Village

Behemoth`s Lair

[CI nr 36, 23.11.2009] Opinie i uwagi

Permalink

Zapraszam do dzielenia się opiniami, spostrzeżeniami i subiektywnymi odczuciami na temat obecnego, 36 numeru Czasu Imperium.

Link do wersji papierowej.
Alternatywny link do edycji papierowej w zasobach sendspace'a

Formatu elektronicznego, póki co, nie przewiduję, z uwagi na czasochłonność jej tworzenia oraz coraz większy dysonans wizualny między nią a edycją papierową. Jednakże większy odzew w tym wątku może to zmienić. Oferty pomocy w otagowaniu bardzo mile widziane - to wydatnie skróci czas publikacji. ;]


Permalink

Nie jest źle, choć mogłoby być lepiej...

Numer tomów: 12

Łot?
Liczba tomów, lub numer tomu. :O

Nie można czytać książek na siłę.

A co robisz w szkole? Zamiast czytać porządnego książki (tak, to ukłon w stronę Dżumy A. Camusa), czyta się Romeo i Julię W. Szekspira, książki M. Musierowicz, Krzyżaków H. Sienkiewicza... Dla mnie każda z tych książek to była męka, choć niewiele z nich wyniosłem. Ale czytać je trzeba...

matryca teleologiczna

Cóż to jest? Google zwraca tylko link do bloga Tullusiona... I coś o romansach. :O Ja nieuczony człowiek, do mnie trzeba prostymi słowami.


Permalink

Chciałbym ci zwrócić uwagę, że ja piszę o prawdziwym czytaniu książek z własnej woli, a nie lekturach szkolnych. Ja piszę o tym, że nie można przeczytać książki która ci się nie podoba a chcesz ją przeczytać na siłę żeby inni wiedzieli, że to przeczytałeś. Pozdrawiam.


Permalink

Ghulk

Numer tomów: 12

Łot?
Liczba tomów, lub numer tomu. :O

You're right.
[

code]matryca teleologiczna[/code]
Cóż to jest? Google zwraca tylko link do bloga Tullusiona... I coś o romansach. :O Ja nieuczony człowiek, do mnie trzeba prostymi słowami.

Matryca - forma służąca do odlewania. W znaczeniu przenośnym - wzór, do którego czyni się porównania.

Teleologia - nauka o celowości (np. zjawisk zachodzących w przyrodzie)


Permalink

Matryca - forma służąca do odlewania. W znaczeniu przenośnym - wzór, do którego czyni się porównania.

Teleologia - nauka o celowości (np. zjawisk zachodzących w przyrodzie)

I to powinno znaleźć się w przypisach na dole strony, w samym CI.

Swoją drogą, takie przenośne znaczenia terminów, poniekąd, technicznych wymyślane przez literatów drogą niekoniecznie doinformowanej analogii potrafią poważnie utrudniać odbiór, jeśli się dobrze zna podstawowe znaczenia i próbuje na ich podstawie coś sensownego dedukować z kontekstu. Matryca może służyć do kopiowania, powielania - ale do porównywania? Dziwaczny pomysł. Do porównywania są wzorce, a to już całkiem inne słowo, definiowanie jednego drugim albo używanie ich zamiennie nie jest właściwe...


Permalink

Kopiowanie i powielanie nie wyklucza porównywania - kopii z oryginałem.

Zaś co do wyjaśnień w stopce - bez przesady, sięgnięcie po odpowiedni słownik czy choćby doszukanie się znaczenia słowa na sjp.pl czy wśród synonimów trudności nie nastręcza. Traktuję czytelników jak inteligentne osoby.


Permalink

Tullusion

Kopiowanie i powielanie nie wyklucza porównywania - kopii z oryginałem.

Otóż właśnie wyklucza. Gdyby nie to, nie byłoby mojego komentarza. Matryca nie jest oryginałem. Jest (nie tylko w odlewnictwie, w bardziej abstrakcyjnych znaczeniach też), ogólnie rzecz biorąc, negatywem oryginału, czasami nawet negatywem czegoś przypominającego zgrubsza oryginał ale nie będącego nim. Stąd matryca nigdy nie jest używana do porównywania, wyłącznie do tworzenia kopii. Do porównań jest wzorzec (który może już być oryginałem, chociaż ma prawo też być odpowiednio dokładną kopią), nieprzypadkowo to jest osobne pojęcie. W skrócie: "matryca" - "kopiowanie", "wzorzec"/"oryginał" - "porównywanie". Oczywiście, jeśli jakiś mądry profesor napisał w jakiejś mądrej książce, że matryca służy do porównywania, a ty się z tej mądrej książki tego nauczyłeś, bo jest powszechnie uważana za mądrą, to pretensji do ciebie nie mam, natomiast z ubolewaniem stwierdzam, że ów mądry profesor dopuścił się analogii względem wyrazu, którego nie rozumiał. Tym samym, stworzył termin fachowy niezrozumiały w zamierzony, prawidłowy sposób dla osoby która się nie interesuje odpowiednią dziedziną. Bo na opak i wyczucie to jakoś można, ale chyba nie o to chodzi, skoro już używamy terminów fachowych? I z tą myślą przechodzimy do następnego punktu.

Zaś co do wyjaśnień w stopce - bez przesady, sięgnięcie po odpowiedni słownik czy choćby doszukanie się znaczenia słowa na sjp.pl czy wśród synonimów trudności nie nastręcza. Traktuję czytelników jak inteligentne osoby.

http://www.sjp.pl/matryca - "forma służąca do odlewania" - kopiowanie.
http://www.sjp.pl/matryca+teleologiczna - nie znaleziono.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Matryca - "ogólne określenie formy do wykonywania kopii.", ani słowa o porównywaniu.
http://www.google.com/search?q=matryca+teleologiczna&ie=UTF-8&oe=UTF-8 - pierwszym wynikiem jest już ten temat (!), drugm twój blog, w żadnym na pierwszych trzech stronach nie ma jakiegokolwiek porządnego objaśnienia.
http://www.sjp.pl/teleologia - OK, jest.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Teleologia - jest, całkiem sensownie, wraz z wersją angielską wyjaśnia temat.

Ze wszystkiego co znalazłem i wydało mi się sensowne wywnioskować mogę więc, że macierz teleologiczna pewnie określa jakieś podstawowe pojęcie, które jest powielane jako podstawa do dalszych rozważań. Coś jak topos w retoryce, albo motyw obiegowy w literaturze? A tu się okazuje, że nie - bo według tego co podałeś, to coś nie służy powielaniu, a porównywaniu. I tyle wyszło z szukania znaczeń.

Specjalistycznych słowników terminologii filologicznej nie posiadam i nie znam (ani nie byłem w stanie znaleźć w sieci, a spróbowałem) i mam do tego prawo, bo to nie moja działka. Nie ma tu nic do rzeczy inteligencja. Też mogę wyciągnąć parę terminów fachowych, których pełnej, poprawnej definicji po prostu nie da się znaleźć bez znajomości tytułów odpowiednich, konkretnych źródeł i publikacji (względnie, nazwiska odpowiedniego naukowca, którego należałoby zapytać osobiście), po czym uznać, że inteligentny człowiek przecież znajdzie. Ale to byłoby głupie. Więc gdybym chciał użyć tych terminów w tekście niezwiązanym ściśle z dziedziną, z której pochodzą i przeznaczonym dla osób które nie muszą posiadać odpowiedniej wiedzy, zamieściłbym przypisy. Osiągnąłbym tym dwie rzeczy. Po pierwsze, wyjaśniłbym wątpliwości dotyczące znaczenia o które mi chodziło (a wątpliwości w tym przypadku są - najlepszym dowodem fakt, że padło pytanie...) Po drugie, odwołując się do jakiegoś źródła, ułatwiłbym bardziej wnikliwemu czytelnikowi głębsze zapoznanie się z tematem.

Albo po prostu darowałbym sobie nadmiernie wyszukaną terminologię, jeśli to samo można napisać prościej i bardziej elegancko za pomocą powszechnych słów w ich podstawywych znaczeniach.

PS. Jeśli nie robisz tego w jakimś konkretnym, istotnym celu, nie musisz zamieszczać PDFów w alternatywnych lokalizacjach. Serwer Jaskini sobie poradzi nawet z dużo większymi i częściej pobieranymi rzeczami.

EDIT [ad. postów poniżej]: nieważne, co w końcu ten termin tak naprawdę oznacza, nie po to tę dyskusję zacząłem żeby wyjaśniać dziwne terminy w tym temacie, a po to, żeby ich użycie w przyszłych tekstach w CI było bardziej przemyślane. Uargumentowałem swoje stanowisko na konkretnym przykładzie, bo niby co miałem zrobić? Bez tego pewnie też byłoby źle. Przykład się akurat trafił i akurat wydał mi się mocny, ale to problem obecny w CI już od jakiegoś czasu i dotyczący większej ilości zupełnie niepotrzebnych "trudnych" słów. Jeśli to nie jest w temacie odbioru CI i poprawiania czegoś na przyszłość - to co jest?


Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 23.11.2009, Ostatnio modyfikował: Erin

Permalink

Numer taki trochę bez polotu, ale po świetnym poprzednim wydaniu widocznie redakcja musi trochę odpocząć. Recenzji nie czytam wcale więc za wiele lektury mi nie pozostało.
Felietony mnie nie zachwyciły ani nie wywołały głębszych poruszeń, nawet osławiona matryca ;p Jak dla mnie tak szczegółowa dyskusa nad źródłosłowem tego określenia jest zdecydowanie antyteleologiczna ;) Wg mnie określenie to odnosi się do całości środków prowadzących do danego celu. Matryca w tym wypadku potraktowana jest jako całość znaczeń gotowych do użycia, jak macierz logiczna.
Natomiast roztrząsanie czy matryca służy tylko do kopiowania czy też może być traktowana jako oryginał w tym wypadku jest bezzasadna, bo nie o to chodzi w tej przenośni.

Dodam jeszcze że stałą mocną stroną wydań CI jest szata graficzna, widać coraz więskzą wpawę i profesjonalizm Tulla w tej dziedzinie.


Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 23.11.2009, Ostatnio modyfikował: Hubertus

Permalink

A temat numeru? Nikt nie przeczytał? Osobiście wydrukowałem sobie artykuł Nami jako pierwszy i jak na razie jako jedyny. Przeczytam oczywiście wszystko, recenzje, w przeciwieństwie do przedmówcy, także. :)

Cieszę się, że Nami zdecydowała się ów tekst napisać i opublikować go na łamach czasu. Bardzo przyjemny, od serca powiedziałbym, co zresztą niejako tytuł wskazuje. Jeśli ktoś Nami do tej pory dobrze nie poznał ma okazje dowiedzieć się trochę o zainteresowaniach literackich autorki tematu numeru. Ja je dobrze znam. :)

+ za temat numeru

Żałuję, że nie dołożyłem swojej cegiełki do tego numeru. Inne obowiązki zabrały mi tyle czasu, że na CI go w tym miesiącu zabrakło, czemu ubolewam. Ale myślę, że w kolejnym numerze będzie lepiej.

PS. Zamiast dywagować o telematrycach lepiej powiedzcie coś o samym numerze, o tekstach, jakie są w odbiorze, jak je oceniacie, co było interesujące w CI, a co nie bardzo. Co warto poprawić na przyszłość. Warto coś na ten temat powiedzieć.


Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 23.11.2009, Ostatnio modyfikował: Moandor

Permalink

Arcymagu:
Co do PDF-ów w alternatywnych lokalizacjach - robię tak tylko profilaktycznie; 35 numer CI na serwerze Jaskini nie działał co najmniej trzem osobom - nie ściągał się albo wyświetlał się nieprawidłowo i dopiero otworzenie drugiego kanału przesyłu, w tym wypadku sendspejsa problem rozwiązało. By nie dezorganizować prymatu FTP Jaskini, celowo umieszczam linki alternatywne poniżej z zaznaczeniem, aby używać w przypadku niemożności posłużenia się właściwym źródłem.

Jeżeli chodzi o matrycę - sęk w tym, że znaczenie tego terminu jako "wzornika, do którego przez kopiowanie dochodzi się do różnic względem kopii i oryginału" zakorzeniło się dosyć mocno nie tylko w owej metaforycznej "pracy jednego mądrego profesora", ale i powszechniej, w publicystyce, gdzieniegdzie w pracach naukowych innych mądrych profesorów. Nie kwestionuję oczywistego faktu prawdziwości Twojej definicji, chciałbym jedynie doprecyzować, że oprócz niejako "oficjalnego" rozumienia tego słowa dochodzą także inne, mniej lub bardziej celowe, udane i fortunne, od których coraz trudniej się odseparować i które przylgnęły do języka właściwie nierozerwalnie. Spotkał się z nimi chociażby Hubi - stąd jego zrozumienie dla tego wyrażenia, które zinterpretował po mojej myśli. Nawiasem mówiąc nie zdziwiłbym się, gdyby za kilkadziesiąt lat to właśnie znaczenie było podawane w słownikach jako równoważne dzisiejszemu...

Dotykając problemu wytniętego przez Ciebie w EDIT-cie, muszę niestety stanąć lekko w kontrze do Twoich argumentów, z którymi zresztą się zgadzam. Słownictwo używane w tekstach jest zależne tylko i wyłącznie od inwencji, warsztatu i charakteru pisarskiego samego autora. Nie zajmuję się oczywiście wpływem postronnych, recenzentów, krytyków na ten język - de facto jednak to publicysta tworzy dla publiki, a nie publika dla siebie samej - dlatego też nie uważam za właściwe, żeby to ona determinowała, jaką metodą i używając których słów autor może przelewać swoje myśli na papier.

Ta sytuacja, sam przyznasz, grozi publicystom popadnięciem w samouwielbienie, oderwanie się od rzeczywistości literackiej, a ponadto - autorytaryzmowi myśli i arbitralności przekazu. Dlatego istnieje wachlarz środków perswazji - od łagodnej, miękkiej krytyki w wątkach pokroju tego, w którym obecniej obaj piszemy, aż po dramatyczne decyzje o zerwaniu prenumeraty czy bojkocie danego dziennikarza. Ów arsenał, wytaczany wcale nierzadko publicyście przez zawiedzionych nim odbiorców utrzymuje, a przynajmniej - powinien, także moralnie, utrzymywać brać piszącą w ryzach i nie dopuszczać do wykwitu szkodliwych dla czytelników idei i praktyk.

Z tego też tytułu o ile przyznaję Ci, Arcymagu, stuprocentową rację, jeżeli chodzi o zasadność zwracanie uwagi na styl i formę przekazu, o tyle bałbym się tak radykalnego wezwania do gruntownej zmiany nie tylko na poziomie pisania, ale i myślenia. Pozwólny autorowi decydować o wyborze terminów i ich obsadzie, zwracając mu uwagę na konkretne przypadki i akcentując je bardziej, niż całość. Do tego, "żeby ich użycie w przyszłych tekstach w CI było bardziej przemyślane", twórca powinien dojść sam. Sztuka kompromisu to to, o czym, często boleśnie, i tak przekona się każdy, kto mierzy ambicję i siły na zamiary.

Trudne słowa rażą część osób, ale dla innych są wręcz wskazane - i na odwrót: łatwe sformułowania są poważane przez jednych, podczas gdy dla innych są objawem ignorancji językowej i nieumiejętności posługiwania się profesjonalizmami. Obydwu grupom nie sposób dogodzić, ale można zgrabnie pomiędzy nimi balansować, lawirować - tego jednak trzeba uczyć się przez całe życie.

Odnosząc te słowa do mnie: kiedyś, jeszcze na początku liceum, obstawałem twardo ze zwolennikami słów trudnych, potem "poszedłem na łatwiznę" (wolne żarty - przestałem pisać cokolwiek wartościowego). Urywek rozważań o kujonach został importowany z bloga, w którym celowo powróciłem do zagmatwanej syntaksy oraz "naukowości". Nie uważam, żeby była przesadna - w końcu jesteśmy coraz starsi i mądrzejsi, dorastamy także pod względem językowym - to, co kiedyś rzeczywiście raziło, teraz staje się w oczywisty sposób zrozumiałe i klarowne.

Wyłowiłem także Twoją uwagę, którą, jeśli mogę o to poprosić, mógłbyś rozwinąć. Oto ona: "Przykład się akurat trafił i akurat wydał mi się mocny, ale to problem obecny w CI już od jakiegoś czasu i dotyczący większej ilości zupełnie niepotrzebnych >>trudnych<< słów." Nie przypominam sobie tego zarzutu formułowanego przy okazji ubiegłych wydań, dlatego z chęcią skierowałbym tor dyskusji na te właśnie tory. Sądzę, że okraszona większą ilością przykładów da do myślenia "sprawcom" dużo bardziej - i wszechstronniej! - aniżeli nasza obecna polemika, właściwie dwuosobowa i zawężona do "matrycy".


Permalink

Napisałem kilka zdań odnośnie tekstu Nami. Nie będe dublował wypowiedzi, dlatego zainteresowanych odsyłam do Osady, do Słowa Pisanego