Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "Literatura - inna niż fantasy"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > Literatura - inna niż fantasy
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Faramir

Faramir

4.11.2003
Post ID: 15360

Chciałem polecić przypowieści Anthoniego de Mello (cholera, jak to się pisze?! :) ), których przeczytałem już dwie, małe książeczki. Obu tytułów nie pamiętam. I co do obu zdecydowanie stwierdzam, iż były genialne.

Krótkie, mądre, wywołujące chwilę zadumy po przeczytaniu. Słowem: świetne.

Gorąco polecam. Warto. Czasem prostota potrafi nauczyć więcej od mądrych słów.

Faramir

Faramir

9.11.2003
Post ID: 15361

Ostatnimi czasy postanowiłem sobie trochę poczytać klasyki, oraz tego, co sam uważam za klasyke, poza fantasy. Jeśli kogoś to interesuje - poniżej spis lektur, które mam już odłożone, na specjalnej półeczce, do przeczytania. Może kogoś to zainteresuje i cosik coś o tym powie ;).

Romain Rolland - Colas Breugnon
Umberto Eco - Imię róży
Albert Camus - Dżuma
Joseph Heller - Paragraf 22
Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata
Franz Kafka - Proces
Zbigniew Herbert - Pan Cogito
Juliusz Słowacki - Fantazy
Juliusz Słowacki - Wiersz i Poematy
Anthony de Mello - Śpiew Ptaka
Anthony de Mello - Modlitwa Żaby cz.2
Anthony de Mello - Wezwanie do miłości
Anthony de Mello - Przebudzenie

Natomiast w następnej kolejności są:
Hrabia Monte Christo
Komu bije dzwon
Stary człowiek i morze
i cokolwiek jeszcze mi do rączki wpadnie ze znanych, ogólnie szanowanych tytułów.

Guinea

Guinea

9.11.2003
Post ID: 15362

Faramir

Umberto Eco - Imię róży

Czytać!

Faramir

Albert Camus - Dżuma

Wkrótce będę zmuszony... słyszałem złe opinie no ale nic to, sam sprawdzę ;)

Faramir

Joseph Heller - Paragraf 22
Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata

Czytać!

Faramir

Franz Kafka - Proces

Nie polecam... ;)

Faramir

Hrabia Monte Christo

Ujdzie ;)

Faramir

Stary człowiek i morze

Nuuudy :))).

Reszty nie znam... choć Słowackiego za samo nazwisko odradzam ;).

Sandro

Sandro

9.11.2003
Post ID: 15363

Faramir napisał

Hrabia Monte Christo

Ujdzie ;)

Ja Ci dam ujdzie :wink: !

IMHO najlepsza książka świata.

Eldacar

Strażnik Krypty Eldacar

9.11.2003
Post ID: 15364

Sandro

IMHO najlepsza książka świata.

Popieram. Szkoda tylko, że nie ma jej w kanonie lektur szkolnych. :cry:

Moandor

Strażnik słów Moandor

9.11.2003
Post ID: 15365

Faramirze: Ja bym w pierwszej kolejności polecał "Hrabiego Monte Christo i "Mistrza i Małgorzatę" :D Paragraf 22 też jest podobno ciekawą książką. Nie czytałem niestety, ale zamierzam wkrótce.
Proces i Dżuma to książki egzystencjalne, ciężko się je czyta, co jednak nie znaczy, że nie posiadają żadnej wartości. Niektórym się podobają. Ale jeśli Ci się ten gatunek spodoba to warto jeszcze sięgnąć po "Ziemię, planetę ludzi" Exupery'ego.

Mam nadzieję Faramirze, że po lekturze tych utworów podzielisz się wrażeniami na tym forum? :D

Faramir

Faramir

11.11.2003
Post ID: 15366

Guinea

[quote:ea8748974d="Faramir"]Umberto Eco - Imię róży

Czytać! [/quote:ea8748974d]

Wiem, o Eco słyszałem już dośc dużo bardzo pozytywnych opinni. Nie musisz mnie zachęcać.

Guinea

[quote:ea8748974d="Faramir"]Franz Kafka - Proces

Nie polecam... ;) [/quote:ea8748974d]

Cóż, probowałem tak mniej więcej w wieku jedenastu lat i wtedy się nie udało. Zobaczymy jak będzie teraz. Chce przeczytać.

Guinea

Reszty nie znam... choć Słowackiego za samo nazwisko odradzam ;).

Wiesz, jak się wiersze lubi, to trza podstawy opanować :)

Moandor

Faramirze: Ja bym w pierwszej kolejności polecał "Hrabiego Monte Christo i "Mistrza i Małgorzatę" :D

Hrabiego nie mam u siebie na w domu. Mistrza zacząłem już wczoraj :). Dzisiaj pewnie skończę :).

Moandor

Proces i Dżuma to książki egzystencjalne, ciężko się je czyta, co jednak nie znaczy, że nie posiadają żadnej wartości. Niektórym się podobają. Ale jeśli Ci się ten gatunek spodoba to warto jeszcze sięgnąć po "Ziemię, planetę ludzi" Exupery'ego.

Exupery'ego mi polecac nie trzeba. Mały Książę jest boski, więc i inne utwory tego autora sięgnę. Cóż, jednak wszystko po kolei.

Moandor

Mam nadzieję Faramirze, że po lekturze tych utworów podzielisz się wrażeniami na tym forum? :D

Macie to jak w banku :). Poza tym, to ja uwielbiam dyskutować o książkach :). Wiec noł problem ;).

Guinea

Guinea

11.11.2003
Post ID: 15367

Eldacar

[quote:37318eb654="Sandro"]
IMHO najlepsza książka świata.

Popieram.[/quote:37318eb654]

Polemizowałbym :P.

Chcecie naprawdę dobre książki z poza kanonu fantasy - proponuję:

Wodnikowe Wzgórze - Richard Adams - to naprawdę może aspirować do miana najlepszej książki :)

Inwazja Jaszczurów - Karol Capek - hmmm... po prostu trzeba przeczytać ;)

A Monte Christo - cóż, wziąłem, przeczytałem, odłożyłem, zapomniałem :P nic specjalnego jak dla mnie.

Moandor

Strażnik słów Moandor

11.11.2003
Post ID: 15368

Gui napisał:

"A Monte Christo - cóż, wziąłem, przeczytałem, odłożyłem, zapomniałem :P nic specjalnego jak dla mnie."

No widzisz Gui, każdy ma inny gust. Ja na przykład bardzo często wracam do tej ksiązki. Dla mnie jest ona czymś więcej niż tylko kolejną przeczytaną powieścią. Jest dla mnie po prostu wyjątkowa. Nie będe się rozwodził dlaczego tak jest, bo sporo pisałem już przy okazji róznych topiców na ten temat i kolejny raz mi sie nie chce :)

W każdym razie napewno jest to powieśc bardzo dobra, mimo, że Guinei się niezbyt podoba. :) Zachęcam do przeczytania tych którzy dotąd nie mieli tej przyjemności.

Infero

Infero

3.12.2003
Post ID: 15369

widze że tu kroluje May(nie lubie, nie podchodzi mi), widze także Dumas( ojciec lepszy od syna wedł. mnie)-Hrabia Monte Christo jest ok.
Quoter pisał o "Mrocznej wierzy "Kinga - ja równiez wam to polecam swietna saga i naprawde nie moge sie doczekac na nastepne czesci. jwzeli ktos lubi poezje to warto zajrzec takze do poematu "Sir Roland pod Mroczną Wierza stanął" R. Browninga, King inspirował się tym poematem.
Polecem wam "Opowiesci niesamowite" E.A.Poe- moją ulubioną książke i autora. Szczególnie polecam opowiadania" Stodnia i wachadło" , "Serce oskarżycielem" , "Czarny kat"," Zagłada domu Usher'ow" (opanój sie wreszcie kobieto bo zaras wszystkie im wypiszesz).
Pa i miłej lektury!

Moandor

Strażnik słów Moandor

4.12.2003
Post ID: 15370

widze że tu kroluje May(nie lubie, nie podchodzi mi

No cóż, każdy może różnie ustosunkować się do tego samego autora. Ja na przykład lubię bardzo jego książki. Szczególnie te napisane w 1 osobie. Może nie jest to literatura wysokiego lotu, jednak pewną wartość posiada.
Przede wszystkim są to książki przygodowe, a więc główną rolę odgrywa w nich szybka i wciągająca akcja, czego w tym przypadku odmówić powieściom tego autora nie możemy. Ponadto ciekawa jest postać głównego bohatera, Old Shatterhanda, bądź Kara ben Nemsiego, jak go zwą na wschodzie. Postać jak wielu uważa dość mocno 'przerysowana' ale dla mnie się to w tym wypadku podoba. Bohater ten zawsze trwa przy swoim postanowieniu do końca, ngdy nie kłamnie, zawsze staje po stronie sprawiedliwej, unika rozlewu krwi. I jesszcze mógłbym wymienić kilka innych jego cech.

Swego czasu przeczytałem sporo książek Maya, teraz do niektórych wracam. Ostatnio zacząłem powtórnie czytać Winnetou.

widze także Dumas( ojciec lepszy od syna wedł. mnie)-Hrabia Monte Christo jest ok.

No nie, :) ja sie naprodukowałem, żeby Hrabiego Monte Christo opisać. Naprodukowałem się też w topicu o bohaterach literackich na temat Edmunda Dantesa, a tu słyszę tylko HMC jest OK. A może by tak coś więcej na ten temat? Bardzo chciałbym poznać opinie innych osadników na temat tej powieści, zwłaszcza tych osadników, którzy ją czytali :D
Więc jeśli możesz i będziesz miała chwilke czasu Infero to mogłabyś coś niecoś napisać na temat twoich wrażeń, czy oceny powieści.

Faramir

Faramir

6.12.2003
Post ID: 15371

Moandor

Bohater ten zawsze trwa przy swoim postanowieniu do końca, ngdy nie kłamnie, zawsze staje po stronie sprawiedliwej, unika rozlewu krwi.

Bhłeee.... pepsiony idealista :).

Faramir

Faramir

6.12.2003
Post ID: 15372

[size=15:09c681a6d7]Umberto Eco
"Imię Róży"[/size:09c681a6d7](Il nome della rosa)

Przeczytałem "Imię Róży" Umberto Eco.

I jestem zachwycony. Wszystkim - dopieszczeniem tekstu, mądrością książki, świetnym stylem Autora, cudowną fabułą... - wszystkim, po prostu wszystkim.

Akcja dzieje się w XIV wieku, w północnowłoskim opactwie, w murach którego znajdowała się największa, chrześcijańska biblioteka na świecie. W owym opactwie, bardzo bogatym i bardzo dumny, pewnego dnia odnajduje się zwłoki jednego z mnichów, Adelmusa z Otrantu. Opat Abbon wzywa Wilhelma z Baskerville, pięćdziesiętnioletni uczony anglik, franciszkanin, będący kiedyś inkwizytorem. Wraz z Wilhelem do opactwa przybywa Adso z Melku, pomocnik i sekretarz dawnego inkwizytora, osiemnastoletni Niemiec. Opat prosi Wilhelma aby pomógł mu rozwiązać ową zagadkę, jednocześnie dając do zrozumienia mu, iż sam wie co takiego się stało (a przynajmniej tak mu sie wydaje) jednak jest zobowiązany do zachowania milczenia, ze względu na śluby i obowiązki spowiednika... Warto jeszcze dodać, że na dniach do Opactwa mają przyjechać delegację dwóch stronnictw Kościoła, by rozwiązać spór dotyczący ubóstwa Jezusa Chrystusa. Owy spór, a raczej jego wynik, jest niezmiernie ważny dla ówczesnych wewnętrznych wojen w Kościele. Bo tak z jednej strony postać papieża, Jana XIII, który opływa w luksusy i bogactwa, a z drugiej różnych frakcji, jak choćby franciszkanów, którzy miłują ubóstwo, nawołują do niego i sami się do niego stosują. Dość jednak o realiach historycznych, niech no coś powiem więcej, memu cierpliwemu czytelnikowi, o samej książce.

Styl Umberto Eco jest świetny. Nie wiem, chyba jeszcze nie spotkałem ksiażki, która sprawiła by mi taką radość, która wyzwalała by u mnie takie - pozytywne - emocje. Były chwile, gdy czytająć jakieś zdanie, jakiś zwrot, opanowywała mnie taka euforia, taka radość porównywalna chyba li tylko z tą dziecięcą, kiedy to cieszyć można się z najmniejszych rzeczy, a szczęściem tak wielkim a zarazem prostym w samym sobie, że wręcz niemożliiwym do opisania. Nie wiem, to było, jest niesamowite i nie wiem jak to określilć, by dac o tym świadectwo innym. Trudno mi w ogóle cośkolwiek na ten temat powiedzieć, chyba li tylko rzec banalnie, a jakże w tym wypadku prawdziwie, trzeba samemu tego doświadczyć. I choć ileż razy słyszało się już to stwierdzenie, i choć bardzo ono już spowszedniało, to jednak w tym wypadku pasuje jak ulał. Eco jest genialny i takim dla mnie piusarzem pozostanie. Styl cudowny, miejscami olśniewający tak strasznie jak wojsko uszykowane wojnę. Poza tym Autor jest niesamowicie dokładny, precyzyjny, pedantyczny wręcz (w najbardziej pozytywnie możliwym tego słowa znaczeniu!) i perfekcyjnie doskonały jeśli chodzi o szczegóły. Niektóre rzeczy docenia się dopiero, kiedy Eco wyjaśnia pod koniec ksiażki jak bardzo się nad daną sprawą namęczył, jak ją dopieścił, oszlifował. Choć sam mówi o tym, iż w jego książce zapewne zakradło sie trochę nieścisłości, to jednak rodzaj owych nieścisłości, to, że sam Autorowi w ogóle wpadło do głowy analizowanie takich faktów i stwierdzenie iż są one niedopatrzeniem, wzbudza jeszcze większy mój podziw, a samo - wspomniane już - dopieszczenie tekstu, a także przemyślenie go, wywyższa Eco dla mnie do rangi bóstwa, prawie że. Bo też jaki Autor pomyślałby w ogóle o takiej sytuacji: Dwójka głównych bohaterów pokonując jakąś odległość (narzuconą odgórnie!), prowadzi dialog, którego długość jest destosowana właśnie do owej odległości, którą muszą pokonać, i kończy on się dokładnie wtedy, gdy docierają do punktu ocelowego. Godne podziwu.

Opowieść, w dużej mierze wydaje się kryminałem. Przemyślanym kryminałem, w którym wszystko ma jakąs przyczynę i jakiś skutek, a do wszystkiego można dotrzeć w jakiś logiczny sposób. I w sumie można tę powieść brać jako kryminał, choć teraz - po przeczytaniu książki - rozumiem, iż źle do niej podchodziłem. Albo inaczej. Dałem się złapać w sieć, pułapkę zastawioną przez Eco, której sens pojąłem dopiero przeczytawszy ostatnie strony i późniejsze wyjaśnienia Autora. Z których zrozumiałem, między innymi, że nie tworzył On typowej historii, nie obmyślił jakiegoś spisku, jakichś motywów... On stworzył świat, który opatrzył własnym, odgórnymi zasadami, w którym umieścił bohaterów, każdego z nich o innej osobowości, innej historii i nie nagiął ich do pomysłu który miał, a raczej pozwolił im żyć, przez co historię pisał nie on, a raczej tylko spisywał to, co wydarzyć się musiało, po tym, jak nadał danym postacią dane cechy, daną osobowość. Coś wspaniałego.

W ogóle zupełnie inną sprawą są "Dopiski na marginesie Imienia róży", tj. kilka wyjaśnień i przemyśleń Autora. Wiele mądrości w nich się znaduje, wielu rzeczy się z tego dowiedziałem, na kilka rzuciło trochę światła, a przede wszystkim sprawiło, iż Eco stał się dla mnie jeszcze większy. Jeśli to w ogóle możliwe.

Inną ciekawą sprawą jest w ogóle tytuł książki U. Eco. Jakże długo, podczas lektury, męczyłem sie i dziwiłem skąd pochodzi, czym jest, dlaczego właśnie taki, co oznacza, w jaki sposób ujawni się w książce, jaką rolę odegra. I, mówiąc szczerze, nic a nic nie trafiłem, żadne przypuszczenie nie okazało się choćby lekko trafne. Niemniej tytuł świetny, wręcz idealny dla tej książki. Tak samo jak ostatnie zdanie z niej, na pierwszy rzut oka rozczarowujące, jakby kiepsko zakańczające ową książkę... Jednak po dłuższym zastanowieniu, o pomyśleniu nad nim, doszedłem do wniosku, że lepszego by nie mogło być, po prostu.

"Imię róży" jest książka, która sprawiła mi tyle co radości, radości, której ostatnio mi brak, co żadne książka już od dawna. Powyższa, jakże entuzjastyczna przecież, recenzja nie oddaje tego com czuł, po zakończeniu lektury. Bo owa książka, gdy się ją przeczyta, wywołuje Pustkę, której już dawno nie czułem. Pustkę, jaka pozostaje po jakimś, zamkniętym już, etapie w życiu, który wie się, iż juz nigdy nie wróci. Etapie, który w sumie uświadamia się dopiero gdy już przeminie. I to jest piękne. I ta książka jest piękna. A nocą, kiedy położyłem się spać, po skończonej lekturze, w oczach - co już dawno mi sie nie zdarzyło - stanęły mi łzy...

Faramir

Faramir

7.12.2003
Post ID: 15373

Ostatnimi czasy przeczytałem dwie, legendarne wręcz książki, uznawane ogólnie rzecz biorąć za kanon literatury. I tak był to "Mistrz i Małgorzata" Bułhakova oraz "Imię róży" Eco. O obu co nieco słyszałem przed rozpoczęciem lektury.

Przed lekturą

Na początek książka Bułhakova. O "Mistrzu i Małgorzacie" słyszałem już dość euforystycznych opinii, pełnych "ochów" i "achów", ktoś kiedyś wspominał o geniuszu Bułhakova, o tym, że wielkim i wspaniałym pisarzem był, że nawet najlepszym. Słowami jedenastoma: Jeśliby powiedzieć, że oczekiwania me były wielkie, byłoby to zbytnie uproszczenie.

Co do "Imienia róży", to mówiąc szczerze, nazwisko Eco krążyło w mej mej głowie stosunkowo niedawno. Owszem, słyszałem o nim kilka pozytywnych opinii, ale jeśliby je porównać z tymi dot. "Mistrza...", to "Imię..." wypada co najmniej blado.

Pierwsze strony

"Mistrz i Małgorzata" rozpoczynaja się od wielkiego uderzenia, mocnej akcji i ciekawej fabuły. Są trupy, jest kilka ciekawych faktów, jest początek dobry, jakich mało. Krótko: zachęca do dalszej lektury.

Jeśli natomiast chodzi o książkę Umberto Eco... Cóż, z początku mamy dość nudne, kilkunastostronnicowe wyjaśnienia odnośnie książki, potem prolog, także średnio ciekawy, no a następnie pierwsze sto stron, przez które trzeba - z małymi wyjątkami - przebrnąć. Czyli nudno jest, cierpliwy czytelniku.

Rozwinięcie

W "Mistrzu i Małgorzacie" wydaje mi sie to jakieś takie... dziwne. Nie wszystkie wątki wydają mi się potrzebne, nie wszystkie jakby do końca przemyślane, choć to już trochę pod herezje podchodzi ;). No i jakoś takie dziwaczne wydaje mi się przejście pomiędzy jedną częścią książki, a drugą. Jednak ogólnie rzecz biorąc... jest sympatycznie. Ano właśnie sympatycznie, i tylko to.

Natomiast w "Imieniu róży" akcja rozwija się, przyznaję, powoli, jednak ani przez moment nie nudzi. Sprawy powoli, bardzo powoli, a jednak systematycznie krystalizują się, pojawiają się nowe wątki, to jakiś problem się rozwiążę, a to pojawi się jakiś nowy. Praktycznie w każdym rozdziale jest pojawia się jakaś nowa informacja, coś interesująćego, ważnego dla fabuły. Wszystko jest wręcz idealne i nie ma momentów które by nużyły. Dodatkowo książka potrafi często zadziwiać.

Zakończenie

W obu wypadkach jest bardzo dobre, w obu książkach zmusza do myślenia, i w obu jest oryginalne... ale jakoś to w "Imieniu róży" przypadło mi bardziej do gustu. Ale to przeca gust mój jeno.

Styl

Michaił Bułhakov pisze bardzo swobodnie, będąc "blisko" czytelnika, spoufalając się z nim wręcz. Często pojawiają się wstawki humorystyczne, pełne ironii i sarkazmu. Czyta się go bardzo łatwo i bardzo szybko, jako iż brak w sumie jakichś trudniejszych scen, poza paroma - oczywiście - wyjątkami. Ogólnie, bardzo miło.

Z kolei styl Umberto Eco jest bardzo wyrafinowany, pełen wstawek z łaciny (na szczęście do książki dołączony jest słowniczek!) oraz strasznie erudycyjny, pełen - jak to niektórzy określają - trudnych słów. Całość pisana jest z perspektywy pierwszej osoby, Adsa z Melku, który to często odnosi się do przyszłych czytelników, opowiada o tym, co wydarzyło się później (a co nie miało wpływu na fabułę ksiażki) oraz ogólnie rzecz biorąc, bierze wszystko emocjonalnie. Eco pisze, mimo iż zupełnie odmiennie od Bułhakova, to jednak wyśmienicie. Mnie osobiście jego styl podoba się dużo bardziej od tego rosyjskiego pisarza.

Dopracowanie tekstu

Nie żebym miał coś do doszlifowania tekstu przez Bułhakova, ale... Eco jest w tym mistrzem, i tylko tyle mam na ten temat do powiedzenia.

Przesłanie

Cóż, "Mistrz i Małgorzata" - opowieść, trzeba przyznać, o miłości, spełnia swe zadanie świetnie, a do tego, mimo ogólnej prostoty języka, niesie ze sobą większe, trudniejsze do zrozumienia, przesłanie.

Jednakże powieść Eco jest pełna wielkiej mądrości, na jej kartach można znaleźć mnóstwo bardzo mądrych rad, ciekawych filozofii, etc. A jako całość także jest piękna.

Podsumowanie

Pomimo, iż "Mistrz i Małgorzata" spodobał mi się dosyć, to jednak zdecydowanie dużo wyżej od niego stawiam "Imię róży" mojego ulubionego - obecnie - Autora (jeśli mogę już tak orzec po przeczytaniu jednaj li tylko książki). Po prostu jest jeden czynnik, który to spowodował. "Imię róży" coś we mnie zmieniło, i czuję to już teraz. Po prostu ta książka zajęła pewne miejsce w mym życiu, a jak na razie nie zanosi się na to, by to się zmieniło. Bo książka Eco stała się cząstką mnie.

Mirabell

Mirabell

7.12.2003
Post ID: 15374

Faramir

W "Mistrzu i Małgorzacie" wydaje mi sie to jakieś takie... dziwne. Nie wszystkie wątki wydają mi się potrzebne, nie wszystkie jakby do końca przemyślane

Nie uażam tego za herezję cz coś w tym stylu, ale nie zgadzam się. MiM to jedna z najlepiej przemyślanych książek jakie czytałam, trzeba tylko się nad nią naprawdę zastanowić. Nie jest również taka znowu prosta, przecież odczytanie pewnych symboli (np. róże) wymaga wiedzy, a zrozumienie opowieści o Piłacie- uważnego przeczytania Biblii. Aby zrozumieć, skąd wziął się Mistrz i co się z nim naprawdę stało, trzeba znać choć trochę życiorys autora

Faramir

Cóż, "Mistrz i Małgorzata" - opowieść, trzeba przyznać, o miłości, spełnia swe zadanie świetnie, a do tego, mimo ogólnej prostoty języka, niesie ze sobą większe, trudniejsze do zrozumienia, przesłanie.

Czy na pewno o miłości? Miłość jest bardzo w książce bardzo ważna (jest praktycznie jedyną i najwyższą wartością), ale książka jest przede wszystkim o pełnym paradoksów i hipokryzji systemie ówczesnej Rosji. Przeczytaj sobie chociażby rozmowę Wolanda z bufetowym- diabeł jest logiczny, spokojny i rzeczowy, jego rozmówca- kłamliwy, chciwy, obłudny. Diabeł w książce obnaża absurdy systemu i obłudę wielu ludzi w nim żyjących. Nie czyni wcale zła, tylko prowokuje je. Jest bardziej etyczny niż większość mieszkańców Moskwy, z którymi się zetknął. Skoro diabeł jest bardziej ludzki od komunizmu, to jaki musi być ten system?

Przypowieść o Jeszui i Piłacie to także metafora totalitaryzmu. Przecież Piłat nie chciał egzekucji, ale bał się o własną skórę. A potem przy pomocy tajnej policji zabił donosiciela- a więc władza jest bezkarna. To wszystko ma swój odpowiednik w obrazie Moskwy. Który zresztą jest mało optymistyczny: przepełnione mieszkania, trudno odstępna odzież, zepsute jedzenie, obowiązkowy ateizm, wszędzie pełno donosicieli, rządzi strach, dobrą żywność można dostać tylko w sklepach dla prominentów za nielegalną walutę, wszechobecna cenzura (a prawdziwi pisarze- Mistrz- skazani na biedę, zastraszani, zamykani). Biurokracja (nie ma papieru- nie ma człowieka), bezprawie, łapówkarstwo.

Oczywiście, że miłość też jest ważna, ale na pewno nie najważniejsza.

Faramir

Jednakże powieść Eco jest pełna wielkiej mądrości, na jej kartach można znaleźć mnóstwo bardzo mądrych rad, ciekawych filozofii, etc. A jako całość także jest piękna.

No, pod tym mogę się obydwiema rękami podpisać :D

Infero

Infero

10.12.2003
Post ID: 15375

Moandor napisał:
a tu słyszę tylko HMC jest OK. A może by tak coś więcej na ten temat?
Juz daje cos wiecej!
Czytałam ta książke juz bardzo dawno temu (jakies 7 lat temu) , ale zapadła mi w pamięc. Bardzo lubie nie całkiem "czystych " bohaterow (dlatego min. nie przepadam za śnieżno białymi bohaterami Maya). Swego czasu czytywałam dużo książek Duma (ojca i syna) i wdl mnie HMC jest jedna z najlepszych. Szczególnie wciągneła mnie pierwsza czesc- wiezienie i ucieczka z niego . Poza tym dobrze sie czyta (jezeli ktos lubi proze z tego okresu), wartka akcja (w miare), wielowatkowa.
Chyba starczy :) !

Infero

Infero

10.12.2003
Post ID: 15376

Faramir napisał:

Przeczytałem "Imię Róży" Umberto Eco.

Ja tylko widziałam film (3 razy) ale jakoś ksiazka nie wpadła mi w rece.

Faramir

Faramir

10.12.2003
Post ID: 15377

Infero

Bardzo lubie nie całkiem "czystych " bohaterow

Oj, poczytaj topic o bohaterach literackich, coś się tam o takich bohaterach mówiło :).

Swoją droga, przeczytaj "Imię róży" - dla mnie majstersztyk.

PS. Mirabell, daj czas, a odpowiem.

Faramir

Faramir

12.12.2003
Post ID: 15378

Po stwierdzeniach Mirabell typu:

Mirabell

MiM to jedna z najlepiej przemyślanych książek jakie czytałam, trzeba tylko się nad nią naprawdę zastanowić.

dochodzę do wniosku, iż źle się wyraziłem. Nie chodzi mi o to, że poszczególne wątki są - jak dla mnie - słabo przemyślane, a raczej o to, że zależności pomiędzy poszczególnymi wątkami są - dla mnie - zbyt małe, czy też w niektórych wypadkach znikome, a nawet żadne. I zależności głównej opowieści o Małgorzacie, od tej o złych czynnikach komunizmu. Za mało tego jest. Gdyby los Małgorzaty wynikał właśnie z tych, przedstawionych na pierwszych stronach powieści, gotów byłby uznać tę książkę za kompletną. A - niestety - nie mogę.

Mirabell

Mirabell

12.12.2003
Post ID: 15379

Cóż, rzecz w tym, że książce wątków jest kilka,ale wszystkie się ze sobą łączą. Np opowieść o Piłacie- z jednej strony metafora totalitaryzmu a z drugiej- opowieść o miłości (analogia do historii Mistrza i Małgorzaty) i o tchórzostwie (analogia do historii samego Mistrza i jego książki, która z kolei łączy się z Małgorzatą i wątkiem komunizmu, a poza tym jest to historia częściowo autobiograficzna no i jeden z czynników składających się na obrazówczesnej Moskwy). Pierwszy rozdział jest zapowiedzią dalszej części książki, postacie w nim występujące będą się przewijały przez całą powieść (Berlioz powróci w jednej z ostatkich scen, a Iwan Bezdomny stanie się tym mieszkańcem Moskwy, który się zmienił). To, że Tytułowy bohater pojawia się stosunkowo żadko wcale nie oznacza, że książka jest słabo przemyślana- przeciwnie. Ważniejszą osobą staje się Małgorzata i to nie dlatego, że jest dobrą kandydatką na królową balu u szatana- ona tylko przez chwilę zdardziła najwyszą wartość w książce (miłość), wracając do męża (prominenta- a więc łączy się to z wątkiem totalitaryzmu i Moskwy) aby mu powiedzieć, że dochodzi. I odpokutowała za to długą rozłąką i brakiem jakichkolwiek wiadomości o swoim Mistrzu. A on- jako że zdradził miłość tchórzostwem (nie dał Małgorzacie znaku życia)- nie może być całkiem pozytywnym bohaterem. I dlatego Mateusz pod koniec poprosi Wolanda, żeby dał Mistrzowi miejsce "u siebie", bowiem on nie zasługuje na niebo, "tylko na spokój".

I jeszcze jedno- budynek massolitu. To też przecież symbol. Pojawia się na początku i pod koniec książki- najpierw bawiący się tam ludzie nie chcą uwierzyć w diabła, a w końcu diabeł ich niszczy, łacznie z innymi budynkami "tylko dla oportunistów" (znowu symbol- ogień przecież oczyszcza). No i mieszkanie Berlioza (ateisty) w którym szatan urządza sobie bal. Mieszkanie kiepskiego, ale schlebiającego władzy literata, w którym uratowany zostaje prawdziwy pisarz, zaszczuty za tworzenie prawdziwej literatury. Wszystko się ze sobą łączy,według mnie w tej książce w ogóle nie ma scen, postaci czy miejsc, które by czegoś nie znaczyły i nie łączyły się z głównymi wątkami