Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Wyprawa przeciw Bractwu Czarnej Ścieżki"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Wyprawa przeciw Bractwu Czarnej Ścieżki
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Miron

Miron

29.08.2008
Post ID: 33653

Walka kiepsko szła i po chwili Miron i 4 szkielety, zostali odcięci od reszty. Półelf kłując zaciekle,zauważył jednego z liszów, flara wystrzeliła
i lisz stanął w płomieniach. Miron wyrąbywał sobie drogę do towarzyszy przez zastępy wrogów. Durin tymczasem rzucił się na zombich którzy zdążyli dobiec do fortyfikacji, Laysander klął z taką samą prędkością co miotał błyskawice,
Miron z trudem przebił wampira który stanął na jego drodze i odrzucił złamaną włócznię. Durin miotał się jak szalony a Vokial tylko śmiał się
potępieńczo i wskrzeszał jednego umarlaka za drugim. Miron wyciągnął swój stary miecz i rozcinając czaskę jednego szkieletora dobiegł do Durina. Razem z resztą obrońców walczyli spoglądając co jakiś czas na Ogra, który w amoku
roznosił wszystkich nieumarłych wokół siebie.

Kordan

Kordan

29.08.2008
Post ID: 33655

Draken wydzierał się na swoich podwładnych. Wydawał rozkazy i miotał przekleństwami. W końcu postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Rozpędził się i starł z Laysanderem. Miecz kapłana opadł na ramię lisza, ale ten się usunął i "przywalił" mu z czaszki. Zamroczony Laysander padł na ziemię. Gargulce zaczęły bojowe pikowanie. Jeden z golemów miał właśnie zmieść z powierzchni z 10 trupów, gdy nagle coś dosłownie wgniotło go w ziemię. Gargulec odgryzł istocie głowę i wzbił się w powietrze, trzymając matrwy czerep w pysku. Durin nie wiedział co bestia zamierza, więc tylko się wpatrywał... Gargulec z wysokości 100 m zrzucił spiżową głowę na krasnoluda. Ten ledwo się uchyli przed trafieniem w głowę, ale i tak miał nieciekawą sytuację. Głowa zmiażdżyła mu rękę. Draken wpadł w totalny szał. Złapał jednego z liszów Vokiala i oderwał jego głowę od tułowia. Erick czuł że sytuacja wymyka się spod kontroli. Wraz z oddziałem wycofywał się pod bramę wierzy. Miron zawlókł Durina do budynku i wrócił się po Laysandera. Gargulce wybijały jak kaczki wrogie bractwu szkielety i krasnoludy.
- Cholera... Wycofujemy się! Miron osłaniaj tyły, za dużo ich!
- Teraz nie mogę! Laysandera teraz zbieram.
- Durin?
- Rękę ma połamaną! Powiedz ogrowi żeby wracał do baszty bo go gargulce namierzyły!
- Vokial!
- Co! - Ryknął wampir, umazany krwią
- Postaw ścianę ognia, przed bramą, jak wejdziemy!
- Ta jest!
Draken wyczarował olbrzymi głaz i posłał go w stronę stanowiska jednego z kuszników. Z krasnoludów Durina zostało może dwóch strzelców.Teraz jeden. A teraz zero...
Miron złamał włócznię i zaczął okładać przeciwnika tym co mu wpadło pod rękę. Kamienie, kości, broń przeciwnika. W końcu został otoczony. Na ziemi pojawił się ogr - sojusznik. Odgonił agresorów i nakazał Mironowi kierować się w stronę bramy. I wtedy dostał strzałą w krtań... Ogr zwalił się na ziemię, i zaczął wściekle kopać i miotać się we wszystkie strony. Krew zaplamiła mu ręce, a oczy zaczęły zachodzić mgłą. Miron złapał ogra za frak i zaczął holować w stronę wejścia. Takiej siły dawno w sobie nie czuł. Vokial w końcu puścił ścianę ognia i zagrodził przejście rozwścieczonym wojskom bractwa.
Bractwo zdecydowanie ich wyparło wygrywając bitwę...Ale czy wygrają wojnę?

Erick

Erick

29.08.2008
Post ID: 33657

Wszyscy wycofywali się do portalu zrobionego przez Vokiala i Laysandera.
- Uciekajcie, ja idę zniszczyć zaklęcia obronne Bractwa, zaraz do was dołączę - krzyknął Erick do towarzyszy.
Erick zaczął wspinać sie po schodach. Jeszcze trochę, jeszcze trochę... - ogromna eksplozja przerwała rozmyślania elfa. Biegł dalej, biegł... potknął się na schodzie. Erick poczuł ból w ramieniu. Wstał i szedł dalej.
Nagle dotarł na sam szczyt. Trafił do "pokoju" bez sufitu i ścian. Czuł ogromną moc zaklęć obronnych. Po środku wirowała kula.
- To tutaj - cicho powiedział Erick, Po czym uderzył kulą energii w barierę ochronną kuli. Nie poskutkowało.
- No, tak - powiedział ponownie elf. - Bractwo jest przygotowane na tego typu zaklęcie. Ale jest sposób.
Erick wyciągnął run Durina, butelkę z krwią, należącą do Vokiala, pierścień Laysandera, spinkę od płaszcza Mirona oraz kamień Fenga. Po czym wyciągnął sztylet i przeciął rękę. Krew spłynęła po rzeczach i Erick powiedział :

Pakt stworzeń dobrym jest
i zniszczy tę barierę łez
Niech nasza moc przed świtaniem
Trzykroć silniejsza się stanie

Nagle Erick poczuł ogromną siłę. Wymamrotał zaklęcie i po chwili, po kuli nie pozostało śladu. Usłyszał głosy idących po schodach nekromantów. Biegł ile sił w nogach. Strzelił kulą w stronę nekromantów, zaskoczeni
nie odparli ataku, biegł... biegł. W końcu wybiegł z wieży, widział ostatnich krasnoludów, wchodzących do portalu, który się zamykał. Elf poczuł jak 2 strzały przebijają mu plecy, jednak biegł. Wpadł prosto w portal.

Hellscream

Hellscream

29.08.2008
Post ID: 33658

Vokial wyrwał strzałę ogrowi z gardła. Po chwili rana się zaleczyła. Ogr podniósł się i gniewnie ryknął.
- Ja ich zmiażdżę! - ryknął Feng.
- Zapomnij. Oddziela nas ściana ognia - mruknął Laysander.
- Ja umiem latać - rzekł ogr, szczerząc się złowieszczo.
- Tak, pod ptasią formą, ale... - zaczął Vokial.
- W tej formie też mogę latać! - wrzasnął ogr i...odleciał w portal. Minął się z Erickiem, za którym zamknął się portal.
- Zdumiewające stwory, prawda? - spytał Durin.

Feng dorwał pierwszego gargulca. Złapał go i potraktował dotykiem ghula. Stwór zamarł i spadł na ziemię, roztrzaskując się na proch. Ogr wystrzelił wyładowaniem łańcuchowym, które powaliło kilka trupów. Opadł później na ziemię i ryknął. Draken nawet nie mrugnął. Machnął ręką w stronę ogra. Gargulce zapikowały.

Ogr złapał jednego w locie. Drugiego schwycił na nogi. Stwory zaczęły się wyrywać, ale ogr trzasnął nimi o ziemię. Szybko się z nimi rozprawił.
- Tylko tyle potraficie?! - wrzasnął. Podleciał doń następny gargulec. Ogr złapał go. Podskoczył i użył ciosu zwanego "piledriver" - opadł z łbem gargulca między kolanami. Łeb stwora pękł jak zabawka. Ogr uderzył stożkiem zimna. Padło parę zombi i jeden lisz. Dwa inne zbliżyły się do Fenga. Ogr postąpił z nimi jak z Erickiem i Vokialem - ale z większą siłą. Czaszki liszy pękły jak mydlane bańki.
- Wiesz, że i tak się odrodzą?! - krzyknął Draken, miotając duchowym pociskiem w stronę ogra.
- Wiem! Ale i tak to już coś! - odkrzyknął ogr, uderzając ogniem w pocisk. Wybuch rozerwał okoliczne szkielety. Zawyły strzały.

Tym razem ogr był lepiej przygotowany. Zmienił się w małego kobolda i skulił na chwilę. Gdy zagrożenie minęło, podskoczył i zmienił się w Solara - potężnego anioła. Wyjął pokaźny łuk zza pleców i napiął cięciwę. Zmaterializowała się świetlista strzała.
- Łuk Solara! Uwaga! - wrzasnął któryś z nieumarłych. Strzała śmignęła, niszcząc sporą grupę trupów podczas wybuchu jasności. Pod osłoną blasku, ogr zamienił się w czerwonego slaada. Podbiegł do Drakena. Dźgnął go pazurami i ugryzł w klatkę. Szybko i boleśnie. Od razu odskoczył. Przybrał normalną postać i zaczął lecieć. Przybrał swą gazową postać.
- To miłego! Buahaha! - ryknął ogr i zaczął odlatywać. Strzały przelatywały przez przezroczystego ogra. Po paru minutach zatrzymał się i otworzył własny portal.

Laysander wyjął strzały z Ericka. Elf nie oberwał zbyt ciężko, ale nie mógł chodzić. Ogr wziął go na plecy. Biegli pośród huczącego wiatru.
- No to co zrobiłeś?! - krzyknął Vokial już po drugiej stronie.
- Mała akcja dywersyjna..ale ugryzłem go pod postacią slaada! - po ostatnim ogr roześmiał się maniakalnie.
- O co chodzi?! - spytał Durin.
- Czerwony slaad w momencie ugryzienia zaszczepia wrogowi jajo. Slaad rośnie przez kilka dni, a później wygryza sobie drogę na wolność! Jeśli nasz przyjaciel nic nie zrobi, to za parę dni wyżre go zielony slaad! - po tym oświadczeniu wszyscy zarechotali.

Vokial

Vokial

30.08.2008
Post ID: 33686

Vokial podszedł do jednego ze swoich uczniów i zapytał.
- Ilu zginęło?
- Trzech ludzi i jeden elf. - odpowiedział lisz.
- Nie tak źle... - mruknął wampir, podszedł do najbliższego drzewa i usiadł pod nim. Podbiegł do niego jeden z wampirów.
- Mistrzu, czemu walczymy przeciw Nekromantą, przecież oni są tacy jak my. Nie możemy zawrzeć sojuszu? - spytał cicho.
- Nie, to nie wchodzi w grę. Możemy najwyżej przejąć Bractwo, ale nie możemy z nimi zawrzeć sojuszu. - odpowiedział Vokial.
- To czemu tak nie zrobimy wezwiemy całą gildie...
- Cicho! Oni jeszcze o tym nie wiedzą. - syknął Vokial. - Nieraz już myślałem o tym, ale jest bardzo duże ryzyko że się może nie udać.
- Przepraszam Mistrzu i proszę przemyśl to jeszcze raz, niedługo może się coś zmienić i wtedy przejęcie Bractwa może być bardzo łatwe. - powiedział wampir i odszedł w stronę reszty uczniów Vokiala.
Vokial wstał i podszedł do Ericka który siedział na ziemi nie mogąc wstać.
- Co ty tam robiłeś? - spytał wampir.
- Zniszczyłem ich ochronę, przez jakiś czas będą bezbronni. - powiedział Erick. Wampirowi błysnęły oczy. - Jednak miał racje, są praktycznie bez ochrony. - pomyślał Vokial i podszedł do wampira który przedtem z nim rozmawiał.
- Miałeś racje, Bractwo zostało bez ochrony, dzisiaj w nocy wymykamy się. Powiedz to reszcie - szepnął Vokial i usiadł pod drzewem myśląc jak zaatakować Bractwo, ale teraz nic nie rysował by reszta się nie dowiedziała.

Miron

Miron

30.08.2008
Post ID: 33687

Półelf obserwował spokojnie cały las mając nadzieję, że dziś nie zaatakują
spoglądał ponuro z obserwatorium które zrobił sobie na koronie wysokiej sosny.Nagle zauważył coś podejrzanego, mały czarny punkcik na niebie, który coraz bardziej zbliżał się do prowizorycznego obozowiska drużyny. Już napinał łuk gdy zobaczył że to znajomy orzeł Fredric, należący do jego przyjaciela
Greelego, namiestnika goblinów. Orzeł trzymał w szponach miecz w zdobionej
runami pochwie, Miron położył miecz na gałęzi obok i przeczytał list doczepiony do nóżki ptaka. -Mironie przysyłam ci Obrońcę, miecz który sam zaprojektowałeś, wiem że ci się przyda, Fredrica wyślij mi zaraz po przeczytaniu. Wyrazy szacunku Greelo. Zwinął list i wypuścił orła w stronę jego ojczyzny.

Konstruktor

Konstruktor

30.08.2008
Post ID: 33690

Nagle Miron usłyszał szelest i szybkie kroki kilku par nóg spojrzał w dól i zaskoczony patrzył na akacje na dolę. Pierwsze co zobaczył to biegnącą postać z potężnym srebrnym mieczem w dłoni. Potem trzy kolejne również uzbrojone,prawdopodobnie goniące pierwszą, gdy przypatrzył się lepiej spostrzegł iż goniącymi są szkielety. Postać ze srebrnym mieczem oparła się plecami o drzewo na którym siedział Miron i ruszyła do boju z nieumarłymi. Zręcznie odpierając ciosy cofnęła się nieco i wyciągnęła rękę, potem błysk i jeden ze szkieletów leżał osmalony na ziemi. Następnie sięgnęła do skrytki w pancerzu i urządzeniem przypinającym procę rzuciła w kolejnego nieumarłego, ten został przez owe urządzenie związany i powalony na ziemie. Trzeci szkielet bez problemu został powalony mieczem. Miron zszedł z drzewa i na wszelki wypadek trzymając dłoń na rękojeści miecza podszedł do postaci. Ta właśnie odcinała czaszkę związanemu szkieletowi.
- Widziałem twoją walkę przybyszu, kim jesteś?
- Konstruktor, wiedz iż tutaj nie jest bezpiecznie tak beztrosko siedzieć na drzewie. Wszędzie krążą oddziały szkieletów. Patrolują teren.
- No cóż my jesteśmy tu po to by właśnie usunąć ten problem.
- Jacy my?
- No my... przybywamy aby zwalczyć to bractwo nekromantów.
- Ach tak... więc walczymy w tej samej sprawie, z chęcią się do was przyłącze.

Vokial

Vokial

30.08.2008
Post ID: 33691

Nastała noc. Vokial obudził się dokładnie o północy i obudził resztę. Gdy wszyscy już byli obudzeni, wzięli wszystkie rzeczy i zaczęli maszerować w kierunku Wieży. Na początku szli Lisze, później wampiry na końcu Vokial. W pewnym momencie usłyszał jakieś chrupnięcie. Odwrócił się ale nikogo tam nie było. - Wydawało mi się. - pomyślał, ale po chwili usłyszał znów chrupnięcie.
- Ktoś nas śledzi, nie odwracajcie się do mnie. - powiedział Vokial do będących przed nim Nekromantów.
Dźwięki były coraz bliżej, a gdy wampir usłyszał odgłos bardzo blisko odwrócił się. Przed nim stał krasnolud w pełnym rynsztunku.
- Gdzie idziesz wampirze?! - spytał Thorin.
- Idę przejąć Główną twierdzę Bractwa. A gdy to zrobię, zabiję całą waszą drużynę. - powiedział Vokial mówiąc wszystko, bo wiedział że zarazi tak krasnolud zginie. Wampir włożył rękę pod płaszcz, zaciskając ją na sztylecie.
- Dlaczego to robisz? - spytał zdziwiony Thorin.
- No cóż... Dla MOJEGO dobra ! - krzyknął Vokial i rzucił w krasnoluda sztyletem. Thorin nie spodziewając się tego nie zdążył zrobić uniku. Sztylet trafił w gardło krasnoluda. Vokial podszedł do Thorina i wyciągnął sztylet z jego gardła.
- Słodkich snów. - rzucił przez ramię. - Teleportujemy się stąd od razu do ich siedziby, szybciej przejmiemy twierdze. Stamtąd też wezwiemy posiłki, będzie to atak z zaskoczenia. - powiedział Vokial. Po chwili rozległo się głośne pyknięcie i Nekromanci znaleźli się w zamku wroga.

Durin

Durin

30.08.2008
Post ID: 33692

Krasnolud wracając z zwiadu ujrzał siedzącego na drzewie Mirona, który oglądał jakiś miecz z wyrytym napisem "Obrońca".
-Rzuć mieczyk-krzyknął do półelfa Krasnolud.
-Tylko złap-odrzekł Miron.
Po tych słowach rzucił pochwę z bronią w ręce krasnoluda.
-Ładna broni, wykuta przez porządnego kowala. Z tych których znam, to mogli być tylko Fili, ten który teraz reperuje swoje Golemy, Thrór pewien krasnolud z mojej rodzinnej kopalni. A i kiedyś poznałem pewnego namiestnika goblinów, jak tam mu było, Greeli czy jakoś tak. Zresztą nieważne, kowali są całe masy na świecie, a co cię obchodzą moi znajomi sprzed lat. - po tych słowach krasnolud oddał miecz półelfowi i odszedł w kierunku sypialni drużyny.

Erick

Erick

30.08.2008
Post ID: 33703

Niewiele później Durin odnalazł ciało Thorina. Bardzo rozpaczał po jego śmierci. Wszystko się wyjaśniło - Vokial zdradził. Ciało pochowano pod dużą skałą, jak to w zwyczaju krasnoludów.
- Idę wzmocnić rzekę, Draken stracił trochę mocy, którą czerpał z Bractwa.
Puki nie od regeneruje jej, nie zdoła pokonać rzekę - powiedział Erick, udając się do lasu.
- Straszne, jak postąpił Vokial... myślałem, że jest z nami - rzekł Durin.
- Niech ja go dopadnę w swoje ręce... - odparł Feng.
- Tak, teraz on zna nasze plany... Bractwo go wynagrodzi - powiedział Laysander.
- Ja nie myślę, że on poprzestanie na zabójstwie, będzie chciał więcej - zwierzył się Miron.

Okazało się, że osadę zaatakowała grupa gargulców, których przepuścił Draken. Z 20 elfów pozostało 7. Drużyna była załamana. Nie miała pomysłu na pobicie Bractwa. Chroniła ich tylko rzeka.

W tym samym czasie...

- To tutaj władco - powiedział jeden mag do Drakena.
- Pakt... sprytne, nie da się coś z tym zrobić ? - spytał nekromanta.
- Nie można dotknąć żadnego przedmiotu, oprócz butelki z krwią... ten wampir coś ukrywa - odpowiedział mag. - Puki się tego nie pozbędziemy, nie odbudujemy mocy... jest jeden sposób, pakt zamknąć może tylko osoba, która do niego należy - dodał.
Nekromanta do północy szukał sposobu na zniszczenie paktu.

Vokial

Vokial

30.08.2008
Post ID: 33706

Vokial wszedł do Sali Mroku. W środku krzątali się jego uczniowie wyciągając z niej ciała niedawnych członków Bractwa. Podszedł do tronu na którym zazwyczaj siedział władca Bractwa. Usiadł na nim i oparł się odprężając.
- Bardzo wygodny... - mruknął.
Prawię wszystkie ciała już były wyniesione z sali. Gdy ostatni z Nekromantów wychodził, powiedział.
- Wszystkim liszą zmieńcie pamięć, tak by myśleli że ja byłem od dawna władcą i reanimujcie ich, jeszcze się nam przydadzą, resztę zmieńcie w szkielety.
Nekromanta skinął głową i wyszedł z sali szybkim krokiem. Vokial podszedł do okna, by zobaczyć jak dużo wrogów udało mu się zabić. Na polanie przed twierdzą znajdowały się "kopy" ciał. Właśnie jego Nekromanci zaczęli je sortować, wrzucając na jedną górkę lisze, na drugą resztę. Usiadł na tronie, wyciągnął z kieszeni mapę twierdzy znalezioną w jednym z pokoi i zaczął ją zapamiętywać, gdyby musiał bronić się tutaj przed wrogiem.

Erick

Erick

30.08.2008
Post ID: 33709

W obozie trwała narada...

- Musi być jakiś sposób na zniszczenie Bractwa, może artefakt - zaproponował
Laysander.
- Nie najgorszy pomysł, ale nie pewny i czasochłonny - odparł Erick.
- Poszukajmy pomocy wojskowej - powiedział Durin.
- Tak, ale kto zechce walczyć Bractwem, jest prawie niezwyciężone - rzekł Miron.
- Masz lepszy pomysł ? - spytał Durin.
- Myślę - odpowiedział półelf.
Dla drużyny trudno było o racjonalne wyjście. Ich położenie nie było najlepszym, ale jednak tlił się ten płomień nadziei w sercach towarzyszy. Szczerze mówiąc Bractwo już prawie zwyciężyło, ale prawie. Te wszystkie nieszczęścia, które miały miejsce, osłabiały światło nadziei, bardzo potrzebnej w tym czasie.

Tymczasem Vokial udał się do Wieży Mgieł. Towarzyszyła mu grupka nieumarłych. Wspiął się po schodach, aż na sam szczyt. Wszedł do komnaty,
w której Erick zawarł przymierze. Podszedł do przedmiotów. Po czym ich dotknął. Początkowo nie stawały oporu, jednak potem odrzuciły rękę wampira. Ponownie dotknął przedmiotów, które wirowały w kuli przymierza, po czym wyciągnął jeden z nich, następnie drugi, trzeci i czwarty.
Po dotknięciu piątego, poczuł ból w dłoni. Po chwili nie było już paktu.
- Wyleczy się - powiedział Vokial, oglądając swoją oparzoną rękę.
- Jak odbudujecie moc, atakujemy - rzucił przez ramię, idąc w stronę wyjścia.
- Panie to potrwa kilka tygodni - powiedział mag, ale wampira już nie było.

Miron

Miron

30.08.2008
Post ID: 33710

Miron rozmyślając o tym jak pokonać nowego wroga, wpadł na znakomity pomysł
przysłania oddziałów jego szwagra-Greelego. Więc szybko wyczarował kartkę papieru i napisał o potrzebie. Po 3 dniach nadeszła wiadomość od Greelego że
30 goblinów z prototypem nowej broni-arkebuza wyleciała statkiem powietrznym i będzie w Lasach za
2 dni.

Konstruktor

Konstruktor

31.08.2008
Post ID: 33745

- Jestem z ekhem, ekhem, pobliskiej osady, możecie liczyć na pomoc jej mieszkańców - zaczął Konstruktor następnego dnia o poranku - nie są wojownikami, ale znajdzie się wśród nich kilku alchemików i płatnerzy. Ja sam przy dostarczeniu odpowiednich materiałów mogę zrobić jakąś niezłą całkiem nowatorską broń (moje imię mówi samo za siebie). Niestety mieszkańcy okolic są w większości tchórzliwi i bojąc się Bractwa dadzą się prędzej zabić niż dołączyć do nas.
- Kim ty jesteś, aby proponować nam swą pomoc, właściwie Cię nie znamy. - zapytał Konstruktora Erick
- Jestem, wynalazcą, znam się zarówno na magii jak i na sztuce wojennej. Od pewnego czasu walczę z nekromantami. Wszystko zaczęło się gdy na moją rodzinną wioskę napadła banda nieumarłych. Wiele szkieletów, zombich pod przywództwem lisza wpadło wieczorem do osady i paląc oraz zabijając niosła śmierć w miasteczku. Wśród nas było tylko trzech uczących w walce wśród nich byłem ja. Udało nam się zabić lisza i większość hordy lecz większość mieszkańców miasteczka zginęła, a domy spłonęły. Niedobitki hordy zabrały ciała poległych. Niestety zginęli również moi towarzysze broni. Władam dobrze mieczem i łukiem, dobrze posługuję się kilkoma dziedzinami magii, lecz moją największą pasją jest konstruowanie. Tworzyłem wiele wynalazków lecz mój warsztat spłonął podczas napadu. Od tamtej pory krążę po lesie i wybijam nieumarłych, krąży ich tutaj całkiem wiele. Głównie są to szkielety i zombi, lecz czasami gdy natrafi się nieco większą grupę to są tam i upiory i wampiry. Mimo wszystko ostrzegam, tutaj jesteście pod obserwacją. Nie wiem czy moja teoria jest prawdziwa lecz nocą po niebie lata sporo nietoperzy, a może wampirów. Wczoraj gdy spotkałem Mirona w moje serce wstąpiła nadzieja iż jest szansa na pokonanie Bractwa.

Erick

Erick

1.09.2008
Post ID: 33772

- Nie ma obawy, mogą nas obserwować tylko po za granicami lasu - zwrócił się
Erick do Konstruktora. - Magia tego lasu jest zbyt potężna na Bractwo, lecz zanim odbudują moc, musimy coś wymyślić. Bezczynnie czekając nic nie zdziałamy.
- Może poszukamy jakiegoś artefaktu ? -spytał Durin.
- "Poszukamy" dobre określenie, tylko gdzie znajdziesz... Artefakty są dobrze chronione, a co do miejsca ich pobytu jest zbyt dużo niewiadomych - odparł Erick.
- Najlepszym wyjściem byłby atak na Bractwo, zbierzemy żołnierzy z pobliskich wiosek i do walki - zaproponował Miron.
- Świetny pomysł tylko wszyscy są przerażeni, nie będą chcieli walczyć - odparł Laysander.
Bohaterowie nie byli w stanie, wymyślić nic racjonalnego. Jednak w przyszłości wszystko ulegnie zmianie, tylko czy pozytywnie dla drużyny?

Vokial

Vokial

1.09.2008
Post ID: 33782

Tymczasem Vokial spacerował po murze ustawiając szkielety z łukami i kuszami.
Nie musiał nic mówić, wystarczyło że pomyślał jak mają się ustawić. Gdy doszedł do końca muru, podbiegł do niego jeden z liszy.
- Panie, wrogowie chyba dalej znajdują się w lesie, bo nikt nie zauważył żeby ktoś z lasu się wymykał.
- Wspaniale... Podwójcie garnizon Wieży Mgieł i wybudujcie dookoła niej mur, nie musi być on wysoki ale być musi. - powiedział Vokial i poszedł w stronę Twierdzy.

Kordan

Kordan

1.09.2008
Post ID: 33790

-Do zdobycia Wieży mgieł potrzeba sporo wojska, ale Ostatni oddech to prawdziwa warownia... Potrzebni będą specjaliści od oblężeń i silna piechota... Taaak...- Przytaknął sam sobie po czym wstał i podszedł do Ericka - Jeśli dasz mi trochę czasu to ściągnę tutaj Inkwizycję, Czarną rajtarię, Warczącą stal, Gildię czarnych łabędzi, elfy z południa i sporo mniejszych oddziałów najemnych. Potrzebuję tylko sporo kasy...
- Wiesz co Kord... nie pij ty już dzisiaj - Powiedział Erick - Jak ty chcesz przegadać ich wszystkich do pomocy w naszym dziele?
- Proste. W rajtarii jestem chorążym, kiedyś pracowałem w Warczącej stali a jej dowódca ma u mnie dług. Czarne łabędzie też z radością przyjdą, kiedy się dowiedzą o przewrocie na tych ziemiach. Królowa elfów już od dawna planowała inwazję, ale nie miała na tyle sił.
- Coś mi tutaj nie pasuje... A ty się przypadkiem nie chcesz do Vokiala zmyć?
- A w łeb byś nie chciał? Vokial ma teraz wystarczająco wiele problemów, żebym jeszcze ja mu się naprzykrzał. Imperium wilków i Gród Disa niebawem najadą te ziemie. Vok zapewne podwoił straże i jest czujny. Nawet mnie do zamku nie wpuści...
- Może i racja... No dobra jedź ale wracaj szybko...
- Za dwa tygodnie powinienem być...

Hellscream

Hellscream

3.09.2008
Post ID: 33847

Tymczasem, w okolicy głównej twierdzy bractwa, obecnie należącej do wampira Vokiala...

- Dlaczego to nam dają najgłupsze zadania? - spytał błękitnoskóry troll.
- Cóż...Nie wiem, czy to do końca głupie zadanie - odparła niska istota obok. Była niewysoka, obwieszona kilkoma pasami skórzanych pasków. Miała dziób wypełniony krzywymi kłami i strzelbę na ramieniu. Pazury i dziwny, skorupowaty brzuch dopełniały całości. Długie włosy były ciasno powiązane w długie, sztywne warkocze. Istota była krootem.
- Harbyx, Harbyx...marudny jak zawsze - westchnął troll.
- Ru, nie wymądrzaj się - warknął Harbyx.
- Słucha, ty... - słowa trolla zagłuszył ryk zielonej istoty. Była wysoka, umięśniona i uzbrojona. Była skaarjem. Nie byle jakim, ale słynnym Camperem Predatorem. Mający w sobie siłę i charakter skaarja połączony z wytrzymałością, technologią i honorem Yautja.
- Ru, ty cicho! - warknął głucho.
- Okej, okej... - mruknął Ru Ciemny Cierń, najlepszy trolli traper i łowca, zawzięty obrońca przyrody o dzikim sercu.

Wysłano ich z w miarę prostą misją. Zlikwidowania zagrożenia pod postacią wampira Vokiala. Zlikwidowania jego popleczników, bazy i kontaktów. Ogólnie standard. Chleb powszedni dla agentów Gildii Mrocznych Zabójców.
- Dobra chłopaki. Zaczynamy zabawę - zachichotał Ru. Wyjął długą strzałę i zaczął owijać ją sznurem. Do sznura przymocowywał najróżniejsze ładunki wybuchowe. Harbyx w tym czasie załadował swą strzelbę magazynkiem z pociskami energetycznymi. Camper wyjął trzy strzały i położył je na gryfie łuku. Ru w tym czasie przygotował strzałę.
- Jak najwyżej, chłopcze - parsknął Harbyx. Ru posłał mu wredne spojrzenie. Później posłał strzałę w niebiosa. Po paru chwilach, już nad blankami twierdzy strzała wybuchła. Szkielety wystrzeliły strzały. Ale to i tak miała być zasłona dymna dla Harbyxa. Kroot w tym czasie wcisnął parę przycisków i zmienił pierwszy pocisk na violator - pocisk ściągający, który wyłapywał statek Yautja. Statek ów przetransportował naszych awanturników pod twierdzę. Plan był prosty - na znak wystrzelić szerokim, zabójczym promieniem laserowym. Nie niszczyć muru, niszczyć szkielety. I tak się stało - po paru chwilach zakamuflowany statek spalił szkieletowe straże. W tym czasie Camper posłał trzy strzały -w trzech nadzorujących liszy. Mikro ładunki wybuchowe zniszczyły trupy doszczętnie. Nawet buty nie zostały.
- Wiecie panowie...solidny, dobry kawał roboty - powiedział Ru. Harbyx wgramolił się na plecy Ru i zapiął się sprzączkami. Po chwili troll i skaarj pędzili niczym małpy po drzewach. Skaarj ryczał zwycięsko, troll śmiał się obłąkańczo...

Draken wściekał się.
- Jak to, nikogo?! Pytam się, JAK?! - szalał Draken. Rozkazał bowiem wysłać listy do wszelkich przedstawicieli zła na okolicznych ziemiach i do tych zaprzyjaźnionych.
- No...w zasadzie - zaczął jeden z liszy.
- No mów!
- Nekros jak zwykle nas zignorował. Merciless był nie osiągalny. Upadłego Rycerza nie widziano od wielu lat. Mroczny Żniwiarz ciągle gada o duszach...
- Hm...A ibn Fallad?
- On ciągle z kolei o nieśmiertelności. A właściwie to juz nie mówi. No i własne problemy ma.
- Do kroćset! - wrzasnął Draken.
- No...jeden co prawda obiecał pomóc - rzekł lisz.
- Kto?! Mów! - krzyknął Draken.
- No...Wolfrick. Ale on teraz nie ma czasu, ale pomoże.
- Świetnie! - wrzasnął maniakalnie Draken. Wolfrick po ich stronie...nie mogłoby być lepiej. Dwa, trzy tygodnie do nadejścia czempiona śmierci...Ani Dis, ani wilki nic im nie zrobią...

Kordan

Kordan

3.09.2008
Post ID: 33850

- Draken... - Lisz nagle usłyszał w głowie znajomy głos - To ja "czarny"
- Hę? - Nieumarły mag zdziwił się, bo głosów nie słyszał już od bardzo dawna - Czego chcesz?
- Jestem w Warowni De Sejs. Prosiłem Lorda o pomoc, ale i z tego nici.
- Dlaczego? - Powiedział obojętnie
- Carla została spalona, przez inkwizycję. Gdyby żyła, to Lord przysłał by ją z wojskiem, a Gorasza nie wyśle bo sam wiesz że to idiota.
- No to świetnie...
- Ile masz ze sobą wojska? - Zapytał czarny lisz
- Niewiele... Z sześć gargulców, cztery lisze i garstka szkieletów...
- Idź do osady, naszych niedawnych wrogów.
- Co? Tych co szturmowali Wieżę?
- Ano. Razem będziecie mieli większe szanse. Kordan pojechał po posiłki, a Gród Disa i Imperium Wilków też ponoć mają tajną broń... Rozmawiałem z Erickiem Evernsem. Jak się tam zjawisz to powiedz, że cię przysłałem...
- A jakaś pomoc ze strony Lorda nadejdzie?
- Rozmawiałem z nim... Powiedział że przekaże wieść o naszych kłopotach do samego Prushena... Na dworze Lorda znajduje się także Sikkim... Sam pamiętasz rycerza, który zgładził bestię Galleana...
- Dobra... Zajmij się swoimi sprawami, ja zobaczę co da się zrobić...
- Trzymaj się... Drakenie...

Vokial

Vokial

4.09.2008
Post ID: 33863

Tymczasem w twierdzy.

Vokial szedł w stronę rozróby pod murem twierdzy. Gdy znalazł się już niedaleko drzwi na dziedziniec podbiegł do niego lisz.
- Panie, znaleźliśmy jakieś tajne przejście, Na razie nie wiemy gdzie prowadzi... - powiedział lisz.
- Dobra pokaż mi to przejście. - mruknął Vokial przerywając liszowi. Lisz przez chwilę miał otwarte usta, albo raczej co powinno być nimi, po czym odwrócił się i zaczął iść wgłąb twierdzy. Gdy byli dokładnie po drugiej stronie twierdzy szkielet zatrzymał się i popchnął jeden z kamieni w ścianie. Gdy kamieniu całkowicie już nie było widać, coś chrupnęło i od miejsca w którym powinien być kamień, zaczęła się robić idealnie prosta wyrwa w górę i w dół. Gdy dolna część dotarła do podłogi, obie się zatrzymały. Znowu coś chrupnęło i ściany po bokach wyrwy otworzyły się jak drzwi.
- Muszę wiedzieć dokąd prowadzi. - powiedział Vokial i wyczarował małą, uskrzydloną, gałkę oczną. Oko Magów przez chwilę lewitowało w powietrzu jeszcze pod mocą wampira, aż w pewnym momencie zaczęło pędzić z zawrotną szybkością przez tunel. Czekali przez chwilę i usłyszeli trzepot małych skrzydełek. Gdy Oko znajdowało się przed Vokialem ten wyciągnął w jej kierunku rękę. Oko zmieniło się w niebieską mgiełkę i wsiąknęło do ręki wampira. Ten przez chwilę stał bez ruchu, a potem powiedział:
- Tak jak myślałem, to przejście prowadzi do Wieży Mgieł. Jest pewnie zapomniane przez wszystkich, bo gdyby o nim wiedzieli, wtedy kiedy atakowałem Wieże Mgieł to by wezwali pomoc. Bardzo to upraszcza mi jedną sprawę... - powiedział Vokial. - Czy mur wokół Wieży jet skończony? - zapytał wampir lisza.
- Prawię, zostały tylko do zrobienia blanki. - odpowiedział lisz.
- Wspaniale... Przekaż generałowi by przeniósł z Wieży Mgieł Kule Bariery do Sali Mroku przez te tunele. Gdy skończy robić mur niech zrobią iluzje szkieletów i wszystkich innych. Gdy to zrobią mają tutaj przybyć przez te tunele, zacierając za sobą drogę, czyli mają zniszczyć tunel, niema zostać z niego nic, nie mają przy tym używać magii, bo wróg odkryje że tutaj powinien być tunel i będzie próbował go naprawić. - powiedział Vokial i poszedł w stronę rozróby przy murze.
- Tak, Panie. - powiedział lisz, ale wampira już nie było.