Oberża pod Rozbrykanym OgremBaśniowe Gawędy - "Leniwe pogawędki" |
---|
Denadareth12.06.2004Post ID: 12003 |
-A tak nawiasem, to coraz lepiej ci idzie przybieranie humanoidalnej postaci. Naprawdę, wolę tą, niż smoka- Gdy Denadareth usłyszał te słowa pożałował, że aktualnie nie jest w postaci smoka. Na tle łusek koloru miedzi nie byłoby widać jak się zarumienił. - Dziękuję Delein - odparł - Od czasu naszego ostatniego spotkania sporo się wydarzyło. Ciągle próbowałem zdobyć uznanie wśród tutejszych smoków ale bezskutecznie. Życie wśród dwunogów jest łatwiejsze... i przyjemniejsze, chociaż nigdy nie przypuszczałem, że powiem coś takiego. Jesteście fascynujący... - teraz zwrócił się do Iscandela - ja również wolałbym, żebyś siedział z nami. Widzę, że w kilku kwestiach myślimy podobnie - gestem wskazał na Amrana - poza tym zdążyłem Cię polubić. - Witaj Lobo - Denadareth zwrócił się do mrocznego elfa - jesteśmy zaszczyceni, że zechciałeś nam towarzyszyć. Jesteś tu chyba dłużej niż my więc z chęcią wysłuchamy Twoich opowieści. Jeśli chodzi o mnie to urodziłem się pustynnej krainie BARDZO daleko stąd ale niestety podczas uczieczki przed jednym z moich wrogów teleport nawalił i pojawiłem się tutaj. Od tego czasu próbuję znaleźć swoje miejsce wśród was. - I jeszcze jedno - dodał Denadareth patrząc na Lobo - pani Delein nie przedstawiła Ci chyba nas wszystkich. Ten elf to: Mistrz Islington, słynący ze swych dowcipów zaś ten drugi to Iscandel. Ten wojownik na imię ma Amran. To byłoby chyba na tyle jeśli chodzi o nas. - A co u was ? - zapytał nagle smok - jak wam mija życie ? Skąd przybywacie ? |
Delein12.06.2004Post ID: 12004 |
- Mnie także miło, a więc część oficjalną mamy już za sobą - zaśmiał się krótko - powiedzcie zatem coś o sobie, i co najważniejsze: co sprowadza Was w nasze strony... |
Mistrz Islington12.06.2004Post ID: 12005 |
-Heh, wzruszyła mnie twoja historia - Islington podsumował historię Delein |
Lobo12.06.2004Post ID: 12006 |
- widzę, że jesteś nieufny. Zapewne pijasz tylko ze swej piersiówki. Zastanawia mnie tylko czy to strach, czy przezorność?- spytał Islington z niemałym zaciekawieniem. Lobo spojrzał na niego ze zdumieniem: Zakończył pociągając solidnie z buteleczki. |
Sharra12.06.2004Post ID: 12007 |
Drzwi gospody otworzyły się szeroko. Stanęła w nich piękna kobieta, z dwuostrzowym mieczem w ręku, ubrana w białą suknię. Jej długie rude włosy unosiły się i opadały delikatnie z każdym podmuchem wiatru. |
Denadareth12.06.2004Post ID: 12008 |
- Witam Cię Sharwyn - powiedział Denadareth wciąż utrzymując humanoidalną postać - Oberżysto, proszę o doskonałe wino dla tej pani. - Cieszy mnie to co mówisz, szlachetny Lobo - tu Denadareth ukłonił się lekko - jeśli będę mógł tu znaleźć dom to może nawet bez żalu porzucę... mniejsza o to. Kto następny. Widać było, że w tej postaci smok nie panuje tak dobrze nad mimiką jak w naturalnej. Każdy odniósł wyrażenie, że Denadareth nie powiedział całej prawdy. |
Mistrz Islington12.06.2004Post ID: 12009 |
- Kolejni zbrojni - westchnął Islington - i znów przeszłość i przeszłość, Lobo ma rację, tu jest nasze miejsce, przynajmniej narazie. I przynajmniej do następnego kufelka - powiedział uśmiechając się do Ilnessa - Lobo, ciekawi mnie ta twoja piersiówka. Skąd masz tak potężny przedmiot? Wiem wiem, ciekawość to pierwszy stopień do krainy umarłych, ale jednak chciałbym wiedzieć - powiedział z niemałym zaciekawieniem. Islington nagle wstał i poszedł po dodatkowy stolik, który przystawił do pierwszego sprawiając, że nie było już tak ciasno |
Lobo12.06.2004Post ID: 12010 |
- Ta tutaj? - spytał Lobo wskazując małą brązową butelczynę - Jej historia nie jest może wspaniałą opowieścią o księżniczkach i czarnoksiężnikach ani o rycerzach w lśniącej zbroi. Po prostu szedłem kiedyś przez las i potknąłem się o konar powalonego drzewa. Gdy wstałem ujrzałem coś błyszczącego pomiędzy gałęziami. Była to mała skórzana piersiówka, towarzyszy mi juz od ponad 10 lat i nie zamierzam się z nią rozstawać. A najpiękniejsza związana z nią historia to opowieść o moim ślubie. Bowiem pewnego dnia siedziałem sobie pod drzewkiem przy ognisku i popijałem sobie jakby nigdy nic aż tu nagle pojawiła sie ona. Najpiękniejsza i najmilsza elfka jaką kiedykolwiek widziałem i zobaczę. Tak się szczęśliwie złożyło, że moja flaszka z pędzoną na denaturacie trutką na kaktusożerne wielbłądy polarne różni sie od tej piersiówki jedynie kolorem. Więc niewiele myśląc pociągnąłem sobie trutki na wielbłądy i tak mi uderzyło do głowy, że się oświadczyłem. Kilka dni później byłem już żonaty, to było chyba z rok temu...ależ ten czas leci... - zamyślił się. |
Iscandel12.06.2004Post ID: 12011 |
Isc po słowach Delein przybliżył sie do niej znacząco.Przywitał się z Lobo i słuchał z uwaga o czym dyskutują podziwiając równocześnie Delein . Gdy nagle drzwi gospody otworzyły się szeroko. Stanęła w nich piękna kobieta, z dwuostrzowym mieczem w ręku, ubrana w białą suknię. Jej długie rude włosy unosiły się i opadały delikatnie z każdym podmuchem wiatru. Podeszła do ich stolika i się przdstawiła miał na imie Sharwyn. Isc kojarzył ją skoś ale nie miał bladego pojecia skąd wydawał mu się że spotkał już tą bardkę w jakieś innej oberży lub karczmie. W odpowiednim momencie rzekł: - Opowiedz nam o sobie, Sharwyn. Po wysłuchaniu opowieści był już przekonany, że już ją gdzieś widział ale nie miał czasu na zastanowianie; o sobie zaczął opowiadać Denadareth z którym Isc znalazł wspólny język. Nagle Isc usłyszał kawałek o skrzydłach. Coś ukłuło go w serce, wiedział już, że mają ze sobą wiele wspólnego. - Isc teraz twoja kolej, opowiedz coś o sobie. |
Denadareth13.06.2004Post ID: 12012 |
-yyy ja nie wiem czy bedziecie chcieli tego słuchać to skąplikowana historia... (w głosie Iscandela po raz pierwszy można było wyczuć nutkę niepewności) ... Smok zwrócił się do Islingtona: |
Delein13.06.2004Post ID: 12013 |
-Miło mi Cię poznać, Sharwyn. Wreszcie dołączyła do nas kobieta. Już myślałam, że pozostanę jedyną przedstawicielką płci pięknej w tej oberży. |
Iscandel13.06.2004Post ID: 12014 |
- Każdy z nas dość obszernie opowiedział swoją historię, Iscandelu, więc uważam, że wypadałoby zrobić to samo z Twojej strony- powiedziała Delein - Ach... niech będzie... zrobie to dla Ciebie. Tylko nie mówcie, że nie ostrzegałem, jest ona bardzo długa… W tym momencie skupił się przez chwilę i zaczął : - Merfonowi? - zapytał Denadareth. - Tak, właśnie tak się nazywał ten przybysz- Isc kontynuował dalej W tym momencie na chwilę przerwał i wziął łyk z kufla, potem drugi. - Tymczasem Aspela wraz Merfonem żyli sobie całkiem dobrze jak to zakochani, nie martwili się tym, że są poszukiwani. Jednak życie nie jest takie piękne. Dziesięciu zbrojnych z Grimurgiem na czele odnalazło ich. Mieli pewne trudności z ich pojmaniem. Merfon był całkiem zdolnym magiem. Ta mała bitwa była nawet wyrównana, a z minuty na minutę szala zwycięstwa przechylała się na stronę zakochanych, ale zdarzył się wypadek. Aspela została śmiertelnie postrzelona. Merfon wiedział, że jest tylko jedna szansa, żeby ją uratować. Najeźdzcom pokazał w końcu swoje prawdziwe oblicze. Otóż był on Asimarem, czyli płynęła w nim krew Dev. Rozwinął swoje białe skrzydła a najeźdźcy zamarli w niepewności. Wykorzystał to. Wiedział że niektóre Devy mają moc wskrzeszania. Spróbował, zebrał całą swoją moc zarówno magiczną jak i witalną, usłuchał swojego serca a słowa same wychodziły mu z ust… W tym momencie urwał zdanie. - Chyba nie przerwiesz w takim momencie. Zobacz tylko jak wszyscy przejęli się tą opowieścią - rzekł Islington. Isc spojrzał na wszystkich wokół i kontynuował: - Ale Merfon padł z wycieńczenia. Grimurg wykorzystał to szybko i go pojmał. Córkę zabrał z powrotem do miasta a Merfona jako rzadki okaz stworzenia sprzedał czarodziejom z Thay. Grimurg jednego nie przewidział. Aspela urodziła dziecko - tu Isc znów załamał glos, po chwili milczenia dodał - Mnie… Zebrani wokół niego mieli mieszane uczucia, nie wiedzieli co powie dalej. Jedynie Denadareth szepnął do siebie Isc tego nie usłyszał i mówił dalej - To byłem ja, Grimurg chciał mnie uśmiercić, ale Merfonowi udało się uwolnić. Zakradł się w nocy i mnie wykradł. Została na nas nasłana gildia skrytobójców. Od najmłodszych lat ojciec szkolił mnie w rzemiośle walki. Wiele bólu, złamanych kości i poświęceń kosztował mnie ten trening. Ojciec nie wiedział, czy będę posiadał magiczne zdolności, więc także uczył mnie walki mieczem i łucznictwa jak na elfa przystało. Grimurg nie mógł ścierpieć naszego istnienia. Oprócz Gildii nasłał na nas najemników wystawiając pokaźną nagrodę za nasze głowy. Razem z Merfonem ćwiczyliśmy każdego dnia wytrwale, mieszkaliśmy w lesie, więc trudno było nas znaleźć. Pierwsze postępy magiczne osiągnąłem w zielarstwie, ale w niedługim czasie zacząłem opanowywać magię żywiołów. Islington zapytał - A co z najemnikami? Dali wam tak spokojnie mieszkać, ktoś musiał wiedzieć gdzie jesteście? - Oczywiście że nie dali. Znajdywali nas wielokrotnie, wielokrotnie też zastawiali na nas pułapki. Ale jakoś udało nam się przetrwać. Kiedy dorosłem miejsce naszego pobytu było dla każdego oczywiste, więc zaczęliśmy podróżować. Byliśmy najemnikami, ale wielokrotnie byliśmy buntownikami, ponieważ nie słuchaliśmy rozkazów zabijania kobiet i dzieci. Ten zawód nie zwiększył grona naszych przyjaciół. Merfon najął się jako strażnik u bogacza lorda Xaviera a ja zostałem poszukiwaczem przygód. Podróżując po świecie zwiedziłem wiele miejsc, poznałem także wiele przydatnych rzeczy. W końcu spotkałem wielkiego maga Dalwynda. To on ujrzał we mnie wielką moc. Odkrył we mnie Deve i nauczył mnie wykorzystywać moc, która we mnie tkwiła. Denadareth wiedząc już od pewnego czasu kim jest Isc, dodał: Isc uśmiechnął się do Delein i mówił dalej: Po chwili dodał - Mam tylko nadzieję, że nie zanudziłem was tą opowieścią?? |
Denadareth13.06.2004Post ID: 12015 |
- Podobała mi się Twoja historia Iscandelu - uśmiechnął się Denadareth. Wciąż nie potrafił zbyt dobrze panować nad ludzką twarzą i pojawiały się na niej uczucia do których żaden smok by się nie przyznał. - Zastanawia mnie jedno... zawsze uważałem wojny o kobietę czy też o miłość za idiotyzm... jednak teraz muszę zmienić zdanię. Walczyłem o terytorium, władzę, pozycję, dumę, zemstę, pieniądzę... nigdy jednak nie walczyłem o miłość. Nigdy. NIGDY. - w oczach Denadaretha znów zapłonął ogień, potężniejszy niż podczas obu poprzednich kłótni... po czym się uspokoił. - Nie ma tu smoczyc z mego rodzaju a zresztą... Wśród smoków niewiele jest miłości. Czy to możliwe, że nasza rasa jest przeklęta. Za całą naszą moc ? Czy to możliwe, że ja jestem przeklęty - to ostatnie zdanie Deanadareth wyszeptał jakby do siebie. Smok zatopił się w myślach nie zważając na nikogo... |
Delein14.06.2004Post ID: 12016 |
Po chwili dodał mam tylko nadzieje że nie zanudziłem was tą opowieścią?? Delein siedziała jak wryta. Zastanawiał ją tylko stan Denadaretha. Odkąd tu siedzieli miał napady różnorakich uczuć- od typowo smoczej furii do melancholii i zamyślenia. Miała nadzieję, że to tylko tymczasowe humory... |
Denadareth14.06.2004Post ID: 12017 |
- Yhm - westchnął Denadareth odpowiadając na jakieś zbliżej niesprecyzowane pytanie po czym zamyślony wziął pełen łyk soku jabłkowego nie zauważywszy nawet... że soku w szklance nie ma... - Może warto będzie... - zasyczał do pustej szklanki nieświadom, że głos zmienia mu się na smoczy - czy to możliwe, że my... - Do uszu rozmawiających docierały tylko urywki zdań smoka i nikt nie zwracał na nie specjalnie uwagi podczas dyskusji o historii Iscandela. |
Iscandel14.06.2004Post ID: 12018 |
Yhm - taki odgłos wydał Denadareth patrząc na swoją szklanke |
Denadareth15.06.2004Post ID: 12019 |
- A teraz towarzyszu opowiedz nam co Cię gnębi. A może maszs jakieś pytania dotyczące mojej osoby?? - zapytał Iscandel Denadareth podniósł wzrok, spojrzał w oczy Iscandelowi lecz o dziwo tym razem nie było w nich ognia tylko coś innego... - Nie powiedziałem wam całej prawdy - zaczął smok - kiedy ty Delein pochwaliłaś moją umiejętność zmiany kształtu nie był to dla mnie komplement. Owszem było mi miło ale... zresztą od początku. Mimo braku skrzydeł zdobyłbym pozycję w tutejszej hierarchii smoków, niewysoką ale zawsze nie byłbym skazany na tych dwunogów - w jego głosie zabrzmiał typowy drakocentryzm i smocza duma ale zaraz potem Denadareth wbił wzrok w stół. Denadareth popatrzył po towarzyszach udając wesołość. - No, ale dość narzekania. Mam nadzieję, że was nie zanudziłem na śmierć. Na czym skończyliśmy ?- zapytał z wymuszonym uśmiechem. |
Mistrzyni Zagadek Nami15.06.2004Post ID: 12020 |
Gdy drzwi oberży otworzyły się, wszyskie obecne osoby zwróciły głowy w tamtą stronę.... Rozmowy przycichły.... wydawało się, że każdy przygląda się dziwnemu przybyszowi... Przez portal przechodziła postać okryta w czarny jak noc płaszcz. Nie wiadomo jakiej jest płci, ponieważ postura tej osoby nie zdradzała nic, a twarz miała ukrytą pod kapturem.... Przy wejściu zlustorwała pomieszczenie ledwo zauważalnym wzrokiem... w końcu podeszła do kontuaru i zdjęła kaptur... Ludziom, i nie tylko ludziom, zgromadzonym w oberży ukazało się piękne, subtelne lico mroczej elfki. - Oberżysto, piwo! - powiedziała melodyjnym głosem. |
Denadareth15.06.2004Post ID: 12021 |
- Nami - smok ucieszył się, że może wreszcie oderwać się od swych ponurych myśli - To ja, Demadareth. Czy nie zechciałabyś zaszczycić nas swym towarzystwem ? - I uśmiechnął się czekając na odpowiedź. |
Mistrzyni Zagadek Nami15.06.2004Post ID: 12022 |
Nami odwzajemnia uśmiech Denadaretha i z kuflem dosiada się do dziwnej grupki... |