Jednak nie przepuszczę tego tematu ;)
Zacznę od dwóch wstępów.
Wstęp I.
Lata kontaktów z fanami, jak i ciągłe (ciągłe i ciągłe) powracanie tematu Forge lekko zmieniły moje podejście do przeciwników tegoż miasta. Oczywiście dalej uważam, że najlepiej dla całości serii HoMM-MM i dla WSZYSTKICH fanów HoMM-MM (a nie tylko fanów H3) byłoby lepiej, gdyby twórcy nie ulegali przedwczesnym reakcjom ignoranckich fanów (co to pisali raczej mało ambitne prośby i groźby) na szkice koncepcyjne, które nigdy nie powinny wogle się pojawić, ale jednak niejako rozumiem też tych, którzy stanowczo przeciwni są wogle sci-fic w HoMM. Dla wielu HoMM to czyste fantasy: tolkienowskie, klasyczne, stereotypowe, żeby nie powiedzieć - nudne. Tak było zawsze w H3, a nawet w H1 i H2. Wielu graczy wyrosło na tym i TYLKO na tym. Mogło sobie żyć w cieniu ignorancji i nie zdawać sobie sprawy z elementów sci-fic. I mają do tego prawo. Mają też prawo uważać, że seria powinna zachować właśnie ten sam charakter. Być może, gdyby elementy sci-fic w większej lub mniejszej ilości były w HoMM od początku, to zarówno obecni fani nieco inaczej by na to patrzyli, jak i gra wogle miałaby odrobinę innych fanów - prawdopodobnie nie byłoby wśród nich ortodoksyjnych fanów fantasy i czcicieli Tolkiena, którzy uważają, że ta koncepcja jest nienaruszalna, a przybyłoby trochę fanów takich klimatów jak "gwiezdne wrota", które chyba bardzo dobrze oddają właśnie istotę połączenia światów mistycznych i mitologicznych z technologią. Natomiast wprowadzenie sci-fic w H3 i to w dodatku, a nie podstawowej wersji było już chyba nieco spóźnione. (EDYCJA: owszem, można się doszukiwać analogii między teleportem, czy laserem "magicznym", a "technologicznym", tudzież drobnych przejawów technologii, jak te wrota w Inferno, ale to wciąż "nie to".) H3, jak i cała seria miała już określone grono odbiorców i znaleźli się wśród nich też ci fani stricte tradycyjnego fantasy, którym pomysł się wybitnie nie podobał...
Wstęp II.
To, czy komuś się pomysł Forge podoba, czy nie zależy po prostu od jego własnych upodobań. Jeśli coniektórzy wielbią tolkiena, sapkowskiego i ich elfy, magię i piękno, to szczerze wątpię, aby jakimikolwiek logicznymi argumentami dało ich się przekonać, że Forge pasuje do HoMM. Wg nich sci-fic w formie Forge nigdy nie będzie pasować do fantasy i koniec. Nie pomoże logika, nie pomoże fabuła, nie pomoże ciągłość serii. Po prostu: miotacz laserowy obok miecza nie pasuje i już. Wygląda źle, głupio, groteskowo - po prostu nie należy mieszać tych gatunków. Aż chce się w tym momencie powiedzieć "de gustibus non disputandum est" i skończyć dyskusję.
Ja osobiście wręcz wychowałem się na takim połączeniu, a obecnie jest to coś, czego poszukuję i co wielbię. Obecnie czytam już bardzo cenioną przeze mnie (choć jestem w połowie) sagę o Kanie, Karla E. Wagnera, gdzie główny motyw jest w sumie podobny - światy są na poziomie średniowiecza, ale też były i inne przed nimi - z istotami starszymi niż cała ludzkość i oczywiście ze starożytną technologią - czasem ich własną, czasem pochodzącą "z gwiazd" - i ta technologia po wielu tysiącleciach ciągle przebija się do średniowiecznych czasów ludzkości... nawet z ostatnimi przedstawicielami tych starszych ras. Natomiast do pana Tolkiena mam szacunek wybitnie umiarkowany. Władca Pierścieni był dla mnie koszmarnie nudny, stereotypowy i praktycznie po kilku pierwszych rozdziałach już wiadomo jak się ta trzytomowa męczarnia zakończy (a u Wagnera wszystko jest nieprzewidywalne, a jedno z opowiadań nabiera sensu dopiero w OSTATNIM ZDANIU! :). Trzecią część filmu próbowałem oglądać już 3 razy - bezskutecznie - za każdym razem coś odwracało moją uwagę na tyle długo, by zgubić wątek.
Z kolei w dzieciństwie wychowałem się na trylogii filmów o Panu Kleksie :). Więc dla mnie naprawdę nie jest niczym dziwnym, że w tym samym filmie, w którym pojawia się królewna śnieżka, czerwony kapturek oraz generalnie klimat wybitnie bajkowy, pojawia się też armia robotów z miotaczami laserowymi, a bajkowy okręt żaglowy jest ścigany przez pancerny ścigacz wojenny Wielkiego Elektronika. Z kolei Adaś Niezgódka, tak niedawno jeszcze uważany przez coniektórych oszołomów za pierwowzór Harry'ego Pottera pojawia się też tak w otoczeniu magii i bajkowych postaci, jak i w otoczeniu swego "kolegi" będącego niczym innym jak ożywionym cyborgiem.
Ten drugi wstęp nie ma nikogo do niczego przekonać, gdyż przedstawione przeze mnie pozornie kontrastujące i lekko przejaskrawione elementy przez fanów "tradycyjnego fantasy" zapewne dalej będą uważane za groteskowe. Ma jedynie uzmysłowić coniektórym, że tradycyjne, tolkienowskie fantasy nie jest obiektywnie najlepsze i nie można nijak obiektywnie powiedzieć, że wątki sci-fic do fantasy nie pasują. Pasują. Tyle, że jednym się to połączenie podoba, a innym nie. Jedni są fanami zarówno fantasy, jak i sci-fic, inni trzymają się tolkiena. I obie strony do swych upodobań mają prawo. Dlaczego tylko za czasów AB zwyciężyli ci drudzy? Bo na pewno nie dlatego, że było ich więcej wśród fanów HoMM-MM...
Natomiast...
FAKTEM jest, że HoMM i MM mają miejsce na TYM SAMYM ŚWIECIE - gdzież więc jest *logika* w tym, że w MM można natrafić na miotacze laserowe w Erathii i można natknąć się na statek kosmiczny w Avlee, a w H3 już nie można?
FAKTEM jest, że sci-fic pojawiło się w światach MM-HoMM jeszcze na długo przed samą serią HoMM. Jest ich fundamentem i powodem, dla których wogle istnieją. Jest czymś pierwotnym - bardziej pierwotnym niż klasyczne fantasy.
FAKTEM jest, że historia Forge mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej, gdyby nie wyciekły te przeklęte szkice, gdyż to one właśnie rozpętały całą burzę. Jestem prawie pewien, że gdyby Forge jednak było w grze, to diabeł nie okazałby się taki straszny i gracze raczej łatwo by się do niego przyzwyczaili.
FAKTEM jest, że łączenie fantasy i sci-fic jest elementem dość częstym - również i w innej strategii turowej fantasy, nomen omen wyprodukowanej przez obecnych twórców HoMM (Nival Interactive) - Etherlords. Tam jakoś nie słyszałem ANI SŁOWA narzekania na to, że jedną z czterech ras są swoiste cyborgi - rasa syntezytów. Takie połączenie jest więc możliwe do wykonania i to w dobrym stylu.
FAKTEM jest, że wycofanie Forge było pierwszym momentem, kiedy została zachwiana ciągłość fabuły HoMM-MM. To od tego momentu zaczęły pojawiać się trudne do wytłumaczenia szczegóły w fabule AB, Heroes Chronicles, MM8, SoD, a ostatecznie - także w H4. Być może faktycznie kosmiczny błąd (zwany też fabułą H4) zaistniał pośrednio z powodu zmiany w fabule z AB. Trzeba wszak było zrezygnować z wątku Starożytnych, który zapewne miał być kontynuowany. H4 nie było też żadną kontynuacja tej samej historii - sprzeczności jest wiele, a kompletnych odcięć od reszty - jeszcze więcej. W sumie warto chyba tylko zwrócić uwagę na dalsze losy Gavina Magnusa oraz Tarnuma.
FAKTEM też jest, że Kreeganie byli przedstawieni jako rasa kosmicznych potworów, a nie diabłów z piekła rodem na długo przed AB, a nawet przed H3 - w MM6.
ale faktem (z małej litery ;) też jest to, iż uważam, że jednostki Forge mogłyby być bardziej oryginalne. Przypominające nieludzką, niepojętą technologię, ale nie coś, co jest znane z naszych czasów. Np. poprzez kumulowanie energii w jakiejś cybernetycznej kończynie i strzelenie błyskawicą, zamiast używanie wyrzutni rakiet, albo też używanie czegoś w rodzaju teleportacji, miast odrzutowych plecaków.
Dodatkowo lepiej, gdyby jednostki były oryginalne, a nie częściowo zapożyczone z innych zamków - wszak o ile nie mam nic przeciwko krzyżowcowi walczącemu przeciwko goblinowi z miotaczem laserowym (i tak wiadomo, że krzyżowiec by wygrał przy turowej wymianie ciosów, co powinien stwierdzić każdy znający poziom mocy miotaczy z MM7), tak goblin z miotaczem przeciwko goblinowi z maczugą (oboje na 1 poziomie) wyglądałby już nieco dziwnie.
Nie mniej jednak - Tolkien pisał dla czytelników, nie dla siebie, a nie przypominam sobie, by ulegał namowom kogokolwiek, by w jakiś sposób zmienić fabułę. Sienkiewicz też pisał to, co wg niego było najlepsze, choć jego kolejne fragmenty Trylogii, drukowane ówcześnie na bieżąco spotykały się z wieloma prośbami czytelników. Jon van Caneghem też moim zdaniem powinien mieć prawo do kontynuowania swojego dzieła w pierwotnym zamyśle - nie ulegając głosom, że komuś się to nie spodoba. Nie mniej jednak gra to nie powieść. Tu wchodzi w grę jeszcze ktoś taki jak producent (ówcześnie 3DO) oraz coś takiego jak marketing, rynek i... kasa.