Imperium

Behemoth`s Lair

Davoth

Nagle z cienia wyłoniła się zakapturzona postać. Szybkim krokiem zbliżyła się do Dragonthan'a: - Słyszałem że podobno masz ochotę zapolować na coś innego niż smoki... hmm. Chyba mógłbym ci pomóc.... Bo wiesz ,szukam osoby, która zechciałaby mi towarzyszyć w mojej podróży...
- Witam waszmościów. Zwą mnie Davoth. Historia mojego życia jest za długa by ją zgłębiać, więc przejdźmy do rzeczy - mówiąc to Davoth wyciągnął zza pazuchy starą i zniszczoną mape - Wybieram się na bagna w celu, którego narazie nie chcę zdradzać. Dlatego potrzebny mi jest...
Davoth nie ociągając się rzucił na stół pokaźną sakiewkę, która zawierała kryształy drogocenne i trochę złotych monet. - Z wynagrodzeniem Cię nie będzie problemu. Podczas moich podróży po świecie znalazłem mnóstwo zapomnianych artefaktów i ukrytych skarbów... A co do celu...
- Taki jest los podróżnika. Nigdy nie wiedomo, czy znajdzie się to czego się szuka. Ale los ojca jest mi droższy. A co do mapy... - Davoth szubkim ruchem ręki wyciągną z kieszeni podartą i żółtą ze starości mapę - Mapę mam. Ale jest jedno ale. Mapa jest niekompletna. Najwidoczniej...
- Mam złoto, a ludzie się jakoś znajdą o to się nie martw - powiedział pewnie Davoth - Myślałem, że tu znajdę jakichś śmiałków ale ... - i tutaj prawie, że krzycząc oznajmił - ... skoro nie ma tu nikogo odważnego ... Davoth przysunął się bliżej do swego rozmówcy by tylko...
- Nie no, cóż ja widzę. A jednak ktoś odważy się jechać ze mną. Cóż, pomocna dłoń wprawnego maga zawsze się przyda. Powiem więcej "mag ognia" to podstawowy członek wyprawy na bagna. Podobno większość jego mieszkańców boi się ognia - ręce Davotha powędrowały nad świeczkę...
- Nie moge Ci zabronić jechać na bagna, a samemu ciężko się wędruje, więc witaj w naszej drużynie. Ale dość o interesach... Sharwyn ma rację bawmy się. W końcu nie każdy może pochwalić się takim wiekiem jak Denadareth - Davoth zbilżył się do Sharwyn i objął w pasie -...
- Nieustraszony pogromca smoków a daje się tak podejść kobiecie haha - Davoth wybuchł szczerum śmiechem - Wstawaj Dragonthan! Napijemy się piwa. Dobrze to zrobi na twoje "nerwy" haha.
- No cóż skoro nie chcesz się bawić to nie. Ja nie zamierzam opuścić nawet minuty z tej zabawy - Davoth zanim wypowiedział ostatnie słowo już znalazł się przy jednej z pięknych kelnerek.
<[Smith: Mój nick ma cztery lata (jak ten czas leci :) ) a powstał z mojego szkolnego nicka Kowal. [ciekawostka] Mam jeszcze jeden szkolny nick nadany mi z powodu mojej choroby lokomocyjnej (zgadnijcie jaki :D )]> Czyżby chodziło ci o Aviomarin :D . A co do nicku to jakoś nie widzę...
A no fakt. Nie odrobiłem. A poza tym zapodziała mi się gdzieś magiczna księga tłumaczeń i dlatego nie spostrzegłem w pierwszej chwili tej gry słów ze wspólnej mowy na mowę wyspiarzy.
Historia mojego nicku nie jest zbyt długa lecz burzliwa. Zaczęło się w podstawówce. Kumple wymyślili mi ksywkę Dancio :roll: Ksywka jak ksywka, mnie się nawet podobała. W Liceum Dancio przeewoluował w Davo. I tak było aż do czasu mojego pojawienia się w IJB. Ten nick okazał się...
- Rozleniwiłem się przez te kilka dni - powiedział Davoth podnosząc głowę znad stolika, na którym spędził kilka godzin jeśli nie dni - Dajcie no gospodarzu troszkę piwa na rozpoczęcie dnia. A przede mną ciężki dzień, oj ciężki ...
Do oberży po długich wędrówkach powrócił Davoth. Od ostatniego pobytu mocno się zmienił. Przede wszystkim schudł (albo jak wolał to określać wyszczuplał) ale dostrzegalne były także nieliczne blizny na twarzy. Na głowie miał mocniej niż zwyle zaciągnięty kaptur. U pasa zwisał...
Davoth niczym cień wyłonił się z kąta oberży i podszedł do lady. Zamówił kolejny dzban piwa i ruszył w kierunku swojej kryjówki. Gdy już był w połowie drogi zauważył scenkę z nekromantą. - Wszędzie i nekromanci. wszędzie ich pełno - mruknął sam do siebie i udał się na...
Tym razem dla Davotha nie było to miłe przebudzenie. Ledwo co otworzył oczy a już spostrzegł, że jego lewa ręka znajduje sie na dnie kufla z niedopitym piwem. Spróbował poruszyć prawą ręką, ale dziwnym sposobem odmówiła mu ona posłuszeństwa. - Co jest... Czyżbym stracił rękę...
Do Draga podszedł Davoth, który przez cały czas przyglądał się scenie z Sharwyn. Spytal prawie niedosłyszalnym szeptam: - Ja chyba coś przespałem... Wytłumaczysz mi co tu się dzieje... Znacznie lepiej nie powielać błędów innych... - Mówiąc to ostatnie zdanie Davoth wymownie...
- Tak. W rzeczy samej. Piwnica to w tej sytuacji niezbyt dobre rozwiązanie. Zwłaszcze że te drzwi nie wyglądają zbyt solidnie. Dzięki za radę. Teraz na pewno dwa razy przemyślę to co mam zamiar powiedzieć. - Co panowie powiedzą na to, by moja skromna osoba przysiądła się do...
- Fakt. Wina szkoda. Ciekawe jaki rocznik. A zresztą ... co mnie to obchodzi i tak już go nie skosztuję. Jeszcze kilka takich nocy i Ilness pójdzie z torbami... Przynajmniej nie panuje tutaj "grobowa" atmosfera.
Davotha ciągle dręczyła jedna sprawa. Co by było gdyby to jego zaatakowała Sharwyn. Nie znał przeciaż czarów. Postanowił więc zamówić neutralny trunek i usiąść na ławie przed oberżą, by przemyśleć tę sprawę.