smoków" tylko Drag nie budzi we mnie ognia - Den "zmarszczył brwi" - pomijając fakt, że nie znoszę gdy je przy mnie pieczeń ze smoka... ale to mała wada -

- Co do polowań na smoki... nie obnoszę się trofeami jak ci pogromcy ale niejednego rycerzyka spaliłem. Uwierzcie, że nie starczyłoby wojowników z całej ziemi by wytępić mą rasę... - kontynuował Den

- Cały Den - mruknął Isli - Zawsze tłumaczy że smoki stanowią zbiór indywidualności ale nie jeden rodzaj, że się nie identyfikuje ze smokami Antagrichu a jak tylko mu do dyskusji pasuje to już "ma rasa"... -

Thompson

Thompson

4.02.2005
Post ID: 12611

Thompson na chwilę popadł w zamysł... Tak, wspominał coś, że gdy bywał w akademii, to lubił wypadać by zapolować na Smoki... Czekaj... Tak, wydaje mi się, że o tobie też coś wspominał - zwrócił się Thompson do Dragonthana.

Getyr

Getyr

4.02.2005
Post ID: 12612

Getyr przez cały czas przysłuchiwał się rozmowie, co nie przeszkadzało mu w delektowaniu się pysznymi Ogonami. Po raz kolejny potwiedziła się jego opinia, że oberża to miejsce fantazjowania...; Dragonthan znał osobiście Dracona, Thompson podawał mu miecz w walce z Błękitnym, teraz w dodatku rozmawiał z jakimiś niewidzialnymi postaciami, niedługo nawet Den powie, że znał np. Mutare. Wyraźny wpływ środków odurzających można było zaobserwować bez problemu, no, ale po to jest karczma, tudzież oberża jak kto woli. Nie wypadało nic innego jak samemu opowiedzieć jakąś bajkę

- Nie chcę się chwalić, ale ostatnio, to było bodajże w Stremgeth grałem w kości z ... ehm, ...eee, powiedzmy Kilgorem. Muszę powiedzieć, że nieżle grał, a raczej, że po prostu dopisywało mu szczęście, tak czy inaczej ogołcił mnie prawie ze wszystkiego... - Getyr spojrzał po sali i zobaczył, że każdy się śmieje - ..., ale ja naprawde go spotkałem...

Thompson

Thompson

4.02.2005
Post ID: 12613

Tak... - odparł Thompson - ... słyszałem, że barbarzyńcy bardzo oszukują jeżeli chodzi o gry. To pewnie przez te podkowy, które mają pozawieszane na szyjach. Słyszałem, że to na pamiątkę. Jak ci ginie koń na wojnie, czy coś takiego... Hmm... w zasadzie jakby na to nie patrzeć - bahaterskie - powiedział Thompson. Ale zmieńmy temat, a nasze troski i wspomnienia zatopmy w kuflu piwa - barman, piwo dla wszystkich! - zawołał Thompson chwytając czwarty już z kolei kufel piwa.

Getyr

Getyr

4.02.2005
Post ID: 12614

Getyr wziął piwo i zaczął pić. Po pierwszym łyku zaczął badac dokładnie smak
- To chyba z ... północnej Erathii..., a może z wielkich pól chmielowych w okolicach Steadwick..., niech mnie przecież to Krewoldzkie piwo warzone przez Zielonoskórych. Któż by pomyślał - Getyr rozejrzał się wokoło - hmm..., żadnego Orka tu nie ma..., przez ostatnie lata pogorszył mi się zmysł smaku.

Nie minęło dużo czasu gdy Getyr nagle krzyknął

- A niech to, jednak z Krewold..., moczopędne jak sto diabłów - i wybiegł z Oberży

Islington

Mistrz Islington

4.02.2005
Post ID: 12615

- Co do krasnoludów - zaczął Isl
- To na pewno nie biorą chmielu z kopalni - zarechotał mag
- Co do barbarzyńców i gry w kości, to zasada dobrego stratega brzmi:
"nie ruszaj na bitwę jeśli nie jesteś pewien, że wygrasz"
Dlatego nie hazarduje, ale co innego piwo - Isl pociągnął solidny łyk

Bubeusz

Bubeusz

5.02.2005
Post ID: 12616

Bubeusz obserwował przez cały czas rozmówców, a kiedy Getyr wybiegł z oberży, zdziwiony zamówił kolejny kufelek, ciekaw co będzie się działo dalej. W karczmie tymczasem tańce ustały i zawrzało z wszystkich stron wesołymi rozmowami.

Getyr

Getyr

5.02.2005
Post ID: 12617

Nie minęło dużo czasu gdy drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wleciał Getyr. Rozejrzał się wokoło, przestaszonymi ślepiami..., nagle zatrzymał wzrok na ciemnym końcu sali. Pobiegł tam szybko i złapał przedmiot, który najwidoczniej był mu bardzo potrzebny. Była to miotła do zamiatania podłogi

- Zaraz ją przyniosę z powrotem..., jak przeżyję - i znowu wybiegł jak oszalały z karczmy, dało się jescze słyszeć jego słowa gdy był już na zewnątrz - ... Broń się!!....

Thompson

Thompson

5.02.2005
Post ID: 12618

Czekaj - zawołał Thompson. Już był przy drzwiach, wyjrzał na zewnątrz i zamarł. Nastepnie pobiegł do baru, wypił jeszcze jedną kolejnę (na odwagę) i wybiegł na zwenątrz ze słowami na ustach: za Ojczyznę!!!
Pozostali zgromadzeni śledzili rozgrywającą się przed tawerną sceną.

Getyr

Getyr

5.02.2005
Post ID: 12619

Wszyscy w oberży słyszeli jak na zewnątrz rozgrywa się jakaś walka. Trzask łamanych kości, krzyki przeplatane przekleństwami

- Ty bestio!! - dało się słyszeć głos Getyra
- Zginiesz i powrócisz do piekła
- odezwał się Thompson
- Myślisz, że jak jesteś diabłem, to jesteś potężny
- znowu krzyczał Getyr

Nagle znów dało się słyszeć odgłos, jakby coś zostało złamane...

- Oby to nie była moja miotła - odezwał się Ilness wyraźnie zirytowany tym co się działo przed jego oberżą

- Przklęte Diablisko!! - Ktoś krzyknął...

Przez drzwi z hukiem wleciał do środka Thompson, a na nim siedział mały Chowaniec przypominający nieco świnię, zaraz za nimi wpadł Getyr i zaczął okładać "potwora" miotłą. Trzeba tu dodać, że piwo wyrażnie zadziałało na Getyra i częściej trafiał Thompsona niż małego diablika...

Dragonthan

Dragonthan

5.02.2005
Post ID: 12620

- Co się tam wyprawia? - powiedział Ilness obawiając się losów wejścia do karczmy...
Dragonthan, Islington i Denadareth zerwali się i ruszyli do drzwi wyjściowych z oberży...

Thompson

Thompson

5.02.2005
Post ID: 12621

Thompson złapał chowańca za szyję i przydusił. Następnie zorientował się w sytuacji i zwrócił się do Getyra:
- Po cholerę wybiegi wszyscy na zewnątrz?! Zdezerterowali? Uciekli?
Wtem chowaniec się zbudził, szarpnął się, a tym samym cisnął Thompsona w pobliski stolik rozwalając go. Getyr rzucił się na bestię, jednak ta zdematerializowała się, skutkiem czego wylądował na podłodze kilka metrów dalej od Thompsona.
- Co robimy? Wszyscy nas opuścili, a ja nie mogę użyć tutaj swojej magii, bo Ilness by mnie zabił.
- Zajdę go od tyłu, a ty go czymś zajmij - wymyślił Getyr.

Getyr

Getyr

5.02.2005
Post ID: 12622

Sytuacja była dramatyczna, Chowaniec robił co chciał; skakał po stołach to znowu po głowach Getyra i Thompsona, a Ilness krzyczał, że przytafiło mu się coś takiego pierwszy raz...

- Masz tu wodę święconą ? - zwrócił się Getyr do Ilnessa
- Głupi jesteś, przecież to nie wampir - odezwał się Thompson
- Ale może zadziała - Powiedział Ilness, który już trzymał w rękach buteleczkę z wodą święconą

Ale woda święcona była juz niepotrzebna; Chowaniec leżał w rogu Oberży. Trzeba bowiem dodać, że mała bestia była strasznie łasa na alkohol i nawet gdy się biła to w tym samym czasie łapczywie piła co się dało...

- Chyba go załatwiliśmy - powiedział Getyr
- Załatwiliście to mi Oberże !! - krzyknął Ilness

Rzeczywiście wszystko było zdemolowane...