Imperium

Behemoth`s Lair

Fuuzy

Fuuzy tymczasem siedząc tuż koło niebieskiego khazada ziewnął, przeciągnął się i rzekł - Czeeeeść AtakeeRze... AAaaAAA - elf ziewnął jeszcze raz po czym spojrzął w górę i rzekł do Ilness'a - mości karczmaru, zauważyłem, że bardzo ładne sufity w tej karczmie macie......
Co do tej pieczeni bananowej... smoka już znalazłem... trzeba jeszcze tylko banana upolować... hmm... A co do ogrodnika... wiadomo do kogo (lub jaśniej - czego) ta aluzja ;)
- Czy to święto morza... czy to ziemi... cel jest jeden... napić się jak najwięcej - rzekl Fuuzy po czym przetarl oczy, zaglądając do pustej szklanki. Uniósl ją do ust by sprawdzić czy aby na pewno jest pusta (ze szklankami to nigdy nie wiadomo). Gdy już się upewnil wstal powoli z...
Fuuzy slysząc propozycję wygramolil się spod stolu. - Wina karczmarzu... czy co tam masz... zaraz... to nie karczmarz... hmm... nie ważne... wina czy co tam masz... tylko szybko... bo coś czuję, że dlugo tak na tej ladzie nie pociągnę - rzekl elf i zsunąl się z lady na swe legowisko...
- Śpiewać? Któż chce śpiewać? Muszę to wiedzieć bom bardzo chętnie bym się przylączyl... no ale skoro nikt się nie ręczy podjąć wyzwania to może ja bym coś zaśpiewal? Oczywiste, że nie za darmo...
- Taaa... dzika to sobię w każdej chwili mogę upolować... a ja chcę czegoś specjalnego... jak... jak... ta butelka co na ladzie stoi
Fuuzy nie pozostal bierny na te slowa. Wyjąl paczkę, świerzutkich grabek (które jakimś trafem zdobyl od Guinei) i wbil je energicznie w ziemię. Zawyl trzy razy, kopnąl w ziemię i stojący opodal pniak. Krzyknąl raz jeszcze... zapewne w jakimś okrzyku bojowym i zacząl poruszać...
Fuuzy byl wyraźnie zdenerwowany. Mimo iż byl nieśmiertelny zacząl się obawiać lisza. W końcu przecież ból odczówal tak samo jak inni, ba nawet gorzej, bo skoro z najcięższych ran zdrowial to cierpieć musial przy tym ogromnie. Elf spojrzal na lisza zajętego rozmową z diablem...