Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "THE RPG story"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > THE RPG story
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Voldo

Voldo

13.12.2002
Post ID: 13141

We wszystkich którzy słyszeli Sandra obudził się nagły, niepochamowany strach.
- To nie może być prawda- powiedziała Voldo, lecz sama w to nie wierzyła.
- A co jeśli ma rację i na przeciwko nam stanie armia liszy? Musimy Przyjąć, że to prawda- odezwał się ktoś z tłumu.
- Ja walczyłam kiedyś z liszem- znów odezwała się elfka.- Nie wiem czy był on jednym potężniejszych czy z tych słabszych. Powiem wam tylko tyle:
ONI SĄ PIEKIELNIE NIEBEZPIECZNI
Jedyną pociechą jest obecność Sandra i kilku doświadczonych magów wśród nas.

Tarband

Admirał Tarband

13.12.2002
Post ID: 13142

- Grenaturat jeszcze szumi ci w głowie Fuzzy

- Źle mnie zrozumiałeś nie będę nikogo atakował, bo się na tym nie znam.
Póki co, trzeba zebrać ludzi którzy będą zdolni do walki, każda pomoc może się przydać.

Spojrzał na Faramira
- widać odwagi ci nie brak, mam nadzieje, że pamiętasz jak używać miecza.

wersalus

wersalus

13.12.2002
Post ID: 13143

- Panie zwiadowca powrócił – oznajmił szkielet.
- Wpuść i zostawcie nas samych - odparł wampir.
Do sali wsunęło się bezszelestnie widmo.
-, Co masz nowego?
- Niewiele – szepnęło widmo – na razie niewielu przejęło się wizja. Kilku młodych chce uderzyć na nas.
- Hehe, a wiedzą, z kim chcą walczyć lub gdzie nas szukać, hm wiedzą w ogóle cokolwiek – rozważał rozbawiony wampir, po czym zwrócił się do zwiadowcy – czy to wszystko?
- Nie, jest z nimi jakiś lisz.
- Znasz jego imię?
- Tak panie, zwą go Sandro.
- Coś mi mówi to imię, ach już wiem. Dobra robota, idź zbierać informacje.
Wampir wcisnął dzwonek, do sali wszedł szkielet.
- Wezwij Dregina i karz mu stawić się w sali rady.

Fuuzy

Fuuzy

14.12.2002
Post ID: 13144

Tymczasem karczma wrzała, wielu Osadnków chciało okazać swoje męstwo i zgłaszało się do wyprawy
- to nie ma sensu - mruczał pod nosem Fuuzy -czemu lisze przejmują się tą Osadą, może to przez Sandra, nie ma tu nikogo innego kim mogliby się interesować - Fuuzy rozejrzał się po sali, ale nie znalazł lisza, nagle zauwarzył siedzącego w kącie Wersalusa - musisz mi pomóc - rzekł cicho elf i upił łyk z manierki...

Faramir

Faramir

14.12.2002
Post ID: 13145

Faramir spojrzał na Tarbanda.

- No cóż, nie jestem jakims wielkim mistrzem fechtunku. Ale kiedyś trochę się uczyłem władać mieczem. Ale raczej nie będę główną siłą takiego odziału, wolę pomóc was moimi radami, pomysłami. Mam nadzieję, ze się wam przydam...

Sandro

Sandro

14.12.2002
Post ID: 13146

*Cos jest nie tak* Sandro poczuł to od razu po opuszczeniu swojej formy. *Muszę wrócić*

Szkielet Nekromanty ponownie ożył. Sandro błyskawicznie otworzył drzwi i zbiegł na dół. Minął salę, w której trwały ożywione rozmowy, i wyszedł przed karczme. Bacznie sięrozejrzał.

*Bogowie!* natychmiast ja zauważył. Unosia sie pół metra nad ziemia, dla zwykłych oczu w ogóle niedotrzegalna, obserwowała karczmę.

W odległosci pieciu metrów od Nekromanty znajdowała sie zjawa.

*Szpiegują nas* przemknęło przez myśl Liszowi.

Zanim duch zdążył go zauważyć, Sandro wyciągnął w jego stronę dłonie i wyrecytował dziwną mantrę. Zjawa zniknęła, wessana w ręce Lisza.

Sandro ponownie sie rozejrzał. Szpieg był samotny. Uspokojony wrócił do karczmy.

W głównej sali omawiane były włąśnie szczegóły wyprawy.

*Czy ci głupcy nie zrozumieli ani słowa z tego, co mówiłem?* odezwał sie głos w głowie Lisza. Nekromanta poprosił o ciszę, jednak nikt nie zareagował.

- CISZA!!! - ze szczęki Sandra wydobył sie głos pdobny do wystrzału armatniego. Wszyscy natychmiast umilkli.
- Czy nie słyszeliście co mówiłem? Gdzie chcecie iśc? Po Ixcesala? Wiecie chociaż gdzie on mieszka? Czy chodzi wam o coś innego poza zabawą? Poza murami Osady z łatwoscią staniecie się łupem tych, którzy zesłali ten sen. Nie pomoże nawet mistrzowska znajomosc fechtunku, nie bądźcie naiwni. Nie mamy do czynienia z jakimś nedznym barbarzyńcą, który chce sobie powojowac, ale z grupa poteżnych Nekromantów, nie uznającą półśrodków. Ixcesal wkróce tutaj przybędzie, bez waszej wyprawy. Skontaktuję się z nim telepatycznie. A wy zamiast zabawiać sie w wyprawy, pomyślcie jak spedzicie następną noc, tak abyście nie padli ofiara kolejnego koszmaru, jaki z pewnoscią juz dla was szykują.

Po tych słowach wyraźnie wściekły Sandro wszedł na schody i zniknął na piętrze. wszedł do swojego pokoju, i zamknął dzrwi na klucz.

Ponownie stanał na środku pokoju, ponownie jego głowa opadła.

Sandro

Sandro

14.12.2002
Post ID: 13147

Świadomosc Sandra wedrowała w poszukiwaniu maga imieniem Ixcesal.

W końcu znalazł ślad, który doprowadził go ogromnej wieży, stojącej w centrum puszczy, dziesiątki mil od najblizsyzch zabudowań. Wleciał do niej.

Ixcesal akurat drzemał w bibliotece. POd jego głową znajdowała sie książka. Sandro przeczytał tytuł: "Księga NIeumarłych"

*Ho ho* pomyślał sobie, *chyba zacznę cenić tego czarodzieja*.

Chwila skupienia, i Sandro przeniósł sie tam gdzie chciał.

Do snu starego maga.

Voldo

Voldo

14.12.2002
Post ID: 13148

Po wyjściu lisza z krzesła podniosła się Voldo.

- Ja mogłabym rzucić zaklęcie ochronne na tę karczmę- zabrała głos- istnieje jednak pewien problem. Jest to czar tak, że ani jeden, ani nawet dwóch wyszkolonych magów go nie opanuje. Pytam was zatem: KTO PODEJMIE SIĘ MI POMÓC. Im więcej nas będzie tym lepiej.

W karczmie zawrzało. Każdy zastanawiał się co z tego wyniknie. Natomiast magowie rozwarzali wszystkie za i przeciw.

wersalus

wersalus

14.12.2002
Post ID: 13149

W sali rady panowała wesoła atmosfera. Sześciu nieumarłych rozprawiało o czymś z duża satysfakcją. Co chwilę było słychać wybuchy śmiechu.
- Cóż tak was bawi – spytał ostatni z rady wampir Krigos – może i ja się pośmieję.
- Podobno są tak wystraszeni, że zabili jakąś biedna zjawę kręcącą się nieopodal tawerny. -
- Hahahahaha – zawtórowali mu pozostali.
- Pewnie to ten z któryś narwanych młodzieńców – stwierdził rozbawiony wampir.
- No właśnie w tym sęk, że nie. Podobno to jakiś tamtejszy doświadczony lisz.
- Tak już słyszałem o nim, a za chwile dowiemy się czegoś więcej.
W tej samej chwili dało się usłyszeć stukanie do drzwi.
- Wejdź – rzekł wampir
W drzwiach stanął Dregin jeden z kapitanów.

wersalus

wersalus

14.12.2002
Post ID: 13150

- Panie kapitanie – powiedział szkielet – rada pana wzywa. Proszę się stawić w sali obrad.
Idąc przed oblicze rady zastanawiał się, jakie otrzyma zadanie. Może mistrzowie wyślą go znowu do jednego z tych innych światów na nauki. Wreszcie może posiadłby wystarczającą wiedzę, aby zostać uczniem jednego z mistrzów zasiadających w radzie.
Z rozważań wyrwał go śmiech dochodzący za drzwi. Zastukał.
- Wejdź.
Otworzył drzwi. Chodź posiadał dużą moc zawsze czuł respekt przed każdym z rady, a teraz gdy stal przed nimi wszystkimi poczuł jaki jest malutki. Do rady należały dwie wiedzmy, dwa lisze, dwie zjawy oraz on wampir. Pewnie najpotężniejszy nekromata, jakiego znał do tej pory. Dziwiło go zawsze, dlaczego Krigos nie sięgnął nigdy po władzę.
Gdy tak się przyglądał radzie, wampir zagadnął go;
- Pamiętasz niejakiego Sandro? Opowiedziałeś mi kiedyś o nim.
- Tak przypominam sobie, to było w tym świecie który uległ zagładzie.
-, Co możesz nam o nim powiedzieć?
- Hm niewiele, poznałem go, gdy tam służyłem pod Finneasem Vilmarem. Samouk. Twierdzi, że znalazł księgę, z której się wszystkiego nauczył. Dość silny jak na tamten świat, nawet próbował go podbić. Jego styl magii bardzo przypomina nasz.
- Na razie wystarczy – rzekła wiedźma Tagija – ach może dostaniesz niedługo zadanie inwazji.
- Przygotować armię?
- Nie, to nie będzie potrzebne. Możesz odejść.

- Dziwne, mam przygotować się do inwazji bez armii. Silny jestem, ale nie aż tak. Dziwne to, bardzo dziwne. – Wiele myśli kłębiło się w głowie kapitana Dregina.

Sandro

Sandro

15.12.2002
Post ID: 13151

Sandro intensywnie myślał, siedząc w swoim skromnie urządzonym pokoju.

*Wkróce Ixcesal powinien się obudzić, i rozpocząć przygotowania do wyprawy. Przesłanie, jakie mu przekazałem jest wystarczająco wyraźne, aby zrozumiał je natychmiast po przebudzeniu. Tymczasem ja muszę cos zrobić*

zaczął wyliczać wszystkich, którzy mogli mu pomóc w przygotowani jako takiej obrony

*Rajst, Ingham, hmm, Astral także, Kas, Ilness podobno zna trochę magii, takze Voldo i Aerilien mogą się przydać, oczywiście jest takze Irma, no i Lopez, UrTur takze mam moc*

liczył na swoich kościstych palcach

*Dziesieciu. No i jeszcze ja. Jedenastu, którzy mogą cokolwiek zrobić, jedni mniej jedni wiecej. Hmm, możliwe, że damy radę*

Lisz opuścił sowje małe pomiesczenie i wyszedł przed karczmę. Był rześki poranek, Nekromanta spoglądał na Osadowe wzgórza pokryte śniegiem.

*Możliwe, ze popełniłem błąd, zbyt szybko wycuiągnąłem wnioski. Finneas wcale nie musi za tym stać, a jedynie ktos, kto go znał. W taki razie muszą znać takze i mnie. Ciekaw jestem, czy już o mnie wiedzą*

Zaczął okrążac karczmę.

*O co im chodzi? Co im będzie po tym, ze zrównają tę krainę z ziemią? Będą sie potem nazywać jej panami. Panami spopielonych szczątków. Władza nic nie znaczy. O wiele bardziej wartosciowa jest wiedza. Szkoda, ze zrozumiałem to dopiero tak późno, dopiero po wydarzeniach w Erathii*

Nagle sie zatrzymał

*Prawie każdy nieumarły opętany jest żądzą zniszczenia. A dlaczego? Z zazdrości. Zazdroszczą żywym wszystkich atrybutów życia. Są wściekli, ze pozbawiono ich tych rzeczy, i dlatego chcą zniszczyc wszystko, co ma życiem coś wspólnego. Są tylko małymi, sfrustrowanymi istotami, za któymi niestety bardzo często stoi gigantyczna moc. Ja także początkowo byłem opętany żądzą władzy. Chorą żądzą*

*Sam podjąłem decyzję o przeistoczeniu sie w lisza, i do nikogo nie mam o to zalu. Nie żałuję swojego czynu. To, czego pragnę, to tylko własna samotnia i masa ksiażek. Nie chcę panstw, wojen, władzy ani intryg. To wszytko jest chore, i już nie dla mnie*

Zatrzymał sie przed grupą dzieci lepiącą bałwana. Młodych wcale nie peszyła obecnosc chodzącego szkieletu.

*Małe, głupie, nieświadome istotki. Nie wiedzą, co się dzieje. Zorientują sie dopiero po tygodniu nocncych koszmarów. Czy pozwolę na zniszczenie tej krainy? A raczej, czy pozostanę bierny? Te istoty nic mnie nie obchodzą, a jednak nie chcę oglądać zniszczenia kolejnego świata. Żądza zniszczenia dla samego zniszczenia jest całkowice bezsensowna. Nie, dopóki ja tu jestem, będę sie jej przeciwstawiał*

Lisz odwróćił sie, i wszedł z powrotem do karczmy. Podszedł do jakiegoś młodzieńca stojącego pod ścianą. Z kieszeni płascza wyciągnął trzy złote monety i pokazał mu je. Młodemu zalśniły oczy na widok złota.

- dostaniesz je - powiedział Sanro - jeśli przekażesz Inghamowi, Rajstowi, Lopezowi, Astralowi, Aerilien, Voldo, UrTurowi, Kas, Irmie oraz Ilnessowi wiadomosc, ze jak najrychlej chcę sie z nimi tutaj spotkać, w sprawie najwyższej wagi

młodzieniec wyszedł z karczmy

*teraz* pomyślał Sandro siadając prz stoliku *pozostaje tylko czekać*

Voldo

Voldo

15.12.2002
Post ID: 13152

Voldo siedziała w swoim pokoju. Wspominała wszystko czego się dotąd nauczyła pragnąc znaleźć coś co się przyda w obecnej sytuacji. Nagle rozległo się pukanie w drzwi.

- Proszę!- krzyknęła.

Do środka wszedł czarnowłocy młodzieniec.

- Pani- zabrał głos- Sandro prosi cię o zejście do głównej sali.
- Ktoś jeszcze ma tam zejść?
- Tak. Ingham, Rajst, Lopez, Astral, Aerilien, Ururam Tururam, Kas, Irmie oraz pan Ilness.
- Dziękuję- rzuciła mu kilka miedziaków- Możesz odejść.

Drzwi zamknęły się za nim.

*Hm... czego chce od nas Sandro.- półelfka zorientowała się że wszyscy których wymienił chłopak tpotrafią władać mocą.*

Nie chcąc tracić więcej czasu Voldo zeszła do głównej sali i zeuwarzywszy lisza podeszła do niego.

-Witaj Sandro.
- Witaj i ty Voldo. Usiądź.

Fuuzy

Fuuzy

15.12.2002
Post ID: 13153

Fuuzy spojrzał na Wersalusa, wampir nie odpowiedział - Wersalusie, czy odpowiesz na moje pytanie? - spytał łagodnie elf
- czego chcesz? - oburzył się wampir, nie lubił kiedy mu się przeszakdza
- ech, pytałem się czy mi pomożesz - rzekł nieco zdenerwowany
- w czym? nic nie zdziałasz, jeśli nasi magowie sobie nie poradzą to jesteśmy zgubieni i wtedy żadna siła nie pomoże - powiedział wampir z niepokojącym spokojem
- zrozum Wersalusie, to nie ma sensu,, Osadnicy zupełnie oszaleli, a Sandro? zdenerwował się. Widziałeś kiedyś wściekłego lisza? To nie jest normalne i nieumarłych, oni są zawsze spokojni, aż za bardzo spokojni nie czują strachu, a Sandro okazał strach, to ze strachu rodzi się gniew - Fuuzy był wyraźnie zdenerwowany
- do czego zmierzasz - powiedział zaciekawiony wampir
- nieumarli chcą rozproszyć naszą uwagę, o coś im musi chodzić
- więc sugerujesz, że mam to sprawdzić, z jakiej to racji mam ci pomagać - dodał Wersalus, denerwowała go już ta rozmowa
- po pierwsze nie ty masz to sprawdzić, mamy to sprawdzić a to z racji, że nam już nic nie może zaszkodzić, jesteśmy przecież nieśmiertelni - Wersalus zauważył błysk w oku Fuuzy'ego - więc,pomożesz mi wampirze?musimy działać szybko, inaczej nie powstrzymamy osadników

Ilness

Oberżysta Ilness

15.12.2002
Post ID: 13154

Oto i jestem! Czy ktoś mnie wzywał i czego chciał? Z pewnością pomogę, chyba że to bandyckie sprawy, w co wątpię, gdyż to wy mnie wzywaliście!

Aerilien

Iluminatorka Aerilien

15.12.2002
Post ID: 13155

Aerilien uśmiechnęła się do siebie. Dzięki umiejętności czytania w myślach natychmiast dowiedziała się o wezwaniu Sandro. Teraz zastanawiała się, czy zgodzić się na propozycję. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołała półelfka. Do pokoju, zgodnie z jej przewidywaniami, wszedł lekko wystraszony posłaniec z wiadomością od Sandro. Drżącymi rękami podał ją Aerilien, przyjął zapłatę i natychmiast wybiegł z izby.
- Czego on się tak boi... - zapytała elfka samą siebie, po czym odłożyła nieprzeczytany list na stół. Podjęła decyzję. "Może być całkiem zabawnie", pomyślała, po czym wyszeptała inkantację i teleportowała w miejsce, gdzie rozmawiali Sandro, Ilness i Voldo.
- Aiya - rzuciła, po czym usiadła na najbliższym wolnym krześle.

Tarband

Admirał Tarband

15.12.2002
Post ID: 13156

Karczmarzu przygotuj mi żelazną rację, opuszczam osadę.

Tarband spakował plecak. Wziął swój długi elficki łuk.

- Namarie przyjaciele, może jeszcze się spotkamy.
wyszedł z karczmy.
Nikt się nie przejął Tarbandem wszyscy byli zajęci swoimi sprawami.

Tarband opuścił osadę.

wersalus

wersalus

15.12.2002
Post ID: 13157

hm drogi Fuzzy, nie wiem czemu mnie pytasz, mnie tu niema, jedynie dla podkrecenia sytuacji wprowadzam watek zla, nie moge brac udzialu po obu strnach, za duzo wiem

ten post skasuje za jakis czas

dopiska;
biore udzial na dobre, tylko akurat nie po stronie dobra

Fuuzy

Fuuzy

15.12.2002
Post ID: 13158

egh, myślałem że skoro piszesz coś o bierzesz udział no dobra, trzeba skasować trochę potów
a tak się namęczyłem :cry:

ixcesal

Dżinn ixcesal

16.12.2002
Post ID: 13159

Ixcesal obudzil sie w pelni swiadomy tego co wydarzylo sie w jego snie. A wiec dobrze przyjacielu Sandro. Czas rozruszac stare kosci...
Zebral rozwaznie skrypty, mapy i flaszeczki. Lokalizacja karczmy byla juz teraz dobrze znana, Sandro udzielil wysmienitych wskazowek.
Ixcesal stanal na srodku pokoju swojej wiezy. Przymknal oczy, rozlozyl rece. Poswiata many zaczela emanowac jasnoniebieskim blaskiem. Wokol postaci poczely krazyc swietlne kule, szybciej i szybciej... Kule poczely laczyc sie w wir przypominajacy trabe powietrzna. Postac maga stala sie przezroczysta poczym zaczela powoli znikac. Do tej pory stojacy w miejscu wir pomknal w kierunku chmur.

Niebo nad karczma bylo bezchmurne.
Ni stad ni zawad w drzewo z otaczajacego ja lasu uderzyl piorun. Niezwykly to byl piorun, gdyz drzewo nie zaplonelo. Na niebie pojawila sie biala mgielka, gestniejaca z sekundy na sekunde. Powstala chmura poczela przobrazac sie w trabe, ktorej waski koniec zblizal sie ku ziemi. Krazace wokol wiru swietliste kule swiadczyly o magicznej naturze zjawiska. Po drzewem zaczela materializowac sie postac. Blekitne szaty, ognisto czerwony plaszcz, lysa glowe zdobil brazowy kapelusz, otoczony rondem przypominajacym morska fale.
Wir poczal znikac... Po kilku sekundach niebo bylo bezchmurne.
Ixcesal ruszyl w kierunku drzwi karczmy.

Lopez

Lopez

16.12.2002
Post ID: 13160

Lopez ostatnimi czasy rzadko był obecny w Karczmie i Osadzie.
Częściej przemierzał dalekie krainy w poszukiwaniu i odkrywaniu nowej wiedzy i nowych mądrości.

Ostatnio na dłużej zatrzymał się w krainie mężnych wojowników i potężnych magów, zwanej Krainą Czerwonego Smoka.
Nie jest to do końca trafna nazwa, bowiem w kraju tym żyje wiele czerwonych smoków, które dzieki potężnym czarom są zniewalane przez magów i służą w wojsku wydatnie podnosząc siłe armii.

Loez właśnie medytował pod potężnym dębem, kiedy biały gołąb zatrzepotał nad nim skrzydłami, usiadł na gałęzi i przekazał zaproszenie Sandra do Karczmy.

Lopez nie ociągając się wiele, od razu teleportował się do Osady...