Imperium

Behemoth`s Lair

Moja największa porażka

Permalink

Nie widziałem nigdzie takiego tematu i mam nadzieję, że sie spodoba.

Tutaj możemy podzielić dosyć smutnymi przeżyciami. Wpadki, klęski... Zacznę od siebie.

Nawrzucałem kolegom z klasy (jestem z pierwszej gimnazjum, ale w Heroesa gram od małego, jednak nie gram jak jakiś mistrz, bo jako malutki, 8-letni chłopczyk zmieniałem sobie w map editorze miasta na "Buduj wszystko". Tak na "poważnie" gram z 3-4 latka z przerwami), że nie umieją grać i tak dalej... Spotkaliśmy się kiedyś no i gramy w H3. Niestety, kolega nie pamiętał gdzie ma AB i SoDa, więc na moje nieszczęście graliśmy w RoE. "Eska", nazwa mapy, zameczki... Wziąłem bastion (co mi odbiło, zawsze na eskach gram twierdzą) no i niestety... Grałem za ostrożnie, nie znałem mapy (nie lubią map z RoE) i... podddałem się, bo gra nie miała sensu. Ale się zemszczę ;]

A jakie wy macie traumatyczne przeżycia? ;)

Permalink

Do moich największych porażek mogę zaliczyć "turniej" do 5 zwycięstw przeciw koledze z osiedla. Jak można się domyślić przegrałem go... Nie było by to tak tragiczne gdyby nie fakt, iż prowadziłem 4:0.

A mym największym sukcesem zaś jest pokonanie Mr.Pool'a podczas turnieju Konwentowego :)


Permalink

Graliśmy w trzech w HV. Ja grałem Sylwan, drugi kumpel Przystanią a trzeci Akademią. Trzeci kumpel ten co grał akademią grał słabo i w końcowym rozrachunku się nie liczył. Doszło do ostatecznej bitwy między mną a drugim graczem. Grał on 1 raz w HV a mimo wszystko wygrał.....ostały mu się kapłani z 5 poziomu. Od tej pory tłumaczę sobie to faktem iż Przystań jest przegięta:-P Nie mogę sobie wyobrazić jak ja mogłem to przegrać:-)
Innym razem grałem ja sam vs ich dwóch i wygrałem :-D


Permalink

Walka bedzie z HV. W trybie pojedynków grałem z kumplem który wybrał krasnoluda (tego z największą armią) a ja grałem Eruiną z Dungeon. Przegrałem... Nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie to że byłem pewien wygranej. NIE LEKCEWAZYĆ PRZECIWNIKA - dobra reguła :D


Permalink

Grałem(H3) raz z "kolegą kolegi" online i w ciągu dwóch tygodni zrobił mi wjazd na zamek, wszystko było by oki. gdyby nie to, że na gorących pośladkach łoiłem go jak chciałem. Wniosek widzenie ruchów przeciwnika bezcenne, za resztę wiadomo co...


Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 24.03.2007, Ostatnio modyfikował: Takeda

Permalink

Wszystko zaczęło się gdy zacząłem grać w sylwestra przeciwko koledze o gralla! (stawka 10 złotych, kto wygra)
Tuż przed ostatnim obeliskiem spotkaliśmy się i rozropoczęliśmy "decydującą walkę"!
Miałem 2 razy lepszą armię ale...
Wylałem CHOLERNĄ Colę na myszkę i zacząłem szybko ją czyścić!
Oczywiście przy moim szczęściu nacisnąłem przez przypadek na "UCIECZKĘ" i całe wojsko BYE BYE!!


Permalink

Moja największa porażka była gdy grałem w kamp bitwa o stedwick (podziemia i diabły, odrodzenie eratchi) miałem mieszane wojska moc chyba z 30 ale z lochów miałem tylko 10 cz. smoków a arcydiabłow z 30... chciałem rzuci implozję na krzyżowców bo mi rozwalali wszystko, ale myszka spadła ze stołka i na moich arcydiabłów rzuciłem niechcący implo o mocy chyba z 3000...zostało mi ich szalenie mało a potem na dokładkę rzuciłem inferno na chimery i ifryty, mam taką głupią myszkę... 3 miesiące, 4 tygodnie 5 dni zmarnowane, gościu mnie ROZGROMIŁ

Permalink

Z tego co wiem to nie można rzucać czarów ofensywnych na własne jednostki... coś pokręciłeś :)


Permalink

Meelos a grałeś w dodatek czy zwykłego Herosa 3?


Permalink

Do końca to nie pamiętam, ale wydaje mi się, że czary obszarowe, jak inferno, kula ognia, czy deszcz meteorów zabijają też jednostki rzucającego, jeśli ten nieopatrznie nie policzył zasięgu. Jednak nie słyszałem ani sam nigdy nie miałem przypadku abym mógł jakiś czar ofensywny zastosować tylko na swojej jednostce.


Liczba modyfikacji: 1, Ostatnio modyfikowany: 29.05.2007, Ostatnio modyfikował: Takeda

Permalink

Witam!

Największa porażka... będzie to o tyle trudne, że nie grywam nałogowo, a i tak najczęściej moją ofiarą pada komp ;)
Ale w sumie jest taka jedna gra - wspominam ją zawsze z łezką w oku - nie, nie z powodu przegranej, ale z powodu sentymentu :)
Gra nosi nazwę "czterech pod dwoma kołdrami" i miała miejsce na drugim Konwencie :D
Grałem ja (Conflux) z Hexe (Necropolis) przeciwko Crazy`emu (Heaven) i Aryene (Dungeon).
Dość szybko wyruszyłem na podboje. Jak zawsze grając Żywiołakami zabrałem tylko 4 jednostki ("piksesy", żyw. lodu i burzy oraz feniksy).
Armie miałem nienajgorszą. Na moje spotkanie wyruszyła Aryene - Ona zabrała całe wojsko, co okazało się kluczowe podczas starcia.
Potyczkę przegrałem - choć z wojska Aryene pozostały tylko strzępy ]:->. Jednak cała partia należała do Nas - Hexe urządziła rzeź sporą ilością Wampirów :D
Niemniej jednak najważniejsza była zabawa - a ta była naprawdę przednia :)

Pozdrawiam (szczególnie pozostałą "trójkę spod dwóch kołder" ;) )

(Mi)Bunia :)


Liczba modyfikacji: 2, Ostatnio modyfikowany: 29.05.2007, Ostatnio modyfikował: MiB

Permalink

Za czasów jak dorwałem się do heroesa 3 zagrałem sobie w jakąś, pierwszą-lepszą mapę. Cały impet ładowałem tylko w jednego bohatera, i wysyłałem go kolejno, do miast przeciwnika, nawet się nie rozglądając za przejściami podziemnymi. Z początku szło dobrze do czasu jak mojego pierwszego zamku nie dojechali goście z Bastionu i nie przełamali obrony, wkurzyłem się i zacząłem wykupywać co popadnie z moich zamków, robiąc z budżetu istny dramat. Skończyło się na tym że poodbijali sobie zamki a ja zostałem na lodzie z podziurawioną armią... A potem jeszcze ten filmik...


Permalink

Pierwszy raz przechodziłem kampanię, dawno temu, to była mapa na której zdobywa się Steadwick...
Rozgromił mnie, głównie z udziałem Gryfów. Potem już starałem się grać ostrożnie, więc nie odniosłem spektaklarnej porażki.


Permalink
Największa porażka była w H4 w mapia Stara Siła. To było okropna, moja śliczna, superbojowa armia, z napakowanymi bohaterami, dzięki której rozłożyłem wrogów na łopatki przegrywała z jakimiś zdechlakami! Nie przegrałem wówczas strategicznie, ale taktycznie. Po czym, co było dobijające wygrałem wygrałem misję. Okropne!
Permalink

Mi udało się w ciągu jednego dnia zaliczyć aż dwie dotkliwe porażki, obie w HV. Najpierw scenariusz: Ja grałem Heaven, on Dungeonem. Udało mi się go kilka razy podpuścić, by zmiękczyć jego armię("Masz średni poziom zagrożenia, na bank wygrasz z grupą Mistycznych Łuczników"). Na swojej połowie mapy zdobyłem Zbroję ze Smoczych Łusek, która była niezbędna do wygranej. Spojrzałem na cele misji i szczerze się zdziwiłem, gdy zobaczyłem "Zdobądź Kirys Krasnoludzkich Królów i zanieś go do swojego miasta". Oczywiście mój adwersarz miał kirys na swojej części mapy. A więc ruszyłem w jego kierunku wzburzony. Drogę na nieszczęście zatarasowały mi feniksy. Miałem je na niskim poziomie zagrożenia, więc pomyślałem: Jakoś to będzie. Ptaszyska od razu rzuciły się do ataku. Już chciałem się odgryźć... Gdy nagle zadzwonił telefon. Zrobiłem pauzę(Czyt. wcisnąłem Esc) i poszedłem odebrać. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że pauza nie jest pauzą, a feniksy łoją mnie jak chcą. Następna minuta stała się chyba najgorszą w moim życiu - Podzielić uwagę między kobietę z telekomunikacji, która mówiła coś o wekslach czy czymś takim a grą. Kiedy zakończyłem rozmowę, stwierdziłem, że umknęło mi chyba kilka ruchów, po czym dałem sobie spokój i poddałem się. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby mój adwersarz musiał zdobyć "Zbroję ze Smoczych Łusek". Mapa "Przechwycić i uciec".

Druga porażka bardzo szybko po pierwszej. Pojedynek - Ja wziąłem Sinitara, kolega - Vittorio. Czynnikiem decydującym okazała się liczba kuszników i strzelców wyborowych, ale nie chodziło o dewastujące strzały. Obmyśliłem sobie rzucenie Wzmocnionego Armageddonu, by puścić z dymem armię swoją i jego, ale zostawić swoje czerwone smoki. Nie muszę mówić, co było dalej. Jemu zostało z 24 kuszników/strzelców wyborowych i 21 fanatyków plus gryfy bojowe w powietrzu. Z mojej armii nie było co zbierać...

Za to chwilę później zagrałem Jhorą(Academy) a on Eruiną(Dungeon). Zlałem go z nieukrywaną satysfakcją.


Permalink

Witam
Moja największa porażka była w czasie bitwy o Steadwick. Miałem całkiem sporą armię i pewny zwycięstwa ruszyłem na miasto. Okazało się jednak że oprócz pojedynczych jednostek obcy bohater miał ok.400 kawalerzystów i 2k halabardników.Cóż, byłem po prostu zbyt pewny siebie (miasto w końcu zdobyłem, gdy komputer wyszedł bohaterem z miasta i pozostawił je bez opieki) :}


Permalink

Zrobiłem identycznie i to w ostatnim dniu :D Zawsze dostawałem tam baty :/


Permalink

Tak, ja też to pamiętam ;) pamiętam też, że zrobiłem taki wybieg, że na tej mapie jest w podziemiu umieszczany artefakt najwyższego poziomu i stosunkowo często są nim "Skrzydła Anioła". Wystarczy później podejść pod garnizon, generał Kendel nie będzie się spodziewać że przejdziecie taki kawał drogi jednego dnia i wyjdzie sobie podreperować morale, a wy faktycznie tego kawałka drogi nie przejdziecie, lecz przelecicie ;)

Permalink

Moja największa porażka w H3: grałem z kumplem, on Lochy (Gunnar), ja Twierdza
(Dessa). Nie pamiętam nazwy mapy, napewno była z SoD, każdy gracz miał w pobliżu
albo dwa Tartaki, albo dwa Kamieniołomy. Mniejsza o to. Udało mi się znaleźć Graala.
Na moje nieszczęście kumpel wbił się do mnie nieco za szybko, ale sytuacja i tak
była na moją korzyść. Niestety Gunnar miał wieeeelkieeee chody, bowiem kumpel pierwszy zaczynał turę i wykupywał artefakty... W pewnym momencie zajął mi Bastion i
miałemgo w garści. Byłem uchachany! A co on zrobił? Zostawił armię w Bastionie, dał
Gunnarowi jednego Czarnego smoka, podszedł do mnie kilka razy i walił Armagedon.
Czarny smok zawsze ruszał się pierwszy, więc mógł się wykupić i powtórzyć akcję
kilka razy. Miałem 17 Starożytnych behemotów, on 9 Czarnych Smoków. Stosunek
reszty armii był podobny. Po walce zostało mi 12 Starożytnych behemotów, i kilku
Szamanów... Gdy mnie zaatakował całą armią, nie uratował mnie nieco lepszy bohater i
fakt, że Gunnar nie miał many. Poddałem się na początku bitwy. Gdybym wiedział, że
on ma Armagedon :(


Liczba modyfikacji: 2, Ostatnio modyfikowany: 20.10.2009, Ostatnio modyfikował: Taro

Permalink

Pewnego wieczoru grałem na mojego wujka na mapie XL (8 graczy bez sojuszy). Ja wybrałem Bastion z Gelu on Lochy z Mutare. Na początku szło bardzo dobrze, w 3 miesiące pokonałem 3 kolory, on 2, w tydzień wybił też Nekropolię. Ja miałem dużą przewagę w surowcach (zwłaszcza złoto), w zamkach (8 do 6), mój Gelu miał 29 poziom a jego Mutare zaledwie 22 bez super artefaktów. To był 4 miesiąc, wygrana moja prawie w kieszeni.

Do 4 miesiąca zdobyłem jego 2 zamki, było 11 do 5. Strzelców miałem około 700, smoków prawie 70. Jednak niemiły wujek napił się niepasteryzowanego Kasztelana i rozdzielił armię pomiędzy 3 bohaterów, a sam zostawił smoki (Kryształowe, Czarne, Złote, Duchowne, Błękitne) po 1-15 na głowę. I nie wiem jakim cudem, w ciągu dwóch tygodni ukradł mi wszystkie zamki, niedługo potem pokonał mi Gelu i w 14 dni rozwalił mnie niemiłosiernie.

Od tego czasu nie gram za często przeciwko Lochom. Sam zmieniłem strategie, teraz częściej rozwijam 2 lub 3 niż 1 bohatera. Następnego dnia tymi samymi zamkami i na tej samej mapie pokonałem go w 6 miesiącu. Ale klęska była gigantyczna...