Imperium

Behemoth`s Lair

Rekordy szybkości - Speedruns of Might and Magic

Czy kiedyś porywałeś się na wyczyn i bicie rekordu w MM?

  • Tak, przejście na jak najniższym poziomie
  • Tak, przejście z utrudniającym modem, np. Peasant Wars albo Maestro Mod
  • Tak, speedrun
  • Nie, jestem perfekcjonistą, pedantem, sandboksiarzem i wolę wszystko przeczytać i wyczyścić
Permalink

Być może wielu już to widziało, ale nie zaszkodzi napisać, bo jakoś nigdzie w Jaskini ani na podobnych stronach nie znalazłem do tego linków ani dyskusji.

Widocznie nie mamy monopolu na studiowanie MM i bycie wyroczniami w tej dziedzinie. My – czyli sieć stron fanowskich, robiących poradniki, opracowania, mody i teorie szalone oraz UbiVIP-ów; my, czyli nołlajfy totalne – jawnie i dumnie aspołeczni, niszowi gracze, którzy czasami poświęcają życie nie tylko towarzyskie, ale i zawodowo-szkolne dla gier i stron o grach, w dodatku grach single-player, a od kilkunastu lat nie mogą się zebrać, żeby opublikować ostateczne i wyczerpujące opracowanie serii w dwóch językach.

Znaleźli się fanatycy, którzy znają gry MM lepiej niż my. Na YouTube można znaleźć już od prawie dwóch lat speedruny – przykłady przejścia gry w rekordowo krótkim czasie, tzn. w tym wypadku godzina i mniej. Słyszałem o czymś takim dla Diablo II, ale nie wiedziałem, że dla MM też ktoś to robi.

Już rok lub więcej temu kumpel podesłał mi Speedrun Might and Magic VI. Od tamtego czasu nie obejrzałem, ale musi robić wrażenie, zwłaszcza że MM6 jest dość długą i trudną grą, nawet po tym jak wielu graczy (w tym ja) przeszło wcześniej MM7 i MM8 co najmniej raz. Pamiętam te wielogodzinne epickie bitwy i oblężenia olbrzymich lochów i map – wejść, dożyć przejścia przez korytarz, pozaciukać kilka stworów, wycofać się, przeteloportować się do miasta, wyleczyć rany za sprzedane łupy i wrócić. Tak kilka-kilkanaście razy, aż wreszcie padnie tych kilkadziesiąt – sto kilkadziesiąt stworzeń, wpadnie kilkanaście-kilkadziesiąt tys. sztuk złota, wskoczy kilka poziomów wyżej, a z listy zniknie jedno ze stu zadań do zrobienia. Na Dragonsand to była dopiero epicka ekspedycja – to były iterowane samobójcze zamachy bombowe, ładowanie wszystkich możliwych pancerzy, czarów ochronnych i mikstur, aż wreszcie pacnięcie armageddonem z maksymalną siłą ile się da. Leczyć rany trzeba było własnymi domowymi sposobami, w obozie pod piramidką, bo po opuszczeniu mapy smokom respawnowałyby się paski życia i wszystko wziąłby szlag. Przejście gry zajęło mi chyba dobrych kilkadziesiąt godzin i kilka tygodni, dlatego szczena opada, że ktoś to umiał zrobić w godzinę-dwie albo mniej.

Dzisiaj YouTube zasugerował mi Speedrun MM7 – też robi wrażenie. Gra opiera się na paru prostych założeniach:
– wziąć drużynę mocy (!), która będzie mieć dużo pasków życia i odporności na ciosy, nawet jeśli nie potrafi zadać dużych obrażeń (ach… Meteor Shower, Starburst, Armageddon, wyssanie duszy… to była ostra jazda) ani ukończyć samodzielnie paru kluczowych zadań - typu przejście po wodzie po część golema, latanie albo niewidzialność dla przejścia przez tory przeszkód, wrogie miasta, Nighon i tunele do Eeofol. Trochę mnie to dziwi, bo zawsze brałem magów. Może nie doceniałem zwojów i NPC-ów. Moja teoria brania NPC-ów od nauki i pakowania wszystkich punktów biegłości w magów jest do bani.
– postawić na maksymalną mobilność, ale od razu, za każdą cenę i bez żmudnej nauki – znaleźć pana wiatru do latania i klucznika do portalu miejskiego. Nie wiem, jakim cudem wiedział, dokąd pójść, żeby na nich trafić – może miał kody albo robił save&load tak długo, aż się wylosują.
– Robić questy na chama i prawie tylko te kluczowe – oprócz fabularnych koleś zaliczył tylko ten z obrazami, widocznie dla zastrzyku kasy, i zadanie promocyjne na kapłana światła. Grunt to pchać się ile wlezie, dożyć końca lochu, wziąć co trzeba i przeteleportować się w ostatniej chwili do miasta.

Ten filmik uświadomił mi jedno wielkie pytanie o MM7 – może bug, może feature. Jakim cudem można przejść na stronę światła lub ciemności i ukończyć grę *bez* wojny ani negocjacji między AvLee a Erathią. To była ta część MM7, której nigdy nie rozumiałem, była niejasno powiązana z wątkiem światło-ciemność i miała kilka rozwiązań, w tym jak widać – ominięcie.

Po obejrzeniu tamtego znalazł się jeszcze bardziej hardkorowy speedrun – niecałe 40 min! Trochę podejrzane, ale imponujące jest to, że ten ktoś w paru miejscach specjalnie balansuje na granicy przegrania – np. szarżuje przez Eofol pierwszopoziomowymi postaciami, a potem przy studni eradykuje wszystkie oprócz jednej konającej, mimo że je mógłby oszczędzić. Potem jest to piękne zaskoczenie, kiedy bezkarnie biegnie przez Czeluść, Świątynię Ciemności i Zamek Ciemności, czyli te lokacje, które są najbardziej najeżone wrogami i było mi je najtrudniej przejść w MM7 - może dlatego, że nie są na otwartej przestrzeni, trudniej się wycofać i nie ma jak pacnąć bronią masowej zagłady. Dopiero po wykiwaniu miasta wroga odblokowuje Celeste, a tam – a jakże! – zaczyna od toru przeszkód. :-D

Jest jeszcze Ultra-Speedrun MM8 – poniżej 20 min! Na upartego można by się zmieścić rano przed śniadaniem albo w przerwie na kanapkę – jesteśmy kulturalni i papierosy nie wchodzą w grę. Jeżeli to autentyk, to potwierdza znane skargi na MM8, że jest krótkie i łatwe.

To są wszystko wielkie wyczyny, zasługują na poklask, pochwałę, piedestał albo chociaż zauważenie i wyróżnienie. Tymczasem widzę, że mają po kilkaset, góra kilka tyś. odsłon. To też ciekawy punkt wyjścia do dyskusji – np. o tym, jaki styl gry sami preferujecie, ile Wam to zajmowało, w jakiej kolejności robiliście zadania i które albo kiedy masakrowaliście stwory i czy warto. Widziałem też w Kwasowej Grocie inne wyczyny, np. przejście gry jednopoziomowymi postaciami – trudno powiedzieć, czy to łatwiejsze czy trudniejsze.

Zapraszam.


Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 15.09.2016, Ostatnio modyfikował: Tarnoob

Permalink

Widzę, że większość z nas to sandboksiarze i pedanci ;P

Ja również :)

Nie widzę możliwości przejścia gry MM bez wypełnienia wszystkich questów, zaciukania wszystkich stworów, przeszukania wszystkich lochów... Po prostu dla mnie nie istnieje speedrun. Gram teraz drugi raz w MM6 (pierwsza gra M&M, którą przeszedłem ^^), ale znów tracę mnóstwo czasu na areny, trening itp, bo przechodząc 1% gry i kończąc ją, czułbym się trochę dziwnie :/

Jedyne, co opuściłem, to rzeź na Dragonsand, bo jakoś tak postanowiłem się prześliznąć za pomocą zaklęcia Lot (wydało mi się to łatwiejsze, niż mordowanie smoków bez blasterów, a Armagedon jakoś tak nie podpasowywał mi, ponadto bez premii do punktów czarów nie było możliwości rzucenia go na tyle skutecznie, aby smoczki w ogóle mocniej oberwały).

Moja strategia? Jak najszybciej znaleźć healera, mieć w drużynie jednego tanka i garść magów. Reszta to buble (przynajmniej w mojej opinii) ;)

Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 15.02.2014, Ostatnio modyfikował: Hayven

Permalink

Podobnie jak Hayven wolę przechodzić gry MM wykonując wszystkie questy. Dla utrudnienia można spróbować przejść MM niskopoziomową postacią. Przeszedłem MM7 na poziomie 0 (zero). Jak przejść MM7 na poziomie "0" (zero) (Peasant Game):
1.Zabić smoka na Szmaragdowej Wyspie. Następnie wykorzystać fakt, że czasem możemy wziąć fant z zabitego smoka bez zniknięcia ciała smoka. Jeśli poświęcimy sporo czasu, możemy z jednego smoka otrzymać całą masę potężnego wyposażenia, włączając w to artefakty.
2.Dojść do studni w Eofolu. Studnia dodaje punkty biegłości. Poświęcając sporo czasu, możemy uzyskać setki punktów biegłości dla każdego z naszych bohaterów.
3.Po uzyskaniu dostępu do broni starożytnych, dajemy po minimum 20 pkt. biegłości dla tej broni na arcymistrzu. Wrzucamy czary ochronne na arcymistrzu, włączamy pośpiech (magia ognia) i wciskamy "a" podczas walki (bez włączania walki turowej). Smoki i tytani są bez szans.

Permalink

Podobnie jak Hayven i Arnizagłoba - jestem raczej "perfekcjonistą" w przechodzeniu gier. Zawsze staram się odkryć wszystkie sekrety, wykonać wszystkie zadania, zrobić idealny build dla moich postaci. Często przed grą planuję sobie całą rozgrywkę, sięgam do opracowań i postów na temat technicznej strony gry. Zdarza się też, że sugeruję się opinią innych.
Na ogół "powergameruję" czyli staram się stworzyć najsilniejszą możliwą drużynę, ale i to potrafi się znudzić. Gdy najdzie mnie chęć na zmiany, tworzę drużyny składające się z klas rzadko przeze mnie wybieranych. Ot, taka odskocznia.

A speedruny? Ciekawostki, które spychają klimat, fabułę i radość z grania na dalszy plan...


Permalink

w przechodzenie na czas gry tylko bawiłem się w Quake'u i DN3D, czyli klasycznych FPSach. O przechodzeniu RPGa bym nawet nie pomyślał, chociaż trzeba przyznac, że to pomysł na prawdę oryginalny. W prawdzie słyszałem o ludziach przechodzących The Elder Scrolle w kilkanaście minut itp.; nigdy bym nie pomyślał, że można M&M przeskakiwać na cwaniaka. Już samo czyszczenie Smoczej Pustyni w M&M6 zajmowało mi kilka bitych godzin.
Co do braku zagłębiania się w fabułę przy takim przechdzeniu gry, to myślę, że ludzie podejmujący się takich wyzwań znają tą grę na wylot i nie raz już ją przeszli.
Sam bym kiedyś spróbował ukończyć M&M na czas z tym, że czas poniżej 12h byłby wysoce zadowalający :)
jestem ciekaw, którą z części można najszybciej ukończyć VI, VII, czy VII. Stawiałbym na VIII


Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 20.05.2014, Ostatnio modyfikował: Knopson

Permalink

Spokojnie mogę się podpisać pod słowami poprzedników, dla mnie speedruny to zabijanie przyjemności z gry. Ale choć samemu nie bawię się w "wyścigi", to lubię tego typu wyczyny oglądać. Imponuje mi, że gra przy której spędziłem tygodnie, może zostać ukończona w mniej niż godzinę. A czasem w mniej niż kwadrans.

Do linków podanych przez Tarnooba dorzuciłbym dwa: Might and Magic I (NES) ukończone w osiem minut i Might and Magic II (Genesis), którego przejście zajęło sześć minut (aczkolwiek film zdaje się być nieco przyspieszony).


Permalink

To interesujący temat, więc odgrzebuję go z popiołu i kompostu! :)

Speedruny, speedruny. Ja na szczęście nie jestem obciążony nieprzemożną potrzebą odczuwania klimatu czy zgłębiania fabularnych niuansów (do tej pory niezbyt zgrabnie poruszam się w uniwersum M&M). Zatem omawiany sposób rozgrywki nie razi mnie w swoich założeniach. Ba, pokusiłbym się o stwierdzenie, że speedrunerzy doceniają grę bardziej niż Ci co poznają ją w najdrobniejszych detalach. Bicie rekordów w tej dyscyplinie wymaga wielu godzin poświęconych na zgłębienie wszystkich sekretów, opracowanie najlepszej strategii, a na koniec nauka zrobienia tego wszystkiego bardzo (ale to bardzo) szybko.

Tutaj ciekawa strona: KLIK

Alfabetyczne zestawienie gier, po wybraniu interesującego nas tytułu możemy sprawdzić jaki jest najlepszy czas. Kto wie, może komuś uda się znaleźć taką grę, w której sam byłby w stanie pobić rekord! :)

Mi imponują szczególnie speedruny z takich gier jak Gothic - coś co nieodzownie kojarzy mi się z godzinami poświęconymi na wykonywanie różnych questów, ktoś potrafi przejść w 20 minut. To zaprawdę godne podziwu.

Ja natomiast mogę się pochwalić jednym filmem w tej kategorii.

Heroes III - speedrun

To ekspresowe przejście pierwszej misji kampanii "Niech żyje królowa!"

Uzyskanie takiego wyniku kosztowało mnie trochę wysiłku. Film nie jest oczywiście montowany, ani przyspieszany w żaden sposób. Ktoś podejmie wyzwanie? :D

Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 11.07.2015, Ostatnio modyfikował: Mateusz

Permalink

Ale urwał, ale to było dobre – Dark Messiah of MM w godzinę. :-) Korzysta z buga, omijając całe rozdziały (np. czwarty i ósmy). Mimo to robi wrażenie, bo fantastycznie zna mapy, chodzi w nich po ciemku, korzysta z błyskawicznych skrótów, często ryzykując upadkiem. Parokrotnie balansuje na granicy śmierci – np. walcząc z pająkami o czaszkę Siódmego Smoka albo korzystając z demonicznej postaci. Ma doskonałe wyczucie, bo wie, kiedy np. z tej demonicznej postaci zrezygnować (kiedy nie będzie wrogów, żeby się leczyć ich zabijaniem).

Gdybym miał kiedyś próbować speedrunu, robiłbym to inaczej. Starałbym się maksymalnie szybko przejść I rozdział, a potem – mając save’a z „wymaksowaną” postacią po I rozdziale – przejść drugi. Dopiero po takich „etapowych” speedrunach można by się porywać na segmenty po dwa rozdziały, po trzy i wreszcie za całą grę. Pewnie ten Ciasteczkowy Eksterminator przechodził wcześniej grę paręnaście razy.


Liczba modyfikacji: 4, Ostatnio modyfikowany: 19.09.2016, Ostatnio modyfikował: Tarnoob

Permalink

To tylko ciekawostki. O ile w Herosach ma to sens o tyle w MM zupełnie nie. Dajmy na to przejść MMVI w minutę? Po co? Przecież w tych grach chodzi o poznanie tego Świata. Gdy oglądam te filmy to widzę tylko miganie i trzaskanie drzwiami. Pod względem grania jest to absurd. Gra jest zresztą od zapisu do zapisu o ile nie montowana. Czyli przechodzą wiele razy i najlepsze wyniki dopiero uznają. Jeśli każdy fragment przechodzą po 100 razy to nagranie tego mogło trwać 100 godzin. Mimo, że formalnie to godzina. Też absurd. Gdzie tu szybkość? Poza tym aby się przygotować zapewne przechodzili grę ze 30 razy. Tego nie zrobi osoba po jednym przejściu gry. Czyli oni tak faktycznie to spędzili tysiące godzin aby nagrać jedną...
Jest to zatem jakiś wyczyn typu ,,bicie rekordu Guinessa". I owszem to też potrzebne. Trudno to jednak nazwać grą. Zresztą wyczyn w sporcie to też nie sport. I też nie zdrowie. Raczej utrata zdrowia. Zatem ciekawe zjawisko pokazujące pewne możliwości. Oglądałem i gratuluję pracy. Różne są formy odbioru gry.