Gorące Dysputy

Zakurzone annały - historia - "A co, jeśli..."

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Zakurzone annały - historia > A co, jeśli...
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Ignis

Ignis

7.12.2014
Post ID: 78442

Budzisz się, przeciągasz leniwie, po czym zerkasz na kalendarz, by sprawdzić, którego dziś mamy. Ku swojemu zdziwieniu zamiast cyfr 12 i 2014 widzisz 1917, 1920, 1944... Lub nawet nie widzisz żadnego kalendarza, gdyż jeszcze go nie wynaleziono. A może nawet też nie budzisz się we własnym łóżku, lecz niezbyt przytulnej celi na Łubiance w 1940 roku jako więzień polityczny, lub w okopach Ypres w 1914 jako zwykły żołnierz... A może obudziłbyś się w pociągu, który właśnie wiezie cię do Polski i, jak wiesz, wkrótce zostaniesz przywitany jako Marszałek Piłsudski na Dworcu Centralnym w Warszawie.

W tym celu postawmy sobie 3 kluczowe pytania:
1. Jaki moment historyczny byś wybrał i dlaczego?
2. Jak sądzisz, w jaki sposób by potoczyło się twoje dalsze życie, gdybyś był kimś znanym?
3. Lub odwrotnie - kim byś został, gdybyś był człowiekiem o bliżej niesprecyzowanej przyszłości, bez znanego nazwiska, tożsamości - innymi słowy, gdybyś był tą osobą, co teraz?

Odpowiadając na pytanie nr 1, a później i na 3, najprawdopodobniej - z racji moich zainteresowań - trafiłabym prosto w zawieruchę rewolucyjną 1917 roku. W odróżnieniu od wielu osób w tych czasach, zapewne nie przyłączyłabym się wówczas jeszcze do partii, gdyż zwyczajnie nie byłabym pewna, na czyją stronę ostatecznie przechyli się szala zwycięstwa. Czy car Mikołaj, pomimo swojej nieudolności, ukrywał jakiegoś asa w rękawie, czy może nie? Kto wie? Na pewno bałabym się jasno, jednoznacznie zadeklarować.
Z racji pochodzenia, nawet w tych czasach zapewne nawet nie miałabym zbyt wielkich perspektyw na przyszłość, oprócz możliwości "doczepienia" się do jakiegoś młodego, raczkującego rewolucjonisty stanu wolnego (ewentualnie białogwardzisty, aczkolwiek tutaj los można byłoby uznać za przesądzony). Najprawdopodobniej wszystko ułożyłoby się w takim samym schemacie - po kilku latach "stare kadry" zostałyby zastąpione nowymi w falach represji (a to polowanie na Polaków, to Niemców, to jeszcze na lekarzy...), a nazwisko moje i mojej rodziny najprawdopodobniej popadłoby w zapomnienie.

A gdybym była kimś znanym? Najprawdopodobniej ułożyłoby się podobnie, aczkolwiek skala wydarzeń byłaby jeszcze wyższa. Przykładem mogłaby być Polina Żemczuzina, małżonka Wiaczesława Mołotowa. Wówczas funkcjonowały rozliczne zarzuty "szpiegostwa", czy to z racji pochodzenia, czy dawnych podróży. Jak widać, nie tylko w tym temacie czas działa wstecz...

A wy, moi drodzy? Na jakich rozdrożach (albo i spokojnym morzu) życia byście się postawili? Temat nie dotyczy tylko XX wieku, ale również innych okresów w historii, które wam odpowiadają. Do wyboru, do koloru.

Ymir

Ymir

7.12.2014
Post ID: 78444

Hmmm w sumie najchętniej to cofnąłbym się w okolice zimy 2011 roku i poprawiłbym co poniektóre, popełnione przeze mnie błędy, jeżeli oczywiście zakładamy, że przenosimy się wraz z bagażem doświadczeń.

Bardziej tematycznie, choć kusi przedstawieniem, wiktoriańska Anglia była z cała pewnością beznadziejnym miejscem do życia, syf smród i brud na ulicach, szarobure kamienice, plaga szczurów i być może również ich latających wersji czyli gołębi. Zasadniczo nie chciałbym się znaleźć gdziekolwiek przed okresem wynalezienia względnie bezbolesnych i rozwiniętych operacji medycznych, a już tym bardziej dentystycznych. Wówczas najwcześniej cofnąłbym się do powojennej Ameryki, Los Angeles, bądź Boston lat czterdziestych, kiedy zniesiono już prohibicję musiało być wspaniałym miejscem da życia. Mówię Boston, bo ma on korzenie Irlandzkie i choć tam również chciałbym mieszkać, tak do 90' nie było tam za wesoło z racji wszelkiego rodzaju konfliktów partyzancko-narodowo zbrojnych. Tak więc Ameryka, Los Angeles, bądź ogólnie rzecz biorąc California lat > 45'. Wprowadzanie telewizji, złota era radia która miała dopiero nadejść, styl ubierania się i rozwój motoryzacji - czego tu nie lubić? No i niezależnie od tego kim bym był mógłbym tam wieść raczej spokojne życie przedstawiciela średniej klasy. Gdybym miał być wówczas kimś znanym to poczekałbym jeszcze jakieś 40 lat i pewnie kręciłbym filmy, pisał scenariusze, albo byłbym dziennikarzem radiowym, taaak to by mnie ustawiało.

Zakładając jednak gwarancję swego rodzaju nieśmiertelności, czyli nie-chorowania... Sądzę że niewątpliwie mógłbym się dłuuuugo lenić na Karaibach u schyłku XVII wieku. Nassau, Bahamy czy Jamajka to miejsca z których mógłbym się nie ruszać ani na krok.

Thanathos

Thanathos

7.12.2014
Post ID: 78447

1. Z pewnością byłby to okres wczesnego średniowiecza na terenie skandynawii lub słowiańszczyzny. Zawsze chciałem poznać jak naprawdę wyglądało życie w tamtym okresie na tych terenach. Opcja druga to schyłek średniowiecza - podróże ku nieznanemu, kolonizacja itd.

2. Co bym robił? Zawsze kręciło mnie zapisanie się na kartach historii - więc jako znana postać na pewno byłoby to bardziej możliwe. W pierwszej opcji byłby to zapewne przywódca państwa lub dowódca znany ze swej skuteczności. W opcji drugiej z przyjemnością byłbym odkrywcą nowego lądu lub osobą, która doprowadziła do podpisania ważnych kontraktów handlowych.

3. Tutaj ciężko mi coś wybrać. Jeśli wybrałbym początki średniowiecza, na pewno z chęcią byłbym kimś z załogi drakkaru albo zwiadowcą. Podobnie w epoce kolonialnej - podróżowałbym w poszukiwaniu nowych możliwości, najchętniej jako członek załogi floty portugalskiej.